Immortem
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Denwheel (Jasmine)

2 posters

Strona 13 z 25 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14 ... 19 ... 25  Next

Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 13 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Pon Paź 14, 2013 4:32 pm

- ...yes, I used all avaliable hands to speed up the transportation process...
- ...I am monitoring the movement around this location...
- ...they are safe here for the time being...
Zapewnił ją En.
- ...as you wish, Mother, drones are on their way...

Słyszała pogłos Jedynek przemieszczających się miedzy hangarem a ładowniami Lewiatana. En przesunął ręką po ścianie. Uniósł dłoń ku niej, ukazując dwie srebrne krople pozostałe na jego palcach. Dwa żłobienia na ścianie już wypełniły się samoczynnie. Krople metalu spadły z palców sfery i wtopiły się w podłogę.
- ...this is a cellular material, designed by Father...
- ...a cross between organic and inorganic...
- ...technomagical material...
- ...each cell is composed of several layers...
- ...the outer layer is mostly made out of iron alloy...
- ...inner layer is made primarily out of copper...
- ...core of a cell is made out of a magic crystal shard...
- ...and inside those shards there are simple, man-made...
- ...magical organisms...
- ...you can think of them as magical bacteria...
- ...the iron gives the material its sturdness, but also a plasticity...
- ...copper amplifies and helps to direct and shape the current running through it...
- ...the shard grows or deteriorates, depending on the current...
- ...if the power is amplified or taken away...
- ...and the semi-sentient bacteria reacts to stimuli, communicated with it's neighbours...
- ...and governs the whole process...
- ...all this gives the material its shielding, luminescent and metamorphic abilities...

Konstrukt skinął głową, jakby potwierdzając, że choć to ich miejsce, są zbędni.
- ...yes, any adequate source of power would be sufficient to power the ship...
- ...neither me nor Core is necessary to take off or fly...
- ...but this project was built with our set in mind...
- ...Federation's engeneers tried to do it their own way...
- ...but I don't think they truly grasped Father's idea...
- ...with another power source, but without any of us...
- ...this ship can't execute more than 10% of it's capabilities...
- ...with me, the percentage rises to 33%...
- ...but you need whole set to be able to use it fully...

- ...I do not know...
Powiedział, gdy przsunęła dłoną nad kontrolkami. Przyciski i wyświetlacze rozjarzały się pod jej dłonią i gasły, gdy ją przesunęła, jednak póki co niczego nie wyswietlały.
- ...perhaps they were swayed by the Genesis bluprints...
- ...which depicted Shin as a colonization and research ship...
- ...or this could be their own idea...
- ...but that wasn't the bluprints Father left for us...
- ...the superstructure is the same, but the interior was remodeled...
- ...originally, Shin was an unmanned ship...
- ...fully commanded by my brother, who is both...
- ...the ship's superstructure, and it's brain, AI of sorts...

Jasmine weszła na podwyższenie i zapadła się w fotelu w centrum mostku. Prawdopodobnie fotelu kapitańskim, albo podobnym. Wnętrze nie było wyściełane, a wykonane z tego samego metalu co reszta. Dużym zaskoczeniem było więc to, że wnętrze było ciepłe i ugięło się pod jej ciałem. Właściwie to nigdy nie leżała w czymś tak wygodnym. Położyła dłonie na wypustach z kontrolkami. Co ciekawe, wewnątrz statku nie czuła tej samej bariery co na zewnątrz. Tym bardziej w fotelu. Był wręcz... zapraszający. Wypuściła swoje zmysły, jednak zanim zdążyła się zabrać za badanie urządzenia, to zaczęło się... topić. Srebrny metal spłynął na jej głowę, zakrywając oczy i uszy, zostawiając tylko nos i usta. Oblał jej dłonie i nogi. Objął ją w pasie.

Nagle nie leżała już w fotelu. Leżała w półmroku hangaru. Jej ciało spoczywało na starych wspornikach, które jęknęły boleśnie, gdy spróbowała się poruszyć. Nie mogła. Jej ciało było straszliwie ociężałe. Nie miała na nic siły. Czuła jak przez jej ciało płynie słaba energia, ale jej serce było puste i martwe...

Metal zsunął się z niej, wypuszczając z ciepłych objęć. Czuła się niemal jakby wychodziła z matczynego łona. En spojrzał na nią z góry, stojąc na podwyższeniu. Podał jej rękę, pomagając wyjść.
- ...currently there isn't enough power...
- ...to make use of this system, I presume...
- ...as for the AI, she might be sufficient...
- ...if we manage to download her framework here...
- ...and I am afraid there isn't any such vehicle...
- ...they didn't manage to get any onboard when the war happened...
- ...and the project came to a standstill...
- ...do you want me to construct you something, Mother?...
- ...what would please you?...

Nagle z tyłu, od strony pomieszczeń załogi, dobiegły krzyki i odgłosy szamotaniny. Z jakiegoś powodu Jenny i Josh krzyczeli na siebie. Odgłos uderzenie rozszedł się po pokładzie. Coś upadło.
- ...your brother and sister have been brought here...
- ...but there seems to be a problem...
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 13 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Pon Paź 14, 2013 5:37 pm

Starałam się przypomnieć sobie drogę powrotną, a może najkrótszą drogę powrotną - I'm going to them.. - powiedziałam do Ena i ruszyłam w kierunku, gdzie mogłam wyczuć rodzeństwo. Po chwili szybkiego marszu zaczęłam biec, wypuszczając przed siebie "macki" daru Jera. Statek budził w mojej głowie setki pytań, ale odgłos nie budził we mnie pozytywnych emocji. Tak jak i kłótnia Jenny i Josha.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 13 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Pon Paź 14, 2013 6:09 pm

Jasmine pobiegła z powrotem do pomieszczeń załogi. Droga była krótka, w zasadzie bardzo krótka. Czemu wiec wydawała się tak ciągnąć? Jakby biegła w koszmarze? Czy dlatego, że czuła przed sobą szybkie bicie serca? Zgrzyt zagubienia? Pisk strachu? Coś było bardzo, bardzo nie w porządku. Minęła pierwszą parę kajut i dopadła do jedynej chwilowo otwartej. Przez chwilę nie wiedziała co właściwie widzi.

Josh podnosił się z podłogi, plując krwawą śliną i mamrocząc złowrogo. Jenny stała nad nim w pozycji bojowej. Dwie Jedynki, które ich tu przyniosły sięgały właśnie po przewieszone przez plecy karabiny. Ich brat podniósł się na kolano i zaczął wstawać, gdy zaliczył kolejny cios z łokcia w nos. Trzasnęła gruchotana chrząstka i Josh poleciał znowu do tyłu. Roboty chwyciły karabiny i podniosły je, celując w Jenny. Ta rozejrzała się oczami na boki, dostrzegając zagrożenie i Jasmine w drzwiach.

Rzuciła się w stronę wyjścia, przechodząc w ślizg. Oczy sióstr spotkały się na moment, a potem Jenny, które nigdy nikogo umyślnie nie uderzyła i która cale życia brzydziła się przemocą, uderzyła drugim łokciem w piszczel siostry, wykorzystując swój pęd, po czym przeturlała się i już była w biegu do wyjścia. Karabiny plunęły ogniem, wyrzucając ołów na korytarz. Rykoszety, które normalnie mogłyby być bardziej zabójcze od samych strzałów w takiej przestrzeni nie nastąpiły. Pociski uderzyły w ścianę korytarza, a ta przyjęła uderzenie, pozbawiając kule energii. Strzępki metalu pospadały na podłoge.

Tak jak Jasmine. Być może Jenny podświadomie użyła siły Rosario, ale uderzenie zabolało bardziej niż powinno. Na szczęście kość była cała, ale łowczyni miała kłopot z oparciem się na tej nodze, czując rozchodzące się fale bólu. Jenny niemal wskoczyła do otworu na niższy pokład, znikając z oczu. Josh podniósł się ponownie, klnąc jak szewc, nawet jeśli nie do końca zrozumiale. Krew lała mu się z nosa jak z kranu.
Zauważył ją przy drzwiach i jego źrenice, już małe, zmniejszyły się jeszcze bardziej.
- Ty...! - ni to wysyczał ni wycharczał. - Ani kroku! Bo ci kurwa łeb rozwalę! - wybełkotał. Lufy karabinów przesunęły się, celując w łowczynię.

Co tu się działo? Jasmine słyszała u obojga akord zmieszania i zaskoczenia. U Jenny przebijał się strach i chęć ucieczki, podczas gdy u Josha wyraźniej słyszała złość i ból promieniujący od twarzy. Jego myśli były poszatkowane i zmieszane, ale słyszała wyraźnie jak szuka pozostałych Jedynek by złapać Jenny. Coś zroziło ją w środku, gdy usłyszała [Przestrzelić jej nogi... a jak nie da rady, głowę...!]
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 13 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Pon Paź 14, 2013 6:34 pm

- Engine, zamykaj pokład! Natychmiast! - wypaliłam całym swoim jestestwem, kiedy tylko zobaczyłam, co się dzieje. Teraz musiałam być mądrzejsza. - Znowu? - mruknęłam z przekąsem, a potem poczułam promieniujący ból. - CLOSE ALL DOORS NOW! - wrzasnęłam po otrzymaniu uderzenia, próbując w jakikolwiek sposób zatrzymać Jenny. Magią. De ja vu? Już raz to przeżyłam i nie chciałam ponownie. Teraz mocniej dostało się Joshowi. Co się tej dziewczynie stało? Czy faktycznie mogłam odwdzięczyć się tylko siłą? Wcześniej prośby nie pomogły. Gdybym zostawiła ją samą, zwiałaby. Chciała zobaczyć się z Jerem i mamą? I jedna jedyna odpowiedź - Rosario. Miałam jej cholernie dość.
- Engine, stop her immediately. But try not to hurt her. - powiedziałam spokojnie, władczym tonem, z nutą irytacji. Teraz nie miałam wyrzutów sumienia. Może pojawią się potem. Teraz liczyła się ta obecna chwila. Dlaczego do cholery zawsze dostaje się mi?

Nie musiałam długo czekać na reakcję, w jednej chwili po uderzeniu magony popłynęły do uszkodzonej nogi. Nie dziwiłam się złości Josha, ale.. wątpiłam, żeby Rosario pozwoliła się łatwo zabić. W tym aspekcie była egoistką i to grało na moją korzyść. Przekręciłam głowę w bok. Jak dużo zajmie jej przebicie się przez materiał statku? Na pewno mniej, niż mi by zajęło. Miejmy nadzieję, że bariera dobrze działała. Albo Engine potrafił ją odpowiednie podnieść.
- Josh, jeśli się nie ruszę, to nie zdążę złapać Jenny zanim ona ucieknie. O tym mówiłam.. - powiedziałam z niemal stoickim spokojem, a na koniec zacisnęłam zęby. - Idziesz ze mną? - podniosłam brwi i podeszłam szybko do niego, mając nadzieję, że ten kierunek wędrówki pozwoli mi przynajmniej nie dostać kulą w głowę. Bezpruderyjnie chwyciłam jego głowę całymi dłońmi i zamknęłam oczy, tamując na szybko krwotok i przywracając narządy i struktury do swoich poprzednich pozycji. - Na razie, nie przeciążaj się, nie mam wiele więcej czasu. - powiedziałam i ruszyłam na Jenny, ścigając ją jak najszybszym biegiem, a w razie problemów z nogą, tworząc dysk i lewitując za nią. - Nie myśl sobie, że jesteś moim więźniem. Ale to co zrobiłaś Joshowi było co najmniej nie na miejscu. - powiedziałam, czy wysapałam, kiedy zdołałam ją dogonić - Co się z Tobą dzieje? - otworzyłąm oczy i wzmocniłam tarczę na tyle, na ile byłam w stanie, ściągając z pleców łuk i uruchamiając go. Zawsze mogłam użyć go jako tarczy.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 13 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Pon Paź 14, 2013 9:26 pm

- Nigdzie z tobą nie idę!
Jasmine ruszyła w jego kierunku.
- Stój mówię!
Plan łowczyni nie był zły. Jednak roboty nie polegały na koordynacji oko-ręka. A może zwyczajnie wciąż nie wierzyła, że brat do niej strzeli? Kiedy jednak jej ręce zbliżyły się do jego głowy, karabiny plunęły ogniem. Jasmine mgliście pamiętała, że Jedynki pierwotnie stworzono jako roboty do walki z czarodziejami. Czy więc ich uzbrojenie było inne od standardowego? Nigdy się nad tym nie zastanawiała, ale tak wywnioskowała, kiedy dwie serie dopadły jej boku.

Kule, które wtedy dosięgły jej z bliska przed jej domem, poczuła, ale nie zrobiły jej niemal nic. Teraz jednak poczuła jak siła uderzenia pcha ją w bok. Wciąż było to zbyt mało, żeby przebić jej barierę, ale tym razem wyraźnie poczuła każde z sześciu trafień. Ostrzał, który zabiłby normalną osobę, pchnął ją tak, że zmyliła krok i upadła na bok. Josh zamiast jej pomóc, odskoczył do tyłu, z krwią wciąż przeciekającą mu przez palce.
- Kim ty jesteś...?! Nieważne, nie ruszaj się! Na kolana i ręce na głowę, bo następnym razem nie będę celował w ramię, tylko w głowę! - ostrzegł.

- ...that's quite enough...
Jedynki zadrżały, po czym padły bezwładnie na podłogę, niczym kawały metalu.
- ...I have encompassed the fugitive in the floor...
Jasmine przypomniała sobie jak łatwo ściana zmieniła się w ciecz, pocierając ramię i bok. Gdyby nagle podłoga zmieniła sie w bajoro, łatwo byłoby w nie wpaść, szczególnie dla kogoś nie zwracajacego przesadnej uwagi na otoczenie.
- ...but she is increasing her magical pressure...
- ...cellurite can take only this much without reinforcement...
Spojrzał na nią.
- ...if I reinforce the floor fragment, which binds her...
- ...I cannot guarantee her body's integrity...
Przeniósł wzrok na Josha.
- ...because humans are squishy creatures...
Czy jej się wydawało, czy oczy Ena naprawdę błysnęły gniewem? Nie, niemożliwe, to musiała być gra światła i cieni. Konstrukt spojrzał ponownie na nią.
- ...at this rate I can hold her for approximately 3 minutes...

Z oddali nadleciał głuchy krzyk Jenny. Nie był to piekielny wrzask jak podczas oblężenia. Był to zwyczajny krzyk przerażonej osoby w potrzasku, która chce się uwolnić. Josh spojrzał na roboty, następnie na nich i na wyjście na korytarz. Cofnął się o krok.
- Żałuję, że kiedykolwiek wam pomogłem - otarł usta z krwi i splunął. - Nawet pies wie co to wdzięczność, ale właściwie nie wiem czego oczekiwałem. Powinienem był zostawić was obie na śmierć - warknął - rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu broni, ale pokoje były wciąż niemal sterylnie czyste.
- Nie wiem co planujecie, ale prędzej zdechnę, niż oddam spuściznę ojca. Albo pozwolę tej wariatce coś wypaplać!
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 13 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Pon Paź 14, 2013 10:16 pm

Wstałam. To już nie było śmieszne. Tu działo się coś, czego nie byłam na razie w stanie pojąć.
- Josh, opamiętaj się! To ja, Jasmine! - powiedziałam stanowczym głosem, starając przywołać się brata do porządku. Czas uciekał. Musiałam myśleć szybko i działać szybko.
- Josh, uspokój się, spokojnie, zrobię, co zechcesz, tylko najpierw muszę porozmawiać z Jenny. Nie mam pojęcia, o jakiej spuściźnie mówisz, ale na pewno możemy jakoś to rozwiązać. Serio, zaraz przyjdę. Jestem Twoją siostrą do cholery, a Ty do mnie strzelasz. Co ja Ci najlepszego zrobiłam? Jedna bije, drugi strzela... - zrobiłam ruch ręką i już się wycofywałam, wzmacniając tarczę do granic moich możliwości. Przyszpiliłam go do ściany statku, gdyby jednak próbował mnie zatrzymywać czy gonić.
- Engine, I want to talk to Jenny... - powiedziałam lekko drżącym głosem po czym ruszyłam biegiem tam, gdzie wydawało mi się, że znajduje się moja siostra. Podbiegłam szybko do niej z zatroskanym wyrazem twarzy. Krzyk. Przynajmniej on dawał mi nadzieję, że to jednak Jenny.
- Jen! Co się stało, dlaczego, się tak, zachowujecie? - wysapałam z odległości, starając się mówić głośno, a gdy dotarłam na miejsce, spojrzałam na siostrę i lekko drgnęłam, powstrzymując łzy.
- Jenn, co oni wam najlepszego narobili... dlaczego, powiedz, dlaczego? - powiedziałam i delikatnie zbliżyłam się do siostry, jeśli była w miarę normalnym stanie i nie próbowała ugryźć wszystkiego dookoła - Chciałaś się zobaczyć z mamą i Jerem, dlaczego znowu uciekasz? - zagłębiłam się w nią echopatią, próbując ocenić jej psychiczny stan, odczytać coś, co pomogłoby mi w całej tej sytuacji.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 13 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Pon Paź 14, 2013 11:30 pm

- Siostrą?! Naćpałaś się dziewczyno? Pierwszy raz w życiu zobaczyłem cię dwa dni temu! - sarknął. - I nigdzie nie pójdziesz, jeśli nie... - sięgnął po nóż i ruszył w ich kierunku.
- ...oh, for crying out loud...
En wskazał na Josha. Podłoga uniosła się i objęła jego łydki. Chłopak zachwiał się i upadł na czworaki. Podłoga równie chętnie pochwyciła jego przedramiona. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, kiedy wpadł w podłogę i zniknął. Metal zestalił się za nim.
- ...I shall transport them both to the heavy cargo hold...
- ...forgive me for using a little bit force...

Jasmine przeleciała przez korytarz do włazu i zeskoczyła na dół, wpadając do większego hangaru. En wszedł zaraz za nią. Jenny i Josh wyrastali z podłogi niczym kokony. Celuryt ciasno oplatał jej brata, pozostawiając mu tylko głowę, podczas gdy Jenny napierała na materiał, powodując rozdarcia i pięknięcia niczym na gumie. Albo na ciele.
- Nie!! - zaczęła panikować, gdy weszli do hangaru. - Nie chcę! Puśćcie mnie! Chce wyjść! Chcę stąd wyjść!!! - krzyknęła, dwojąc wysiłki.
- Nigdzie nie możesz wyjść, idiotko, wydasz nas Białym! - sarknął na nią Josh, po czym zarzucił głową w stronę Jasmine. - Uratowałem twoją matkę, do cholery! I ciebie też! I tego dzieciaka! Jak śmiesz...! - zapluł się, łykając krew z nosa.

Dźwięki spanikowanej siostry uderzały ją silniej niż brata. Poszarpane, dzikie tony. Zasnęła jak zwykle w lesie, a obudziła się w tym dziwnym miejscu. Jakiś chłopak zaczął na nią krzyczeć i nią potrząsać. Teraz przyszło więcej ludzie. Znowu będą na nią krzyczeć. Musiała uciekać. Musiała wrócić do lasu. Demon krzyczał na nią w jej głowie, żeby się uspokoiła, ale nie mogła wierzyć demonowi. Była szalona, ale nie na tyle szalona, by tu zostać.
- Puśćcie mni... - Jenny nagle oklapła jak laleczka z podciętymi sznurkami. Uniosła głowę, ukazując lśniące oczy. Lśniące, zamglone oczy.
- J-Jasmine - wydukała Rosario niczym naćpana. - Can't. Think. Too much noise. I'm drowning...
- Wariatka - warknął Josha.
- There was - kontynuowała Rosario, jakby go nie słysząc. - An animal. Small. Long. Rat. Not rat. Beaver... not beaver. Weasel... yes. And...
Ciało Jenny wygięło się w potrzasku.
- Nie!! Wypuśćcie mnie stąd!!! Chcę wyjść!!! - wydarła się, ponawiając szarpaninę.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 13 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Wto Paź 15, 2013 12:28 am

- Josh, dwa dni temu? - wzruszyłam ramionami. - I nikt nikogo nie wyda Białym. Ani nikomu innemu. I jestem Ci wdzięczna, że zrobiłeś, to, co zrobiłeś.. ale teraz nie jesteś sobą. Alicia miała rację.. - westchnęłam i pokręciłam głową. Co za ironia losu, że moją jedyną podporą w tym momencie stał się Engine, a nie moja własna rodzina. W takich momentach miałam ochotę to rzucić pójść na jakąś ładną polankę i się zdrzemnąć. Albo gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie, na koniec świata.
- Jenny, uspokój się, nikt Ci tutaj nie zrobi krzywdy, proszę, spokojnie, nikt nie będzie krzyczeć, dopóki nie będziecie się szarpać. - naparłam echopatią i zmrużyłam oczy. Jeśli to była jedyna szansa.. - Jenny, proszę Cię, nic Ci tutaj nie grozi. - podeszłam do niej ostrożnie i postarałam się dotknąć jej skroni. Delikatnie pogładziłam siostrę po głowie, a potem skupiłam się na naszych wspólnych wspomnieniach, tak, aby je jej przesłać. Wygięłam echopatię i starałam się nią kontrolować to, co przesyłam, a dodatkowo magicznie łagodzić wspomnienia i wyciszać hałas. Do tego zaczęłam po cichu śpiewać kołysankę. Kołysankę, którą Jenny słyszała niemal każdej nocy, gdy była mała. Wspomnienia przelewały się przez moją rękę do głowy Jenny, starając się połączyć to, co zachowało się w moim umyśle z tym, co było w umyśle Jenny. To dziwne, ale w pewnym momencie poczułam współczucie do Rosario. Coś działo się także poza jej kontrolą. Najgorsze, że ześwirowali oboje na raz.

Skupiłam się raz jeszcze, starając wyszukać Rosario w dźwiękach Jenny.
- What's wrong with this weasel...? If I let her go, I don't know wheather she does hurt herself or not. And this is the same with my brother.. What can I do? - spytałam, odwracając się delikatnie do Ena, ale jednocześnie jakby kierując to pytanie także do Rosario - Do you know what's wrong with them? Why there is no effect on me? - dokończyłam pytanie, nadal czule gładząc Jenny po głowie. - How can I reverse this process?
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 13 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Wto Paź 15, 2013 12:48 pm

- Nie mów, jakbyś mnie znała. Nie znasz mnie - sarknął Josh, mrużąc oczy. - A jedyne w czym Alicia miała rację, to żeby was nie wpuszczać do środka - wywrócił oczami.

- Nie!! Nie zbliżaj się do mnie!! - Jasmine zobaczyła się oczami siostry, choć to co zobaczyła nie było tym czego się spodziewała. Zobaczyła swój rozmazany, zniekształcony obraz, niczym jakiegoś potwora z piekła. Stwór wyciągnął do niej wykrzywione palce - gdy spróbowała dotknąć siostry.

Ta wygięła się i ugryzła Jasmine, niczym jakiś zdziczały pies. Łowczyni wyszarpnęła dłoń z uścisku drobnych szczęk. Ręka pulsowała, a krople krwi spływały z zagłębień w kształcie zębów. Celluryt wspiał się po szyi Jenny i zamknął jej usta, unieruchamiając szczęki.
Jasmine dotknęła jej włosów drugą ręką. Jenny zaczęła piszczeć i płakać przez nos z przerażenia. Przed oczami Jasmine wciąż stał obraz jej samej jako istoty z innego wymiaru.

Jasmine poczęła przesyłać Jenny wspomnienia z ich współnych dni. Oni, siedzący razem przy stole, jedzący to co upolowała Jasmine, a co ugotowała Jenny. Pochylone nad książkami, Jasmine tłumacząca siostrze jak wykonać zadanie domowe z matematyki. Zgięte z motykami w polu, uśmiechające się do siebie spod kapeluszów w palącym słońcu. Zbieranie ziół na łące pod lasem. Jasmine obrzygana przez malutkiego Jeremiego i roześmiana Jenny, pomagająca się jej wytrzeć...

Coś jednak było nie tak. Dźwięki zwalczały się nawzajem. Było to niemal tak jakby wspomnienia które przesyłała i które były w głowie Jenny, prowadziły aktywną wojnę. Nigdy o czymś takim nie słyszała, nigdy czegoś takiego nie doświadczyła. Czuła się jakby wpuściła nowy strumień do rzeki i teraz tworzyły się wiry, wciągając i mieszając wszystko. Jenny zaczęła się wyrywać jeszcze energiczniej.
[...wynoś się z mojej głowy, demonie...!]
Usłyszała ostatnią w miarę klarowną myśl, zanim wszystko nie stało się zagmatwane i poszatkowane. Kakofonia narastała, a oczy Jenny uciekły w głąb głowy. Zadrżała i głowa jej opadła bezwładnie. Z nosa zaczęła kapać jej krew.

Jasmine przez jedno uderzenie serca miała mrożące krew w żyłach wrażenie, że jakimś pokręconym sposobem zabiła siostrę. Po chwili jednak usłyszała bicie serca. A więc tylko zemdlała.
Ale jakim cudem wspomnienia mogły się zwalczać nawzajem? Chyba, że ktoś tak je tam umieścił...
- Gratuluję. Popsułaś ją do końca. Zadowolona? - powiedział Josh. Wyglądało na to, że trochę ochłonął. Jednak wciąż patrzył na nią wrogim, zimnym spojrzeniem. Nie była dla niego potworem tak jak dla Jenny, tyle wiedziała. Była obcą, która zawiodła jego wątłe zaufanie. W zasadzie nie wiedziała co gorsze.

Spróbowała odszukać Rosario w Jenny, ale słyszała tylko szum. Cokolwiek chciała jej powiedzieć Shi zostało tymczasowo (?) pogrzebane pod nieświadomością jej siostry. Czy Rosario naprawdę chciała jej przekazać coś ważnego, czy tylko paplała, zainfekowana stanem umysłu Jenny? Co niby miało znaczyć to, że była tu jakaś łasica? Coś było z łasicą? Łasica coś zrobiła? Coś trzeba było zrobić z łasicą? Długa łasica... miłoby było wierzyć, że to coś znaczy, że to istotna wskazówka, ale nie brzmiało to przesadnie logicznie.

- ...is there anything wrong with them?...
Zdziwił się En.
- ...they seem pretty normal to me...
- ...may I ask, Mother...
- ...why are you concerned about those strangers?...
- ...surely, it would be more logical to...
Konstrukt nagle urwał, po czym milczał dobrą chwilę.
- ...I'm sorry, Mother...
- ...my memory banks must have been corrupted...
- ...for a moment there I was sure you were an only child...
- ...regardless...
- ...yes...
- ...process reversal...
Engine po raz pierwszy się pomylił i wyglądał na zawstydzonego tym.
- ...I don't know what was done to them...
- ...we could probably devise a contermeasure...
- ...but doing so without knowing what has happened to them...
- ...could be dangerous...
Spojrzał na Jenny.
- ...like using random drugs to cure a diesease...
- ...effects of medicine would do more damage...
- ...than the diesease, before a cure could be found...
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 13 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Wto Paź 15, 2013 4:32 pm

Dowcipniś. Kiedy En się zawahał, wszystko zaczęło do mnie wracać. Tylko w niezbyt ostry sposób, jakby ktoś odczytywał film ze zdartej płyty. Nawet Engine przez chwilę oparł się temu działaniu. Zmrużyłam oczy. Jest potężny. Tylko ciekawe, czy zrobił to specjalnie, czy jedynie po to, żeby zademonstrować, co potrafi. I dlaczego w całym tym działaniu nie ma mnie? Dlaczego ja wszystko pamiętam? Mogłam wsadzić Jenny nasze wspomnienia na siłę, ale nie byłabym w stanie odtworzyć jej osobowości.

Z Rosario też coś było nie tak. Ale mnie pamiętała. Przynajmniej tak mi się wydawało. Westchnęłam i z trudem przełknęłam ślinę.
- Zapytałabym Cię, dlaczego taki jesteś, dlaczego traktujesz ludzi jak maszyny, zabawki, ale przecież znam już odpowiedź. Poza tym chyba nie zależało Ci na tym, żeby uciekła po tym, jak rozkwasiła Ci nos - wypuściłam powietrze przez nos i zabrałam się do uzdrawiania Jenny, przynajmniej tego fizycznego. Później z bólem serca poprosiłam Ena, żeby uwolnił jej kawałek nadgarstka, który nacięłam i pobrałam moc od Jenny tak, aby nie była w stanie zrobić sobie krzywdy.

Po całej operacji skupiłam całą swoją uwagę na Joshu. Przesondowałam go i pokręciłąm głową.
- Josh, po pierwsze, nie chcę i nie zamierzam zrobić Ci krzywdy. Nie wiem, możesz sobie myśleć co chcesz, ale tylko wyobraź sobie, że jestem Twoją siostrą. Nie musisz w to wierzyć, jeśli bardzo nie chcesz. - zaczęłam, starając się streszczać, żeby zaoszczędzić na czasie. - Ba, chcę Ci nawet pomóc. Z mojej winy oboje straciliście swoje wspomnienia, albo zostały one zmienione. Obawiam się, że to samo może dotyczyć Jera. Dziwi mnie jednak to, że mało się nie pozabijaliście. Uwolnię Cię, jeśli tylko nie będziesz próbował uciec ani mnie zabić? Zgoda? - sprawdziłam, czy Josh mówi prawdę i jakie są jego intencje. Jeśli podszedł do tego obojętnie lub szczerze - poprosiłam Ena, żeby go uwolnił.
- Enigne, I know what's wrong with them now. - "Efekt łasicy" pomyślałam gorzko. Ilość przerażających istot wzrastała z minuty na minutę - Do you remember our talk with this man before we capture 27? I suppose Rosario was talking about it. It, or someone else change memory of every living creature about me, even yours. But you managed to reverse this process. I want to be only child to protect them, but don;t want to change thier memories, only the rest of the people. And now they are not only strangers, but also want to... kill me? Why? Jenny thinks I'm a daemon, and Josh... it's better with him, but still.. I'm afraid of Jeremy and my mum. Do you think we can contact Alicia or her memory also have been changed and she wouldn't recognise me? There isn't enogugh place for this aircraft near Main Base? Could you hide it somehow? And... we still need Josh to launch it? Do you have any idea how we can get to Alicia without making a lot of noise? - spojrzałam niepewnie na brata i zawahałam się. Teraz nie byłam w stanie powiedzieć, co mu strzeli do głowy. Równie dobrze mógłby nas wysadzić w powietrze albo wysłać statek wprost na Denwheel.
- Josh, czy możemy teraz pójść do Alicii? Postaram się to rozwiązać. Jeśli chcesz, mogę skleić Twoje rany i.. pokazać Ci, jak ja Cię widzę. Że faktycznie Cię znam. A przynajmniej znałam - wyciągnęłam rękę do brata i jeśli się zgodził, zaczęłam transferować mu nasze dzieciństwo, dom, rzeźbione figurki, polowania, wspólne posiłki, szkołę, znajomych, wspólne opiekowanie się mamą. Uzdrowiłam także jego obrażenia.

- Teraz rozumiesz? Po prostu nasze wspomnienia się ze sobą nie zgadzają. Przeze mnie. Chciałam was chronić, a spowodowałam, że o mało nie pozabijaliśmy się nawzajem. Chciałam, żeby świat zapomniał, że jesteśmy rodzeństwem. Jednak nie miałam na myśli tego, żebyście wy to zapomnieli.. najdziwniejsze, że ja nadal pamiętam wszystko po staremu.. widocznie doktor ma poczucie humoru.. - fuknęłam i zmarszczyłam brwi.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 13 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Wto Paź 15, 2013 6:54 pm

Celuryt rozsunął się, wypuszczając bezwładną rękę Jenny. Jasmine ją nacięła i pobrała z niej moc. Jej ciało musiało się dostosowywać do obecności Shi, gdyż powinna mieć mniej mocy niż 27, a wyraźnie miała jej więcej niż Jeremy. Łowczyni poczuła jak nowe siły krążą jej przyjemnie w żyłach, a Jenny jęknęła przez "sen", chociaż się nie obudziła.

- Ta, właśnie widzę. W ogóle nie chcecie nikogo krzywdzić - Josh spojrzał wymownie na zemdloną i nacięcie na jej ręce. - Poza tym, nie chciałem jej zabijać. Chciałem się tylko dowiedzieć, jakim cudem się tu znalazła. Uzyskać odpowiedź na kilka pytać. Zamiast tego zarobiłem w twarz najpierw raz, a potem drugi. Nie mówię, że nie współczuję wariatce, ale nie mogę pozwolić, żeby Kapitol odkrył i zagrabił ostatnie co mi zostało po ojcu... zresztą, teraz to już po ptakach - spojrzał na nią wymownie. Wysłuchał jej i uśmiechnął się.
- Zabić was? Nigdy nie zdołałem nawet otworzyć tego statku. A twój kolega potrafi poruszać ścianami i przepalać roboty ruchem ręki. Nawet gdybym chciał, jakie miałbym szanse?
Jasmine, która cały czas się w niego wsłuchiwała, wiedziała jak blisko był od zaatakowania ich niezależnie od szans. Jedynym co go powstrzymywało to myśl, że jeśli go zabiją, nie będzie komu walczyć o to miejsce i pamięć po jego ojcu zaniknie.

En rozpuścił metalowy kokon i Josh stanął na własnych nogach, rozcierając ręce.
- Pozwól, że podsumuję dla ciebie całą sytuację - powiedział - Więc całe moje życie jest nieprawdziwe, choć nie mam żadnej dziury w pamięci ani amnezji, to nieważne, bo moje wspomnienia są nieprawdziwe. Wcale nie znalazłaś się dwa dni temu pod Stacją Badawczą z mamą i tym dzieciakiem szukając pomocy. Wcale wam nie pomogłem, a gdy musiałem spradzić stan rzeczy tutaj, wcale nie pozwoliłem wam tam zostać, wbrew zdrowemu rozsądkowi. Nigdy nie obiecałaś, że będziecie siedzieć tam i czekać jak wrócę, więc naturalnie wcale mnie tu nie śledziliście. Oczywiście jesteście tu całkiem przypadkiem i potraficie otworzyć ten statek, wcale nie dlatego, że jesteście częścią armii, tylko bo tak. Taaak. W rzeczywistości nic z tego nie miało miejsca, a ty jesteś moją siostrą i wymazałaś, czy wymieniłaś moje wspomnienia, oczywiście dla mojego dobra. Oczywiście, wcale nie zamierzasz ukraść tego statku, prawda? Nie żeby to było twoim celem od początku, nie? Boże, jak mogłem być taki głupi... - westchnął i pokręcił głową. - Wiesz co, rób co chcesz. Jestem pewien, że wy, magowie Kapitolu możecie robić co chcecie z ludźmi. Możesz mi dać nowe wspomnienia, zostać moją siostrą, czy jakie inne chore gierki cię kręcą. "To dla waszego dobra". "Chcemy was chronić." - zacytował hasła Imperium. - Słyszałem to całe życie, więc czemu właściwie miałbym się dziwić.

Jasmine wiedziała, że pokazując im twardy front i atakując ją słownie, Josh tylko się broni. Przed ogarniającą go rozpaczą. Przed nadciągającymi łzami. Z jego punktu widzenia, chwila bezmyślnej dobroci będzie go kosztowała wszystko co miał.
To, że o tym wiedziała, nie sprawiało jednak, że łatwiej było tego słuchać.

- ...my systems are provided with failsafes...
- ...if any gets broken, or some information becomes corrupted...
- ...it should immidiately be repleaced with the last working version...
- ...or a clean slate...
- ...that might have been the reason...

- ...there's too much interference from here...
- ...but if we came closer...
- ...I could inspect that AI's memory banks...

- ...well, there are canyons and plains near the second base...
- ...we could try to hide him there...
- ...but it still would be visible while flying...

- ...yes, we need a pilot...
- ...although I have somewhat the capability to steer the ship...
- ...I was designed in a way that I cannot do that...
- ...the same way that Shin could, theoreticaly, power itself on solar power...
- ...but is unable to, because of Father's design...

- ...we could walk...
- ...or if you can hold your maximum barrier...
- ...for about twenty minutes...
- ...we could go underground...
- ...that way we couldn't be detected...
- ...we would look like minor sejsmic activity...

Jasmine przypomniał się żar, niczym z podziemnej kuźni, wylewający się wcześniej z reaktora, gdy En tam kopał.
- Jak sobie tam chcesz, znasz drogę, nie? Ale mogę was zaprowadzić... - Josh wzruszył ramionami, ale łowczyni słyszała jak rozważa, czy mógłby wykorzystać mamę Jas i tego dzieciaka jako zakładników. Gdyby tylko mógł nawiązać kontakt z Alicią...

- ...Mother, you ordered the ship's lockdown...
- ...so that woman, 27, is still waiting outside the vessel...
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 13 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Wto Paź 15, 2013 8:43 pm

- Nie. Jestem Magiem. Kapitolu. - powiedziałam stanowczo w odpowiedzi na słowa Josha. Nic chyba nie było mnie w stanie zranić bardziej, niż te słowa z ust mojego brata. Odtechnęłam.
- Open gates and continue loading. We take 27 with us later. We also take 50 other One's, which were hiden in mountanins, to protect this place. Are you able to feel them?
- To może wyglądać dziwnie, rozumiem to. Ale.. dobrze. W takim razie sprawdź swoją kieszeń. - sięgnęłam do swojej i wyciągnęłam woreczek z pigułkami - Masz taki sam. Dałam Ci go, gdy przyprowadziłam tutaj 27, one je miała. Są z Kapitolu. W jaki sposób mogłabym Ci go przekazać, jeśli bym Cię śledziła do tego miejsca? - podniosłam brwi. Tylko odczytując rzeczywistość będę w stanie przekonać go do siebie. Musiały zostać jakieś dziury w jego pamięci. Nie da się dokładnie wyretuszować wszystkiego. - Pamiętasz pierścień? Przeprogramowałeś go dla mnie, żeby pokazywał inną lokalizację i wysłałeś z nim Jedynkę? Jak to wyjaśnisz? Uwierz mi, mnie też nie jest łatwo zrozumieć, co się tu dzieje. Dlaczego wasze wspomnienia nie zgadzają się z moimi. Myślisz, że dobrze mi z faktem, że musiałam unieruchomić moją siostrę i odebrać jej moc? Myślisz, że dobrze się czuję z tym, że mój własny brat próbował mnie zabić i rozkazał Jedynkom we mnie strzelać? Dobrze, pójdziemy do Alicii. Zabiorę was wszystkich ze sobą. Może tam znajdziemy odpowiedzi, których szukamy. Tylko musisz mi pomóc Josh, liczę na Ciebie. na Twoje wnętrze. Nie uwierzę, że wszystko zostało wymazane. Musisz zajrzeć do środka, do swojego wnętrza, duszy, czy jak to nazwać. Proszę Cię. Jeśli nie będziemy współpracować, Kapitol nas znajdzie. A ani ja, ani Ty tego nie chcemy, tak? Znajdę sposób, żeby to odkręcić.

- Engine, will you be able to control works here from Main Base and during our passage? How long it takes you to create tunnel from here to Main Base? I wait here with everyone and later we go through the tunnel to the Base. Please try to restore Alicia data about my and my family, that we're siblings and about everthing what had happened. - kiwnęłam mu głową i spojrzałam na Josha.
- Zaraz pójdziemy do Alicii, tylko na zewnątrz może roić się od ludzi Kapitolu. Musimy znaleźć bezpieczne przejście. Pamiętasz wybuch bomby? Szukali nas tutaj przez nadajniki, które tutaj nieumyślne przyniosłam. W tych woreczkach - potrząsnęłam pigułkami trzymanymi w ręce i włożyłam je z powrotem do kieszeni. - Pamiętasz bajkę o złotej rybce, którą tyle razy Ci opowiadałam? Którą opowiadał nam ojciec? Rybka mogłą spełnić trzy życzenia. Ja poprosiłam niewłaściwą osobę o to, że chcę być jedynaczką. Nie mam pojęcia, dlaczego wasze wspomnienia się zmieniły, a moje pozostały takie same. To przekleństwo i szczęście w jednym. - spuściłam wzrok i spojrzałam w podłogę statku - Czy naprawdę myślisz, że postępuję jak Kapitol chcąc was chronić? Chyba masz rację, bo zamiast was ochronić to rozpętałam tę burzę. - zatrzęsłam się w lekkim szlochu i znowu podniosłam wzrok - Ach, o rybce mowa. - wyciągnęłam telefon i otworzyłam na otrzymanej wiadomości. Kliknęłam "odpowiedz" i wpisałam dwa zdania "Dobrze przemyśl swoje życzenia, zanim je wypowiesz, tak? Nie tak się umawialiśmy.." odczekałam chwilę i kliknęłam ikonkę wysyłania. - Nie wiesz więc, skąd wzięła się Jenny? Ja mogę Ci powiedzieć, że jest naszą siostrą, ale w to pewnie nie uwierzysz. A może jednak chcesz o czymś jeszcze porozmawiać? Może odpowiem na jakieś pytania? - podniosłam brwi i czekałam na powrót Engine'a.

Gdy wrócił, ogarnęłam Echopatią teren na górze. Gdy wszystko było w porządku, zabrałam 27, poleciłam Enginowi, żeby wziął Jenny i uważał na nią, puściłam 27 za nimi, później Josha, a ja ruszyłam na końcu, aby mieć na nich oko.

..En, I noticed something. You've said that there was problem with my brother and sister. And it was after their memory was changed, but not yours. Your was changed later. Can you check if anything had happened between these period of time? Any abnormal phenomena? Magic? So do you restore data.. so you remember that we are siblings or you assume that since I'm saying so?..
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 13 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Sro Paź 16, 2013 11:53 pm

- ...yes, I will bring them in...
Zapewnił ją En.

Josh spojrzał na nią niedowierzająco, ale sięgnął do kieszeni i wyjął saszetkę z A8. Spojrzał na nią krytycznie i wzruszył ramionami.
- Położyłem się w stróżówce, obudziłem się tutaj. Mogliście mi tam włożyć cokolwiek. Jakbym tam znalazł odznakę bohatera Imperium, to też miałoby coś znaczyć?
[Może faktycznie nie jest z Kapitolu. To jak zaprzecza, wydaje się szczere... Rebelianci? No bo co innego. Jakbym miał wybierać, wolałbym mniejsze zło, ale ani mi się śni oddawać im cokolwiek.]
- Pamiętam ten pierścień - chłopak skinął głową. - Pokazałaś mi go, mówiąc, że dał ci go przyjaciel. Były w nim koordynaty, które pomogłem ci odczytać, nic więcej. Błagałaś mnie, żebym pomógł sprawdzić co tam jest, więc faktycznie wysłałem tam Jedynkę.
Westchnął.
- Więc wymazałaś nam wspomnienia... ale nie bardzo wiesz jak i tego nie rozumiesz...
Parsknął śmiechem, usiadł na podłodze, opierając ręce na kolanie.
- Aha. Czyli ja jestem twoim bratem. A ona - skinał głową w stronę Jenny - jest twoją, a nie, przepraszam, naszą siostrą. Niech zgadnę, więc twoja mama - o ile to naprawdę twoja mama - to i moja, a nie wybacz, nasza mama. Ten dzieciak to też nasz brat? A twój towarzysz to nasz syntetyczny brat? Jesteśmy jedną wielką, szczęśliwą rodziną?

- Poza tym - wskazał ją palcem - wyraźnie cię ostrzegałem. Skoro niby jestem twoim bratem, to myślałaś, że blefuję? Wyraźnie kazałem ci stać w miejscu, a ty zaczęłaś na mnie szarżować! Co, miałem się dać pobić kolejnej wariatce? A nie, przepraszam, to ja jestem wariatem - pokręcił głową z niedowierzaniem.

- ...yes, I will create a special proxy...
- ...so I can relay my signal...
- ...regardless of interference...

- ...about 15 minutes...

- ...if the second base AI's...
- ...data banks have been corrupted...
- ...and backup data isn't available...
- ...I cannot restore them...
- ...but in that case, I shall add the information...

Włazy zostały otwarte, a Engine wyszedł na zewnątrz. Jedynki wróciły do przenoszenia rzeczy, głównie do drugiego magazynu statku. Po chwili dobiegł ich ryk rycia i wibracje jakie mu towarzyszyły, odczuwalne nawet na Lewiatanie.
- Twój przyjaciel to nie byle kto - powiedział Josh - nigdy nie myślałem, że ktoś może mi tak bezceremonialnie odebrać kontrolę. Człowiek się uczy całe, życie, nie?
- Nie, nie pamiętam żadej bomby, ale dobrze wiedzieć, że na górze panoszy się stado dzikich psów.
[Pięknie, tylko tego jeszcze mi brakowało. Nie no cudownie, teraz płacze.]
- Słuchaj, powiedziałem to bo byłem zły i skołowany. Może te stare progi to niewiele, ale to wszystko co mam. A Kapitol zawsze mówi o tym jak to chroni i dba obywateli, używa wymówki, że to dla ich dobra, żeby ich ograbić z tego co mają. Ale ty masz jeszcze dwa życzenia, tak? Może da się to jeszcze odkręcić, cokolwiek się nie stało?
[Możlwie, że naprawdę straciła kiedyś rodzeństwo. Może Kapitol ich dorwał. Stąd te omamy. Nie, żebym jej nie rozumiał i nie współczuł. Po śmierci ojca tak mi go brakowało, że wszędzie go widziałem...]

Jasmine wyciągnęła telefon i wpisała wiadomość. Wcisnęła "Wyślij". Telefon wyświetlił w odpowiedzi "Brak zagięgu sieci."
- Nie masz co próbować, tutaj nie ma sygnału - powiedział Josh, gdy łowczyni zaczęła chodzić i poruszać urządzeniem na wszystkie strony. Po chwili zawibrowała. - Szczęśliwy traf - podsumował jej brat. Gdy tylko urządzenie złapało zasięg, otworzyła się kolejna wiadomość:
"Gdzie jesteś?
Twoje 10 minut było 10 minut temu."
Następnie telefon wysłał zakolejkowaną wiadomość od niej. Sygnał mógł w każdej chwili zaniknąć, ale nie musiała długo czekać na odpowiedź.
"Podle się czuję. Obyś kazała na siebie czekać z ważnego powodu.
Po drodze wstąp po aspirynę."
- Możemy prozmawiać, czemu nie. I tak czekamy. Więc skąd się tam wtedy wzięliście? Znaczy, ty, twoja mama i ten chory dzieciak. Co tam robiliście? Skąd się tam wzięliście? Albo czekaj... - zatoczył łuk ręką. - Załóżmy, że masz rację i to tylko mój wymysł, więc nie możesz odpowiedzieć, bo nie wiesz. Naturalnie. Więc co właściwie zamierzasz... zamierzacie teraz zrobić? Czy rację mam ja, czy ty, na to chyba możesz odpowiedzieć.

Oddalające się wibracje dały jej czas na swobodną odpowiedź.
...Mother, I will create a draft...
...to clear slug from the tunnel...
...hold on to something for a moment...
Cały statek zakołysał się lekko, gdy na zewnątrz pojawił się wicher. Stare podpory zajęczały męczeńsko, jednak całość nie trwała dłużej niż kilkanaście sekund. Lewiatan drgnął i wrócił na poprzednią pozycję. Po około minucie Engine wrócił do ładowni. Gdy wrócił, Jasmine przejrzała teren nad nimi. Jednak w Evermeet nie było żywej duszy.

En wyjął Jenny z metalu i wziął ją w ramiona. Wyszli z Lewiatana, mijając Jedynki. Josh oglądał się za nimi z poirytowanym spojrzeniem. 27 czekała przy wyjściu.
- Niezłe autko - skomentowała. Josh spojrzał na nią morderczym wzrokiem, ale zmilczał. Przeszli do końca hangaru, po stronie stróżówki. W podłodze ziała dziura niczym zejścia do piekła. Dookoła leżały porozwalane kawałki żużlu.
- ...proceed with caution...
Ostrzegł ich En.
- ...I tried to make a gentle slope...
- ...but it had to be deep to evade detection...
- ...walls are slippery...
- ...so enhance your feet adhesivness...
- ...also, I tried to remove all of the slug...
- ...but watch out not to trip over a lost piece...
Co powiedziawszy zaczął schodzić do odmętów ziemi. Jasmine uzmysłowiła sobie, że prawdopodobnie musi powtórzyć, bo była jedyna osobą z grupy, która zrozumiała jego słowa.

Ruszyli tunelem. Pierwszy Engine, niosąc Jenny. Nieco dziwnie to wyglądało, ale konstrukt świecił niczym lampka, oświetlając im drogę. Za nim 27 a potem Josh. Na końcu Jas, która też musiała radzić sobie dodatkowym światłem. Ściany tunelu wyglądały jak wypalone w brudnym, zadymionym szkliwie. Wydawały się twarde i pewne, ale były dość śliskie i faktycznie łatwo byłoby się wywrócić i coś złamać.
- A więc, często bywasz tu więźniem? - 27 spytała Josha. Ten tylko wywrócił oczami i zagryzł zęby. - Jakiś taki wstydliwy jesteś... - parsknęła żołnierka i spojrzała przez ramię na idącą za nimi Jasmine.
[Więc umiesz czytać w myślach, tak? Jesteś dużo słodsza niż myślałam. Gdybyś jeszcze tak nie oszczędzała na makijażu... jak chcesz to starsza siostra pożyczy ci trochę pudru i szminkę. Zrobimy sobie babski wieczór...?]
Parsknęła i wróciła do patrzenia pod nogi.

...yes, I checked my archives...
...of energy readings from that times...
...in fact I see a pattern now...
...there were spikes in magic field readings...
...while your brother and sister were transported...
...onto the Leviatan...
...and right before my memory was corrupted...
...it wasn't anything particulary strong or suspicious...
...such spikes occur naturally all the time...
...but those particular readings had nearly identical characteristics...
...with this timing it's hard to believe that it was coincidental...
...perhaps someone snuck under the magic radar...
...similarily to what we are doing now...

...and yes, I remember...
...that Arthur Hide and Rebecca Hide had four children...
...which are...
...Jasmine Hide, Jennifer Hide, Joshua Hide and Jeremy Hide...
...one would assume that they were fond of letter J, weren't they?...

Pod ziemią czas wydłużał się i ciągnął jak guma. Wpierw jedną nieskończoność szli w dół, potem następną lekkim slalomem przed siebie. Choć nie minęło więcej jak pół godziny, zanim zobaczyli światełko na końcu tunelu, wydawało się, że całe życie nie robią nic innego, tylko pełzną przed siebie w półmroku.
- ...outside the tunnel there is a small ledge...
- ...be careful, not to fall off it...
Wyszli na niewielką półkę skalną. Znajdowali się w ogromnej, podziemnej szczelinie. Na ścianach umieszczono wiele świateł, ale niewiele było widać przez zasłonę z pary. Było duszno i gorąco. W dole słychać było bulgotanie wody, a zza mgły wyłaniały się potężne szyby generatora geotermalnego. En wskazał na kamienny mostek, łączący skarpę z większą jaskinia po drugiej stronie szczeliny.
- ...there is an elevator on the other side...
- ...it goes all the way up to the command centre...
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 13 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Czw Paź 17, 2013 11:46 am

- Nie wymazałam. Po prostu powiedziałam niewłaściwej osobie, żeby usunął wszelkie informacje o tym, że jesteśmy rodziną. Żeby nikt nie był w stanie nas połączyć, bo zgodziłam się pracować z nim, a to wiązało się z niebezpieczeństwem dla was. - westchnęłam - I masz rację. Oprócz "syntetycznego brata". On jest konstruktem, który podarował mi Matt.. - oczy na chwilę mi zabłysły - Jeśli zachowałeś wspomnienia ojca, wiesz kim był Matt, prawda? - zaczęłam pocierać ręce o siebie i ponownie westchnęłam.

- Ruszyłam się wtedy, bo uznałam, że nie jesteś w stanie mnie skrzywdzić. Że słowa, które wypowiedziałeś, to zły koszmar. Chciałam Ci pomóc i pójść po Jenny. Jenny już się tak kiedyś zachowywała... kiedy Rosario obudziła się w niej po raz pierwszy. Nie chciałam jej znowu stracić. A teraz... straciłam was wszystkich - zmarszczyłam brwi i pochyliłam twarz, hamując płacz i wydając z siebie tylko cichy warkot. Pociągnęłam nosem i pokręciłam głową.
- Gdybym tylko miała te dwa życzenia.. nie chcę mieć z tym człowiekiem nic wspólnego. Tak jedynie pokażę swoją słabość. Z Alicią i Engine zdołamy coś wymyślić. Jak Jenny dojdzie do siebie, może uda mi się skontaktować z Rosario. To wcielenie dawnego istnienia, który w niej mieszka. Coś jak demon.. co za ironia, że muszę zwracać się z pomocą właśnie do niej. Ona coś wyczuwała.. nawet nie wiem, o co chodziło. I jeszcze ta wiadomość od Strixa. Wszystko to wygląda jak niepasujące do siebie części układanki. - znowu spojrzałam w podłogę - Ale teraz najważniejsi jesteście Wy. Reszta będzie musiała poczekać. "Oby. Dopóki nie rozwiążę problemu, nie dam rady się pojawić. Nie musisz na mnie czekać." - wstukałam na klawiaturze i poczekałam na zasięg. Kiedyś się wyśle.
Zabrałam powietrza i przygotowałam się do odpowiedzi na pytania Josha.
- Nigdy nie byłam dobra w psychologii. Mogę Ci tylko powiedzieć moją wersję zdarzeń. Może kiedy wymienimy się wspomnieniami zauważymy jakieś nieścisłości czy dziury. Nie wierzę, że ktoś mógłby stworzyć idealną rzeczywistość alternatywną. Pamiętasz Festyn? Jenny na nim śpiewała. Poszliśmy ją oglądać. A potem Strix zostawił Jenny wiadomość, żebyśmy się wynosili, bo jesteśmy w niebezpieczeństwie. Zostawił nam pieniądze - pewnie nadal są w bazie. Pamiętasz? Potem mieliśmy się przeprowadzić, kiedy Biali przyszli zrewidować nasz dom. Chwilę wcześniej Rosario obudziła się w Jenny. Jenny wyleciała z domu, ja obezwładniłam Białych i wysłałam Cię z mamą i Jerem jednym z poduszkowców do bazy Alicii. Ja pobiegłam za Jenny. Później wróciłam do was, Jenny miała czekać w domu, bo miałam się upewnić, czy przyniesienie Rosario do bazy to dobry pomysł. Potem było to całe oblężenie, bo ta kobieta, która pojawiła się w bazie, Joanna, sprawiła, że straciłam przytomność na trzy dni. Prawie umarłam, przynajmniej tak mówiłeś. Jenny wywołała zamieszanie, kiedy Biali przyszli do domu, więc dochodzimy do oblężenia - Twój plan odbicia Jenny. Trafiliśmy wtedy do tej bazy. Nie spałeś przez długi czas, więc kazałyśmy Ci z Jenny położyć się spać. Reszta jest mało istotna, kiedy się obudziliście.. - zagryzłam wargi - wiesz już, co się stało. Przynajmniej tak tu trafiliśmy. A co zrobimy teraz.. postaram się poszukać jakichś poszlak. Musiało coś zostać. Zrobimy badania DNA? Nie można ot tak wymazać wspomnień, one muszą być jakoś zablokowane.. spróbuję to odkręcić, tylko.. Engine mówił, że nie można zastosować terapii bez znania przyczyny. Musimy dojść do tego, co się stało... Może wtedy dowiemy się, kto ma rację.

Również zgromiłam 27 wzrokiem po komentarzu dotyczącym statku. - Jeśli chcesz być znowu przenoszona tracąc wszystkie zmysły, mogę to załatwić.. - rzuciłam spojrzeniem w kierunku Engine. To powinno wystarczyć. I tak wiedziała już zbyt dużo.

Gdy odwróciła się w tunelu, zgromiłam ją wzrokiem, który był połączeniem gniewu i nienawiści. Cała sytuacja mnie zirytowała, a ona jeszcze śmiała "mówić" do mnie w ten sposób.. Sięgnęłam do jej wspomnień, do dźwięków. Może będę w stanie zauważyć różnicę z poprzednim stanem? Dar Jer musi działać na innych zasadach niż tradycyjna magia, on słyszy to, co niewidzialne. Może jakieś zmiany w strukturze? Później zrobiłam to samo na Joshu i Jenny. Przynajmniej w chwilach, kiedy nie musiałam skupiać się na podłożu. Może wykryję, gdzie leży zmiana? Co jest nie tak?

- Josh, bo tak się nazywasz, prawda? Przepraszam, ale może to też zostało zmienione.. - powiedziałam, kiedy weszliśmy już do komory, zagryzając wargę. Jak mogłam zaczynać wątpić? - Czy nie dziwi Cię, że imię każdego z nas rozpoczyna się na literę "J"? Czwórka rodzeństwa, Jasmine, Joshua, Jennifer i Jeremy. Kolejny przypadek?.. Idziemy do windy, tam, po drugiej stronie - wzruszyłam ramionami i ruszyłam we wskazanym przez Engine'a kierunku, otaczając wszystkich z wyjątkiem Engine drugą barierą z magonów, żeby para nie wnikała między nas.

..- Have you checked professor Alice and if she had backup data? I don't want to be attacked here by a crazy AI who don't recognize me. And this spikes... do you think we are able to reverse this process? Maybe their mind have been blocked? You have power to change destiniy, Joanna said so. I think that these spikes could be similar. I'll ask Alicia to do DNA tests. Maybe cells structure doesn't change. And I want to talk to Jeremy.. and Jenny. But we need some room from which she couldn't escape and that room have to look like home. Thank you once again. I don't know what I'd do without you. .. - przekazałam Enginowi i ruszyłam na spotkanie z Alicią, Jerem i mamą.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 13 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Pią Paź 18, 2013 9:29 pm

- Matt...? Wydaje mi się, że znałem większość kolegów ojca z wojska, ale nie przypominam sobie żadnego Matta. Może znałem go z widzenia, nie z imienia... - Josh wzruszył ramionami.
- Wiesz, że twoja opowieść robi się coraz bardziej zawiła? - westchnął i potarł głowę. - Nie znam połowy z tych ludzi. Zresztą brzmi to raczej jak fabułą kiepskiego filmu, niż rzeczywistość. Tajemnicze ostrzeżenia. Pościgi, ucieczki. Starożytne demony? Naprawdę...?
- Może powiem moja wersję w skrócie. Urodziłem się i wychowałem w bazie do której trafiliście dwa dni temu. Moi rodzice byli potomkami żołnierzy ze specjalnej komórki naukowo-wojskowej armii Federacji. Matka zginęła przy porodzie. Ojciec... w  wypadku, gdy miałem dziewięć lat.
[...testował prototyp układu nanobotów, który mam w mózgu...]
- Od tamtego czasu zajmowałem się opieką nad bazą i spóścizną rozdziców. Uważali, że oddawanie pełni władzy Kapitolowi w czasie formacji Imperium byłoby wielkim błędem, wiec izolowali się przez te wszystkie lata. Byli samowystarczalni, ale minusem takiej izolacji była zmniejszająca się populacja... aż zostałem tylko ja. Po mojej śmierci wiedza o tym miejscu pewnie by zagineła na dobre. Ale potem zjawiliście się wy, wymęczone, wygłodzone kobiety i rozchorowany dzieciak wprost pod moimi drzwiami. Co do twojej wersji, to owszem, wiem o jakim Festynie mówisz, często obserwowałem okolicę przez drony szpiegowskie. Jednak rzadko opuszczałem teren bazy, na żadnym większym zgromadzeniu tego typy tez nigdy nie byłem. Dlatego też znam tą wariatkę - Jenny - widziałem ją nieraz w lesie. Was jednak widziałem pierwszy raz w życiu dwa dni temu. Nawet jeśli tu mieszkaliście, nie możliwością jest, żeby znał każdego - wzruszył ramionami. - Komu byś uwierzyła na moim miejscu? Prostej historii, czy opowieści o ludziach wymazujących wspomnienia i pościgach z udziałem starożytnych demonów? - rozłożył bezradnie ręce. - Możemy zrobić badania DNA, jeśli ci to pomoże, ale powinnaś przemyśleć swoje złudzenia... - mrugnął jakby coś go tknęło. - Bo skąd wiesz, że ta twoja niewłaściwa osoba nie wmówiła ci, że jestem twoim bratem? Co jeśli to ty masz zmienione wspomnienia? Nie przyszło ci do głowy, że łatwiej zmienić wspomnienia jednej osoby niż wszystkich wokoło?

Jeśli Jasmine spodziewała, że 27 się przestraszy jak wcześniej, to się zawiodła.
- No nie bądź taka, przecież jestem niegroźna jak mały pluszowy koteczek - zapewniła kobieta z uśmiechem.
Gdy znaleźli się w tunelu, łowczyni zagłębiła się w akordy 27, szukając przyczyny zmiany jej zachownia między uwięzieniem a sprowadzeniem pod statek. Uznała, że ta była kolejną ofiarą Smitha... wyjaśnienie było jednak inne. Właściwie powinna się tego spodziewać. Oczywiście 27 nie wykazała żadnej reakcji widząc Josha czy Jenny na ramieniu Ena, jakby ich nie znała. Jednak zasadniczo nie była osobą blisko związaną z jej rodzeństwem. Jenny była dla niej fotografią celu misji, która mignęła jej na odprawie, a której nie poświęciła dużo uwagi, więc w przeciwieństwie do Josha, czy Jenny, u których zmiana dotyczyła całego życia, taka zmiana zachowania u 27 byłaby dziwna. Jeśli spowodowałby ją Smith. A nie spowodował. Po prostu 27 była idiotką.
Przed oczami umysłu Jasmine stanęło płótno obrazu tkanego przez Echopatię z dźwięków kobiety. Widziała jak Jedynki wyprowadzają ją z pomieszenia i prowadzą kładką. Włazy Lewiatana zamknęły się, stapiając w jednolitą całość.
[No chyba sobie kpisz... co to tu robi!? O, blee, trupy... Co jest z tym miejsce? Jest inaczej niż sobie wyobrażałam... Wygląda na opuszczone. Gdzie załoga? Niemożliwe, żeby tylko ta dwójka... prawda? I to jak ten facet słuchał tamtej, hmm. Wpierw wydawało mi się, że jest w moim wieku, ale gdy się nad tym zastanowię, faktycznie wydaje się młodsza... co tu się dzieje?]
Scena przeniosła się na dół do hangaru. Śluza Lewiatana otworzyła się i wyszła z niej Jasmine z towarzystwem.
[Co do...?! Przecież to same dzieciaki! ("dorosła", lat 21). Zaraz... chwila... mogę to wykorzystać przecież...!
- Niezłe autko.
- Jeśli chcesz być znowu przenoszona tracąc wszystkie zmysły, mogę to załatwić..
Możesz sobie czytać w myślach. Możesz mnie nienawidzić. Ale jeszcze nie wiesz jaka moge być kochana... hahahahaha, muahahahaha, fufufufufufufu...!]

Zostawiła kobietę i przeniosła uwagę na rodzeństwo. W przerwach między uważaniem pod nogi. Jenny nie nadawała się do niczego. Nie mogła przebić się przez barierę szumu, która otaczała nieprzytomną. Czuła się prawie tak jakby spoglądała na powierzchnię Wenus - niby wiedziała, że coś tam jest, ale za cholerę nie mogła zobaczyć co.
Skupiła się na bracie. Czy też na kimś, kto uważał się za Joshuę Storma, potomka żołnierzy i naukowców Federacji. Jednak Echopatia nie była formą słuchu per se. Wychwytywała prawdziwy głos rzeczy, nawet taki jakiego owa rzecz czy osoba nie była świadoma. Gdzieś głęboko, pod melodią jedynego syna pary wojskowych, brzmiał innych, cichy głos. Głos jej brata. Całą drogę przez tunel spędziła słuchając tych głosów, porównując je i analizując.
Gdyby nie prezent Jeremiego i wynikająca z niego wysoka synchronizacja z Echopatią, prawdopodobnie nie potrafiłaby zrozumieć zależności między głosami. Może w ogóle nie mogłaby usłyszeć swojego prawdziwego brata. Choć słowo prawdziwy było tu relatywne.

Josh uważał się za tego Storma dlatego, że cokolwiek zrobił Smith, dotyczyło centrum jego uwagi. W rzeczywistości Storm musiał być całkiem niewielkim fragmentem Josha, jednak gdy ten o czymś myślał, części należące do jej brata były przemieniane na pasujące do osobowości Storma. Nic dziwnego, że ten nie widział żadnych luk, ani niczego dziwnego - sam je na bieżąco uzupełniał. To tłumaczyło dlaczego dźwięk Storma nie brzmiał fałszywie, dla niego samego był prawdziwą osobą, za to Josh Hide był wymysłem Jasmine. Im dłużej to trwało, tym silniejszy stawał się głos nowej osobowości, a tym słabszy był głos starej. Mechanizm ten był doprawdy przerażająco efektywny. Nawet jeśli Jasmine podawała mu prawdziwe informacje, sprzeczne z jego wiedzą, ten używał wiedzy Josha, żeby znaleźć wyjaśnienie albo kompromis i jedynie utwierdzić się we własnym światopoglądzie.

Co gorsza widziała już, że ten proces potrafi się bronić na przykładzie Jenny. Czy jeśli będzie próbowała ingerować bezpośrednio w ten mechanizm, to go uleczy, czy zmieni w warzywo? Albo i zabije? A co jeśli przedstawi mu niezbite dowody pokroju testu DNA? Odzyska brata, czy tylko osobę, która jest skłonna uznać ich pokrewieństwo? A może w ogóle uzna je za fałszerstwo?
- Josh Storm - potwierdził. - Czy ja wiem? Większy niż jakbyśmy się nazywali Diana, Dorothy, Douglas i Derek? Imiona to tylko imiona - również wzruszył ramionami.

Przeszli przez kamienny mostek, przedzierając się przez mlecznobiałą zasłonę i weszli do śluzy prowadzącej do windy.
...not really, but I have overwritten her data...
...yet this was somewhat different...
...compared to your siblings, this was almost...
...sloppy...
...only her core systems were changed...
...so I used auxilary systems and archivized logs...
...to restore as much as I could...
...and added up the rest...
...she's not exactly the same person you left here...
...but pretty much the same...
...it was much easier that changing a person...
...stress on material wasn't a problem...
...and any damages could be easily repaired...

...I guess, I'm just not good at this...
...if Core were here, I think he could...
...analyze and reverse engeneer it with ease...
...and then manage it all with finesse...
...I tend to break things too easily...
...if it's not electronics...

...and even if laws of probability tend to bend around me...
...I'm not sure if it's a good thing...
...unlikely and strange things tend to happen...
...maybe if I wasn't around, you all could live...
...more peaceful and happier lives...

Wjechali na górę i weszli do centrum dowodzenia. Na centralnym wyświetlaczu pojawiła się Alicia. Dobrą chwilę trwało ogarnięcie sytuacji, w szczególności Josha. Pani profesor zajęła się cierpliwym tłumaczeniem, dlaczego nie może wykonać poleceń brata Jasmine i dlaczego mimo wszystko wciąż jest więźniem (dla jego dobra).
...I will prepare a cell for 27...
...and a suitable room for Jenny...
...your mother and your other brother...
...are in the medical bay...

Jasmine zostawiła resztę grupy w centrum dowodzenia i wjechała na poziom medyczny.
- Jasmine! - matka podbiegła do niej i przytuliła ją z całej siły. - Tak się martwiłam, córeczko! Nie wiedziałam, czy cię jeszcze zobaczę po tym jak tak nagle zniknęłaś...!
Trwało to dobrą chwilę, podczas której łowczyni mogła się przekonać, że jej matka jest przekonana, że miała tylko jedno dziecko.
- Pani Hide...? - zawołał Jeremy z jednego z pokoi dla chorych.
- Tak? - Rebecca odsunęła się, ocierając oczy.
- Czy mógłbym porozmawiać chwilę z pani córką?
- Tak. Oczywiście.
- Na osobności, bardzo proszę.
- A... dobrze.

- Zasuń za sobą drzwi - powiedział Jeremy, gdy Jasmine weszła do środka. Siedział tam, na łóżku z wysokimi oparciami. O mały włos go nie poznała. Blada skóra, podkrążone oczy, łysa głowa. Ubrany był w biały fartuch szpitalny, ale nawet spod długich rękawów widziała ciemne plamy na rękach i szyi.
- Wygląda to gorzej niż w rzeczywistości - pocieszył ją. Spojrzał na drzwi sali. - Mama mnie nie poznaje - westchnął ze smutkiem. Zaraz jednak zmusił się do uśmiechu i wyciągnął do niej rekę. - Najdroższa siostro, musiało być ci tak ciężko...

- Mamo? - powiedziałam, patrząc na Josha. Czyżbym o niej zapomniała? Chciałam być jedynaczką, ale nie pomyślałam o matce? Żeby jej chronić? Dobry żart. Przynajmniej głos Josha pozwolił mi odetchnąć. Jeszcze chwila, a faktycznie pomyślałabym, że to ja sobie coś ubzdurałam. Ostatnie dni to film z Hollywood. Albo jakiś koszmar.
- Jer? - spojrzałam na brata i o mało nie spadłam na kolana - Co... co się stało? Co tu się dzieje? Dlaczego.. - urwałam, pociągając nosem - To moja wina. To ja poprosiłam o to niewłaściwego człowieka. To ja powinnam być na Twoim miejscu, a nie... - spuściłam wzrok - Alicia się Tobą zajęła? Może mogę Ci jakoś pomóć.. - zrobiłam kilka kroków i zatrzymałam się, nie wiedząc, czy obejmując go nie sprawię mu bólu. - Jeśli wiesz, że jestem Twoją siostrą... wiesz też o Joshu i Jenny?
- Shhhh... - przytknął palec do ust. - Nie kłopocz mamy - poprosił, przypominając, że chciał z nią porozmawiać sam na sam. - Nie zrozumie i tylko się zagmatwa. I tak, pani doktor bardzo dobrze się mną zajęła. Jestem jej wdzięczny... dzięki niej nie bolało tak bardzo - oblizał nerwowo wargi i uśmiechnął się ponownie.
- Nastąpiła znaczna poprawa - powiedział głos Alicii z głośników w salce - Temperatura spadłą z 41,9 stopni Celsjusza do 37,6 stopni Celsjusza. Ustąpił ból mięśni, zawroty głowy, mdłości i dezorientacja. Plamy na ciele zaczęły zanikać, w tym tempie za kilkanaście godzin powinny całkowicie zaniknąć, a skóra powinna odzyskać zdrowy kolor - poinformowała ich z nutą zadowolenia. - Co prawda nie udało mi się jednoznacznie ustalić przyczyny, ale zimna kąpiel stłumiła gorączkę, a zastrzyki witaminowe i proteinowe pozwoliły złagodzić objawy. Posiewy nie wykazały obecności agresywnych bakterii ani wirusów, więc z powodu poprawiającego się stanu zdrowia nie podałam antybiotyków, jedynie lekki środek przeciwbólowy. Ze względu na poprawę, przeniosłam Jeremiego z izolatki do ogólnej sali - podsumowała. - Poinformowałabym was, ale straciłam z wami kontakt, przykro mi Jasmine, nie miałam zamiaru tego ukrywać.
- Dziękuję, proszę pani - jeszcze raz podziękował jej Jeremy. - To nie twoja wina, Jas - dodał, wyciągając do niej drugą rękę - To była moja decyzja. Trzeba było to zrobić. Nie mogłaś wiedzieć. Przytul mnie, proszę...
- Pani profesor, doskonale rozumiem. Szczególnie, że zaistniały wyjątkowe okoliczności... -
Odsunęłam od siebie na chwilę wszelkie wątpliwości i przytuliłam brata. To stawało się coraz dziwniejsze i to w złego tego słowa znaczeniu. Odczekałam chwilę i cofnęłam się, żeby dobrze widzieć Jera.
- To mnie denerwuje. Wszyscy zarachowujecie się inaczej. To tak, jakbym spadła do tego świata nie wiedząc, co się dzieje. Straciłam grunt pod nogami.. i mówisz mi, że to Twoja decyzja? Jaka decyzja? Jesteś zbyt młody, żeby o czymkolwiek decydować. Musisz mi pomóc odkręcić to coś z Joshem i Jenny.. i mamą. Oni o mało się nie pozabijali. - pokręciłam głową.
- Ba, najlepsze, że mam wrażenie, że to ja jestem tutaj tą nienormalną, a wszyscy dookoła doskonale wiedzą, co się dzieje...
Jeremy mocno oddał uścisk, choć jękną przy tym, jakby go zabolało. To jednak sprawiło, że zacisnął swoje małe rączki mocniej dookoła niej.
- Tak, przypuszczam, że dla ciebie to pewnie tak wygląda - uśmiechnął się smutno. - Przepraszam cię Jas... wciąż jestem twoim bratem. Tym samym co zawsze. Chciałbym, żebyś wciąż mnie tak traktowała. Ja... nie wiem jak to powiedzieć. Chciałbym być takim bratem, jakiego byś chciała. Jak nikt inny wiem, jak ci zależy, żebyśmy byli szczęśliwi. Ale mam tylko sześć lat i to wszystko mnie przerasta.
Chwycił jej dłoń i przytulił do niej policzek.
- Moja decyzja... chciałem przez to powiedzieć, że to ja chciałem ci podarować mój dar. To... - uniósł dłoń pokrytą ciemnymi plamami. - To nie twoja wina. Gdybym mógł, zrobiłbym więcej. Ale mogłem ochronić tylko ciebie.
Westchnął.
- Twój głos jest rozbity, ale rozumiem, że spotkałaś już doktora Smitha i to co się stało z mamą, Jenny i Joshem to jego sprawka? - bardziej stwierdził niż spytał.
- Tak. Czyli... to Twój dar nas ocalił? Czyi gdyby nie Ty, ja też zapomniała bym wszystko? - odetchnęłam w duchu z ulgi. Moje myśli nie powinny tak dryfować. I co ja najlepszego narobiłam? - Jer... - powiedziałam i pociągnęłam znowu nosem - Wiem, że Jenny została w jakiś sposób rozłączona z Rosario. Dookoła jej ciała jest jakaś bariera, jakby ktoś zakłócał sygnał. Dziwne, że to mówię, ale może, gdyby odzyskała kontakt z Rosario, byłaby w stanie odblokować swoje prawdziwe wspomnienia. Gorzej jest z Joshem, słyszę jego słaby głos, ale coś go zmienia. Smith użył tej swojej... łasicy. Nie wiem, kto czy co to jest. To samo stworzenie nie pozwoliło mi odczytać jego dźwięków. Czułam to samo, co teraz próbując odczytać Jenny, a gdy naparłam mocniej pojawiło się to... zwierzę. Rosario też o tym mówiła. Enigne za to zauważył magiczne zmienności pomiędzy tym, jak ktoś zmienił jego pamięć, a momentem wcześniej, kiedy Josh i Jenny zaczęli się szarpać...
- Wonderland - powiedział Josh przez ściśnięte gardło. - To stworzenie to jego dar. Nazywa się Wonderland. Tak mi powiedział. On i ja... jesteśmy jak ogień i woda. Naturalni wrogowie - przygryzł wargę. - Ale niestety nie jesteśmy na tym samym poziomie. Jestem tylko dzieckiem. On jest mężczyzną w sile wieku. Gdybym miał dwadzieścia, trzydzieści lat... - łza spłynęła mu po policzku.
- Kto to Rosario?
Zamrugałam, patrząc na Jera - Czyli wy się znacie? - pokręciłam głową. - Tak chyba będzie szybciej. Rosario to Shi, pradawna istota, która pasożytuje na Jenny, wykorzystuje jej ciało.. - powiedziałam i dotknęłam skroni brata, chociaż pewnie nie było to potrzebne. Zaczęłam przegrzebywać moje wspomnienia i przesłałam mu wszystkie moje wspomnienia dotyczące Rosario - to, jak Jenny mnie odepchnęła, rozmowę, walkę z Bestią, kończąc na ostatnim dziwnym zachowaniu Jenny i Josha. - To ona. Na szczęście z tego, co zauważyłam, Rosario się przeliczyła i Jenny potrafi czasami przejąć nad nią kontrolę. Nawet nad jej mocą. - wzięłam głęboki oddech - Jer, nie martw się. To ja go o to poprosiłam. Powinnam była wiedzieć, że on zastosuje to z premedytacją. Chciałam, żeby inni ludzie nie uznawali nas za rodzeństwo, żeby was chronić, żeby nikt was ze mną nie wiązał... byłam egoistką. Okropną egoistką. Myślałam, że otworzy mi drzwi, pomoże rozwinąć mój dar.. a teraz straciłam Was. Ale nie martw się. W jednym miał rację - jesteśmy ważnymi pionkami. On jest sam, a ja mogę Ci pomóc, mogę być każdym darem, jaki zapragnę. Może gdybyśmy połączyli swoje siły, bylibyśmy w stanie sięgnąć do prawdziwego Josha? Albo przebić się przez barierę wokół Jenny? Tylko po pierwsze, musisz odpocząć. A po drugie, nie chcę zrobić im krzywdy, więc musimy najpierw wszystko przemyśleć.
- Rozumiem - skinął głową, gdy przesłała mu swoje wspomnienia. - Nie miałem pojęcia... że ktoś taki jest w ciele Jenny.
- Niestety, problem z doktorem jest o wiele głębszy niż to - otrząsnął się z szoku. - Powiedziałem, że jesteśmy naturalnymi wrogami i to prawda. Nasze dary się wzajemnie zwalczają. On nie może wpływać na mnie, albo na ciebie, jeśli używasz mojego daru. Ja za to nie mogę wpływać na kogoś na kogo on wpływa. Gdy Królowa zamknęła twój umysł w sferze Wonderlanda myślałem, że straciłem cię na zawsze - rozpłakał się nagle - Jaaaas, myślałem, że już cię nie zobaczę... że u-umrzesz... a ja nie mogłem n-nic zrobić!
Otarł oczy.
- P-przepraszam... zaraz się pozbieram, tylko... - jednak rozpłąkał się jeszcze głośniej i mocniej.
- Nic się nie stało.. - przytuliłam go jeszcze mocniej. Poczekałam aż się uspokoi, zanim powiedziałam.
- W takim razie wyjaśnij mi, skąd wzięły się te.. rany? Przez cały czas utrzymywałam Twój dar.. jeśli nie może na Ciebie oddziaływać, to co się stało? Alicia? - zamrugałam - I pamiętaj. Jeśli Twój dar nie działa na Wonderlanda, nie znaczy, że nie możemy spróbować inaczej.. może pani professor pomoże? Bestia też miała dar, do końca nie wiem, na czym polegał, ale podstawowo ukrywał magię danego użytkownika, że nie dało się go wytropić. Może będę w stanie rozciągnąć nad Jenny taką osłonę i wtedy bariera zniknie? A może wtedy Twój dar zadziała? I... to znaczy, że Królowa może używać każdego daru, który jej się podoba? Jest kimś jak ja?
- Mogłabyś mi podaś de chusteczki se stolika? Dzienkuję - wysmarkał najpierw jedną dziurkę, potem drugą. Otarł oczy, ale mimo wszystko wciąż pociągał nosem.
- To - potarł plamki na wierzchu dłoni - i cała reszta jest efektem ubocznym podarowania ci daru - przyznał niechętnie. - Nauczyłem się tego od Królowej - dodał. - Przedtem nie bardzo wiedziałem co zrobić. Gdybyś próbowała nauczyć się Echopatii normalnie, zajęłoby to zbyt długo. Nie wiem, czy Joanna specjalnie mi to pokazała, czy był to przypadek, ale uznałem, że bez przynajmniej takiej ochrony, kto wie co może się stać... ja z pewnością nie wiem. Doktor Smith to trudna osoba, z którą nie umiem sobie radzić, nie tylko z powodu daru, który uniemożliwia mi słuchanie go, ale też z powodu charakteru.
- Tak jak mówiłem - podjął, pocierając twarz rękawem szpitalnego wdzianka. - Sprawa z nim nie jest prosta. Nie jest złym człowiekiem. Byłoby prościej, gdyby był. Ale gdy się spotkaliśmy po raz pierwszy... nie umiem tego opisać. Takie dziwne wrażenie. Jakby cię prąd przeszedł, albo jakbyś zjadła coś zimnego... - pokręcił głową. - W każdym razie widziałem po jego wyrazie twarzy, że czuł się podobnie. Przez chwilę miałem wrażenie, że skręci mi kark tam i wtedy, bez oglądania się na świadków. Zamiast tego tylko się uśmiechnął, pochwalił za cierpliwość przy badaniu i dał lizaka. Nie wiem do końca na czym to polegało, ale wiem, że pomagał chronić naszą rodzinę przed złymi ludźmi przez wiele lat. A przecież, gdyby tylko chciał to miał wpływy, zdolności, żeby nas... skrzywdzić. Co gorsza, nie wiem tego, ale przypuszczam, że z tym naprawdę chciał ci pomóc. Dlatego myślę, że jest taki niebezpieczny. Jeśli ktoś jest twoim wrogiem, albo przyjacielem, wiesz co robić. Z nim, nie wiem... - odetchnął. Może i mu się poprawiło, ale wciąż był blady i miał szkliste oczy. - Całkiem możliwe, że gdybyś go poprosiła, może by to odwrócił... prawdopodobnie może. Oczywiście, chcę odzyskać dawnego Josha, Jenny i moją mamę tak jak ty, czy doktor nam pomoże, czy nie, ale... nie wiem. Boję się ich skrzywdzić - przyznał.
- Królowa... - zawiesił się na chwilę, potrząsnął głową. - Nie jest kimś takim jak ty. Ty... jakby dodajesz czyiś dar do swojego. Uczysz się go. Zapamiętujesz. Ona może czerpać z dowolnego daru, ale jedynie jeśli dana osoba wciąż żyje. Sama nie ma mocy za bardzo... jest... jak się nazywa to coś dookoła czego kręci się koło? Jest tym czymś, małym kawałkiem, dookoła kręci się cała reszta. Królową. Tak myślę... oj - zachwiał się i opadł na poduszki.
Położyłam brata do łóżka i przykryłam kołdrą - Nie możesz się przemęczać. Ale.. jeśli przekazałeś mi dar, to dlaczego skutki uboczne nawracają? Czy to będzie Cię już ciągle prześladować, czy zniknie? Joanna musiała wiedzieć dużo na temat Repliki.. w sumie był dla nim kimś więcej niż zwykłym człowiekiem.. - znowu pokręciłam głową, przypominając sobie, z kim rozmawiam - Nie ważne. Ale.. czy Replika z czasów Joanny to ten sam, który dostał się do Chiariscuro? Czy jeszcze inny? I jakim cudem Joanna nadal żyje? Czy przez cały czas żyje też ktoś, kto jest nieśmiertelny? Kto sam się regeneruje? Wolałabym nie prosić Smitha o nic więcej.. Szczególnie, że może, gdyby udało mi się odwrócić proces tylko na Joshu, Jennym i mamie.. osiągnęłabym to, co zamierzałam. Smith musiał zrobić to specjalnie. Teraz ja będę mu dłużna, mimo, że on nie zrobił dla mnie właściwie nic. Prosząc go o odwrócenie.. tylko bardziej się pogrążę. Muszę się zastanowić
- Poza tym Strix przełamał Wonderlanda, jeśli to było to, co zrobiła ze mną Joanna.
- Nie... to minie - powiedział, choć widziała, że powieki zaczynają mu ciążyć. - To był lepszy sposób. Jeśli tylko odpocznę... może zrozumiesz, gdy poznasz swój dar... ale nie chcę, żebyś się uczyła... innych sposobów - wymamrotał.
- Nie wiem - podjął. - Ona jest bardzo stara. Zbyt stara. Urodziła się w jaskini. Jej rodzina miała takie śmieszne, te... - przesunął palcem po brwiach. - Ale tylko ona. Jej rodzina, jej dzieci... - umilkł, zamknął oczy. Z oczy znowu popłynęły mu łzy. Prawdopodobnie był zbyt wrażliwy dla własnego dobra. Przez chwilę wydawało jej się, że zasnął, ale w tej chwili znowu się odezwał.
- Tak się cieszę, że u was dar rozwinął się później - powiedział. - Ja... pamiętam. Słuchanie bicia serca. Słuchanie głosu mamy. Słuchanie jej uczuć. Wszystko było takie wielkie, głośne, przerażające i wspaniałe. Nie rozumiałem... ale potem, im dłużej o tym myślałem... - zakrył twarz przedramieniem. - A co jeśli to moja wina? Mama nie miała żadnej ochrony, a ja rosłem w niej, a mój dar ze mną... a co jeśli to moja wina, że mama się załamała...?! - znowu się rozpłakał.
- Nie masz pewności. A ja nie wierzę, że to Twoja wina. Nie wiem o jakich sposobach mówisz, ale.. muszą być straszne. Mam nadzieje, że nigdy nie będę musiała ich użyć. Znaleźliśmy też z Joshem statek. Musisz go zobaczyć.. - uśmiechnęłam się, gładząc go po głowie - Coś było w stanie przełamać barierę Wonderlanda Rosario albo Strix. Postaram porozmawiać z Jenny. - uśmiechnełam się - A teraz już chyba nie będę Ci więcej przeszkadzać. Śpij dobrze
- Spytaj więc Strixa... może on... - powiedział cichym głosem, pociągając nosem. Na więcej chyba nie miał siły. Jego usta poruszyły się i Jasmine wydawało się, że powiedział "mama". Zaraz jednak jego oddech się wyrównał i zasnął.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 13 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Sob Paź 19, 2013 1:17 am

Przez chwilę gapiłam się na telefon. Jer wiedział, co robił. Zazgrzytałam powoli zębami. Nie lubiłam okazywać swoich słabości. Czy Strix będzie mnie pamiętać? Czy jego pamięć też zanikła? I kim jest "ona"? Wyszłam z pokoju Jera i zamknęłam po cichu drzwi. Poszukałam wzrokiem Engine.
- Your brother transmitted signal under earth.. to communicate with me. Will you be able to do the same? I think that should be easier from the surface. This gift is called Wonderland. It is responsible for everything what had happend with my siblings. Have you heard about it? - w międzyczasie zwróciłam się także do Alicii.
- Pani profesor, mogłaby Pani pobrać próbki DNA od naszej czwórki i mamy? Potrzebny byłby nam też nadajnik.. może nawet to samo miejsce co wcześniej, skąd dobrze można się komunikować. - a później znowu wróciłam do Engine, udając się razem z nim do pokoju, w którym miała zostać umieszczona Jenny.
- I have to try something - powiedziałam to w języku magii, ale jednocześnie uniosłam głowę do góry, dając do zrozumienia Alicii, że to słowa też do niej.
- There are two options. I can lose my memory like Josh and Jenny, since without gift I'll be vurnerable. In that case take me away, just in case I want to hurt somebody. The second is... there will be something wrong with Jenny. I want you to stop me anytime you noticed her life is in danger. - powiedziałam, po czym wzięłam kilka oddechów i powtórzyłam rozgrzewkę Winga. Spróbowałam jeszcze zbadać siostrę Echopatią, czy bariera nadal pozostawała, czy byłam w stanie wykryć powierzchowne dźwięki jak wtedy, kiedy była przytomna. Postarałam ułożyć sobie to wszystko w głowie, zapamiętać oraz połączyć z tym, co słyszałam u Josha. Z jego prawdziwą osobowością. Ze strachem odrzuciłam dar Jera i zaczęłam ładować Soul Protection z próbki. O jakich sposobach mówił Jer? Czy jeśli ktoś i tak już nie żyje, to czy mu nie wszystko jedno? Najpierw wyleczyłam wszystkie rany Jenny, które byłam w stanie. A później zagłębiłam się w dar. Dar Bestii i swój dar. Może byłam w stanie zobaczyć jego strukturę? Coś musiało tam być. Intuicyjnie wyczuwałam, że ktoś ma dar, mój dar pozwalał mi widzieć ludzi w ich cieniu. Z Bestią było inaczej, podobnie jak i z Smithem. Nie zobaczyłam głębi ich darów. Może dlatego, że używałam wtedy innego? Czy mój dar całkowicie się wyłączał kiedy używałam kopii? Czy skupiał się tylko na niej? Przyjrzałam się darowi Bestii w moim wnętrzu. Wyobraziłam sobie moją tarczę. Połączyłam ją z darem na tyle, na ile potrafiłam. Następnie pochyliłam się nad ciałem Jenny. Odtworzyłam w pamięci obraz widziany przez Echopatię. Muszę znaleźć Rosario.. i prawdziwą Jenny. Mechanizm działa samonaprawczo, więc jeśli będę w stanie go oddzielić, może Jenny odzyska swoje wspomnienia. Jeśli dobrze rozumiałam, to dar podstawowo powinien także ukrywać moją obecność. To "coś", co siedziało w Jenny powinno mnie nie zauważyć, a wtedy nie byłoby w stanie się przeciwstawić. Wybrzuszyłam swoją tarczę i objęłam nią ten teren Jenny, skąd dochodził mniej-więcej głos prawdziwego Josha. Przeniesienie tego z brata na siostrę nie było łatwe, ale przecież muszą istnieć takie podobieństwa. Z wizualizowałam bańkę tarczy i oddzieliłam ją od siebie, tworząc sferę.  Dar miał wytworzyć swego rodzaju barierę oddzielającą. Skupiłam się na zamkniętym fragmencie i na początku szepnęłam:
- Jenny? Rosario? - później powtórzyłam to głośniej. Hałas musiał skądś pochodzić, więc postarałam się oddzielić jego źródło od reszty, za pomocą daru, a bazując na pamięci z Echopatii. Może przynajmniej przez chwilę uda mi się skontaktować z Shi? Mówiła, że przeszkadza jej ten hałas.. może uda mi się go zlikwidować? Jeszcze raz sięgnęłam do daru i postarałam się ukryć fragment "prawdziwej Jenny' przed resztą świata. - Roasrio?
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 13 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Sob Paź 19, 2013 5:43 pm


- Biedny chłopiec - powiedziała jej mama, gdy Jasmine wyszła z salki. - Musiał wiele przejść. Chyba stracił rodzinę. W gorączce ciągle wołał swoje rodzeństwo, a gdy tylko się nim zajmowałam mylił mnie ze swoją mamą. Co za szczęśliwy traf, że natknęliśmy się na takie miejsce, prawda? - Rebecca uśmiechnęła się lekko. - Gdyby ten przemiły chłopiec, Josh, nas nie wpuścił, nie wiem co by z nami było. Muszę mu jeszcze raz podziękować - dodała, nieświadoma planów Josha do wzięcia jej jako zakładnika przy pierwszej nadarzającej się okazji.

...Core is very skilled...
...with energy and wave manipulation...
...but I will do what I can...
Zapewnił ją Engine, gdy zjeżdżała na dół windą. Przeszła przez centrum dowodzenia, ale Josha nie było w środku. Minęła stację komunikacyjną i zjechała środkową windą na poziom, gdzie En umieścił Jenny. Weszła do ich pokoju w ich domu.
Iluzja była bardzo dopracowana, jednak oczywiście gdy próbowała czegoś dotknąć, to rozpływało się w jej dłoniach, by zaraz zestalić ponownie.
...holographic projection was the best I could think of...

En stał obok siennika, na którym leżała jej siostra. Siennik oczywiście musiał być materacem, czy czymś takim, ale wyglądał tak jak w ich domu. Oczywiście En spędził razem z nią kilka dobrych lat, po kilka godzin snu dziennie, ale mimo wszystko poziom odwzorowania detali był oszałamiający. Podeszła bliżej, a obok zmaterializował się hologram Alicii.

Uklękła nad siostrą i spróbowała się wsłuchać w jej głos. Niestety był on wciąż jedynie szumem, zasłoną. Chmurami przesłaniającymi widok. Jednak nie zwyczajną zasłoną, raczej szalejącym cylkonem. Coś działo się wewnątrz, tego była pewna, choć nie miała pojęcia co właściwie.

Czyż życie nie było ciekawe? Klęczała właściwe pod ziemia, w starożytnej bazie, wspomagana przez naukowe AI i równie starożytny artefakt, próbując odszukać swoją siostrę lub pradawną istotę. Zaiste.

Uwolniła dar Jera i sięgnęła do Soul Protect z probówki. Stopień synchronizacji podskoczył do 21%. Uaktywniła go i poczuła jak jej ciało oblewa dodatkowa warstwa bariery pokrywająca ją całą. Widziała jak jej dłonie, klatka piersiowa, nogi i reszt widocznych gołym okiem skrawków, pokrywają się ciemnymi plamami. Plamy te nakładały się na jej Cień, sprawiając, że był niewidoczny dla jej "wzroku". Mimo to wciąż czułą swoją tarczę. Czuła te fragmenty, które zostały "przykryte" i stały się niewidoczne. Jednak działało to też w drugą stronę: jej magiczny wzrok osłabł, jej czucie magii ograniczyło się. Plamy rozszerzyły się i wyglądały niemal jak oka oleju wylane na wodę, jednak synchronizacja była zbyt słaba, by szczelnie ją okryć, nawet jeśli jej potencjał był większy od Bestii. Znaczyło to, że nie do końca była ukryta, ale też nie do końca straciła swoje zmysły magiczne poza obrębem własnego ciała.

Niewiele to jednak ułatwiało. Bez dodatkowego zmysłu Echopatii, już samo wyobrażenie sobie kalki głosu Josha naniesionej na Jenny było bardzo trudne. Do tego, gdy próbowała wykonywać czynności, które zwykle przychodziły jej naturalnie, czuła się jakby nałożyła na siebie zbyt wiele warstw ubrania, przez co nie mogła się poruszać, a jej ręce usztywniało kilka par rękawiczek. Ktoś narzucił jej na głowę kilka kapturów, spod których niemal nic nie widziała. Wcześniej wydawało jej się, że Soul Protect jest jak rodzaj kamuflażu, wydawało się jednak, że to bardziej izolacja. Przypuszczała, że jeśli uda jej się lepiej opanować dar, będzie potrafiła całkowicie wymazać swój Cień z percepcji postronnych, ale jednocześnie całkiem odizoluje swoje magiczne zmysły od świata.
Mimo wszystko musiała spróbować.

Wybrzuszenie bariery i oblanie jej warstwą Soul Protect nie było trudne do wykonania. Kiedy jednak oddzieliłą sferę od swojej bariery, nagle straciła nad nia kontrolę. Zupełnie jakby próbowała złapać mydlaną bańkę długim kijem, stojąc na szczudłach. Spróbowała ją ustabilizować, jednak kula zafalowała i pękła w mniej niż sekundę.
Spróbowała jeszcze dwa razy z podobnym skutkiem. Czy tak właśnie czują się osoby po udarze, gdy pewne czynności, które powinny być proste nagle stają się niesłychanie trudne? Dla kogoś jak Jasmine, kto urodził się z potężnym talentem magicznym, takie trudności z całkiem prostą czynnością graniczyły z absurdem. Czy tak właśnie się czują podgrzewacze?

- Jasmine, zdaje się, że mamy gości - powiedziała nagle Alicia. - Ponieważ Josh jest chwilowo niedysponowany, podejmij decyzję co z nimi zrobić - dodała, po czym wskazała na ścianę pomieszczenia. Pomieszczenie było oczywiście jedną wielką projekcją, więc pojawienie się ekranu na ścianie nie powinno dziwić. Łowczyni zobaczyła widok z kamery umieszczonej nad obrotową śluzą w tunelu za wodospadem. Przed zamkniętą śluzą stał Matt i kobieta którą widziała razem z nim w czasie oblężenia. Kobieta nosiła okulary, ale widać było, że patrzy się wprost w kamerę, podczas gdy Matt pukał w metal.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 13 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Sro Paź 23, 2013 5:12 pm

Odrzuciłam dar i pokręciłam głową. Czyżby ukrywająca się Bestia byłą bezsilna? A może to działało też na zmienione magony? Ale wtedy to robiłoby z niego kogoś, kto były niezniszczalny za pomocą magi.. Musiałam to kiedyś sprawdzić. Ale teraz.. - skinęłam na Ena - Chcę, żebyś mnie osłaniał. Ale tylko wtedy, kiedy zajdzie potrzeba. Nie mam pojęcia, jak tu trafili i czy dar Wonderlanda też ich dosięgnął, ale muszą mieć jakąś szczególną więź z Rosario. Pani profesor - zwróciłam się do jej projekcji lub w górę - może to nie jest dobra chwila, ale chciałabym, abyś zebrała o nich wszelkie informacje, jakie jesteś w stanie. Oni zostali w jakiś sposób... "zainfekowani" przez Shiva. Uzupełnisz tym swoje dane, a może i ja dowiem się czegoś ciekawego. En, Ty też, jeśli możesz. - kiwnęłam po pauzie i ruszyłam w stronę wyjścia - I niech pani profesor ma ciągle oko na Jenny. Tak, żeby nie zrobiła sobie krzywdy. Ja przyjmę "gości", ale przed śluzą. - powiedziałam i ruszyłam. Oni musieli wyczuwać Rosario. Albo Rosario ich. Przyniesienie jej tutaj.. jednak strasznie szybko złapali trop. A przecież poruszaliśmy się pod ziemią. Zadziwiające. Zaczęłam ładować Echopatię idąc do wejścia.

Kiedy już dotarłam do śluzy, wzięłam głęboki oddech. Uzbroiłam swoją tarczę, szczególnie z przodu i dałam niemy znak Alicii. Gdy wrota się otworzyły, starałam się spokojnie oddychać, patrząc na przybyłą dwójkę.
- Matt, Twoje umiejętności są zadziwiające. Mówiłeś, że po pozbyciu się bestii znikniesz, a tu widzimy się już po raz trzeci. Co was więc tutaj sprowadza?.. Nieważne. Zastanawia mnie tylko, komu bardziej chciałbyś pomóc, Rosario czy mojej siostrze? - zmrużyłam oczy i oplotłam Matta darem. Wcześniej powierzchownie, zrobiłam to z kobietą. Intencje? Zamiary? Czy mnie pamiętał? Co pamiętał? Jakie uczucia w nim budziłam? Przyszedł mi pomóc, czy tylko zabrać Rosario? Wie, co go czeka za śluzą, czy tylko się domyśla? Jak wiele wie? Co wie? Jak wygląda jego wersja wydarzeń?
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 13 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Pią Paź 25, 2013 10:21 pm

Kiedy Jasmine i En wysiedli z windy i ruszyli oświetlonym halogenowymi światłami tunelem, od strony śluzy dobiegł syk. Stukot uruchamianych tłoków hydraulicznych poprzedził zgrzyt metalu, gdy zaczepy obrotowej śluzy przesuwały się po pasie transmisyjnym, chowając przeszkodę w zboczu góry i odsłaniając drugą połowę korytarza za wodospadem.

Obie pary spotkały się po dwóch stronach pasa transmisyjnego. Jasmine oplotła swoich rozmówców Echopatią, a ci niemal od razu się spostrzegli. Łowczyni odlegle przypomniała się sytuacja, gdy wraz z Jeremym podążali za grupą Merlina oddalającą się z koncertu. Choć oboje to zauważyli, Matt nie zareagował w widoczny sposób, podczas gdy kobieta wzmocniła swoją barierę. Oczywiście nie miało to żadnego wpływu na działanie Echopatii.

- Taki był plan, zanim w grę weszła Jenny i Rosario - przyznał Matt. - I oczywiście chciałbym pomóc im obu.
O dziwo ich wersja wydarzeń była tożsama z jej własną. Zupełnie jakby dar Smitha ich w ogóle nie dotknął. Jednak nie była to prawda. Słyszała zgrzyt, który opowiadał o próbie zmiany ich pamięci i o tym jak Shiva ją przywróciły.
- Gdyby nie to, przyszlibyśmy wcześniej - wtrącił Matt, jakby dokładnie wiedział jakie informacje z niego wyciąga.

Oboje cel mieli taki sam: zabrać i uzdrowić Rosario i jej naczynie, Jenny. Jednak ich nastawienie było skrajnie różne. Matt zgłosił się, jako ktoś znajomy rodzinie Jenny. Zależalo mu na dobru obu kobiet, jak i na zminimalizowaniu wszelakich tarć między obiema stronami. Wolałby znaleźć inne wyjście z sytuacji, żeby nie rozdzielać rodziny, ale Shiva wiedziały zaskakująco dużo i jak na razie ta wiedza sugerowała, żeby zabrać Rosario i jej naczynie z daleka od tych ludzi.
Kobieta nazywała się Sheryl "Diana" Imanovic, gdzie Diana było jej imieniem scenicznym i tego używała. Uważała całą wyprawę za jedną wielką stratę czasu, a uprzejmości za zbędne. Zależało jej tylko na tym, żeby jak najszybciej wykonać zadanie zlecone przez Shiva, czyli zabrać stąd Jenny. Jasmine i Ena widziała jako przeszkody, które należało jak najszybciej usunąć z drogi. Dodatkowo, z jakiegoś powodu, widok konstruktu budził w niej obrzydzenie.
- Skończyłaś już poszukiwania, czy może narysować ci cholerną mapę? - warknęła Diana.
Matt uniósł pojednawczo ręce.
- Zaglądanie komuś do wnętrza jest uznawane za odrobiiiiinę nietaktowne - powiedział do Jasmine, co wzbudziło parsknięcie jego towrzyszki. - Nie chciałabyś, żeby ktoś ci zaglądał do duszy bez pytania, prawda? Brzmi rozsądnie?
- Innymi słowy, następnym razem ktoś inny może nie być taki miły jak my i...
- Tak, tak, myślę, że zrozumiała już. Dziękuję za twój wkład, ale sobie poradzę - przerwał jej Matt.
- Co za strata czasu... ale jasne, jasne. Nie wiem czemu się tak poświęcasz dla tych ludzi, ale to twój bekon.
Matt zgromił ją spojrzeniem.
- Więc, skoro już oboje wiemy po co tu jesteśmy, czy możemy zobaczyć twoją siostrę, Jasmine? - spytał zwracając się ponownie do łowczyni.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 13 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Sob Paź 26, 2013 12:00 pm

- Ciekawe, czy Twoja znajoma wykazałaby się taką samą nietaktownością, gdyby chodziło o życie Rosario, albo o znalezienie jej, uratowanie jej życia.. cokolwiek.. - prychnęłam przez nos - Czy jednak już rozkaz Shiva uświęca Twoje środki i włamywanie się do kogoś i uprowadzanie niewinnej osoby jest taktowne z rozkazu Shiva? Może powinnam narysować Ci mapę tych podziemi albo potulnie pomóc w uprowadzeniu? - zwróciłam się tym razem wprost do kobiety i po łapczywym oddechu, kontynuowałam, pozostawiając pytanie bez odpowiedzi.
- I następnym razem ja także mogę nie być równie miła, kiedy ktoś będzie mnie nachodził z wiadomym celem uprowadzenia któregokolwiek z mojego rodzeństwa. Uwierzcie mi, jak tylko znajdę sposób, odeślę wam Rosario z powrotem, nawet gdybym miała osobiście odtransportować ją dla was na księżyc, żeby jej już więcej nie zobaczyć. - pokręciłam głową - ale przecież nie o tym mieliśmy mówić. Chociaż zadziwiające jest, że Wonderland zdołał wyciszyć Shi, ale Shiva już poradziły sobie z odtworzeniem informacji. - "w kupie jesteście potężni, ale tutaj nie jesteście na swoim terenie. Jeśli zabierzecie Jenny, to nie będę miała szans jej odzyskać, nawet z całym arsenałem czy Engine" dodałam w myślach. Zmarszczyłam brwi, myśląc, a w tym czasie niemo porozumiałam się z Engine. Czy to też byli w stanie to wyczuć? Kim oni do cholery byli? Cz Shiva nie były pyłem, czymś, co powinno już dawno zniknąć? To tak, jakby prochy ludzkie zaczęły się zbierać do kupy i zyskiwać coraz to większą moc. Apokalipsa zombie?
.. Enigne, tell professor Alicia to prepare all Ones to protect this place from these people. Hide as many of them as she can in this corridor to prevent Diana from breaking into. And turn on every system in Base which is defense against magic users.. "Jak dużo przewagi daje mi Baza? Jedynki, strzelając prawie mnie zabiły, a było ich ile... trzy? Co z całą serią? Ale przecież Alicia nie była pewna, czy ja nie dam rady zniszczyć Bazy, a oni są silniejsi ode mnie.. przynajmniej w teorii. Nie wiem, jak dokładnie działa ich moc. Ale nie mogłam pozwolić.."
Potem nabrałam dużo powietrza w płuca i wzmocniłam tarczę, na wszelki wypadek.  
- Dobrze, Ty możesz wejść, ale twoja towarzyszka będzie musiała zostać tutaj. - powiedziałam do Matta i uśmiechnęłam się w duchu, czekając na reakcję kobiety. Gdyby jednak przystali na takie rozwiązanie, w asyście Engine udałam się z Mattem do pokoju, w którym znajdowała się Jenny, obstawiając go oczywiście od zewnątrz Jedynkami, które mogłyby zareagować na każde niebezpieczeństwo.
- Nie wiem, nie mogę się do niej dostać. Znaczy.. teraz ani do niej, ani do Rosario. Gdyby nie okoliczności, pewnie bym was nienawidziła za to, że Shiva odbudowały waszą prawdziwą pamięć, ale.. zmieniły się też wspomnienia Jenny, a Rosario zniknęła pod warstwą szumu. A tego już nie chciałam. Na pewno nie chciałam tego pierwszego. - powtórzyłam, naciskając tonem głosu na ostatnie zdanie. - I nie mogę wam jej oddać. Nie teraz. Tutaj jestem w stanie się bronić. Wiem, to głupio brzmi, ale tutaj ja mam władzę. Jenny ma władzę. Jeśli oddam wam Jenny, to nie będę już w stanie wam jej odebrać, stracę ją na zawsze, a być może Rosario przejmie całkowitą kontrolę. Jeszcze nie znam dokładnie Shiva, ale zdążyłam zauważyć, że są w pewnym stopniu "duchami natury", których pojedynczy płomyk niewiele znaczy, nie ma osobowości, ale gdy się łączą, przerastają nawet mnie. Tutaj nie ma Shiva, oprócz was. Shiva musiałoby wypełznąć z lasu, a tego nie zrobi, jeśli nie będzie zdesperowane. Więc albo jest ostrożne, przysyłając was we dwójkę, a nie całą gromadą, albo tak pyszne, że sądzi, że będziecie w stanie pokonać mnie siłą. Przynajmniej Diana nie miałaby wyrzutów, żeby mnie zabić. Jeśli możesz jej pomóc.. będę wdzięczna. Ale jeśli poprosisz mnie o to, żeby ją zabrać.. - przełknęłam ślinę - wtedy będę musiała Ci odmówić, nawet jeśli jedynym sposobem na uratowanie Jenny byłoby zmiecenie mojej dumy i poproszenie Smitha, żeby odwrócił proces. - powiedziałam i spuściłam wzrok. To mogło się wiązać nie tylko z dumą. Ale wolałam teraz o tym nie myśleć. Zawsze.. mogłam uratować Strixa.. jakoś. A może nie trzeba było go ratować?
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 13 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Sob Paź 26, 2013 10:05 pm

...affirmative...
...she will power them up and arm them...

Oboje wysłuchali jej, po czym Diana westchnęła z autentycznym zdziwieniem.
- Ty naprawdę nie masz pojęcia co tu się dzieje, prawda? - zdjęła okulary i założyła je za apaszkę obwiązaną dookoła szyi, żeby lepiej się przypatrzeć Jasmine. Przeniosła spojrzenie na Matta.
- Teraz rozumiem. To było dość przebiegłe, żeby się dla nich wstawić. W przeciwnym razie, pewnie musielibyśmy ich wszystkich zabić. Cwane, cwane. Dobra, niech będzie, macie godzinę - powiedziała, po czym zmaterializowała sobie w ręku klepsydrę. Znane od starożytności urządzenie było wykonane w kiczowatym stylu z mieszanki szkła i czerwonego plastiku. Plastikowe kolumny uformowane zostały w sylwetki nagich kobiet, tańczących wokół pionowych rur.
- Tylko wpierw coś sobie wytłumaczymy. Owszem, muszę i w zasadzie chcę wykonać polecenie Shiva, niezależnie od środków. Im mniej pracy tym lepiej, ale z reguły nie wybrzydzam. I szczerze mówiąc to obojętne mi jest co się stanie z twoją siostrą, tobą czy Rosario, o ile ja zrobię swoje. Więc najchętniej wzięłabym ją po dobroci, ale może być i siłą. A jak ci się zdaje, że to ja jestem tu problemem, to się mylisz. My jesteśmy łagodnym rozwiązaniem. Jeśli się okaże, że zawiedliśmy, kto wie co Shiva mogą zrobić. Równie dobrze mogą zrównać całe to wzgórze z ziemią. Ba, wcale by mnie nie zdziwiło jakby w całej okolicy nie ustał się kamień na kamieniu. Może ta twoja mordercza maszyna może je powstrzymać, może nie, ale nie chcę zostać ofiarą siłowania się obu. Macie więc godzinę. Jeśli w tym czasie Shiva nie zmienią zdania, albo Shi się nie obudzi i nie powie inaczej to zabieram stąd naczynie, z twoją zgodą, albo bez.

Co powiedziawszy, Diana usiadła gdzie stała i postawiła odwróconą klepsydrę dołem do góry. Biały pasek zaczął się przesypywać.
- Dziękuję - powiedział Matt przechodząc przez pas transmisyjny. Słowo to tyczyło się chyba obu kobiet.

Przeszli do windy. Z tej wpierw wyszły dwie kolumny Jedynek, tyle ile się zmieściło. Kolumny ruszyły do śluzy, a oni w dół. Przeszli całą drogę mijając kolejne rzędy robotów. Musieli minąć ze sto, a nowe wciąż się pojawiały z magazynów.
- No, to już niestety nie od nas zależy. Diana pewnie mogła powiedzieć to inaczej, ale faktycznie to od Shiva zależy czy ją zabierzemy czy nie. Dosłownie musimy robić to co nam każą - dodał. - A z tym co mówią różnie bywa. Shiva nie stosują ludzkiej logiki i rozumowania. Po tylu latach pracy dla nich mogę powiedzieć, że czasem masz wrażenie, że rozmawiasz z najmędrszymi istotami, które rozumieją o co tak naprawdę chodzi na świecie... by zaraz potem zacząć się zastanawiać, czy są inteligentniejsze od przeciętnej gałęzi. Czasem robią coś błyskotliwego, czasem coś głupiego, a czasem coś tak absurdalnego, że mogę tylko zakładać, że ma to jakiś wyższy sens. Jeśli jest w tym jakaś logika, to ja jej nie widzę, ale co gorsza mają dla Shi istnie boskie oddanie i uwielbienie. A teraz z ich punktu widzenia więzisz i torturujesz ich... bo ja wiem? Matkę? Boginię? W każdym razie teraz się boją i nie wiem co mogą zrobić, jeśli sytuacja się nie wyjaśni. Zazwyczaj się chowają i są niegroźne, ale... no właśnie. A to, że ich nie widać, nie znaczy jeszcze, że ich nie ma - dodał.

Zjechali na dół i przeszli do pomieszczenia zamienionego w pokój w ich dawnym domu. Matt ukląkł przy nieprzytomnej i odgarnął jej włosy z czoła.
- Faktycznie, coś tu jest, jakaś bariera. Będę musiał poprosić Shiva, żeby mi pomogły, tak? - zwrócił się do Jasmine. - Bez tego nie jestem w stanie powiedzieć, czy da się coś zrobić bez zabierania jej stąd, dobrze?
Poczekał na jej zgodę, po czym wziął głęboki wdech. Wraz z jego wydechem wyleciało kilkadziesiąt kolorowych światełek. Chmurka Shiva zakręciła się, tworząc ósemki nad Jenny. Następnie rozproszyły się i obsiadły ją, by zerwać się do chaotycznego lotu. Matt wyciągnął rękę i chmara zebrała się w niewielką kupkę na jego dłoni.
- Hmm. Niedobrze. Jenny i Rosario są połączone umysłowo, współdzielą pamięć. Dar który zaatakował umysł Jenny, wykorzystał jej wspomnienia niczym furtkę by przy okazji dobrać się do umysłu Shi. Potem jednak wlana została tam trzecia siła, kolejny zestaw wspomnień. Z tego co powiedziały mi Shiva, Rosario zasnęła, żeby odciażyć mózg Jenny, ale sytuacja i tak jest fatalna - podrapał się po głowie. - "Ja" Jenny jest oszołomione, cztery zestawy wspomnień mieszają się ze sobą, tworząc miszmasz. Jeśli nic nie zostanie zrobione, jej stan będzie się stopniowo pogarszał, może wpaść w śpiączkę, albo nawet... - urwał.

- Możliwe, że najlepszym wyjściem byłoby oddać ją w ręce Shiva, albo poprosić tych twoich przyjaciół o pomoc - powiedział po chwili namysłu. - Wysłanie cię do jej umysłu to ryzykowny pomysł. To, że raz się udało, nie znaczy, że udałoby się ponownie - dodał, jakby myślał o czymś innym. - Ten Smith to ten sam, który rozpoczął ten proces? Może potrafi go odwrócić?
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 13 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Nie Paź 27, 2013 5:43 pm

- Ale chyba cienisz swoje.. drugie życie, nieprawdaż? Nie chciałbyś tu zginąć, używając siłowego rozwiązania? A założę się, że Shiva wyśle również i Ciebie, żeby "nie został tu kamień na kamieniu". Myślisz, że ludzi da się wskrzeszać w nieskończoność? - podniosłam brwi i odeszłam z Mattem.

- Musicie, bo inaczej zginiecie? - spojrzałam na niego i po chwili znowu wróciłam do patrzenia w przestrzeń. - A co, gdybym potrafiła utrzymać Cię przy życiu? Jeśli Shiva utrzymały Twoją osobowość, na pewno da się to też zrobić w inny sposób. - potrząsnęłam głową - To nie temat na teraz. Ale pomyślę nad tym.

Wzięłam głęboki wtedy i zmrużyłam oczy. To wszystko mnie przerastało. Już zbyt długo.
- Shiva są pyłem. Pyłem, który mnie bardzo denerwuje. Powinien zniknąć już dawno. Ale znajdę sposób, żeby z nimi walczyć. - prychnęłam - Czyli uważasz, że Shiva jest też tutaj? W Bazie? Oczywiście oprócz tych latających koło siebie i ewentualnie koło Jenny. Samo to, że potrafią wskrzeszać różne istoty czyniąc je prawie niepokonanymi jest wystarczająco niepokojące.

- Czyli chcesz przez to powiedzieć, że jeszcze bardziej namieszałam? - zacisnęłam usta i pięści, robiąc parę krótkich oddechów. Potem zaczęłam na zmianę zaciskać i rozluźniać pięści.
- Dlaczego zawsze muszę wybierać to rozwiązanie, które mi się nie podoba? - wydusiłam zrezygnowana, mówiąc do Matta, ale głos jakby powędrował gdzieś w górę.
- Jest z nią teraz to samo, co zrobiła ze mną Joanna. Albo podobnie. Strix potrafił odwrócić ten proces. Prawdopodobnie Rosario też. Tylko.. ja wtedy prawie umarłam - spuściłam głowę i wzrok, ale z mojej twarzy nie schodził obraz intensywnego myślenia. - Dlaczego wszystko musi się przelewać mi przez ręce.. - wyszeptywałam i zacisnęłam pięści, które wydały mi się teraz tak dziecinne, drobne, bezsilne. - Kto by pomyślał, że z Kapitolem poradzę sobie jednym ruchem palca, a to, czego powinnam się obawiać nadejdzie z lasu... - wzięłam kilka porządnych oddechów i zwróciłam głowę w kierunku Engine. Kiwnęłam.
.. Prepare everything to conect Strix or your brother. I can try increase you radius by Jeremy's Gift, we've done it, when we're searching for them. ..
- Najpierw spróbuję skontaktować się ze Strixem. Może zdołam się czegoś dowiedzieć. Potem zobaczymy, co będziemy musieli zrobić. - westchnęłam, myśląc o pozostałych opcjach.

Gdy już wszystko było gotowe, zapewniłam sobie odpowiednie zaplecze obronne Jedynek i przekazałam Alicii przez Engine, żeby monitorowała moje parametry. Później chwyciłam Ena za ręce. Zmrużyłam oczy. Czego się spodziewałam? Dotyku metalu czy miękkości ludzkich rąk? Po tym, co widziałam w oczach Omegi.. Westchnęłam w duchu. Nawet nie miałam okazji sprawdzić, jak jest zbudowany. Albo czy ma coś, co wykrywałby mój dar. Czułam w nim coś niezwykłego? Byłam w stanie to określić. Teraz musiałam odsunąć to wszystko na dalszy plan. Teraz liczyła się Jenny i Josh.
.. Tell me, when you're ready, and guide me, I try to make the connection stronger. You can control energy, so try to increase mine.. - powiedziałam, sama nie wiedząc, czy wysyłałam wiadomość w eter, czy przez nasze złączone ręce. Zamknęłam oczy. Byliśmy w stanie odszukać melodię Strixa wraz z Jerem. Ale.. na jakiej odległości? Fakt. Jednak ja wtedy jeszcze niemal nie czułam mocy. Skąd mam wiedzieć, jakie ona ma limity? Szczególnie w połączeniu z manipulacją energii Ena. Skupiłam się na darze Jera. Zwizualizowałam go jako strużkę, wijącą się witkę lub odnogę ośmiornicy. Wzięłam kilka odprężających wdechów. Przeniknęłam darem, wraz z moją osobowością do konstruktu. Potem poszukałam odpowiedniego miejsca i wtopiłam się w dar, stałam się nim, jakbym nim oddychała, wyrzucona na falach Ena. To prawie tak, jak wtedy, kiedy wyrzucił mnie na dysku przed Omegą. Poszybowałam w górę, jak z Jerem po Festiwalu, jednak o wiele wyżej, dalej i jeszcze wyżej. Niczym rakieta startująca w kosmos. Starałam się odtworzyć procedurę. Skupiłam się na dźwięku Strixa. Powinnam była go znać. W całym tym chaosie starałam się wyszukać to, na czym się skupiłam. Szukanie igły w stogu siana? Może. Ale musiał gdzieś być. Jer nauczył mnie, jak segregować dźwięki, wyciszać zbędne, a zostawiać te, które mnie interesują. Robiłam to już wiele razy. Teraz musiałam tylko przełożyć to na większą skalę. Zawężać poszukiwania. Odrzucać co zbędne, zostawiać to, co ważne. Czułam się jak olbrzymi komputer czy satelita, jeśli mogłam wiedzieć, jak one się czują, skanując, skanując, szukając.
- "Strix?" - szepnęłam w swoim umyśle, a może szepcząc, transferując to jedno słowo całym swoim jestestwem, jakbym oddychała darem Jera i z jednym tym wydechem byłabym w stanie wysłać to jedno słowo na cały świat, aby on je poczuł, a dzięki temu świat znalazł jego, a on mnie usłyszał.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 13 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Wto Paź 29, 2013 10:08 pm

Diana jedynie postukała paznokciem w tani plastik klepsydry.

Matt zaśmiał się.
- Akurat o mnie nie musisz się martwić, masz dość na głowie. - Powiedział. - I nic nie uważam, po prostu wiem. Oczywiście są pewne czynniki, np ich percepcja jest inna niż nasza, ich naturalnym środowiskiem jest naturalny chaos, nierówności. Dlatego jest ich mniej w okolicach siedzib ludzi, którzy lubią symetrię, kąty proste i gładkie powierzchnie. Ale są wszędzie tam, gdzie jest magia. Trochę jak bakterie - przyznał po chwili namysłu.

- Dobrze, ja będę czuwał, czy jej stan nie pogarsza się zbyt szybko - zgodził się Matt - jednak niezależnie od wszystkiego, coś trzeba zrobić prędzej niż później - dodał.

Gdy już wszystko było gotowe, zbliżyła się do Ena. Schwyciła go za ręce. Te były ciepłe i uginały się lekko w przeciwieństwie do metalu. Jednak jego powłoka była elastyczna jedynie na tyle, żeby pozwolić mu się poruszać, nie można jej było uznać za prawdziwą skórę. Za prawdziwe ciało. Konstrukt przyciąnął ją bliżej, obejmując ramionami. Położył brodę na jej głowie.
...beginning synchronization...
Czuła jego ciepło, jego energię przy swojej twarzy. Czuła jak ich aury ocierają się od siebie. Uczyniła świadomy wysiłek, by zaczęły się przenikać. Jej świadomość wysunęła się ku niemu i poczuła jak on zbliża się ku niej. Jakby oboje nawoływali ku sobie.
...increasing resonance...
Cały proces zaczął się powtarzać, coraz szybciej, coraz płynniej, aż nie była już w stanie odróżnić gdzie zaczyna się ona a kończy on. Gdy granica stała się półpłynna i przezroczysta, świadomość łowczyni nagle... poszybowała.

Wysuwała już swoją jaźń ponad bazę, jednak tym razem było inaczej. Jej umysł wystrzelił w górę i zatrzymał się dopiero w stratosferze. Jej ciało astralne było takie niesamowicie lekkie, zupełnie jakby dostała skrzydeł. Spojrzała poprzez warstwę chmur, która nie była w stanie przesłonić jej wzroku. Przepastny, nieskończony świat wił się w dole. Przypomniała sobie Strixa, jego melodię, jego istotę, skupiła się tylko na niej. Zawołała jego imię. Jej głos rozszedł się wokoło niczym fala, daleko, coraz dalej, omiatając wszystko.

Rozglądała się dookoła, rozpaczliwie poszukując odzewu. Tam? Nie. Tam? Też nie. Aż wreszcie, jej głos dosięgnął czegoś od czego się odbił. Spoglądała na krąg dźwięku rozchodzący się w wielkiej oddali. Jej głos mógł odbić się tylko od jednego obiektu. Zanurkowała w przepastną biel, wyprysnęła pod warstwą chmur i już gnała przed siebie. Pozornie nieskończone zapasy energii Ena popychały ją naprzód, rozmazując świat w kolorową plamę. Nie wiedziała jak daleko zaleciała, jednak zarys Iglicy, najwyższego budynku Imperium, znalazł się niemal po jej prawej, podczas gdy powinien majaczyć na północy.

Przed nią w powietrzu płynęły dwie srebrne smugi. Większe, cięższe modele Ścigaczy, zdolne do prawdziwego lotu, w przeciwieństwie do ich mniejszych braci, które jedynie unosiły się nad ziemią. Jeden ze Ścigaczy należał do kobiety z dachu. Drugi należał do Strixa, lecącego sto metrów przed nią. Pojazd chłopaka zostawiał za sobą czerwone wstęgi z kropel krwi porwanych przez wiatr.

Jasmine podleciała bliżej Strixa. Jedną ręką prowadził, drugą trzymał się za przesiąknięty krwią bok. Łowczyni czuła się cienka, niczym zbyt mała ilość masła rozsmarowana na zbyt dużej pajdzie chleba. Nawet z darem Jeremiego i pomocą Ena, odległość była ogromna. Podleciała jednak jeszcze do przodu i złapała kierowcę za ramię. Ten drgnął i ją zauważył, gdy tylko jej niematerialna dłoń dotknęła jego ramienia.
- Jasmine? - zdziwił się. Przekazał jej to bez otwierania ust. Oczywiście nawet pomimo tarczy przeciwwietrznej, na tej wysokości i przy tej prędkości, wizg zagłuszyłby słowa. - Udało ci się uciec przed bombowcami? To cudownie... ale co tu robisz? - spytał. Jako, że nie porozumiewali się przez otoczenie, a raczej ich wewnętrzne głosy się splatały na odległość, nie było takich problemów jak poprzednio. Jednak zarówno uciekinier jak i ścigajaca go kobieta podążali na północny zachód, jeszcze bardziej zwiększając odległość. Łowczyni poczuła jak zaczyna jej się kręcić w głowie.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 13 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Wto Paź 29, 2013 11:08 pm

- Tak, ale nie o mnie teraz. Bombowce to mały pryszcz. Nie mam dużo czasu, odległość jest miażdżąca. Na moje życzenie, źle sprecyzowane, Smith potraktował Wonderlandem moje rodzeństwo. Wmieszałam swoje wspomnienia do pakietu 3 innych do umysłu Jenny i wytworzyła się bariera, może podobna do tej, w której umieściła mnie Joanna. Stan Jenny się pogarsza, tak jak mój wcześniej. Jak mogę ją z tego wyciągnąć? Jak mnie uratowałeś? - starałam się spokojnie oddychać, żeby pozbyć się zawrotów głowy.

- Rodzieństwo...? - chwilową pauza poprzedziła zgrzytnięcie zębami. - No tak. Cheshire. Drań. Pewnie nawet ich znam... - zamyślił się na moment, ale zaraz otrząsnął.
- Problem w tym, że zrobiłem to co mi powiedział - przyznał niechętnie Strix. - Wonderland ma różne zastosowania, co można z nimi zrobić zależy od wybranego sposobu działania. Gdy Joanna zamknęła twój umysł w tamtej barierze, poszedłem do niego po klucz. Wtedy nie było to zbyt trudne, Joanna zamknęła twój umysł pod kloszem, zamykając go w wybranym świecie... skracając historię - przypomniał sobie, że nie mają czasu - nie był szczelny. Albo nie przejmowała się tym, że miałaś szanse się wydostać, albo tak to zrobiła, w każdym razie jedynie odszukałem miejsce, gdzie całość była słaba i rozerwałem resztę siłą. Nie mój pierwszy wybór, ale było z tobą kiepsko... - skrzywił się i posmutniał.
- Czyli nie mam wyboru i muszę się do niego zwrócić? - zadając to pytanie, jakbym nagle przyjęła empatycznie jego nastrój. A może to on przyjął mój? - Musiałabym wyciąć wspomnienia.. ale to mogłoby zagrozić Jenny. Dar Jera.. Echopatia jest przeciwieństwem, więc też nie będę w stanie nią działać, prawda? - westchnęłam, przynajmniej w duchu. - Nienawidzę takich sytuacji..
- Dar kogo...? Przepraszam - potrząsnął głową. - Bardzo chciałbym ci pomóc. Może nawet byłbym w stanie, gdybym tam był - dlatego to tak boli - jednak jestem za daleko i mam pewien... problem. A chociaż nie wiem co konkretnie zrobił Cheshire, z nim czas zawsze działa przeciwko tobie. Ciężko mi to przechodzi przez gardło, ale on może być twoją najlepszą szansą na odwrócenie tego wszystkiego - dodał niechętnie.
Ponownie westchnęłam. To mnie przerastało. Stanowczo. - Dobrze.. może chociaż Tobie uda mi się pomóc... powodzenia i nie daj się. Osobiście powinnam rozerwać Cię na strzępy, za to, jak postąpiłeś.. nie ważne, do zobaczenia. - powiedziałam i uśmiechnęłam się. Mógł to zobaczyć? Poczuć? Zrobiłam kilka wdechów i wydechów i zlokalizowałam kobietę, która go goniła. "Zeskoczyłam" ze Strixa wprost na nią, wbijając w jej "ramię" swoje mentalne paznokcie. Ścisnęłam mocno, jak najmocniej potrafiłam. - You bitch.. - wycedziłam przez moje mentalne zęby, nawet nie otwierając ust i wniknęłam do jej dźwięków. Czy Echopatia w ogóle do tego służyła? Ale jeśli Wonderland potrafił ukrywać, Echopatia powinna móc w jakiś sposób odkrywać. Chwyciłam wszystkie możliwe dźwięki wychodzące z kobiety wszystkimi możliwymi kończynami i nie-kończynami, zaparłam się, napięłam i wrzasnęłam, ciskając darem czy mocą we wszystko co trzymałam. Otworzyłam tunel, przez który przepłynęły wszystkie dźwięki kobiety, słabe i głośne, ważne i mniej ważne, mieszające się ze sobą, chaotyczne, hałaśliwe. Odbijałam je jak echo i ciągle powtarzałam, namnażałam, starając się zaćmić umysł kobiety, może go nawet przeciążyć? Ale jak wiele ja byłam w stanie wytrzymać? Przewaga polegała na tym, że w każdej chwili mogłam się oderwać. Ona nie. Przynajmniej taką miałam nadzieję. Dodałam do tego własny krzyk, bestii, rozpaczy czy kobiety, która za wszelką cenę chce bronić swojego mężczyzny. Chciałam spowodować to, żeby nie była w stanie myśleć o niczym innym, żeby straciła koncentrację, tak potrzebną w poruszaniu się myśliwcem i pościgu, chciałam, żeby zajęła się wszystkim innym, każdym jej dźwiękiem, każdym moim atakiem, ale nie pościgiem. Żeby czuła się tak jak ja, kiedy pierwszy raz używałam daru Jera. Jednak teraz to ja byłam tą doświadczoną.
- Nie! - Strix nagle drgnął. - Nic dla mnie nie rób, wracaj do siostry! Nie zbliżaj się do tej kobiety, to... - "to przed nią chciałem cię chronić" wyczuła, odrywając się od niego. Srebrna smuga Ścigacza prysnęła do przodu, a druga wleciała na jej miejsce. Jasmine wyciągnęła paznokcie w kierunku przeciwniczki, gdy ta z iście kocim refleksem złapała jej nadgarstek, zamykając go w stalowym uścisku. W jednym momencie łowca stał się ofiarą, w nieoczekiwanym zwrocie akcji. Jej astralna projekcja powinna być niewidoczna, a jednak została dostrzeżona. Powinna być niematerialna, a jednak została schwycona. Przez jeden moment miała okazję, by przyjrzeć się beznamiętnej twarzy tamtej z bliska, a potem jej przeciwniczka uniosła drugą rękę, całkowicie ignorując wszelkie zasady bezpieczeństwa. Po palcach przyobleczonych w czarną skórę przetoczył się błękitny ogień. Palcach wymierzonych w głowę Jasmine. Łowczyni poczuła falę absurdalnego strachu o własne niematerialne jestestwo. Strachu potęgowanego przez głos kobiety. Głos kogoś uwięzionego we własnym ciele. Głos człowieka schwytanego w stalowe odnóża maszyny. Poczuła szarpnięcie i skrzydła energii, które niosły ją dotychczas do przodu, pociągnęły ją w tył z całej siły. Cios trafił w pustkę, a ona zostawiła za sobą odzyskujący stabilność Ścigacz i wpadła z impetem do własnego ciała. Świat zawirował dookoła i byłaby upadła, gdyby nie przytrzymał jej konstrukt. Serce tłukło jej się w piersi i fala gorąca zaróżowiła jej policzki.
...I'm sorry, I reacted to the danger...
...and pulled you back to fast...
...are you ok?...

- I’m ok. I’m glad you saved me. This women.. have you seen her? She’s powerful. Strix is in danger.. – posmutniałam jeszcze bardziej. Cała sytuacja przybiła mnie całkowicie, więc może nawet nie wyczułam swojego nadmiernego kołatania serca. Zacisnęłam zęby. Teraz nie wolno mi było płakać. Spojrzałam na Matta.
- Czas odkręcić to nieporozumienie.. Czuję się z tym okropnie. – powiedziałam niby do Matta, ale ponownie mój umysł uniósł się w przestrzeń. Wyciągnęłam telefon. Wyszukałam ostatnią wiadomość i połączyłam z nadawcą. Czułam się taka bezsilna. Gdyby Jer był silniejszy, mógłby nas ochronić.. co to miało znaczyć? Że jednak był sposób? Że trzeba było działać wcześniej.
Jeśli Smith odebrał połączenie, spuściłam wzrok i otworzyłam usta. Trwałam przez kilka sekund w takich stanie, próbując złapać oddech. Przełknęłam ślinę i oblizałam usta.
- Nie o to mi chodziło. Chciałam ukryć tożsamość mojego rodzeństwa, ale nie u nich samych. Nie takim kosztem. Jeśli Jenny umrze.. – zatrzymałam się na chwilę, próbując zebrać myśli. Ba, Matt by na to nie pozwolił. Diana też. Tylko.. jeśli oni ją zabiorą, stracę ją na zawsze. Mogłabym równie dobrze potraktować ją tutaj i teraz sztyletem.  
- Nie może. Powiedz mi, jak mam to odkręcić. U Jenny, Josha, mamy.. to, że nie wiedzą, kim są, nie sprawiło, że są bardziej bezpieczni, a to, że chcą się wzajemnie pozabijać.. zabić mnie, siebie, wszystkich. Nie, to nie zapewni im bezpieczeństwa. Bez przeciwwagi ich osobowości, naszej osobowości, nasze przeznaczenie zabiłoby nas już dawno. – przerwałam i zmrużyłam oczy – Zaczynam brzmieć jak babcia, albo Ci ludzie dookoła ciągle paplający o losie i przepowiedniach.. – powiedziałam bardziej do siebie, niż do słuchawki. – Więc jak?
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 13 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Sro Paź 30, 2013 12:52 am

...I can't say I have...
...that's strange...
...there shouldn't have been more than a handful...
...of magic users capable on fighting our proxies on even ground...
...not to mention to send them running for their lives...

- Nie twoja wina, nikt nie mógł przewidzieć takiego rozwoju wydarzeń - zapewnił ją Matt. Całkiem odświeżająca perspektywa po ostatniej powodzi różnorakich proroków i wizjonerów w życiu Jasmine. Wyjęła telefon i wybrała numer. Jeden sygnał. Drugi. Trzeci...
- Halo? - odezwał się głos w słuchawce.
Łowczyni przez dłuższą chwilę milczała.
- Halo...?
W końcu zdecydowała się odezwać zanim doktor rzucił słuchawką.
- A, witam. Po ostatniej wiadomości myślałem, że już dzisiaj nie usłyszę twojego głosu. Miła niespodzianka. Mhm. Czemu ktokolwiek miałby umierać albo się pozabijać...? No, chyba, że ktoś majstrował przy mojej pracy... - zawiesił na chwilę głos, zaraz jednak kontynuował jak gdyby nigdy nic. - W każdym razie, bardzo bym chciał ci pomóc, ale przez telefon nie dam rady. Umieram. No, nie dosłownie, ale mam zabójczą migrenę. Jestem jednak skłonny cię wysłuchać. Czego się nie robi dla przyjaciół, tak? Jak masz jakieś niecierpiące zwłoki poprawki, to moja oferta wciąż jest ważna. Co prawda liczyłem, że zjawisz się sama, ale weź kogo chcesz. Adres znasz. Nie pogardziłbym tą aspiryną - dodał, po czym się rozłączył.

- Co chcesz zrobić? - spytał Matt - Zostało nam niecałe 40 minut. Fizycznie nic jej nie dolega, więc można ją przenieść, ale... jak uważasz.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 13 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 13 z 25 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14 ... 19 ... 25  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach