Immortem
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Denwheel (Jasmine)

2 posters

Strona 11 z 25 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 18 ... 25  Next

Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 11 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Nie Wrz 22, 2013 1:25 am

...It wasn't me who got hurt...
...I fear she didn't understood me...
...so I wasn't very calming...
Jasmine podeszła do krat. Uśmiechnęła się. 27 nie zareagowała na jej słowa. Wyglądało na to, że ich nie zrozumiała.
- Pewnie, pewnie, skocz mi - prychnęła tamta.
[Gdzie ja jestem? Nie widzę okien... pod ziemią? Baza rebeliantów? Pamiętam błysk... ile czasu minęło? Gdzie mnie zabrali?]
27 została poderwana i przyszpilona do ściany. Po chwili łowczyni zniwelowała więzy, pozwalając jej osunąc się na pryczę. Tamta zaczęła kaszleć. Jasmine nie musiała się obawiać, 27 nie miała czasu zregenerować sił, w tym stanie nie miała w sobie wiele więcej magii od Josha.
[Suka jest silna... że też te wieśniaki mają kolejną taką jak ona, niech to szlag.]
Gdy tylko kraty wsunęły się w podłogę, 27 poderwała się do biegu, o który ciężko podejrzewać kogoś w jej stanie. Wyrżnęła z rozpędu w tarczę i upadła na podłogę.
- Ała, ała, ała... to tak traktujecie więźniów? A gdzie moje prawo do telefonu?
...Of course...
- Co wy robicie? Zostawcie mnie! Niech on mnie nie dotyka! - kobieta zaczęła wrzeszczeć, cofając się, gdy En wyciągnął do niej rękę. To było jednak jak próba zatrzymania przypływu wiaderkiem i łopatkom. Sfera zacisnęła dloń na głowie 27. Ta zamrugała zdziwiona.
- Nic nie widzę! Coście mi zrobili...!! - zaczęła wrzeszczeć, więc En przesunął palcem po jej karku. Momentalnie zamilkła i zwisła jak szmaciana lalka.
[To się nie może dziać... nic nie widzę, nic nie słyszę, nic nie czuję... nie mogę się ruszyć... to jakiś koszmar... chce się obudzić...]
En wziął ją pod pachę jak pakunek albo płaszcz. Wyszli na korytarz i wrócili do hangaru. Jasmine zaczęła przeglądać pomieszczenia po drodze. Pierwsze dwa okazały się zamknięte. Trzecie mogło być czymś w rodzaju biura, bo stały tu dwa biurka z krzesłami a pod ścianą ustawiono kilka metalowych szafek na akta i dokumenty. W całym pomieszczeniu unosił się zapach stęchlizny i rozkładu. Całe szczęście, że chociaż trupów tu nie było. Łowczyni pstryknęła przełącznik. Żarówka zamigotała kilka razy z wysiłkiem, zanim nie rozpaliła się na dobre, choć przez zamglone szkło nie przedostawało się zbyt wiele światła.

Jasmine położyła kurtkę na biurku, a 27 posadzili na zardzewiałym krześle obrotowym. Kiedyś miało ono kółka, ale te dawno odmówiły obracania się. En położył rękę na głowie kobiety, przywracając jej zmysły. 27 jęknęła, mrużąc oczy, jakby słabe światło żarówki raziło jej źrenice.
- Wróżka Zębuszka i Dziadek Mróz - odpowiedziała, choć w jej tonie zabrakło tej werwy z początku.
["Nic mi się nie stanie", akurat. Obie wiemy, że mnie zabijecie, ty kłamliwa szmato. Boże, co za potwory. To zdecydowanie nie mój dzień. Niech to szlag, myślałam, że jeśli Omega mnie znajdzie to mnie uratują, ale nie jestem taka pewna. Suka może i jest silna, ale kilku na raz z nas by nie pokonała. Za to ten... to coś. Mam złe przeczucia. Może i wygląda na człowiek, ale jest w nim coś takiego... a myslałam, że to Zero jest przerażający.]
- Wieźliśmy jeszcze kilka ton ciasteczek dla biednych dzieci - dodała z fałszywym uśmiechem.
...It wasn't me who got hurt...
...I fear she didn't understood me...
...so I wasn't very calming...
Jasmine podeszła do krat. Uśmiechnęła się. 27 nie zareagowała na jej słowa. Wyglądało na to, że ich nie zrozumiała.
- Pewnie, pewnie, skocz mi - prychnęła tamta.
[Gdzie ja jestem? Nie widzę okien... pod ziemią? Baza rebeliantów? Pamiętam błysk... ile czasu minęło? Gdzie mnie zabrali?]
27 została poderwana i przyszpilona do ściany. Po chwili łowczyni zniwelowała więzy, pozwalając jej osunąc się na pryczę. Tamta zaczęła kaszleć. Jasmine nie musiała się obawiać, 27 nie miała czasu zregenerować sił, w tym stanie nie miała w sobie wiele więcej magii od Josha.
[Suka jest silna... że też te wieśniaki mają kolejną taką jak ona, niech to szlag.]
Gdy tylko kraty wsunęły się w podłogę, 27 poderwała się do biegu, o który ciężko podejrzewać kogoś w jej stanie. Wyrżnęła z rozpędu w tarczę i upadła na podłogę.
- Ała, ała, ała... to tak traktujecie więźniów? A gdzie moje prawo do telefonu?
...Of course...
- Co wy robicie? Zostawcie mnie! Niech on mnie nie dotyka! - kobieta zaczęła wrzeszczeć, cofając się, gdy En wyciągnął do niej rękę. To było jednak jak próba zatrzymania przypływu wiaderkiem i łopatkom. Sfera zacisnęła dloń na głowie 27. Ta zamrugała zdziwiona.
- Nic nie widzę! Coście mi zrobili...  - zaczęła wrzeszczeć, więc En przesunął palcem po jej karku. Momentalnie zamilkła i zwisła jak szmaciana lalka.
[To się nie może dziać... nic nie widzę, nic nie słyszę, nic nie czuję... nie mogę się ruszyć... to jakiś koszmar... chce się obudzić...]
En wziął ją pod pachę jak pakunek albo płaszcz. Wyszli na korytarz i wrócili do hangaru. Jasmine zaczęła przeglądać pomieszczenia po drodze. Pierwsze dwa okazały się zamknięte. Trzecie mogło być czymś w rodzaju biura, bo stały tu dwa biurka z krzesłami a pod ścianą ustawiono kilka metalowych szafek na akta i dokumenty. W całym pomieszczeniu unosił się zapach stęchlizny i rozkładu. Całe szczęście, że chociaż trupów tu nie było. Łowczyni pstryknęła przełącznik. Żarówka zamigotała kilka razy z wysiłkiem, zanim nie rozpaliła się na dobre, choć przez zamglone szkło nie przedostawało się zbyt wiele światła.
Jasmine położyła kurtkę na biurku, a 27 posadzili na zardzewiałym krześle obrotowym. Kiedyś miało ono kółka, ale te dawno odmówiły obracania się. En położył rękę na głowie kobiety, przywracając jej zmysły. 27 jęknęła, mrużąc oczy, jakby słabe światło żarówki raziło jej źrenice.
- Wróżka Zębuszka i Dziadek Mróz - odpowiedziała, choć w jej tonie zabrakło tej werwy z początku.
["Nic mi się nie stanie", akurat. Obie wiemy, że mnie zabijecie, ty kłamliwa szmato. Boże, co za potwory. To zdecydowanie nie mój dzień. Niech to szlag, myślałam, że jeśli Omega mnie znajdzie to mnie uratują, ale nie jestem taka pewna. Suka może i jest silna, ale kilku na raz z nas by nie pokonała. Za to ten... to coś. Mam złe przeczucia. Może i wygląda na człowiek, ale jest w nim coś takiego... a myslałam, że to Zero jest przerażający.]
- Wieźliśmy jeszcze kilka ton ciasteczek dla biednych dzieci - dodała z fałszywym uśmiechem.
- Zła odpowiedź. Zero będzie chyba zawiedziony. Chyba nie lubisz, jak się złości. Myślę, że nie chciałbyś też, żebym ja się zezłościła. - spojrzałam na nią i pochyliłam się nad biurkiem - Zapytam jeszcze raz - kto był w transporcie. Kolejna zła odpowiedź może zaboleć.. - zmrużyłam oczy, ale mój wyraz twarzy pozostał twardy i ostry. Znowu mocniej skupiłam się na darze Jera i starałam się odnaleźć odpowiedź w niej samej kiedy zadawałam pytanie.
- Co...?
[Zawiedziony? O czym ona pieprzy? I skąd w ogóle wie o Zero...?]
27 otworzyła szeroko oczy.
[No, żesz kurwa nie do wiary, mają telepatę? No i co ja mam teraz niby zrobić? Myśl o oceanie, o oceanie... nie no jak ja mam to zrobić...]
Westchnęła i spojrzała na Jasmine ponuro.
- Tylko my i Zero - powiedziała niechętnie. Łowczyni zobaczyła przed oczami przedział pociągu i siedzących Czarnych. Przedział był z rodzaju samolotowych, a jednak, czemu gdy 27 myślała o Zero, odwracała się w swoim miejscu i spoglądała do tyłu, na przedział towarowy? Melodia zmieniła się i przed oczami stanęła jej klatka przykryta brezentem, stojąca pośród skrzyń i pakunków. Coś poruszało się w środku powarkując i chrząkając.
- Nieprawda. - uśmiechnęłam się, wdychając. - To może ja Ci powiem. 69 osób poszło przeszukiwać las. 69 Czarodziei. Jedno moje słowo mogło zabić was wszystkich. Nie zrobiłam tego. Jenny mogła zniszczyć całe zebrane siły białych jednym ruchem palca. Też tego nie zrobiła. Obiecałam, że nic Ci się nie stanie, jeśli będziesz mnie słuchać. Są rzeczy okropniejsze niż śmierć. Jesteś lojalna względem Kapitolu, wyjątkowo lojalna. Wszyscy Czarni. Może nie znam waszych pobudek. Ale znam moje. Załatwimy sprawę i przy pomyślnych wiatrach będziesz wolna. Serio, nie widzi mi się brudzenie sobie rąk. To jak, kto był oprócz was w tym transporcie? - zagryzłam wargi i sięgnęłam po magię, podchodząc do kobiety. Moja ręka zamigotała. Spojrzałam pytającym wzrokiem na 27 i przechyliłam głowę. Znowu wsłuchałam się w melodię Czarodziejki, skupiłam się na tonie klatki i tego, co w niej było.
- Prawda - zaprzeczyła 27, opuściła wzrok, wbijając go w biurko. - Było nas 65 Numerów, Omega i Zero, to wszystko. Tamtych 3 to musieli być oficerowie z kompanii Foxtrot, która wyszła nas odebrać ze stacji. Mówię prawdę. Nie mam nic więcej do dodania, bo nie ma nic więcej do dodania.
27 myślała o zawartości klatki jako o "pacjencie Zero". Informacje skoczyły po łuku od klatki do niej, choć kobieta nie wiedziała aż tak wiele. Zero. Serum. Lek. Tabletki. Żołnierze. Broń. Goldenbaum. Przed oczami stanęła jej zamglona twarz siwiejącego człowieka. Szpital. Dookoła wrzeszczeli i szarpali się ludzie przywiązani szeregiem pasów do łóżek...
- Coś jeszcze?
Moja ręka przestała migotać i uśmiechnęłam się, nawet przyjaźnie. Westchnęłam i wróciłam na swoje miejsce. Poczułam się przez moment źle. - Dobrze. - zacisnęłam zęby. Oglądałam kiedyś jakiaś książkę o narzędziach tortur. A może to był film? Tak czy siak, nie podobała mi się. Poczułam się trochę winna, ale nie mogłam dać tego po sobie poznać. - Przyjechaliście testować tutaj lek. Poinformowali Cię, jakie są skutki jego zażycia? Sądzisz, że to bezpieczne? Warto było? - spojrzałam na kobietę znad biurka i ponownie skupiłam się na jej wewnętrznej odpowiedzi.
27 przez dobrą chwilę milczała. Przez jej głowę przelatywały różne sceny z jej życia, nie związane bezpośrednio z pytaniami, choć czasem przewijały się akordy z koszar, szpitala, czy treningu wojskowego.
- Lek? Znaczy A8? Tak, wiem co robi. Zwiększa twoją moc. Sprawia, że czujesz się... naprawdę dobrze - uśmiechnęła się blado.
[Tabletka podwaja twoją moc. Następna tabletka podwaja efekt i tak dalej. W trakcie czujesz ekstazę i euforię. Niestety efekt utrzymuje się nie więcej niż pół godziny. Przeprowadzano na nas wiele testów przed, w trakcie i po zastosowaniu, ale nie wiem czy ma to jakiś związek z samym braniem leku].
Zamyśliłam się przez moment. Równie dobrze mogła blefować. Jakie miała potwierdzenie? Jedynym sposobem była próba przebicia się przez jej osłonę umysłu i wtargnięcie do jej ciała. - Szkoda. Po co więc przywieźliście ze sobą też Zero? - znowu spojrzałam na kobietę, jednak starałam się zagłębić bardziej w obrazy, niż w myśli. Czy mogła kłamać, jeśli "muzyka" wypływająca z niej była odzwierciedleniem jej wnętrza? Przecież nawet Joanna nie zdołała ukryć swoich wspomnień. Albo specjalnie podsunęła je Jerowi? Nie. Muszę się skupić. Potem będę myśleć, co jest prawdą, a co nie.
- Nie wiem. Może uznali, że sobie nie poradzimy? Może chcieli wiedzieć, czy takich jak on można wykorzystać militarnie? Musiałabyś spytać Omegę, nie mnie.
Z muzyki 27 nie mogła wyczytać nic więcej odnośnie swojego pytania o Zero. Czarna słyszała kilka razy rozmowy na jego temat, widziała go też z oddali, gdy go przenoszono - wielką, zdeformowaną sylwetkę, pochyloną do przodu niczym goryl. Napawał ją odrazą i przerażeniem, ale nie wiedziała wiele o nim samym, poza tym, że powiedziano jej, że z jego krwi tworzono surowicę do produkcji leku, który zażywali. Nie ufała do końca zapewnieniom Goldenbauma, siwego człowieka ze szpitala, odnośnie nieszkodliwości leku, ale robiła co jej kazało, bo jej życie w koszarach było lepsze niż poza nimi. Urodziła się w slumsach Kapitolu i póki mogła prowadzić życie na poziomie w wyższych partiach miasta, niewiele ją obchodziło co miała robić w zamian.
Pokiwałam ze zrozumieniem głową. - A jakie było Twoje nastawienie do A8? Jeśli czujesz się po nim dobrze, nigdy nie miałaś obaw, że może Ci zaszkodzić? - uśmiechnęłam się po raz kolejny. Ta nagła zmiana kobiety.. dalej była opryskliwa, ale.. a może to ja zaczęłam dobierać dźwięki, które mnie interesują?
27 zacisnęła usta. Znowu przez chwilę milczała.
- Zawsze brałam przepisowe dawki - powiedziała w końcu - nigdy nie brałam za dużo. Jak każdy lek ma efekty uboczne. Ale to chyba definicja brania za dużo czegokolwiek, nie?
Przed oczy Jasmine wrócił obraz oszalałych ludzi wijących się i szarpiących w szpitalnych łóżkach.
- Jeśli weźmiesz za dużo... zaczynasz tracić kontrolę. Świadomość. Różnie dla różnych ludzi.
Dźwięk zmienił się nagle, stał się bardziej chaotyczny. Wizję szpitala zastąpiła wizja pomieszczenia ze stali. Pomieszczenia wypełnionymi dzikimi bestiami, ryczącymi, krzyczącymi, wrzeszczącymi, bijącymi się wściekle i rozrywającymi się nawzajem gołymi rękami. Widziała zdezorientowanych ludzi zataczających się na czworaka pośród ludzkich szczątków. Ślizgających w krwi i flakach. Gruba stal zabezpieczająca pomieszczenie była powyginana i porwana jak od serii wybuchów.
27 wstrząsnęła się i podniosła wzrok.
- To kim właściwie jesteście? Oficerami Rebelii? I kim jest twój uroczy, milczący przyjaciel?
Potarłam czoło i zrobiłam kilka kroków dookoła, żeby zebrać myśli. To nie było z pewnością przyjemne. To, co dzieje się w Kapitolu..
- Nie mogę powiedzieć Ci wiele, bo zagrożone byłoby bezpieczeństwo moich ludzi. Ale mogę Cię zapewnić, że nie mam nic wspólnego z Rebelią. Przynajmniej tak mi się wydaje. Z Kapitolem.. byłam obywatelką Imperium. Dopóki pewne wydarzenia nie sprawiły, że musiałam zacząć się ukrywać. To wcale nie jest przyjemne. - pokiwałam głową. Dziwne, że mnie nie rozpoznała. Czy przypadkiem nie byłam poszukiwana listem gończym? Wiadomo, Jenny była bardziej rozpoznawalnym celem, ale.. Pokręciłam głową - To, że nienawidzę Kapitolu nie świadczy o tym, że pracuję przeciwko niemu. Jeszcze nie. Czy imię Silver o kimś Ci przypomina?
- Dzika...? - 27 rozdziawiła paszczę, zaraz jednak ją zamknęła i odchrząknęła.
[Cudownie. Druga Anne. Właśnie tego potrzeba światu. Kolejnej czarodziejki poza wszelaką kontrolą.] - Aha, rozumiem. No tak. Nienawidzisz Kapitolu. Ale nie jesteś z Rebelii. I nie pracujesz przeciw Imperium. Mhm, rozumiem. Silver? Jak przywódca Rebelii? - spytała bardziej niż stwierdziła.
- Słuchaj... nie musisz tego robić. Ukrywać się. Uprowadzać ludzi. Możesz zgłosić się do nas. Wstawię się za tobą. Masz zdolności. Duże zdolności. Nie potraktują cię jak mnie i resztę mięsa armatniego. Ktoś taki jak ty mógłby żyć nawet w Iglicy! Może pozwoliliby ci założyć własny Ród... może nawet włączyliby do 12? Słyszałam, że jakieś dzieciaki zostały ostatnio nieoficjalnymi członkami... to chyba lepsze niż życie... tu? - rozejrzała się po starym, obskurnym pomieszczeniu.
27 mówiła szczerze. Oczywiście mówiła to, żeby się stąd wydostać i przeżyć. Ale z drugiej strony wydawało jej się, że nie ma szansy oszukać telepaty, więc ułożyła najbardziej korzystną ofertę jaką mogła wymyślić i ją przedstawiła. Ofertę, która z pewnością przemówiłaby do niej samej.
Zaśmiałam się pod nosem.
- James dziwił się, dlaczego nikt nie złożył mi jeszcze propozycji. Nie spodziewałam się, że otrzymam ją od Ciebie. Chodziło mi o Silver z Dwunastu. Dziękuję za propozycję, ale nie mogę z niej skorzystać, nawet gdybym chciała. Gdyby Kapitol chciał się mną zainteresować wcześniej mogłabym być teraz martwa. I nie jestem poza kontrolą, mam swoje zasady. - dodałam, uśmiechając się. - Ciekawe jak nisko są w stanie upaść. Jeśli faktycznie włączyli kogoś więcej do Dwunastki.. - pokręciłam znowu głową - Nieważne. Silver była dla mnie "miła". I ja tutaj nie mieszkam. To tymczasowe pomieszczenie. Może to nie luksusy jak w koszarach, ale myślę, że dasz radę. Dopóki nie pomyślę, jak odpowiednio Cię odesłać.
[James...?]
- A faktycznie, jest ktoś taki. Ciężko się przyzwyczaić do nowych imion po zmianie... i nie wiem czy to że była "miła" to dobra czy zła rzecz - stwierdziła. Skrzywiła się przy tym, przypominając sobie, że Jasmine słyszy jej myśli. - I to naprawdę dobra propozycja. Gdybyś była przeciętną dziką to by cię zamknęli, zabili, albo gorzej. Ale jeśli naprawdę masz tyle talentu co myślę, to nie potraktują cię źle, wprost przeciwnie. Skoro i tak czytasz mi w myślach, to powinnaś wiedzieć, że mówię prawdę. Więc, co teraz? Będę tu siedzieć aż zagrają trąbki na Sąd Ostateczny? Nie żebym miała coś do powiedzenia w tej kwestii... - wzruszyła ramionami. Uznawała swoją sytuację za bliską beznadziejnej i mimo przekonywań, spodziewała się, że po wyjściu Jas z pokoju, wejdzie inna osoba i ulokuje jej kulę we łbie.
- Nie mogłam znaleźć dobrego odpowiednika. Ale to raczej dobra rzecz. Może nie byłyśmy sobą zachwycone, ale spełniła moją prośbę. Wiem, że mówisz prawdę, wiem, że chcesz ratować siebie i wiem, że mi nie ufasz. Mam nadzieję, że to nadejdzie prędzej, niż później. Jak to ktoś powiedział.. - uśmiechnęłam się i spojrzałam w górę, przypominając sobie słowa - Rzeczy niemożliwe załatwiam od ręki. Na cuda trzeba trochę poczekać. To teraz trochę mojej pracy i zmykam. Żeby nie było Ci tutaj aż tak smutno.. - stanęłam mniej więcej na środku szerokości pokoju po mojej stronie biurka i zamknęłam na chwilę oczy. To musi być demonstracja mojej mocy, gdyby strzeliło jej coś głupiego do głowy. Zacisnęłam pięści, a potem je rozluźniłam. Podniosłam delikatnie ręce, a potem rozwinęłam je do boku, niczym rozkładając skrzydła. Moja magia zawirowała dookoła moich ramion niczym węże, które się na nie zaplątują i wystrzeliła w kierunku ścian. Postarałam się, aby zmyć z nich kurz i brud, sprzątnąć wszystko z powierzchni w stronę drzwi, a także odświeżyć zatęchłe powietrze przez szparki drzwi. Potem wzięłam kolejny oddech i rozlałam magię dookoła po ścianach, tak jak wcześniej przy ścianie statku. Magia oplotła ściany cienką warstwą, a potem za pomocą mojej woli zmieniła kolor na jasnoniebieski i przyległa do ściany jako farba. Później spojrzałam na stół i postarałam się go także magicznie odnowić, nałożyć świeżą warstwę lakieru, wyrównać powierzchnię. To samo uczyniłam później z krzesłami. Spojrzałam na ścianę w prawo. Merlin ze Strixem stworzyli obraz.. może ja też potrafię? Skupiłam się na magii i pchnęłam ją w stronę ściany, formułując kwadrat, potem przedzieliłam go na cztery części, na kształt okna. "Szybki" zamigotały i za chwilę pojawił się w nich obraz nieruchomego, odległego lasu na zboczu góry. Starałam się, aby wyglądam jak najbardziej realistycznie. Uśmiechnęłam się, kiedy skończyłam, jeśli byłam zadowolona ze swojego dzieła. Następnie zabrałam się do tworzenia dwóch podwyższeń - wyglądających na drewniane, ale zbudowanych z mocnego materiału, podobnych do stolika tworzonego na Jarmarku, ale niższych i wielkości łóżka. Jedno dla 27, drugie dla Engine. Na koniec zostały drzwi. Od wewnątrz nałożyłam warstwę magii tak, aby drzwi nabrały kształtu zdobień i rzeźbień drewnianych drzwi widywanych w telewizji. W domu nie mogłam się tak bawić, bo ktoś od razu by zauważył. Teraz jednak i tak każdy w pokoju wiedział o moich zdolnościach. Teraz mogliśmy mieć drzwi, jakie nam się tylko wymarzy. Uśmiechnęłam się raz jeszcze i odetchnęłam po wysiłku. - Myślę, że to na razie wystarczy. Później przyślę do Ciebie robota z jedzeniem. Mój przyjaciel Cię przypilnuje. Ach, jeszcze to. Przepraszam, ale nie mogę ryzykować. - wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam scyzoryk. Podeszłam do kobiety i delikatnie, ale stanowczo chwyciłam ją za rękę i nacięłam delikatnie skórę na dłoni. Potem przyłożyłam swoją rękę w tym miejscu i pobrałam od niej moc. potem magicznie zasklepiłam ranę i pokiwałam głową.
- En, will you keep an eye on our prisoner? I will be grateful. Do you need anything? If anything happens, inform me. I'll send a robot with some things. - skinęłam mu głową - Do zobaczenia - rzuciłam 27 i wyszłam, chcąc zobaczyć, co dzieje się z Jenny i Joshem.
Jasmine ściągnęła brud ze ścian i podłogi, a warstwa gęstego brudu wypłynęła przez szparę pod drzwiami. Przez wywietrzniki wpadł powiew powietrza, który jeśli nie przeczyścił całość, to chociaż odświeżył. Odnowiła meble, pozostawiając jedynie metalowe szafki takimi jakimi były. Na ścianie wymalowała obraz porośniętego lasem górskiego zbocza. Choć chodziło jej o realizm, wyszedł jej z tego bardziej impresjonizm. Na koniec zajęła się łóżkami i drzwiami, kształtując je podług swojej woli.
27 oglądała całość z opadem szczęki, co dobitnie utwierdzało Jasmine w przekonaniu, że leżało to poza możliwościami Numeru.
- Nie, nie trzeba... - zaprotestowała kobieta, gdy łowczyni podeszła do niej z nożem. Jednak nie stawiała oporu. Tym razem jednak po pobraniu mocy pobladła i zatoczyła się na krześle, z którego następnie spadła na podłogę. En podtrzymał ją i przeniósł na łóżko. 27 złapała się krawędzi, a następnie zwymiotowała na podłogę. Padła na łóżko bez sił. Dziwna reakcja, szczególnie, że Jasmine ledwo pobrała dziesiątą część tego co wcześniej, żeby wrócić ją do tego samego, bezsilnego stanu.
...Of course...
...your wish is my command...
Jasmine wyszła, zamknęła za sobą drzwi. Taka popisówka całkiem dała jej w kość, choć chyba robiła się w tym trochę lepsza. Skrzypnęły schody i po chwili na górnym balkonie pojawił się Josh.
- W końcu nie przyszłaś, to zacząłem się nudzić - powiedział - i co tam?
Wrócili do stróżówki. Gdy drzwi się rozsunęły, Jenny otworzyła oczy. Nie wyglądała na w pełni przytomną, ale się uśmiechnęła.
- Mmm... Jas, Josh... hej... miałam przedziwny sen... mmm...
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 11 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Nie Wrz 22, 2013 1:41 am

Zanim wyszłam, zgarnęłam jeszcze za pomocą magii nieczystości z podłogi i dołożyłam całość do reszty za drzwiami, całość ułożyłam na kupce obok. Widząc Josha, uśmiechnęłam się i położyłam dłonie na biodrach.
- W sumie nic takiego. Bardziej obawia się o swoje życie, niż jest lojalna względem Kapitolu i ceni sobie wygodne życie. W sumie się jej nie dziwię, urodziła się w slumsach Kapitolu, praca jako Czarodziej dała jej możliwość awansu społecznego. Możesz wysłać jakąś jedynkę, żeby to sprzątnęła? - powiedziałam do Josha i ruszyłam w jego kierunku.
- No i wiem, czym był ten transport. Przynajmniej tak mi się wydaje. - powiedziałam, kiedy byłam już obok brata - 65 Czarodziei z oddziału, tak jak wyczuł Engine, do tego dowódca i.. jakieś monstrum o nazwie Zero. Znaczy.. obawiam się, że to może nawet człowiek poddany eksperymentom Kapitolu. Ten nowy lek nazywa się A8 i służy do zwiększania mocy człowieka. Jednak ma chyba poważne skutki uboczne. Fakt, że nie pobieram mocy regularnie od innych, ale jej organizm dziwnie na to zareagował. Może to właśnie skutek zażywania leku? Chciałabym, aby Alicia ją obejrzała, jeśli będzie już taka możliwość. Kapitan oddziału nazywa się Omega. No i widziałam kawałek sal, na których eksperymentowali z ludźmi. Nie wiem kim są, myślę też, że ona widziała tylko szczyt góry lodowej, skrawek tego, co się tam naprawdę dzieje, bo jej dalej nie dopuszczono. Wyglądało okropnie. - skrzywiłam się i powiedziałam jeszcze o kilku mniej ważnych rzeczach, starając się streścić całe przesłuchanie.

Kiedy weszliśmy do pomieszczenia, a którym leżała Jenny, również się uśmiechnęłam.
- Tak? Wszystko jest w porządku. - znowu się uśmiechnęłam, nie wiedząc, co powiedzieć więcej. Że ten dziwny sen jest prawdą? Co może pamiętać? - Jeśli chcesz odpocząć, to mogę zrobić Ci wygodne łóżko, a nie jakąś twardą ławkę. Wiesz, takie, jakie mają księżniczki, miękkie i ciepłe. Teraz już nie musimy uważać, co powiedzą inni. Tutaj nikt nas nie znajdzie. Prawda Josh? - uśmiechnęłam się ponownie i poszukałam w oczach Josha zapewnienia, którego tak bardzo potrzebowałam. Nie tylko dla Jenny, ale też dla siebie. Ostrożnie usiadłam obok Jenny i położyłam jej rękę na plecach i pogładziłam siostrę.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 11 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Nie Wrz 22, 2013 5:38 am

- Pewnie - Josh ominął kupkę brudu z obrzydzeniem. - Nie powinnaś w ogóle pobierać od niej mocy - skrzywił się - co jak złapiesz jakieś paskudztwo? - pokręcił głową.
- W każdym razie minęło już sporo czasu, jeśli mieli nas znaleźć, powinni już to zrobić - mruknął - przynajmniej taką mam nadzieję.
Gdy stanęli przed stróżówką, Josh nagle drgnął. Do tej pory tylko potakiwał głową na te rewelacje, ale teraz zmarszczył brwi.
- Wiesz, że nie wyznaję się na tej całej magii, ale co to znaczy, że wdziałaś to co ona widziała...? - rzucił.

Jenny uśmiechnęła się do nich i pogładziła twardą ławkę.
- Hmm... faktycznie, to nie mój siennik. Ale... mmm... przecież nigdy nie chciałam łóżka... zieeew... księżniczki.
- Możesz mieć co zechcesz - zapewnił Josh - tutaj nikt nas nie znajdzie - zapewnił. Jednak w jego słowach brakowało pewności siebie. Sytuacja była zbyt niepewna, groźba inwazji zbyt realna.
- Mhmmm, a właśnie, gdzie jest tu? To nie nasz dom? Przysnęłam...?
- Byłaś zmęczona. To bezpieczne miejsce... kawałeczek od naszego domu. Co ci się śniło, tak w ogóle? - szybko zmienił temat.
- A... hmm. Byłam w domu - odgarnęła włosy z twarzy - i przyszły do mnie różne zwierzęta i rozmawialiśmy. To zabawne, bo przecież zwierzęta nie mówią, a mimo to je rozumiałam. Potem przyszedł taki miły pan. Powiedział...

Jenny zamilkła nagle.
- Hej, Jenn? Co z twoimi oczami...?
- You humans - prychnęła Rosario. Założyła nogę na nogę i spojrzała na Jasmine. - Oh, spare me. I'll try to be as brief as I can, so if you just shut up and listen, I will be gone even sooner. You can translate for the pipsqueak later.
- He? Co? Jak?
- I've got three things to tell you lot. First. This place stinks. It has been polluted by humans and it's energies are way off what they should be. It impairs my powers, makes it harder for me to act, therefore it makes Jenny more vulnerable. Second. Not only those louts above ground are dangerous, but those in here as well. If you're not careful enough, both of you might end up dead in the near future. Those are not toys to be played with, and the sooner you understand that, the less regret you will feel later on. Third. You're sister is in a very unstable mental state. Not only was she dealt a severe mental blow, but there is also that fight on the rock and my awakening. You can hate and resent me all you like, but that doesn't change the fact that I was growing in the worst, darkest part of her psyche. In other words, I was partialy responsible for her peaceful and friendly nature. Now she's more vulnerable to negative emotions than most people. Ever heard of the saying that the purest people can become the most cruel? That's the case. Worst of those up, or those that tried to besiege us pale in comparison to her, if she ever succombs to her dark side. I can see that you're both tired and I know that we neither trust nor believe each other. But I'm saying that for my sake as well - znowu spojrzała na Jas - I'll say it again, human. You can hate and resent me all you like, but I'm concerned with your sister's well-being as much or more than you do. That's all. Matt gave her a little shock, which affected short term memory in order to cushion what happened, but that's only a temporary matter. The rest is up to you.

Wdech. Wydech.
- ...że znał naszych rodziców. Dziwne, co? Mama nigdy nie wspomiała o kimś takim, a przynajmniej ja nie pamiętam, więc czemu mi się śnił? Czemu tak na mnie patrzycie?
- Co to było? O co tu chodzi? - spytał Josh.
- O co z czym chodzi? Przecież sam spytałeś o mój sen. Josh, dobrze się czujesz? Twoje źrenice są rozszerzone - powiedziała Jenny, jakby przytomniejąc trochę.
- To przez to światło - zbył ją.
- Wcale nie, Jas ma normalne. Jesteś strasznie blady. Kiedy ostatnio spałeś?
- W nocy...
- Nie kłam mi! Boże, wyglądasz jakbyś miał zaraz dostać zapaści! Siadaj tu natychmiast! No siadaj mówię!
Josh przez chwilę się wahał, ale w końcu podszedł i usiadł po drugiej stronie.
- Tętno przyśpieszone... jak możesz się tak traktować? Wykończysz się! Zostawić was na chwilę samych! - fuczała pod nosem. - Kiedy jadłeś ostatni posiłek?
- Śniadanie...
- Hmm?
- Kolację...?
- Hmm?!
- No dobra, nie pamiętam. Ale jestem pewien, że coś jadłem.
- Doprawdy...!
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 11 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Nie Wrz 22, 2013 1:46 pm

Stuknęłam się ręką w głowę. Przecież Josh o niczym nie wiedział.
- Nie wiem, czy poczujesz się lepiej wiedząc, że czasami potrafię zajrzeć do umysłów innych osób... na odległość. Ta kobieta nazwała to telepatią, ale to jest raczej coś więcej. Nie mówiłam Ci tego wcześniej, żebyś mógł czuć się swobodniej. Ale dźwięki dookoła się wyciszają, więc musiałabym się skupić, żeby zrozumieć, o czym na przykład teraz myślisz. - wzruszyłam ramionami - Tylko nikomu o tym nie mów. Tak będzie bezpieczniej.

- You ancient dust.. - uśmiechnęłam się tajemniczo i schyliłam ironicznie głowę w parodii pokłonu. Czyżby wykazała swoją własną słabość? Skażenie ją osłabiało.. może to jest klucz do wyciągnięcia jej z ciała Jenny? Poczekałam aż skończy, po czym wyrzuciłam z siebie twardym głosem.
- There are no louts here, unless you're talking about skeletons. - powiedziałam i wzleciałam magicznym zmysłem nad powierzchnię ziemi, mieszając go z darem Jera. "Znaleźli nas?" zmarszczyłam brwi i zaczęłam poszukiwać na powierzchni jakichkolwiek oznak życia. Oddział przylazł aż tutaj? Jeśli nas znajdą.. to będzie dla nich wyrok śmierci. Nie mogę narażać Jenny i Josha. I Kapitol nie może znaleźć statku.

Kiedy Jenny powróciła do swojego stanu, spojrzałam na Josha.
- Wyjaśnię Ci później.. - powiedziałam lekko przyduszonym tonem do brata i spojrzałam w podłogę. Po chwili znowu się odezwałam - Nic mi nie mówiłeś.. - zacisnęłam żeby - Ehh.. sama powinnam była to zauważyć - spuściłam wzrok i wzięłam potężny wdech - W tej bazie nie ma pewnie żadnych zapasów.. Josh, czy Alicia przekazała nam jakiś prowiant? Wyszłabym na górę coś upolować, ale jeśli tam faktycznie jest teraz oddział Czarnych.. chyba, że zdołam ich odciągnąć od tego miejsca. Jenny, czujesz się na siłach aby go wzmocnić? Wiem, wiem, że to nie zdrowe, ale jeśli nie mamy żywności.. cóż. Ale położyć się możesz zaraz.. - zmrużyłam oczy i spojrzałam na swojego wnętrza. Czy miałam jeszcze wystarczająco siły na czarowanie? A co, gdyby się okazało, że będziemy musieli stawić czoła oddziałowi na górze? Albo temu tutaj, kimkolwiek jest? Josh był w tej chwili ważniejszy. Zaczerpnęłam magii i zaczęłam budować łóżko warstwa po warstwie, było niezbyt duże, ale tak, aby pomieścić Josha czy Jenny, nóżki miało grube, ze zdobieniami w kształcie gryfów. Ułożyłam też oparcia od strony głowy i nóg. Później zaczęłam budować materac, układając bryłę graniastosłupa i wypełniając ją elastycznymi i miękkimi, przekształconymi magonami na wzór pianki czy styropianu. Budowa była prosta i niezbyt skomplikowana, z charakterystycznymi "wgłębieniami", jednak starałam się, aby był dobry użytkowo, na tyle, na ile mogłam to wyczuć. Potem utworzyłam prostokątny kształt, który zmienił swoją konsystencję w coś rodzaju bawełny. Kiedy już skończyłam, wzięłam kilka wdechów i wydechów, aby uspokoić organizm i zbytnio go nie obciążyć. Zajęcia Wanga bardzo mi się przydały w ostatnim czasie. Spojrzałam na swoje dzieło.
- Później wyremontuję trochę pokoi. Albo poprosimy o to Alicię, jak już nawiążemy z nią kontakt. A teraz kładź się spać. - spojrzałam krytycznie na Josha. - Nieprzytomny na nic się nie przydasz, a może jak wstaniesz to zajmiemy się nawiązaniem połączenia i uruchomieniem reaktora.

Później zwróciłam wzrok na siostrę.
- Chciałabyś jeszcze odpocząć, czy... Josh, mogę jej to pokazać? - wskazałam głową na śluzę wiodącą do hangaru, ale oczywiście chodziło mi o to, co znajduje się za nią. Musiałam też sprawdzić poziom mocy terminala i ewentualnie go doładować. Gdy uzyskałam zgodę brata, sprawdziłam jeszcze tylko, czy ludzie na górze nie zbliżają się do nas albo do włazu i czy jesteśmy w miarę bezpieczni, po czym zabrałam Jenny, aby zaprezentować jej hangar i to, co znajdowało się w nim, pod parkingiem.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 11 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Nie Wrz 22, 2013 5:24 pm

Josh nie wyglądał na pocieszonego, że Jas wie co on myśli, ale na razie zmilczał. Mieli ważniejsze sprawy na głowie. A gdy są sprawy wazniejsze od czytania w myślech, to coś mówi o tym jak są poważne.

Rosario nie zaszczyciła ich odpowiedzią ani doprecyzowaniem swoich słów, oddając stery w ręce Jenny, która najwyraźniej nawet nie zauważyła, że była jakaś zamiana.
Jasmine wzniosła swoje zmysły w górę, poprzez zgrzyt metalu i trzeszczenie ziemi w powietrze ponad Evermeet. Zniszczone miasto buczało niskim basem promieniowania i dawnych zniszczeń. Rozejrzała się wokoło, ale w miejście nie było żywej duszy, poza nimi. Rozejrzała się po okolicy i tam ich znalazła. Między lasem a granicą miasta było pasmo wzgórz, które na zachód przechodziło z wolna w pasemko górskie, a na wschodzie w niewielki płaskowyż, gdzie też znajdowała się baza Alicii. Między wzgórzami na drodze prowadzącej do miasta stało dwanaście ścigaczy. Czarnych mundurów nie było sposób pomylić. Numery siedziały pojadając kanapki i popijając wodę, jakby byli na pikniku. Zbliżyła się ale z tej odległości czuła tylko nutę oczekiwania, a same rozmowy toczyły się wokół jakiegoś meczu z jednej strony, a tego kto poszedł na jakiś tam koncet z drugiej.

- Bo opie pszeszadżacze! - próbował zaprotestować Josh, gdy Jenny przeglądała jego oczy, zeby i uszy, jakby był koniem u weterynarza. - No dość już! Zrobię co zechcesz, tylko przestań wąchać mój oddech! Jezu! Mówię tylko, że dobrze się czuję, nie jestem ani głodny ani zmęczony.
Jenny obrzuciła go krytycznym, niedowierzającym spojrzeniem, ale zmilczała.
- No więc co z tym jedzeniem?
- Oczywiście, zabrałem prowiant - powiedział - tyle, że połowa została się na górze, z resztą oddziału. Ale myślę, że z tym co mamy trzy osoby powinny wyżyć przez tydzień. Do tego czasu zorganizujemy sobie coś więcej.
- Tylko trzy? A gdzie jest mama i Jer?
- E. Hmm. Jas ci wyjaśni, a ja skoczę po jedzenie, co?
Josh szybko się ulotnił, a Jenny spojrzała pytająco na siostrę. Po chwili wrócił ich brat, niosąc pudełko z zapakowanym jedzeniem. Wyglądało prawie jak to co dostawali na obiad w bazie, tyle, że zapakowane w srebrne, próżniowe torebki.
- No dobra, więc...
- Josh, wybacz, że ci przerwę. Nie chciałam nic mówić, ale... może to głupio zabrzmi, ale... czy my siedzimy tu z nieboszczykami? Będziemy jeść obiad obok zwłok? - wskazała uprzejmie na trupy siedzące przy pulpitach. Josh pacnął się w czoło.
- Oczywiście, tak się zamotałem, że... chwila.
Do środka weszły dwie Jedynki i zabrały szczątki.
- Roboty. Aha. Daj, podgrzeję ci to, zjemy chociaż na ciepło.

W czasie, gdy Jenny podgrzewała jedzenie rękami, Jasmine stworzyła kolejne łózko, fragment po fragmencie, ozdoba po ozdobie i fałdka pościeli po fałdce pościeli. Zjedli pierwszy prawdziwy posiłek od dawna. Pierwszy posiłek we troje od dawna.
- Jasne, pokaż jej. Dobra, już się kładę. Choć powtarzam do znudzenia, że nic mi nie jest - żachnął się Josh. Zdjął buty i położył się na łóżku w ubraniu. Spał zanim jeszcze jego głowa dotknęła poduszki. Jenny okryła go zrobionym przez Jas kocem.
- Co mi chcesz pokazać?
Przeszły do hangaru. Czarni na górze wciąż urządzali sobie siestę, całkowicie ignorując miasto, które powinni szturmować, albo chociaż przeszukiwać. Byli wiec póki co bezpieczni, ale... czemu sprawiało to gorsze wrażenie, niż gdyby tu wparowali strzelając dookoła jak szaleni?
Minęły śluzę i przeszły wzdłuż barierki. Jenny spojrzała na Lewiatana.
- To? - pokiwała głową. - Bardzo ładne - przyznała - to jakaś rzeźba?
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 11 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Nie Wrz 22, 2013 5:50 pm

- Mama z Jerem są w podobnej stacji jak ta, ale bez trupów i o wiele bardziej strzeżonej. Jeśli sytuacja się uspokoi spotkamy się z nimi. Nic im nie jest i wszystko z nimi w porządku, nie musisz się martwić - powiedziałam do siostry, kiedy Josh ruszył na poszukiwanie jedzenia.

To miłe, że w końcu mogliśmy odpocząć. Wreszcie nie przejmować się tym, co będzie potem. Przynajmniej przez chwilę. Posiłek też musiał dobrze zadziałać na moje nadwątlone siły. Kiedy skończyliśmy posiłek spojrzałam jeszcze na Josha.
- Na górze? Dwanaście ścigaczy wyruszyło z miasta. Ich zachowanie co najmniej mnie dziwi, bo teraz jedzą.. Ale chyba lepiej, żeby Jedynki nie natknęły się na nich wracając tutaj. Tak na wszelki wypadek. A, i gdybyś mógł wysłać małą porcję do pomieszczenia, w którym jest Engine. - podniosłam delikatnie brwi, w geście zapytania, a na koniec dodałam - Dobranoc i wesołych snów - uśmiechnęłam się do brata, który już prawdopodobnie spał. Przynajmniej odpocznie, to dobrze mu zrobi.

- Nie, to jest statek.. powietrzny albo kosmiczny. Sęk w tym, że z danych Josha wynika, że jest prawie dwa razy większy od największych statków w posiadaniu Kapitolu. Mogłoby w nim zmieścić się pokaźne miasto.. - wytłumaczyłam Jenny, która nie była zbyt zafascynowana. Potarłam skroń - A wewnątrz może znajduje się jakaś aparatura, którą można by leczyć ludzi. Starożytni mogli rozwinąć jakieś nietypowe dla nas sposoby w medycynie, bo przecież wiele ich wiedzy przepadło w czasie wojny. Ale ta baza zachowała się w jako-takim stanie. - westchnęłam i spojrzałam na statek - Ale do środka nie da się wejść w żaden sposób. Obeszłam go dookoła i odkryłam tylko pole siłowe, które nie pozwala magii wedrzeć się do środka. - wzruszyłam ramionami. Po chwili pauzy odezwałam się znowu.
- Jen, jak dużo pamiętasz z ostatnich dni? Dużo się wydarzyło.. a ten sen.. nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że Matta spotkałaś na prawdę. Też go widziałam. - dodałam szybko.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 11 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Pon Wrz 23, 2013 5:05 pm

- Aha. Nie wygląda... znaczy, nie ma skrzydeł, ani gondoli. No i całe miasto to chyba przesada... - uśmiechnęła się lekko - Może nie można się do niego dostać, bo nie powinniśmy się do niego dostać? - zapytała, ale chyba nie oczekiwała odpowiedzi.
Jenny zamilkła i przez chwilę panowała niezręczna cisza.
- Pamiętam... pamiętam sterowiec Kościoła. Półprzezroczystą dziewczynę stojącą w powietrzu. Pamiętam... gniew. Nagły przypływ czerwonej wściekłości zalewającej mi oczy. Wściekłości na świat, na życie, na ludzi, na ciebie, na siebie, na Rosario, na Kościół, nawet na ptaki w drzewach i ziemię pod nogami. Czułam, że eksploduję, jeśli czegośnie zrobię z tym gniewem. Przykro mi, że to ty byłaś wtedy w pobliżu i skupiło się na tobie. Nie miałam na myśli tego co powiedziałam... chyba.
Zacisnęła usta w cienką kreskę.
- To było takie nagłe i takie dziwne. Zwykle nie potrafię się na nikogo zezłościć nawet jeśli chcę, a wtedy... a potem czekałam aż wrócisz w domu. Żołnierze wrócili pierwsi. Chcieli podłożyć ogień, więc do nich wyszłam, ale to tylko pogorszyło sprawę. Rosario wyrzuciła ich za drzwi, ale potem było już tylko gorzej, było ich coraz więcej. A potem... nie całkiem pamiętam. Nie wiem czy chcę pamiętać. Samo myślenie o tym mnie złości z jakiegoś powodu.
Westchnęła i pokręciła głową.
- Przepraszam, jeśli nie gadam z sensem. Ale wszystko mi się miesza. Gdy próbuję sobie przypomnieć co się działo wczoraj, przed oczami staje mi las ogromnych paproci, który pokrywał te tereny dawno temu. Zamiast wzorów z matematyki i chemii, widzę sylwetki okutane w skóry, kulące się wokół ogniska. Mam nadzieję, że nie popadam w szaleństwo...
Zgiął ją silny kaszel, musiała zakryć sobie usta rękami.
- Wybacz, z jakiegoś powodu boli mnie gardło. Mam nadzieję, że się nie przeziębiłam... mogłabyś przynieść mi wody, proszę?
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 11 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Pon Wrz 23, 2013 8:45 pm

Spojrzałam na Jenny lekko zdziwiona.
- Na prawdę chciałabyś, żebym... zniknęła? - spuściłam wzrok i wraz z oddechem otrząsnęłam się i zaczęłam mówić, jakby nic się nie stało, jakby poprzednie słowa nie istniały.
- Pewnie, nic się nie stało, nie takie rzeczy przeżywałam w lesie. Pamiętam jak wilk rozszarpał mi przedramię, bo źle postawiłam tarczę.. wtedy dopiero uczyłam się polować, ale wszystko dobrze się skończyło. - wzruszyłam ramionami. -  Myślisz, że drzwi same by się pokazały, gdybyśmy mieli wejść do środka.. - potrząsnęłam głową - nie wierzę w jakieś przeznaczenia. To od nas zależy, kim będziemy. - podniosłam głowę do sufitu.
Po wysłuchaniu opowiadania Jenny zmarszczyłam brwi i potarłam skroń.
- Nic dziwnego, ostatnie dni nie należały do najspokojniejszych. Jak już odpoczniesz to pamięć powinna wrócić po kilku dniach. I jeśli teraz nie chcesz, nie musisz o tym myśleć.. Tylko.. - zmrużyłam oczy słysząc o wizjach Jenny.. a potem ten kaszel. Nic dziwnego - w sumie. Po ostatnich krzykach Jenny zdarcie gardła to nic dziwnego. Ale.. dodając do tego słowa Rosario... kaszel zmroził mi krew w żyłach.
- Nie mam tutaj żadnej wody... znaczy, może Josh ma coś w zapasach, możemy wrócić do stróżówki, jeśli chcesz. - spojrzałam zatroskana na siostrę i wyłączyłam Echopatię, ładując Kontrolę nad Wodą. Może uda mi się znaleźć jakieś źródło albo chociaż zbiornik.. Zamyśliłam się na moment. Czy to technika, promieniowanie czy przebywanie pod ziemią mogły szkodzić Jenny? Czy to wina Rosario czy naturalna cecha Jen? Miałam już tego serdecznie dość. Z trudem wydostając się z jednych kłopotów wpadłam prosto w drugie. Ciekawe, czy za pomocą magii będę w stanie usunąć promieniowanie... możnaby nawet utworzyć jakąś jaskinię ze źródłem wody albo strumieniem i łąką czy krzewami oświetlanymi sztucznymi reflektorami.. Może pomyślę o tym jutro. Może stan Jenn nie pogorszy się tak gwałtownie.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 11 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Pon Wrz 23, 2013 9:29 pm

- Nie, oczywiście, że bym tego nie chciała - zaprzeczyła. - Ja nie wierzę, że ludzie mówią prawdę w gniewie. Po prostu szukają dla niego ujścia, więc mówią wszystko, żeby skrzywdzić innych... nigdy nie myślałam, że jestem taka. Taka sama jak wszyscy. Wstyd się przyznać, ale zawsze myślałam, że jestem ponad to - zaśmiała się cicho, z zażenowaniem. Nagle posmutniała.
- Nawet, gdy nas otoczyli Strażnicy. Wszyscy przyszli mi z pomocą. Ale ja się bałam. Oni mają taką moc. Shi. Shiva. Chcieli mi tylko pomóc... ale ja się ich bałam, choć nie okazali mi niczego oprócz dobroci i przyjaźni - łzy popłynęły jej po policzkach - więc zrobiło mi się żar ludzi, którzy przyszli mnie uwięzić. Ludzi, którzy gotowi byli mnie pobić i zabić. Ludzi, którzy na mnie krzyczeli i mnie obrażali. Zrobiło mi się ich przykro, bo ludzie są słabi. Wrażliwi. Łatwo ich połamać, zabić. Shiva są potężni, a ponieważ mnie wspierali i ja myślałam, że jestem potężna. Lepsza. Więc prosiłam ich, żeby nikogo nie zabijali. Byłam naiwna. Z powodu mojego kaprysu strzelano do nich i ich bito. Bo byłam rozkapryszonym dzieckiem i nie chciałam się ruszyć z domu.

Ich dialog w którymś momencie przeszedł w monolog i odpowiedź Jenny zaczęła się staczać po spirali w jakieś nieznane, ciemne rejony. Jej cichy głos jakby napędzał jakieś trybiki w jej głowie. Stopniowo jej wyraz twarzy stawał się coraz odleglejszy, a oczy coraz bardziej puste.
- Nigdy tego nie zauważyłam, wiesz? Jak bardzo jestem dumna. Jak bardzo czuję się lepsza od innych. Bo traktuję lepiej ludzi niż inni. Bo staram się bardziej. Bo potrafię to czy tamto. A przecież w zasadzie nie różnię się niczym od tych ludzi od których czuję się lepsza. Dlaczego miałabym nienawidzić Kapitol? Żołnierzy? Robią to co wszyscy ludzie. Ludzie są podli i źli. Depczemy słabszych od siebie, gardzimy silniejszymi od nas i zabijamy siebie nawzajem. Ludzie... musimy być najgorszym gatunkiem na planecie... spójrz tylko na to miejsce, trzysta lat, a wciąż cuchnie wojną... może naprawdę byłoby lepiej jakbyśmy zniknęli na zawsze...
Barierka zajęaczała w proteście, gdy przerdzewiały metal spękał pod palcami Jenny. Młodsza siostra wpatrywała się gdzieś w dalej, niewidzącym wzrokiem. Poza srebrzysty monolit statku w mrok zbierający się po drugiej stronie hangaru.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 11 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Pon Wrz 23, 2013 9:52 pm

- Jenny, wystarczy. - złapałam siostrę obiema rękami za ramiona i spojrzałam jej prosto w oczy. Przyciągnęłam ją delikatnie do siebie.
- Uwierz mi, Shiva nie odczuli dużego uszczerbku. Oni są niemal jak nieśmiertelni. Nie wiem nawet, czy ja sama bym sobie z nimi poradziła. Nic im się nie stało. A zabijając kogokolwiek dałabyś im pretekst do wywołania buntu. Może ludzi są źli, może Kapitol nie potrzebuje pretekstu.. ale wtedy mogliby przysłać tutaj o wiele większe siły. Mogliby przestać grać w podchody. W oblężeniu nie było wielu Czarodziei, widziałam. - powiedziałam, chcąc uspokoić siostrę. W tym momencie przypomniałam sobie Smitha. To zadziwiające.
- Jenny, jesteś lepsza od innych i nikt mi nie wmówi, że jest inaczej. Jesteś wyjątkowa. - "i zarazem o wiele okrutniejsza.." zabrzmiał mi głos w głowie, jakby przepuszczony przez filtr słów Rosario. Przymknęłam oczy na ułamek sekundy. Nie mogłam jej wierzyć. A nawet jeśli wydawało się to racjonalne, muszę to zmienić na swoją korzyść. Na korzyść Jenny.
- Dzięki osobom takim jak Ty świat staje się odrobinę lepszy. Każdy człowiek może uczynić świat odrobinę lepszym albo odrobinę gorszym. Ludzie wywołali wojnę. Ale może ona miała nas czegoś nauczyć? Może teraz będziemy potrafili uczynić świat odrobinę lepszym? Chciałabyś, żeby ludzkość wyginęła tak jak Shi? - i chwilę potem ugryzłam się w język. Nie powinna rozdrapywać tego tematu. Ale coś we mnie drgnęło. Jakkolwiek nie podobała mi się Rosario, nie mogłam powiedzieć, że nie chciałabym jej gatunku. Irytowało mnie jedynie to, że zamieszkuje moją siostrę, zachowuje się jak pasożyt. To złościło mnie tak bardzo..
- Możemy oczyścić to miejsce, uczynić je naszym małym schronieniem. Przynajmniej na razie. - uśmiechnęłam się do siostry, aby zmienić kierunek rozmowy.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 11 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Pon Wrz 23, 2013 10:24 pm

Jenny oparła się o nią, przytrzymując jej dłonie swoimi.
- Tak... tak, masz rację. Każdy może wybrać jaki jest i co zrobi. Dziękuję. Po prostu ostatnio... nawet nie wiem, że coś wiem, póki nie zacznę o tym mówić albo myśleć. Nie bardzo jeszcze wiem, jak się do tego ustosunkować, więc biorą nade mną górę emocje. Może tak jak mówisz, z czasem mi przejdzie... I nie, nie sądzę, żebym komukolwiek życzyła losu Shi. Została ich już tylko garstka, a większość po prostu czeka na nieuniknione. To bardzo smutny los. A co się stanie z Shiva, gdy zabraknie Shi? Zaczną bezmyślnie posiadać ludzi, czy może znikną na zawsze z tego świata...? - zakaszlała sucho, ale zaraz się wyprostowała. Uniosła do góry otwartą dłoń i w powietrzu zamigotało kilka kolorowych światełek. Zebrały się i zaczęły wirować dookoła jej ręki, ale nie świeciły tak mocno jak te w lesie. Wyglądały na chore. Jenny opuściła rękę i Shiva przygasły, aż zniknęły.
- Chyba naprawdę mnie przewiało - powiedziała z chrypką. - Może rzeczywiście wrócę się przespać. Wydaje mi się, że coś zostało w butelce wody, którą przyniósł Josh w tym zmyślnym pudełku...

Względną cishę w hangarze przerwało walenie do metalowych drzwi. Jenny niemal podskoczyła.
- Haaaalo?! - dobiegł ich stłumiony głos 27. - Jest tam ktoooo?! Jak mnie nie chcecie zabić, to puście mnie do łazienkiiii?!
- E... - Jenny zamrugała. - Wiem, że to trochę śmieszne, pytać o to w starej podziemnej bazie, pełnej trupów i robotów, ale kto to jest?
- Już dłużej nie mogęęęęę! - poprosił stłumiony głos.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 11 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Pon Wrz 23, 2013 10:55 pm

Przeklęłam się w myślach, że zabrałam Jenny właśnie tutaj. Powinnam była pilnować, gdzie chodzę. Teraz już było za późno. W sumie prędzej czy później i tak bym musiała się z tym zmierzyć. Chociaż bardziej wolałam to drugie. Mogłam pomyśleć o tej cholernej łazience.
- Nagle się zrobiła rozmowna.. - zacisnęłam zęby, patrząc na Jenny - To jedna z Czarnych, Czarodziei Kapitolu ze specjalnego oddziału. Zabrałam ją tutaj na przesłuchanie. Przynajmniej na razie. Wolałabym, żeby Cię nie widziała i nie rozpoznała. - spojrzałam na Jenny niemal błagalnym wzrokiem. Chociaż i to już zepsułam. Ale może nie zapamiętała wystarczająco dobrze dziewczynki leżącej na ławce po drugiej stronie sali.
- Testowali nowy lek i chciałam się dowiedzieć, co to. Teraz dowiedziałam się, że ich laboratoria.. są straszne. Poradzisz sobie? Podprowadzę Cię. - powiedziałam do Jenny i lekko podniesionym głosem odpowiedziałam 27.
- Już idę! - potem objęłam Jenny ramieniem i odprowadziłam do śluzy. Następnie zastanowiłam się nad łazienką. Wróciłam do drzwi i wślizgnęłam się do pokoju.

- Z tym może być mały problem.. - przeciągnęłam palcem po ustach. Lekko przymrużyłam oczy i chwyciłam odrobinę magii, żeby uformować z niej nocnik. Zwykłe, magiczno-plastikowe pudełko z uchwytem. Wzruszyłam ramionami.
- Na razie wystarczy. Nie wiem nawet, gdzie tu jest łazienka, a nie chciałabym włóczyć się z Tobą po całym obiekcie - wzruszyłam ramionami, już odwrócona. Poleciłam, żeby Engine zrobił to samo. W wolnej chwili skupiłam się od odczuwaniu wody. Z darem miałam o wiele większe szanse wykryć jej pozostałości, czy może nawet źródło, czy krany albo umywalki. Skądś musieli czerpać wodę. W myślach błagałam, aby to było samowystarczalne źródło. Przy okazji może znalazłabym jakąś łazienkę. Jenny i Joshowi przyda się odświeżenie. W tym momencie zabrakło mi samowystarczalnej bazy Alicii. Tutaj jednak było tak dużo do zrobienia, co też w pewien sposób napawało mnie optymizmem.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 11 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Pon Wrz 23, 2013 11:58 pm

- Porwałaś czarodzieja Kapitolu. Aha - powiedziała Jenny, tonem obrazującym lepiej niż jakiekolwiek słowa, jak zmęczona była psychicznie. Pewnie wcale nie chodziło o to, że podziemne bazy, roboty, starożytne statki i czarodzieje-więźniowie nie robili na niej wrażenie. Po prostu przekroczyła pewien próg, po którym nowe rzeczy do końca do niej nie docierały. - Myślisz, że to bezpieczne...? Zresztą - wzruszyła ramionami. - Co tak właściwie jest bezpieczne...? - cichy ton ze względu na opuchniete gardło nadał pytaniu filozoficzną nutę.
- Tak, wszystko w porządku - zapewniła, ale pozwoliła się podprowadzić z powrotem do stróżówki i położyć. Coś musiało płynąć w ich rodzinie, skoro każde tak uparcie zapenwiało, że wszystko w porządku, nawet jeśli wszystko się waliło w diabły.

Jasmine wróciła na balkon i wśliznęła się przez drzwi. 27 odtoczyła się do tyłu i klapnęła tyłkiem na łózku.
- Nocnik? Serio...? Ehh... dobra, ale niech chociaż on wyjdzie! No skoro mnie nie zabijacie, to chociaż zostawcie mi trochę godności! - poprosiła.
...I can wait outside...
Wyszli, zamykając za sobą drzwi. Dla Ena to pewnie nie robiło różnicy. Odwrócenie się, wyjście, nie potrzebował oczu, żeby widzieć ani uszu, żeby słyszeć. O ile w ogóle używał jakiejś formy wzroku, czy słuchu. Stanął obok drzwi i zastygł bez ruchu. W tej chwili bardziej niż kiedykolwiek przypominał wymyślny posąg.
...if you will need anything Mother...
...I will be waiting here...

Skupiła się na wyczuwaniu wody. Czuła ją w okolicy. Podziemna rzeka? Może podziemne jezioro. Za daleko, żeby wyczuć z tego miejsca. Zeszła za "uczuciem" wody piętro niżej i podążyła wzdłuż barierki aż natrafiła na parę bliźniaczych drzwi, nieco innych od reszty. Nie miały zamka, jednak bolce na których były zawieszone przerdzewiały przez lata i to co kiedyś mogło pewnie bujać się w obie strony ledwo dawało się teraz przesunąć. Weszła do środka zostawiając drzwi w połowie otwarte. Zasadniczo wyglądało to jak większa wersja ich szkolnej toalety, jednak znaki dawno się zatarły, nie miała więc pojęcia czy trafiła do żeńskiej czy męskiej. Nie widziała pisuarów, ale to nie musiało niczego znaczyć. Nie, żeby robiło to jakąś różnice. Po lewej stało pięć umywalek, a po prawej miała tyle samo kabin. Dwie umywalki były popekane i zniszczone, z kawałkami ceramiki walakącymi się po podłodze, pozostałe jednak były w porządku. Lustra zmatowiały tak bardzo przez lata, że nic nie widziała w ciemnej powierzchni. Odkręciła po kolei krany, ale nic z nich nie poleciało, mimo, że przy dwóch musiała pomóc sobie magią. Albo zapasowa energia była niewystarczająca do uruchomienia pomp, albo rury przerdzewiały i przegniły. Albo cokolwiek, kto to wie. Zajrzała do kabin, ale nie spełniały jakichkolwiek wymogów sanitarnych. Przez lata to co zdążyło na nich wyrosło zdechło i rozpadło się. Farba odłaziła płatami i przebarwiła się tam, gdzie kiedyś pokrywała ją pleśń.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 11 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Wto Wrz 24, 2013 12:54 pm

- Just watch her carefully. - powiedziałam do Engine i odeszłam, pogrążona w myślach.

Skrzywiłam się na widok toalet. One na prawdę potrzebowały remontu. Josh z Jenny odpoczywali, więc nawet nie miałam jak skontaktować czy z Alicią czy wysłać jakąś Jedynkę. Zamknęłam oczy i znowu skupiłam się na darze. Poszukałam wody i starałam się ją ściągnąć za pomocą umysłu do rur. To musiało w jakiś sposób działać, więc może..

Gdyby udało mi się wyciągnąć wodę, oblałam nią całe pomieszczenie, od drzwi po sufit, przykrywając nią wszystkie sprzęty, następnie zmieniając jej stan skupienia, zamroziłam ją. Teraz wszystko powinno wyglądać jak z bajki.
- O wiele lepiej. I tak bardziej bym tego nie popsuła. - powiedziałam sama do siebie. Gdybym chciała znowu magicznie naprawiać całą łazienkę.. zajęłoby mi to zbyt dużo czasu. Może później. Roztopiłam odrobinę lodu pod moją stopą i odepchnęłam się, aby do ślizgać się do drzwi. Tam wytopiłam dziurę na wielkość mojej sylwetki i wyszłam z pomieszczenia.

"Reaktor" przypomniałam sobie. Przeszłam jeszcze raz koło statku. Zmrużyłam oczy. Może w tym tkwi problem? Że ludzie mają magię? Josh nie próbował przejść przez pole.. Dotknęłam raz jeszcze pola dookoła statku. Wyjęłam z kieszeni próbkę ciała Bestii otrzymanej przez Alicię i znowu zanurzyłam palec w dziwnej cieczy. Odsunęłam od siebie dar kontroli wody i wypełniłam moje ciało ochroną duszy. Dziwny pomysł. Odsunęłam od siebie magię, zdjęłam barierę z końca palca, przynajmniej na tyle, na ile było to możliwe, żeby palec mi nie odpadł i zanurzyłam go w statku. Zrobiłam krok do przodu. Jeśli nic by się nie wydarzyło, odłożyłam i ten dar i zaczerpnęłam Zmiany Fazy. Dzięki niemu byłam w stanie przenikać przez ściany, więc może.. Rozrzedziłam swoje ciało, stając się niemal niewyraźnym cieniem i zrobiłam znowu krok do przodu, chcąc przeniknąć przez ścianę Lewiatana.

Gdyby jednak żadne moje działania nie przyniosły skutku, skierowałam się w stronę reaktora, kontrolując po drodze stopień promieniowania, żeby przypadkiem nie wdepnąć w jakieś radioaktywne odpady Starożytnych.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 11 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Wto Wrz 24, 2013 7:14 pm

...I will...
Zostawiła Ena wpatrzonego w srebrzystą powierzchnię statku i zajęła się łazienkami.

Sięgnęła darem w głąb rur. Jakoś to musiało działać, gdzieś tam musiała być woda. I faktycznie, była. Jednak przeciągnięcie jej przez kilkaset metrów rur okazało się wyczerpującym zajęciem. Kiedy już jednak popłynęła z kranów, cały proces zaczął być prostszy do podtrzymania.
Sama woda jednak była brązowawa, mętna i śmierdząca. Jasmine musiała odsunąć się od umywalek, żeby utrzymać jedzenie w żołądku. Po kilkunastu litrach coś zaczęło się zmieniać i stopniowo woda zaczęła się przejaśniać, a zapach znikać. Po przelaniu kilkudziesięciu litrów zapach niemal całkiem zniknął, a kolor uplasował się na poziomie słabej herbaty.

Skierowała strumień wody na pomieszczenie i oblała nim całość, a następnie zamroziła ją w szklistą, niemal lustrzaną pokrywę. Temperatura w łazience momentalnie spadła o kilkanaście stopni, zmieniając oddech czarodziejki w kłąb pary. Po skończonej pracy odepchnęła się, prześlizgując przez całe pomieszczenie i wytapiając dziurę na balkon. Chłodny powiew buchnął do wnetrza hangaru.

Zeszła na najniższy poziom hangaru i podeszła ponownie do Lewiatana. Kolejne dotknięcie, niczym nie różniło się od pierwszego, to samo słabe pole, ten sam zimny metal. Tak samo nieprzenikniony jak wcześniej. Jasmine wsunęła palec w próbkę po szczątkach Bestii i ponownie skopiowała jej dar. Synchronizacja podniosła się z 16 do 19%. Pokryła swoje ciało Soul Protect, usuwając go wraz z barierą, jedynie z palca. Była tak przyzwyczajona do wzmacniania bariery, że odwrotny proces wywoływał u niej irracjonalne wrażenie, że się obnaża. Przysunęła obnażony palec do statku. Pokrywające go pole wydawało się silniejsze niż wcześniej, nie dość silne jednak, żeby nie mogła go pokonać. Ponownie dotknęła zimnej stali, ale nie stało się nic zaskakującego. Właściwie to nic się nie stało.

Odczekała chwilę, aż Soul Protect się zdezaktywuje zanim przywołała Phase Change. Rozrzedziła własne ciało i wyciągnęła rękę, próbując przeniknąć poszycie statku. Jej ręka aż po łokieć rozprysła się, rozlewając dookoła, dokładnie tak samo jak wcześniej fale magonów, którymi próbowała przeniknąć statek. Dosłownie zebrała się do kupy, zestaliła i cofnęła od srebrzystego kolosa. Reaktor. Przypomniała sobie wyjaśnienia Josha odnośnie budowy bazy i porównała ze schematem, który widziała na terminalu, a następnie ruszyła w kierunku dobrej strony bazy.

Wyminęła dwie stojące nieruchomo Jedynki i stanęła przed zamkniętymi na głucho drzwiami kolejnej śluzy. Te jednak nie dość, że były hermetyczne, to jeszcze o wiele mocniejsze. Złapała za pokrętło, ale to zardzewiało na amen. Siłą mięśni nie byłaby w stanie go ruszyć, ale po dodaniu magii, koło przesunęło się z wolna wydając z siebie umęczony zgrzyt. Musiała uważać, żeby nie rozerwać całego mechanizmu i nie zablokować go na amen. Otworzyła je i weszła do środka, zasadniczo do jedynego miejsca, do którego miała nie wchodzić.

Ruszyła po schodach wiodących w dół, następnie korytarzem. Reaktor był całkiem oddalony od reszty kompleksu, dalej niż jej się wydawało. Przeszła dobre pół kilometra, ciągle schodząc nieco niżej, zanim doszła do generatorów zapasowych. Niemal niewyczuwalne promieniowanie za śluzą, tu przybierało już wyczuwalną formę. Oczywiście niewyczuwalną dla zwykłego człowieka, przynajmniej póki nie zacząłby rzygać krwią i własnymi wnętrznościami. Jasmine czuła stopniowo silniejszą siłę, napierającą na jej barierę, niczym gorący podmuch.

Generatory zapasowe znajdowały się po obu stronach korytarza, w stosownych wnękach, które w rzeczywistości były jedynie przejściami technicznymi. Właściwe generatory, po trzy na każdą stronę, znajdowały się kilkanaście metrów w głębi, otoczone plątaniną rur i przewodów. Generatory po lewej dudniły cicho, a ich światła świeciły się na czerwono. Gdy łowczyni się wsłuchała, wydawało jej się, że słyszy syczenie w rurach. Generatory po prawej były ciemne i ciche. Światło z korytarza nie rzucało wiele blasku, ale po osmalonych ścianach możnaby wnioskować, że w przeszłości albo wybuchły albo zaczęły płonąć. Ogień udało się zdusić - bez otwarcia przejścia technicznego, pomieszczenia z generatorami były szczelne - jednak urządzenia były z całą pewnością niesprawne.

Musiała przejść jeszcze dobre dwieście metrów, żeby dojść do głównego reaktora. Na końcu korytarza znajdowała się podobna śluza jak przy wejściu, jedyną różnicą był niewielki wizjer. Nic nie było przez niego widać, ale wyczuwała za drzwiami okrągłe pomieszczenie ze źródłem promieniowania pośrodku. Przypomniała sobie jak Alicia mówiła, że jej kompleks napędzany jest energią geotermalną. Tutaj inżynierowie najwyraźniej sięgnęli po energię nuklearną. Promieniowanie przed drzwiami osiągnęło takie poziom, że czuła się, jakby ktoś zaciskał wokół całego jej ciała niewidzialną siatkę z zamiarem zgniecenia jej, mimo, że wzmocniła barierę.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 11 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Wto Wrz 24, 2013 8:19 pm

To było zbyt dziwne. Powinnam była zapytać Ena, przecież to jego epoka. Czułam się odrobinę zagubiona w tym, że teraz więcej stykałam się z jego cywilizacją, a raczej jej pozostałościami, niż z własną. Jeszcze raz wzmocniłam tarczę. W takich warunkach nie da się pracować.. Zastanowiłam się przez moment, jak mogłabym Pozbyć się promieniowania.. Gdybym nie zmieniła daru, mogłabym przynajmniej spróbować zamrozić zepsute reaktory.. im przydałoby się to o wiele bardziej niż łazience. Zagryzłam wargę.
[- Engine, will you be able to remove radation from this place where I am now? And... would you tell me something about project Leviathan?] pomyślałam, a raczej starałam się przekazać Enowi. Potem wyszłam z pomieszczenia z reaktorem. Nie było sensu nic tu robić, przynajmniej na razie. Wyjście zablokowałam dodatkową magiczną tarczą, która powinna przynajmniej w pewien sposób uchronić nas przed promieniowaniem. Podrapałam się po głowie i sprawdziłam magicznym zmysłem, czy nie ma tutaj żadnych jeszcze bardziej zagłębionych pomieszczeń. A może powinnam poszukać jakiś innych pomieszczeń, może mogłabym znaleźć coś użytecznego?
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 11 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Wto Wrz 24, 2013 9:00 pm

...Of course...
...I'll take care of it, right away...
Jasmine zaczęła się wycofywać w stronę hangaru, więc minęli się w połowie schodów.
...I don't know anything definite about that project...
...but I can tell you about that ship...
...what would you like to know?...

Łowczyni stanęła na betonowej posadzce i rozejrzała się magicznymi zmysłami dookoła, próbując zbadać bazę. Po prawej, mierząc od śluzy przy stróżówce, były szeregi podobnych do siebie pokoików. W jednym z nich zamknęła 27. Nieco większe na 2 piętrze i na parterze rozpoznała jako łazienki. Biorąc pod uwagę wyposażenie pokoików były zapewne kiedyś biurami czy czymś podobnym. Na parterze znajdowało się większe pomieszczenie. Jasmine rozpoznała stoliki... krzesła... stołówka? Każde piętro w rogu miało też kolejny korytarz w kształcie litery T. Korytarze te zachodziły za biura do kolejnych pomieszczeń. Te były podobne do biur i do siebie nawzajem, ale miały... łóżka? Koszary?

Naprzeciwko stróżówki, tam gdzie było Centrum Dowodzenia, znajdowały się większe pomieszczenia, po jednym na każdym piętrze. W jednym z nich byli, pozostałe pewnie też były jakimiś istotnymi punktami, centrum komunikacyjnym? Pomieszczeniami dowódcy? Pokoje oficerów? Pracownia architektoniczna? Analogiczna sytuacja miała miejsce po stronie stróżówki. Najwyszy poziom zajmowało właśnie to prowizoryczne więzienie, a pozostałe piętra można było zgadywać.

Po lewej stronie, na tej samej wysokości, gdzie po prawej umiejscowione były biura znajdowały się pomieszczenia pełne stołów, narzędzi i materiałów. Piętra warsztatów miały swoje analogiczne łazienki i korytarze na końcach. Korytarze jednak nie prowadziły do koszar a do sporych pomieszczeń, umiejscowionych ponad tunelem reaktora. Zapewne magazyny.

...I've absorbed the radiation, Mother...
Poinformował ją En z głębi tunelu reaktora.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 11 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Wto Wrz 24, 2013 9:33 pm

[- Do you know where is the entrance, is there any door?] spytałam Engine. Nie miałam okazji założyć bariery w tunelu do reaktora, więc postanowiłam założyć dodatkowe zabezpieczenie na drzwiach pokoju, w którym przebywała 27. Na wszelki wypadek. Zamek zbyt łatwo można zniszczyć.

Potem wróciłam na dół, do reaktora. "Przynajmniej dobrze zapamiętam drogę". Znowu zbliżyłam się do śluzy, reaktorów, a następnie głównego reaktora. Odruchowo wzmocniłam tarczę. Znowu sprawdziłam to, co znajdowało się za ścianą czy drzwiami. Promieniowanie nadal tam było? Spojrzałam na Engine.
- You did something with Alicia... could you do the same with this One Robots? I mean.. could you control them? There is some bathrooms and there are some workshop's rooms with tools.. could you make them repair one or two of them? With showers, toilets bowls, washbasins.. you know. They should also clean them first and.. maybe I will do painting later. Just make them usable. Oh, and tell them to clean up this burnt and useless spare reactors. - wskazałam palcem na urządzenia obok - Could you? - zerknęłam na postać koło mnie, a później na reaktor. Po chwili znowu wróciłam do Engine.
- Is it ok for you that I'm using you in that way? I don't feel very well with asking you for so many favours. Do you need anything in return? I don't know if I have a lot to return your kindness. - powiedziałam i weszłam do głównego reaktora. Następnie zbadałam to, co z niego pozostało i to, czy nadawał się jeszcze do użytku.
- Do you think I could repair this device? I'm not a technician, but maybe.. - zaczerpnęłam odrobinę magii i oczyściłam pokój z kurzu, rdzy i zbędnych części, które z pewnością do niczego by się nie nadawały, podsuwając je pod drzwi. Następnie starałam się zorientować, co w nim jest nie tak i dlaczego przestał działać. W sumie żałowałam, że nie mam przy sobie Josha. Ale może uda mi się przynajmniej odtworzyć stan sprzed wybuchu. Przecież to nie jest budowanie od nowa.. zmieniłam dar na echopatię. Wszystko wydawało jakieś dźwięki. Może reaktor też będzie w stanie mi coś powiedzieć. - Do you know how can I repair this? - spojrzałam na mojego kompana, kiedy odchyliłam się znad reaktora.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 11 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Wto Wrz 24, 2013 10:46 pm

...there are several doors...
...shall I power them up for you?...
Jasmine założyła barierę na drzwiach 27 i zeszła z powrotem do reaktora. Drzwi do głównego reaktora były otwarte, natomiast promieniowanie zniknęło. Nic nie naciskało na jej barierę ani w tunelu ani nawet przy samym reaktorze.

- ...yes, I did...
En przez chwilę przysłuchiwał się jej wywodowi, kiwając powoli głową.
- ...I can't do the same to them...
- ...their control units are too small and simple...
- ...but controling them is an easy task...
- ...I shall put them to work right away...
- ...where shall I move the damaged generators to?...
Po wysłuchaniu odpowiedzi i dalszych pytań, przekrywił lekko głowę.
- ...but of course, after all...
- ...tools are made to be used...
- ...I don't require anything in return...
- ...this is the way I was made to be...

Jasmine weszła do pomieszczenia głównego reaktora, podczas gdy En ruszył do hangaru przeprogrampować Jedynki i wyznaczyć im nowe zadania.
Reaktor, a raczej jego góra był kopułą. Na środku stała mniejsza kopuła, niemal niczym pocisk rakiety. Jej powierzchnia pękła, odsłaniając wnętrze. Od mniejszej kopuły odchodziły zwitki rur, wbudowane w podłogę i niknące w ścianie. Niewiele było tu śmiecia, oprócz trzech trupów ludzi, którzy prawdopodobnie próbowali zrobić coś z wyciekiem, sądząc po resztkach strojów radiacyjnych. Łowczyni zajrzała do środka. Przez pęknięcie widać było pordzewiały stelaż, połamany i pokrzywiony. Ciemność w dole musiała być kiedyś wypełniona chłodziwem i prętami paliwowymi, teraz jednak znajdowały się tam tylko stożki prochu. Jasmine ogarnęła z wierzchu.

Zmieniła dar na Echopatię. Przesunęła palcami po krzywiźnie pęknięcia, słysząc jego trzask. Uderzenie strzaskało pokrycie, stelaż się pokrzywił, pręty kontrolne się obluzowały, proces się zdestabilizował, całość zaczęła się topić od gorąca, więc została zalana chłodziwem z rur, tworząc twardą, promieniotwórczą masę. Masę, która zniknęła.
...it is possible...
...fix the coating...
...repleanish the coolant...
...start the pump and run the waterworks...
...that's easy...
...resupplying the fuel rods...
...and igniting the nuclear fission...
...would be a little bit more difficult...
...of course, that's only the reactor...
...the rest of the system should be checked...
...if it can handle the stress...
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 11 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Wto Wrz 24, 2013 11:21 pm

- If it;s no problem, you could do this later. - odpowiedziałam Engine. - Maybe transport them to one of the warehouse, this at the upper floor. Somewhere from where we can transport them outside later.

- Hmm... - podrapałam się po głowie. Jak głęboko będę potrafiła wyczuć wodę? Spuściłam swoje zmysły pod reaktor, głęboko, głęboko w ziemię. Jeśli baza Alicii znajdowała się niedaleko ciepłych wód głębinowych.. to ten schron nie znajdował się aż tak drastycznie daleko. Uśmiechnęłam się delikatnie. Potrzebowałam jedynie jakiejś maszynerii.. na razie niewielkiej, później można by ją rozbudować..
- Engine, could you drill a little bit there, over the reactor? To make some space for new generator. But try not to damage this reactor. I think that there is some space near Leviathan, we can gather soil there, just for now. - spojrzałam jeszcze raz w dół. Jak głęboko mogły znajdować się tutaj wody? W najgorszym wypadku będę musiała znaleźć nowe miejsce do składowania ziemi. Chciałabym móc wynieść ją na zewnątrz. Tym razem wysłałam zmysły w górę, aby zlokalizować oddział Czarnych. Kiedy już się upewniłam, podeszłam do tylej ściany pomieszczenia z reaktorem. Miałam nadzieję, że nie ma na niej żadnej aparatury. Sięgnęłam po magię i zgięłam palce u rąk, jakbym chciała otworzyć zaciskające się drzwi od windy. Magią starałam się też odsadzić od środka płaty żelbetonu czy innego tworzywa. Zrobiłam to jeszcze raz i jeszcze raz, aż dostałam się do ziemi. Później odwróciłam się na chwilę.
- Robots can take soil and go with it to hangar. Maybe... - wyszłam na chwilę poza śluzę, zamknęłam oczy i znowu sięgnęłam po magię. Ukształtowałam ją w pudełko niemal mojej wysokości, na kółkach, przypominające trochę kosz na śmieci. - They can use this. And maybe there is something useful in workshops or warehouses. - powiedziałam, kiedy skończyłam. Odetchnęłam trochę - I've seen how you can move.. could you use it to drill a tunnel? A little bit straight forward, then make a room similar to ball and then a tunnel down. I want to get to geothermal water. And then... I would need some kind of device to transform water energy into electricity. Is it possible? I can check other rooms if you manage to drill alone, to find some parts. You don't have to hurry, we have a lot of time - uśmiechnęłam się przyjaźnie.

Gdyby wszystko poszło zgodnie z planem, ruszyłam do magazynów w poszukiwaniu wózków, którymi możnaby przewozić ziemię oraz jakiś częście, które, według wskazówek Engine, mogłyby posłużyć do zbudowania prostego urządzenia przekształcającego energię gorącej wody na prąd elektryczny. Może znajdę jakąś prądnice? Może jakiś silnik, który będę w stanie przerobić? Wtedy wystarczyłoby dobudować odpowiednie rury, pojemnik...
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 11 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Sro Wrz 25, 2013 3:15 am

Jasmine podejrzewała, że może wyczuć wodę na kilkaset metrów... może kilometr przy obecnym poziomie zdolności. Wokół była woda, w dole. Czy była to woda z innego zbiornika, niż używali w kanalizacji, albo czy były to gorące źródła, nie mogła stwierdzić, ale lepsze to niż nic.
Następnie sprawdziła sytuację Czarnych. Ci przenieśli się z przesmyku na jedno ze wzgórz, po stronie przeciwnej Evermeet. Im dłużej ich obserwowała, tym bardziej wydawało jej się, że na coś czekają. Tylko na co?

Sięgnęła ku końcowi komnaty reaktora i stopniowo, kawałek po kawałku odsunęła formację żelbetonową, odsłaniając ziemię.
...yes, of course, I will do it right away...
...I hope 100 meters long tunnel will be sufficient...
...and I can possibly reform some of the scrap metal...
...into a functionable turbine...

Ponownie wyminęli się niemal w drzwiach śluzy i En zagłębił się w tunelu, podczas kiedy Jasmine skupiła się na wytworzeniu czegoś w rodzaju wózka. Roboty zbarały się już do pracy i zauważyła kilka kręcących się koło łazienki na parterze w prawym skrzydle, podczas gdy reszta otwierała i przeszukiwała warsztaty po lewej. Jedynka zabrała od niej wózek i zeszła po schodach, a dwie inne podążyły za nią. Z kierunku reaktora dał się słyszeć głuchy hurkot, a po nim stłumiony ryk ognia. Ze śluzy buchnął prąd gorącego powietrza.

Jasmine wspięła się na górę i przeszła korytarzem do magazynów. Niższy magazyn musiał być magazynem surowców. Dookoła leżały stosy metalowych sztab i bali drewna, zwoje drutu i wypełnione worki pełne różnorakich oznaczeń. Ponieważ jednak nie było tu żadnych narzędzi ani urządzeń wspięła się do górnego magazynu przy towarzyszącemu temu odległemu rykowi. Drugi magazyn okazał się schowkiem narzędzi i części zapasowych. Były tu proste narzędzia jak młotki, obcęgi, czy piły jak i bardziej zaawansowane wiertarki, palniki, czy podnośniki. Do tego części zapasowe plasowały się od tak małych jak śrubki i nakrętki, przez łączenia i puszki elektryczna poprzez motorki i podzespoły, po prądnice, kondensatory, zasilacze i stoły robocze. Część przerdzewiała, część skorodowała, jednak nieliczne egzemplarze wyglądały na zachowane w całkiem znośnym stanie. Oczywiście możliwe było, że przy próbie włączenia okazą się niesprawne, ale lepsze to niż to co mogła zastać.

Chwilowo nie było sensu tego targać ze sobą, wróciła więc do hangaru. Jedynki zaczęły wysypywać zawartość nowego tunelu na posadzkę hangaru, używając do tego nie tylko wózka Jasmine, ale też jakichś koszy, które musiały znajdować się w warsztatach. Jednak to co wysypywały nie przypominało grud ziemi, a małe czarne kamyczki, podobne do żużlu.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 11 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Sro Wrz 25, 2013 7:01 pm

Podrapałam się po głowie. Nie wyobrażam sobie, żeby chcieli mnie wytropić tym czymś, czy kimś.. Przerażająca bestia. A my nadal nie nawiązaliśmy kontaktu z Alicią. Tylko z kim, albo czym będę musiała się zmierzyć?

Musiałam poczekać, aż En z Jedynkami zrobią swoje. Naprawiłabym parę części.. może to byłby dobry pomysł? Najpierw zeszłam do magazynu na dole wybrać odpowiedni kawałek metalu i odkładając go na bok, w widoczne miejsce, na turbinę. Później poszukałam jakiś rud czy blach, aby wypełnić nimi tunel oraz wykształcić z nich odpowiednie rury. Następnie wróciłam do górnego magazynu, i wyszukałam jedną z prądnic, możliwie największą i zaczęłam się jej przyglądać. Za pomocą echopatii postarałam się wsłuchać, co się z nią stało. Następnie zabrałam się do naprawiania jej elementów. Jeśli skończyłam z jedną, zaczynałam z kolejną. Robiłam tyle, ile byłam w stanie, aby się nie przeciążyć. To bardzo precyzyjna praca, chociażby sprowadzała się do łączenia kabelków.

Potrzebujemy dużej mocy, możliwe jak największej. Jeśli udało mi się skończyć jedną z prądnic, sięgałam zmysłem do góry, do Czarnych, chodziłam trochę po pokoju w ramach przerwy i wracałam do pracy.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 11 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Czw Wrz 26, 2013 10:30 pm

Metale poukładano na stosy w kształt sześcianów. Po kilku minutach, okazało się, że jeśli odrzuci pierwsze dwie, trzy warstwy sypkiej rdzy, pod spodem nie jest tak źle. Oprócz okazjonalnej skazy wiele sztabek żelaza czy też stali nadawało się do użytku nawet teraz. Niestety tego samego nie można było powiedzieć o stalowych belkach, które gotowe były rozsypać się w proch. Stosy węgla i miedzi zachowały się w dobrym stanie. Jednak komplet blach z aluminium nie nadawał się do niczego. Było tu pracy na tygodnie. Samo przepatrzenie składu zajęłoby dni.

Wróciła na górę i przyjrzała się z bliska jednej z prądnic. Urządzenie wydawało z siebie prosty, opadający ton starzenia się. Magnesy i odrutowanie w środku wyglądało w porządku. Jednak przekładnie mechanicznej części zardzewiały i zacięły się, a sama pokrywa przerdzewiała i mogła rozpaść się od obrotów pracującego urządzenia. Jasmine usunęła rdzę i uzupełniła strukturę metalu. Dodała czegoś co w gruncie przypominało smar. A może olej. Miała nadzieje, że zadziała. Naprawiła tak jeszcze dwie. Praca była dość prosta, choć nudna i uciążliwa, bo wymagająca dużo skupienia.

Monotonia, połączona z rytmicznym rykiem pracy Ena z dołu sprawiły, że zaczęła ziewać, więc przeszła się w tą i we wtą. Wyminęła przykryty brezentem robot transportowy, przetarła twarz i miała wracać do pracy, gdy coś weszło w jej magiczny radar. Coś w hangarze. Daleki ryk ognia ustał.
...I think you should see this...

Gdy wróciła do hangaru, En stał przy żużlowym kopcu. Hałda była stożkiem o wysokości ponad dwóch metrów i średnicy podstawy rzędu kilkunastu metrów. Coś właśnie z niej wychodziło. W pierwszej chwili ciężko trudno było jej rozróżnić czerń od czerni, potem jednak zauważyła owal głowy, łuk pleców, ramiona wyciągające się z kupy. Zupełnie jakby kawałki żużli złączyło niewidzialne przyciąganie nadając im ludzki kształt. Tors jakby wyciągnął się z czarnej hałdy, wyciągając biodra i nogi. Sylwetka, wolna od uwięzi, straciła równowagę i stoczyła się na podsadzkę hangaru w powodzi czarnych węgielków.
- ...shall I dispose of him?...
Ludzka postać podniosła się chwiejnie, stojąc krzywo, niczym marionetka na sznurkach niewpranego lalkarza. Kawałki żużlu stopnoiowo przesuwały się, nadając całości bardziej ludzki wygląd; pojawiły się usta, ale był to jedyny rys twarzy. Usta poruszyły się, ale wydobył się z nich tylko zniekształcony szum.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 11 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Czw Wrz 26, 2013 11:53 pm

- No, if he is not dangerous. - zatrzymałam Ena ruchem ręki, jakby naprawdę mógł coś zrobić bez mojego potwierdzenia. Spojrzałam na sylwetkę z żużlu. Dałabym sobie rękę uciąć, że to Engine spalał ziemię i dlatego tworzyły się z niej grudki skały. Jednak to stworzenie.. to było niemalże niemożliwe.
- Do you know how it is possible that he is existing here and now? - spojrzałam na Ena, wzmacniając swoją tarczę. Nie chciałam zostać potraktowana czymś nieoczekiwanym prosto w moje ciało. Wsłuchałam się w rytm melodii postaci ze żwiru. Przymrużyłam oczy.
- Kim jesteś i dlaczego tutaj jesteś? - spytałam, marszcząc brwi, a po chwili, jeśli nie dostałam odpowiedzi, dodałam - Who are you and where are come from? Why are you here? - znowu skupiłam się na tym, co mogło wychodzić z ciała obcego.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 11 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Pią Wrz 27, 2013 12:40 am

Głowa marionetki zwróciła się w stronę z której dobiegał głos Jasmine. Zrobiła krok do przodu, jednak zachwiała się i ledwo ustała w pionie. Nawet jeśli uczyła się poruszać małymi kroczkami, stanie wciąż pochłaniało większość jej zdolności.
- ...of course...
- ...that is my brother's proxy's doing...
En stał nieruchomo z boku. Możliwe nawet, że pozornie nieruchomo, w końcu mógł zrobić wiele bez ruszania się z miejsca.

Żużlowy człowiek otworzył usta, ale ponownie dobył się z nich szum. Spróbował ponownie dobywając z siebie basowe buczenie. Buczenie zaczęło wahać się w górę i dół skali. Niemalże... niemalże jakby ktoś próbował dostosować sygnał radiowy. Wsłuchała się w głos żużlu, ale on brzęczał tylko energią skoncentrowanej energii użytej do jego wydobycia. Ogień Ena nie tylko skurczył i spalił materię, ale pozostawił po sobie też magiczny opar. Jednak on nie miał znaczenia, bo głos wewnątrz należał do...

Sygnał nagle załapał częściowo.
- ...mine? Czy ... ..ie? Jasm...! - zawołał głos Strixa z oddali. Łamał się, cichł to zmieniał w nieodgadnione basowe dudnienie. - Nie sły... ... ... odleg... ... . ... mnie? Jasmine!
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 11 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 11 z 25 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 18 ... 25  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach