Immortem
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Denwheel (Jasmine)

2 posters

Strona 7 z 25 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 16 ... 25  Next

Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 7 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Wto Cze 25, 2013 11:44 am

- Przyjaciółka? - Josh spojrzał na siostrę podejrzliwie, ale rozejrzał się dookoła, przepatrując wszystkie kąty. Spojrzeli po sobie z Rebecą, a ta wzruszyła ramionami, że też nie wie o co chodzi. - Dobrze się czujesz? Wyglądasz na przemęczoną...
- Ilość osób obecnych w bazie: 4 - zaraportował głos z głośników. - Prawda...? - dodała Alicia niepewnie.
Jasmine położyła rękę na ramieniu młodszego brata. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że wszystko z nim w porządku, jednak wyglądał na strasznie zdenerwowanego. Odłożył zapomnianą bułeczkę i przytulił się do jej dłoni. Na wspomnienie Matta jej matka uśmiechnęła się nagle.
- Jeśli chcesz, mogę pójść z tobą, w zasadzie nie miałem okazji mu podziękować... - powiedziałą mimochodem.
Trzepnęła zamykana książka i nieznajoma przeciągnęła się w fotelu. Odłożyła książkę na stół i spojrzała na Jasmine. Ciemnoniebieskie, niemal granatowe oczy usiane były jasnymi plamkami na podobieństwo nocnego nieba. Łowczyni poczuła się dziwnie naga przed tym spojrzeniem, jakby pomijało ono ubranie i ciało, spoglądając wprost w jej duszę. A przynajmniej takie sprawiało wrażenie.
- Ach, no tak, oczywiście - nieznajoma uśmiechnęła się i pstryknęła palcami. Josh i jej matka zamrugali oczami, następnie spojrzeli na nieznajomą z głupim wyrazem twarzy. Jej brat odskoczył nawet do tyłu.
- Co do...
Książka na stole miała napis Agatha Christie "Evil under the Sun".
- Przepraszam, zaczytałam się - podjęła rudowłosa. - Swoją drogą, całkiem niezła powieść, mogę wam pożyczyć jak chcecie. Dzień dobry. Nazywam się Joanna, miło was poznać, choć szkoda, że nie ma całej rodziny. Przepraszam, że tak bez zapowiedzi, ale tak wyszło. Czyżbym była nie w porę...? - upiła herbaty, całkowicie rozluźniona, niczym sąsiadka, która wpadła do nich pożyczyć cukru.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 7 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Wto Cze 25, 2013 12:06 pm

Przyciągnęłam Jera, który przytulił się do mojej ręki, a może to ja przyciągnęłam się do niego, tak, żeby krzesło lub głowa chłopca oparły się na moim brzuchu. Automatycznie, pod wpływem spojrzenia nieznajomej, zagęściłam barierę dookoła.
- Właśnie dokładnie o tym mówiłam... - powiedziałam spokojnie, mierząc dziewczynę swoim niemal pradawnym spojrzeniem. Nawet Alicia nie wykryła jej obecności. Jerowi bym się nie dziwiła, ale dlaczego ja ją widziałam? Równie odruchowo jak wcześniej postawiłam barierę, tak teraz niemal pomacałam swoje wnętrze sprawdzając, czy wszystko jest w należytym porządku, czy jednak dar Jera w jakiś sposób się uaktywnił.

- Nam również byłoby miło Cię poznać, gdybyś tylko uprzedziła swoje przybycie i nie ukrywała się przed moją rodziną i przyjaciółmi. - powiedziałam, głaszcząc Jera po głowie. Oceniałam odległość. Jak na łowach. Ile sekund zajmie mi doskoczenie do mamy? Ile do Josha? Jak szybko zdołam zablokować jej atak? To zaczynało być śmieszne. Zbyt często zachowywałam się jak łowca w stosunku do innych osób. Ale jakie było bardziej racjonalne zachowanie w takich sytuacjach?
- Nie mówiąc o tym, że Josh wykonywał Twoje polecenia. - zmrużyłam brwi czekając, co się stanie - I czasami wypada zapukać. Widocznie wiesz o nas o wiele więcej niż my o Tobie. Co więc Cię tutaj przywiodło, Joanno? - spojrzałam dookoła pokoju, starając się uspokoić czując fakturę łuku pod moją dłonią. Ten dzień był bardzo wyczerpujący. Co jeszcze na mnie czekało?
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 7 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Wto Cze 25, 2013 12:59 pm

Wnętrze Jasmine wydawało się w porządku, a dar Jeremiego pozostawał uśpiony tak jak powinien bez jej pozwolenia.
 
Joanna zaśmiała się odstawiając kubek z herbatą.
- Ależ gdzie tam polecenia, jedynie prośby. Być może było to jednak odrobinę niegrzeczne, nawet jeśli to tylko stary nawyk. Ubóstwiam osoby takie jak twoja mama albo brat, ale... no cóż, zapewne kontrolowanie ludzi przychodzi mi zbyt łatwo...
- Przepraszam, a kim pani w ogóle jest? - ocknęła się Rebecca.
- Ja? Nikim szczególnym, bezsilną starszą panią - Joanna mogła mieć równie dobrze dwadzieścia parę, co trzydzieści albo i czterdzieści lat. Delikatna postura i młodzieńcze rysy twarzy utrudniały dokładne określenie jej wieku. - Jestem zupełnie bez znaczenia, choć mogę opowiedzieć o sobie, jeśli to kogoś interesuje.
 
Josh zamilkł jakby się nad czymś intensywnie zastanawiał.
- Zaś jeśli chodzi o to co mnie tu sprowadza dzisiaj - podjęła Joanna. - Są dwie wersje: krótka i długa. Krótka jest taka, że interesuje mnie wasz dar. Wasz prawdziwy dar. Długa natomiast jest... długa. Nie chcę zajmować wam zbyt wiele cennego czasu, macie dość na głowie beze mnie. Problemy z młodą Jennifer, ze Strażnikami Pokoju, no i oczywiście z mężczyznami... Nie chcę się narzucać.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 7 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Wto Cze 25, 2013 1:18 pm

- Bezsilną?.. - wyrwało mi się i w ułamku sekundy zagryzłam wargi, aby nie powiedzieć nic więcej.
Poczekałam do końca, uważnie obserwując Joannę.
- Zadziwiająca umiejętność, to trzeba przyznać.. - powiedziałam i w tym momencie chciałabym podrapać się po brodzie, ale tylko ścisnęłam mocniej rączkę Jera. W pewnym sensie przypominała mi mnie. Bo wspomniała o darach? Bo potrafiła kontrolować Josha? Czy z taką samą łatwością może oddziaływać na mnie i na Jera? Czy jednak mamy w sobie coś, co ją powstrzymuje? Dar?
- Nasz prawdziwy dar? - ściągnęłam brwi ku sobie w taki sposób, aby wymusić dopełnienie odpowiedzi. Znowu słowa pełne zagadek i niedopowiedzeń. - Jeśli już nas odwiedziłaś, Joanno, może jednak skusisz się na dłuższą wersję? Zapewniam Cię, że profesor Alicia przygotowuje wyśmienitą jagnięcinę z sosem borówkowym. - moje oczy błysnęły krótko dziecinną ciekawością - Do tego, jeśli wiesz, że mamy problemy z Jennifer i całą resztą.. znaczy też, że sporo o nas wiesz. A jeśli tak, to przydałoby się nam spojrzenie na sprawę przez osobę z zewnątrz. - zaczerpnęłam powietrza i zacisnęłam policzki - To wcale nie znaczy, że jestem uradowana, że ktoś jest w stanie nas śledzić. Że jest w stanie nam tutaj wyśledzić. Ale jeśli już wszyscy tutaj jesteśmy, to nie widzę przeszkód, żeby dokładnie wszystko omówić. Z pośpiechu mogą wyniknąć niewybaczalne pomyłki i okrutne katastrofy. Profesor Alicio, dołączy Pani do nas? Założę się, że przekąski nie są wystarczające, a osobiście muszę dodać, że nie miałam nic w ustach od momentu wyjścia na Festyn. - uśmiechnęłam się wymuszenie, przypominając, co się wydarzyło tuż potem.
- A co do problemów z mężczyznami - powiedziałam, biorąc Jera na ręce i ruszając w stronę podajnika posiłków - jak pewnie wiesz, Joanno, jeden ciągle sprawia mi problemy. Może byłabyś w stanie pomóc mi go znaleźć? - uśmiechnęłam się, wstukując odpowiedni kod dla swojego posiłku, upewniając się wcześniej, czy ktoś nie życzy sobie czegoś szczególnego.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 7 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Wto Cze 25, 2013 3:04 pm

- Owszem, wasz prawdziwy dar. Mam nadzieję, że pomożecie mi odpowiedzieć na pytanie, czym on w istocie jest. Oczywiście nie mówię tu ani o Replice ani o Echopatii, o niczym w tym rodzaju... przynajmniej tak mi się zdaje, gdyż owszem, wiem sporo, ale nie wszystko, jak widać. Szczerze mówiąc, nie mam jeszcze pojęcia czym jest wasz dar. Ale z przyjemnością przyjme zaproszenie na posiłek. Ostatnimi czasy przebywałam na wschodzie i ryż jak i tofu całkiem mi się przejadły - zaśmiała się ponownie.
- Na wschodzie? Gdzie na wschodzie? Dystrykt 17? 21? - zapytał Josh, powoli wracając na swoje miejsce i zasiadając przy stole.
- Ach, nie, nie. W Azji, w Cesarstwie Tysiąca Słońc - wyjaśniła tamta, jakby to było po drugiej stronie ulicy. W tym czasie do stołówki wjechał po suficie projektor, a za nim wszedł hologram profesor Grey. Josh odsunął i przysunął jej krzesło, żeby hologram mógł udać siadanie. Alicia przez cały czas przypatrywała się Joannie z mieszanym wyrazem twarzy. W końcu westchnęła.
- Przepraszam, pozwoliłam, żeby ktoś obcy zakradł się na teren bazy. Zawiodłam wasze zaufanie...
- Nikt nie jest doskonały - pocieszyła ją Joanna.
- Pomogę ci, skarbie - zaoferowała się Rebecca, podchodząc do lady razem z Jasmine.
Ta wstukała kilka kodów, posiłkując się widniejącym obok menu i chwilę czekali aż maszyneria spełni polecenie. Każdy, oprócz pani profesor oczywiście, dostał po parującym talerzu jagnięciny z borówkami, tłuczonymi ziemniakami i siekanymi warzywami. Mały dostał sok jabłkowy, Josh colę, Joanna inny rodzaj herbaty, Rebecca wzięła sobie kubek kawy, a Jasmine wodę z podziemnego źródła. Pośrodku stanął też talerzyk z maślanymi ciasteczkami ozdobionymi owocową galaretką.
 
- Jeśli mówisz o Jake'u, z pewnością znalezienie go to nie kłopot - podjęła Joanna, gdy zasiedli i zaczęli powoli jeść. - Tylko jeszcze nie wiem, czy chcę to zrobić. Ostatnio gdy go widziałam był nieco roztrzęsiony. Trudno się dziwić, każdy by był, gdyby otarł się o śmierć.
Jasmine wspomniała jego przedłużającą się nieobecność i nagłe pojawienie się na scenie.
- Był dość stanowczy w tym, żeby odciąć się od was, żeby nie można było was powiązać, jak przypuszczam. Z jednej strony chciałabym uszanować jego postanowienie, a z drugiej nie uważam, żeby ktoś tak młody tak się poświęcał. W każdym razie, Jasmine, jako osoba bardzo opiekuńcza powinnaś się zastanowić czy chcesz się narażać spotykając się z nim, kiedy groźni ludzie próbują się go pozbyć... no cóż, wróćmy do pierwotnego tematu.
Joanna zjadła kawałek jagnięcia z widelca i zakręciła nim w powietrzu.
- Wszystko zaczęło się od waszej babki od strony ojca - podjęła. - Oczywiście, gdy po raz pierwszy się tym zainteresowałam, nie wiedziałam o tym. Wasi dziadkowie nie byli nikim wyjątkowym, na ile mi wiadomo. Niższa klasa średnia z Dystryktu 3. On dystyngowany pan, ona dystyngowana pani. Całe życie spędzili z ksiażkami i nigdy nie zrobili niczego wyjątkowego w swoim życiu. Poza jednym zdarzeniem. Zupełnym przypadkiem, który każe mi się zastanawiać na ile to był przypadek, wasza babka Beatrice Hide, wybrała się na spacer w mniej uczęszczane okolice i znalazła dwóch kilkuletnich chłopców na brzegu rzeki płynącej przez Dystrykt. Jeden już stracił przytomność, drugi ledwo trzymał się śliskich skał. Beatrice, kobieta, która nigdy w życiu nie wykonywała żadnej pracy fizycznej ponad przekładanie książek, wskoczyła do wody i wyratowała obu, a następnie przeniosła ich całą drogę do domu. Chłopcy mieli wtedy około czterech lat i choć nie byli bliźniakami, byli bardzo podobni do siebie, więc uznano ich za rodzieństwo. Chłopcy byli nie tylko podtopieni ale i bardzo chorzy, długi czas jeszcze gorączkowali zanim nie udało się ich wyratować w szpitalu. Państwo Hide, bezdzietni, choć całe życie przeżyli zgodnie z doktryną Imperium i Kapitolu, ocalili dwójkę przed wpadnięciem w tryby systemu i przygarnęli ich jako swoje dzieci. Te dzieci to byli Silver i Arthur Hide.
 
- Nigdy o czymś takim nie słyszałam! - zakrzyknęła Rebecca.
- Nie dziwi mnie to - odpowiedziała Joanna - obaj mieli wysoką gorączkę, majaczyli i niewiele pamietali ze swojego życia sprzed spotkania Hideów. Ważne jest jednak co innego. Obecna tu Jasmine spotkała młodą Wyrocznię, więc pewnie wie o co mi chodzi, ale czy reszta rozumie o co chodzi w prekognicji?
- Widzenie przyszłości? - Alicia pokręciła głową. - Teoria głosząca, że można w jakiś sposób zobaczyć przyszłe wydarzenia. Ma jednak mnóstwo wad i paradoksów, przez co jest uznawana powszechnie za fałszywą. Swoje korzenie ma w zabobonach i próbach poznania nieznanego.
- Tak, to prawda.  A jeśli chodziłoby o przewidywanie przyszłości? - dodała Joanna.
- A to nie to samo? - zdziwił się Josh.
- Nie, wcale nie. Widzenie przyszłości zakłada, że widzisz coś co się zdarzy w przyszłości pomimo wszystkich możliwych zmiennych. A co gdyby ktoś znał wszystkie zmienne? Jeśli to nie byłyby czary, a zwyczajne obserwowanie nieuniknionego?
- Teoretycznie - profesor Grey podkreśliła to słowo - gdyby było możliwe poznanie wszystkich możliwych zmiennych, można by dzięki temu poznać przyszłość ze 100% skutecznością. Ktoś korzystający z czegoś takiego znałby wszystkie zmienne ich relacje i połączenia. Ktoś działający przeciw takiemu przewidywaniu stawałby się jedynie częścią równania. Jednak to tylko teoria  bez praktycznego zastosowania. Sama liczba zmiennych jest bliska nieskończoności, nie istnieje możliwe stworzenie sprzetu i oprogramowania do obliczania wszystkich, szczególnie że taka maszyna musiałaby brać pod uwagę własną pracę. Samo zapotrzebowanie na energię do czegoś takiego jest więcej niż absurdalne...
- A gdyby ktoś to potrafił?
- To byłby bogiem.
- Bez przesady! - zaśmiała się Joanna - Podoba mi się pani poczucie humoru, pani Komputer, jednak żeby być bogiem trzeba by być nieśmiertelnym. A coś takiego nie istnieje na tym świecie. Swoją drogą, faktycznie pyszna ta jagnięcina - pochwaliła.
 
- Wracając jednak do pierwotnego obiektu moich zainteresowań, dzieci Hideów. Dzieci, które miały zginąć w tej rzece, a które przeżyły. Arthura Hide'a, który wspiął się po niemal niemożliwej do wspięcia drabinie społecznej. Zaprzyjaźnił z niejakim Mattem Ellisem, dziedzicem jednej ze starych rodzin Kapitolu, o których mówi się, że nie mieszają się z plebsem. Wziął udział w tajnym projekcie, do którego dostęp miało jedynie kilkoro wybranych, a następnie wykradł i owoc tego eksperymentu i ukrył go poza zasięgiem Kapitolu.
- Jeśli uznać absolutne przewidywanie przyszłości za rodzaj ostatecznego, boskiego planu, któremu mogą stawić czoła tylko cuda to nagle pojawiały się cuda za cudami. Prosta rzeka czasu płynąca od przeszłości, poprzez teraźniejszość do przyszłości nagle zaczęła chlupotać i bulgotać, jakby chciała wyrwać się z koryta. Gdy się o tym dowiedziałam byłam... uradowana... wniebowzięta! Jednak, gdy pośpieszyłam, by spotkać tego niezwykłego człowieka, on już nie żył... - oczy Joanny przygasły na moment.
 
- To było jak cios, jak okrutny żart. Jakby jacyś tajemniczy bogowie historii postanowili zadrwić sobie ze mnie. Byłam przybita, podróżowałam. Jakie było moje zdziwienie, gdy niedawno wróciłam i okazało się, że ten sam człowiek w rzeczywistości zostawił po sobie żonę i czwórkę dzieci. Wszelkie ślady zostały skrupulatnie zatarte, ale gdy wreszcie tu trafiłam... - zamyśliła się i wskazała na broszę Jasmine. - Może ujmę to tak. Zapewne młoda Wyrocznia mówiła coś w rodzaju, że ta zabawka, którą nosisz odmieniła wasze życie? A co gdyby było odwrotnie? Gdyby to nie ona uczyniła was specjalnymi, gdybyście to wy ją przywołali? Jak często w jednej rodzinie rodzi się dwójka czarodziei z rzadkimi darami, ktoś kompatybilny ze starożytnymi bytami i szczęsciarz, który przypadkiem znajduje tajną baze wojskową sprzed wieków? Zastanawialiście się kiedyś, skąd u was taka naturalna potrzeba wolności wyboru?
- Chyba potrzebuję czegoś mocniejszego od kawy, bo nie rozumiem połowy z tego o czym mówicie... - jęknęła Rebecca.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 7 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Wto Cze 25, 2013 7:36 pm

- Nawet Kapitol nie jest w stanie dostać się na inne kontynenty. W sumie, przynajmniej oficjalnie się o tym nie mówi. Gdyby Kapitol miał jednak w tym jakieś korzyści, z pewnością by to zrobił. Chyba, że po Starym Świecie pozostało coś silniejszego niż Kapitol? Ale czy wtedy nie wiedzieliby o sobie nawzajem? Wszystko zostałoby utrzymane w tajemnicy? Ale… w sumie Ty jakoś się przedostałaś – westchnęłam, przynosząc posiłek do stołu.
- Pani profesor, to nie Pani wina. To my jesteśmy wdzięczni, że pozwoliła nam Pani się tutaj zatrzymać. Bez tego, nie wiem co byśmy teraz zrobili. Poza tym nigdy Pani się nie spotkała z takim rodzajem umiejętności. Mam nadzieję, Joanno, że nie będziesz dla nas zagrożeniem.
- A to, że pojawił się na Festynie i bratał się z Silver jest całkowicie bezpieczne? Dlaczego on musi być taki egoistyczny? Dlaczego zawsze to jego plan musi być najlepszy – zachmurzyłam się – Fakt, może jesteśmy w tym do siebie podobni. Ale to on jak na razie stawia na swoim. Jeśli on się narażał już tyle razy, dlaczego ja nie mogę się sama narazić? Skąd on wie, co jest dla mnie najlepsze? Nawet ze mną nie rozmawiał przed ostatnie kilka miesięcy! – powiedziałam zagryzając żeby i wbijając wzrok w miskę pod sobą. Wypuściłam powietrze. Nie mogłam pozwolić, żeby emocje zapanowały nade mną. Nie mogę teraz okazać tej słabości.
Słuchałam przez kolejne parę minut opowieści Joanny, jedząc posiłek.
- Czyli w takim razie nie trzeba szukać przyczyny w moich „dziadkach”? Znałaś prawdziwych rodziców mojego ojca? Może to w nich trzeba szukać odpowiedzi? – zmarszczyłam brwi. – Czy w takim razie… Silver Hide żyje? I gdzie on jest, dlaczego nic o nim nie słyszałam? – powiedziałam, po czym postarałam się poszukać jakichkolwiek wspomnień z życia ojca, które znałam.
Po kolejnej chwili znowu się odezwałam:
- Jeśli oczekujesz ode mnie prostej odpowiedzi, musze Ci powiedzieć, że nie jej nie znam. Fakt, to nie może być czysty przypadek, że tutaj, w tej wiosce zdarzyło się tyle nieprawdopodobnych rzeczy. Ale nie znam ich przyczyny. Gdybym znała, Jenny pewnie siedziałaby tutaj teraz z nami – sięgnęłam po kolejny kęs potrawy.
- Nie martw się. Ja też ciągle staram się poskładać to w całość – powiedziałam, spoglądając na matkę, po czym spojrzałam w stół i podniosłam wzrok na Joannę - Ale… czy w takim razie sugerujesz, że to my jesteśmy kluczem? Ojciec wykradł to coś, ale.. myślisz, że to nie była czysta kradzież, ale że.. „oni” wybrali siebie nawzajem? Że Sfera wybrała nas? – zamrugałam oczami i dotknęłam broszy – Że ona, wraz z nami, jest w stanie zmieniać przeznaczenie? – moje spojrzenie złagodniało, ale stało się jakby jednocześnie delikatnie zmęczone – Jaki jest Twój cel? Dlaczego tak interesuje Cię zmiana przeznaczenia? Mój ojciec. My. Cud. Dlaczego przybyłaś tutaj aż z Azji? – zawahałam się przez chwilę i zacisnęłam wargi. Co miałam do stracenia? – Jeśli zdołałaś się tutaj przedostać, wiesz o nas niemal wszystko, a może nawet więcej.. to może wiesz też, jak możemy uratować Jenny? I jaki jest cel.. młodej Wyroczni, jak ją nazwałaś? Po której stronie stoisz, a po której stoimy my? – spojrzałam jej prosto w oczy, gotowa na kolejne spojrzenie, które mogło przeniknąć moją duszę.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 7 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Wto Cze 25, 2013 10:20 pm

- Tak, to prawda. Oczywiście w czasie mojego zbudowania używano rozmaitych technologii i technik szpiegowskich, ale niczego... takiego - powiedziała pani profesor do Jasmine, po czym spojrzała na Joannę - Nigdy też nie spotkałam człowieka, którego potencjał magiczny wynosiłby 1.
- Do dzisiaj! - zaakcentowała rudowłosa.
- To nie jest temat do żartów! - niespodziewanie oburzyła się Alicia. - Dowiedziono naukowo, że jest fizycznie niemożliwe dla człowieka przeżycie z potencjałem magicznym mniejszym od 12,37! Co więcej optymalna liczba potencjału dla zwykłego człowieka wynosi około 80. 97% badanych poniżej 50 punktów cierpiała na poważne schorzenia fizjologiczne. Co więcej, choć podaje się zaokrąglone sumy jak 1, 5 czy 1000, w rzeczywistości niemal nigdy nie są to liczby całkowite. Nawet jedna z tych kondycji byłaby nieprawdopodobna, a dwie na raz...
- Droga pani Komputer - przerwała Grey Joanna. - Z całym szacunkiem dla pani i inżynierów, którzy panią zbudowali. Z całym szacunkiem dla osiągnięć dawnej cywilizacji i dawnej myśli technomagicznej. Jeśli wydaje się pani, że rozumie czym jest magia, albo ten świat, jeśli już o tym mowa, to jest pani w błędzie. Jestem tylko biedną, starą kobietą, ale nawet ja wiem tyle, żeby nie zakładać wszystkiego z góry, albo uznawać, że coś jest niemożliwe.
Hologram otworzył iluzoryczne usta i je zamknął. Otworzył i zamknął raz jeszcze.
 
Joanna zaśmiała się słysząc narzekania Jasmine.
- Doprawdy, tak ciężko znaleźć jakieś wyjście, gdy spotyka się tyle silnych osobowości.
Jeremy zamrugał oczami i pochylił się ku siostrze.
- Jas, co to jest "cro-magnonczycy"?
Joanna spojrzała na niego i mrugnęła porozumiewawczo, przykładając palec do ust.
- Ćśśś. Echopaci - zaśmiała się ponownie. - Niestety, to nie jest takie proste. Gdy wpadłam na trop twojego ojca było to niedługo przed jego śmiercią. Jego rodzice... no cóż, nie wiem kim byli, ale prawdopodobnie od dawna już nie żyli. Kim byli, co robili, skąd się tam wzięli? Być może prawda gdzieś tam jest, być może zaginęła na zawsze, w każdym razie mnie nie udało się niczego dowiedzieć. Jedynie cienie i smugi... - pokręciła głową.
 
- Co do Silvera, to owszem, żyje, choć nie nazywa się już Hide, zmienił nazwisko na Fox.
- Silver Fox? - zaśmiał się Josh. - A to chłopak sobie wybrał!
- Josh, uważaj jak się wyrażasz, ten człowiek jest twoim wujkiem - skarciła go Rebecca.
- No tak, mamo, ale jak można sobie wybrać imię i nazwisko identyczne jak przywódca rebeliantów. Przecież Kapitol nie dałby mu spokoju, nawet, gdyby udało się wyjaśnić pomyłkę...
- Jaką pomyłkę? - zdziwiła się Joanna.
- No, nazywają się tak samo przecież...?
- Oni? Znam tylko jednego Silver Foxa.
- Bez jaj, przecież... przywódca Rebelii... wróg publiczny nr 1... nie może być... prawda? Hej, hej, hej to nie jest śmieszne! Co ty pieprzysz, stuknięta wariatko!
- Josh!! - krzyknęła ich matka, choć także zbladła. - Jak ty się zachowujesz! Natychmiast przeproś!
- Nie zamierzam! Mamy dość problemów bez tej gadki szmatki! Zamierzacie słuchać paplaniny tej przybłędy?! Nie mamy pojęcia kim naprawdę jest, skąd się wzięła i czego chce! Marnujemy cenny czas, słuchając tych bredni, ja...
 
Widelec z kawałeczkiem jagnięciny wpierw zastygł w drodze do ust kobiety, a następnie rudowłosa opuściła go z powrotem na talerz, w który wbiła spojrzenie. Nagle w pomieszczeniu zapadła cisza. Wydawało się jakby wyssano całe powietrze i ciepło z jadalni. Jasmine poczuła jak brosza, która przez ten cały czas miała temperaturę jej ciała, a w wirze walki rozgrzewała się niczym kute żelazo, nagle stała się zimna jak sopel lodu. Sfera się bała...?
 
Joanna zamrugała i chwila minęła, a świat wrócił na swoje miejsce. Kobieta otarła zawilgotniałe oczy i odchrząkneła. Upiła łyk herbaty, zanim się odezwała.
- By... byłabym wdzięczna, gdybyś się tak do mnie nie zwracał - powiedziała. - Nikogo nie zmuszam do słuchania wbrew jego woli.
- A... e... tak... ja... tego... przepraszam - wymamrotał Josh, opadając bezwładnie na fotel, z którego się poderwał pod wpływem emocji.
Rudowłosa okchrząknęła ponownie.
- Tak, mniej więcej. Sądzę, że ci, którzy są uwikłani w sprawę tych trzech zabawek nie mają właściwej perspektywy. Uważają, że taka koncentracja magii w jednym miejscu może naginać podstawowe prawa rządzące wszechświatem, jak prawo prawdopodobieństwa, z czym się mogę zgodzić. W końcu są to pewnego rodzaju siły, więc to, że tak jak one wpływają na świat, odpowiednio duża siłą może wpływać i na nie, ma to sens. Jednak z tego względu uważają też że to te zabawki... Regalia, tak się nazywały? Nie pamiętam dokładnie. W każdym razie uważają to ta siła kształtuje ludzi wokół tych przedmiotów. Ja jednak pytam, a co jeśli jest odwrotnie? Jeśli to ludzie przyciągają tą siłę? Jak mówiłam, wiem tyle, że nic nie wiem. Po to tu jestem, żeby się dowiedzieć. Czym jest ten "klucz"? Dla kogo jest on przeznaczony? Jak go użyć? Czy to wy jesteście kluczem? A może następna generacja? Wasze dzieci, wnuki, jacyś odlegli potomkowie? Kto wie, czy początkiem byli wasi dziadkowie, czy byli jedynie częścią czegoś większego? Czy na końcu tego czegoś jest wasza generacja, czy nie? A może wszystko to tylko ślepa uliczka? Na tym moje pytania się nie kończą, ale...
 
Potarła twarz i odchyliła się do tyłu, spoglądając w sufit.
- Mój cel... cel młodej Wyroczni... zapewne nie jesteśmy nikim wyjątkowym, bo czyż nie każdy kto widzi przyszłość... czyż nie każdy chce ją zmienić? - wyprostowała się i spojrzała po zgromadzonych. - Może nie powinnam tego mówić przy dziecku, ale myślę, że Jeremy ma więcej doświadczenia i odporności niż można by się spodziewać po takim malcu. Echopaci to doprawdy biedni ludzie...
Opadła się łokciami o stół i splotła dłonie razem.
- Czy gdybyście zobaczyli przyszłość od której mrozi się krew w żyłach i kamienieje szpik w kościach, przyszłość tak straszną, że zrozumienie jej istoty byłoby jej najstraszniejszą częścią. Czy wtedy nie chcielibyście jej zmienić? Co byście zrobili? Co byście poświęcili? Co gdyby się okazało, że to co robicie jest bez znaczenia, bo niczego nie da się zmienić? Niewielu jest ludzi na świecie, którzy potrafią zrozumieć tak absolutną rozpacz własnej bezsilności...
Oparła czoło na dłoniach. Po brodzie pociekły jej łzy.
- What Queen... what power... why do you mock me so cruelly... - wyszeptała pod nosem - Przepraszam, nic mi nie jest... tylko... jakoś tak... z wiekiem się taka... sentymentalna robię... przepraszam...
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 7 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Wto Cze 25, 2013 11:13 pm

Uśmiechnęłam się delikatnie podczas rozmowy Alicii z Joanną. To tak bardzo przypominało mi o tym, co walczyło wewnątrz mnie. Racjonalizm z tym, że wszystko jest jednak możliwe.

- Joanno, pani profesor dopiero poznaje świat ludzi. Niemniej jednak dane są bardzo istotnym czynnikiem w funkcjonowaniu nas wszystkich, więc ich także nie należy lekceważyć. Poza tym gorąco wierzę, że nawet to, co niemożliwe, z pomocą chęci i ogromu wysiłku jest w stanie się wyjaśnić. – uśmiechnęłam się pogodnie.
 
Pogładziłam Jera po ramieniu i spojrzałam na niego rozumiejącym wzrokiem, dając mu do zrozumienia, że później postaram się mu to wyjaśnić. Tylko w pewnym momencie sama nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi.

- Kim jest Silver Fox? – wypaliłam i ponownie zmarszczyłam brwi. A potem nastał ten moment. Sama nie wiedziałam, co o tym myśleć. Zimna? Nigdy czegoś takiego nie odczuwałam. Wcześniej też to zrobiła. Tylko wtedy nie było to aż tak widoczne. Zastanawiałam się, jak wiele sił mnie przerastało w tym momencie. Tajna baza wojskowa wydawała się olbrzymim zagrożeniem. Sfera nadal pozostawała zagadką, ale każdy czuł wobec niej jakiś respekt, nawet Joanna. Teraz nagle to ona „wystraszyła” się jej? A w naszym domu czekała jeszcze na mnie Jenny z mistyczną osobowością w jej ciele. Nagle poczułam się tam mała w całym ogromie tych sił, które nagle ściągnęły w tą stronę, do mojego miasteczka.

- Trzech zabawek? – podchwyciłam po chwili – To znaczy, że jest ich więcej? Scio me nihil scire. – powiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie. – Ostatnio usłyszałam o Chiaroscuro. Jeśli wiesz, co to jest, doprawdy, moja wiedza w porównaniu z Twoją zejdzie do ujemnego wymiaru nierzeczywistości. Myślę jednak… - ponownie się zawahałam, dobierając odpowiednie słowa – Będzie dla mnie przyjemnością poszukiwanie wraz z Tobą odpowiedzi na te pytania.
 
Zrobiłam krótką przerwę na posiłek i kontynuowałam – Ty także widzisz przyszłość? – powiedziałam i dyskretnie spojrzałam w stronę rudowłosej. – Wyrocznia rozmawiając ze mną wydawała się bardziej obrońcą proroctw, niż osobą, która chciałaby je zmienić. – ponownie na chwilę zawiesiłam głos – Jer widział więcej rzeczy niż my tutaj razem wzięci. Może nie licząc Ciebie i profesor. Z tym muszę się zgodzić. Ale czy dzięki temu nie stał się jeszcze bardziej szlachetny i kochany? – uśmiechnęłam się znowu przytuliłam brata. – I myślałam, że jednak wszystko jest niemożliwe. Sama to przed chwilą powiedziałaś. Fakt, czasami czujemy się bezsilni, ale musimy znaleźć siłę do walki. Przynajmniej ja, nie poddam się tak łatwo. – podniosłam głowę do góry. Jakby nagle napełnił mnie jakiś dziwny optymizm. Po czym spuściłam delikatnie wzrok.

- Mimo tak małego potencjału potrafisz mówić w języku magii? – otworzyłam na chwilę usta po czym je zamknęłam. Patrzyłam smutnie na cieknące łzy. Na miejsca, gdzie spadają. – Czy mogę Ci w jakikolwiek sposób pomóc? – powiedziałam, po czym ujrzałam jakby drugą siebie. Jakbym spoglądała na swoją sylwetkę z zewnątrz. To było dziwne doświadczenie. Znowu. Tak, jakbym doznawała rozdwojenia jaźni.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 7 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Sro Cze 26, 2013 4:28 pm

Rudowłosa otarła oczy i skinęła głową. Pociągnęła nosem. Zdecydowanie, gdyby nie tamten moment po wybuchu Josha, trudno byłoby sobie wyobrazić, że to nie jest po prostu zwykła, wręcz słaba kobieta.
- Owszem, choć chyba niewiele osób o tym wie, a jeszcze mniej zdaje sobie sprawę z ich prawdziwego znaczenia. Sfera, Kielich - zaczęła wyliczać na palcach - i Shin.
- Shin, jak ten statek? - spytał Josh podejrzliwie.
- Owszem, ten sam.
Shin Gami był tematem, który znał każdy w Imperium, ale do którego nikt nie przykładał uwagi. Pierwszy i jedyny statek kosmiczny, ostateczne osiągnięcie Złotej Ery. Najwspanialszy cud technomagii i teoretyczny początek podboju kosmosu, do którego nigdy nie doszło. Jednak legenda głosi, że statek był praktycznie na ukończeniu, gdy doszło do wybuchu tamtej wojny. W jej wyniku nie tylko ucierpiała większość świata, ale stracono wszystkie instalacje pozaziemskie takie jak stacje kosmiczne czy bazy na księżycu. Shin stał się mitem i pewnego rodzaju symbolem, którego używały kolejne władze Kapitolu. Niemal tradycją było, że każdy kolejny Premier w swoim wystąpieniu inauguracyjnym zarzekał się, że odzyskają ten statek, co jednak nigdy nie dochodziło do skutku.
- Może kiedyś wam o nich opowiem, ale sprawa jest dla mnie osobista, więc nie chcę o tym mówić - ucięła temat Joanna. - Natomiast o Chiaroscuro słyszałam tyle co wy, że to jakaś ważna relikwia Shi, którą straciły przez dawną Replikę. Tak się składa, że Shi nie przepadają za mną, a ja jakoś nigdy się tym nie interesowałam, szczerze mówiąc.

Ponownie skinęła głową.
- Owszem. A o ile się nie mylę, Wyrocznia broni nie swojego przewidywania przyszlości, a swojego przewidywania zmiany tej przyszłości. Trudno jej się dziwić, potrzeba sporego dystansu i odpowiedniej perspektywy, żeby pojąć implikację swoich działań. Dla kogoś takiego jak ona, który widzi fragmenty i wiele rzeczy zgaduje, pewne działania wywołują pewne zmiany. Jeśli nie ma się odpowiedniego poglądu na całą sprawę może to wyglądać tak jakby się zmieniało przyszłość. Jednak w rzeczywistości nic się nie zmienia - Joanna pokręciła powoli głową. - Zapenwe dla kogoś kto nie ma z tym do czynienia może to nie brzmieć zbyt jasno, ale musicie mi w takim razie uwierzyć na słowo.
Spojrzała na Jeremiego i uśmiechneła się.
- Tak, jest odpowiednim człowiekiem by zostać Wielkim Magiem. Wszak najważniejszą kwalifikacją nie jest siła magii, a... no cóż, to i tak pieśń przyszłości.
- Wielkim Magiem? Pierwsze słyszę...? - zdziwił się Josh.
- Za czasów mojej młodości, Wielkim Magiem, a czasem inaczej, nazwa zmieniała się z biegiem lat, nazywano kogoś stojącego w danej generacji na czele magów. Najwyższy autorytet, można by rzec. Podobną funkcję pełni ten chłopiec, Tyron, miał na imię? Choć nikt go oficjalnie nie mianował. No cóż, nie pozwólcie mi dłużej zajmować sobie czasu...

Joanna wstała i spojrzała na Jasmine.
- Yes, I can. I guess you can ask Strix for details. For now... well, there probably wasn't much meaning in me coming here and talking to you. The chances that you would be aware what it is that you are really doing were near null, but... as I said, I'm getting too emotional as the years go by. - Uniosła ręce i w każdej z jej dłoni zalśniło światło. Profesor Grey zamarła, a z głośników nadany został komunikat:
- Uwaga! Na poziomie -3 wykryto niebezpieczny poziom promieniowania magicznego! Uwaga! Cały zespół proszony jest o niezwłoczną ewakuację z zagrożonej strefy! Powtarzam...!
- Your family, which shows such hope seems to meet so much misfortune. I had a very big family once. So many people that I didn't want to die. Now they're all dead. All I've got left is a son, who hates me. How did that happen? Where did I go wrong?
Zacisnęła dłonie i światło zniknęło. Alarm ustał równie nagle.
- Najbardziej byście mi pomogli, gdybyście zdołali zniszczyć tą przyszłość o której wspomniałam... jednak nie oczekuję zbyt wiele. Gdybyście się czegoś dowiedzieli, dajcie mi znać. To... - otworzyła dłonie ukazując dwa kryształki. - jest do tego narzędzie. Ten jest dla Jake'a Hive'a - położyła na blacie coś co wyglądało jak szklany sześcianik, wielkości kostki cukru. - A ten dla mnie - położyła szklaną kostkę stu-ścienną.
- Wystarczy je rozbić je, żeby przywołać daną osobę. Można je też połknąć, żeby do niej dotrzeć. - Wyjaśniła. - A więc, tymczasem.

- Proszę pani? - Niespodziewanie odezwał się Jeremy.
- Tak?
- Dziękuję, że mnie pani obudziła.
- Nie ma sprawy, mały.
Joanna uniosła rękę i jej sylwetka zafalowała w powietrzu, po czym znikła bez śladu. Jedynym potwierdzeniem, że gość tam był, były dwie przezroczyste kostki leżące na stole.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 7 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Sro Cze 26, 2013 7:04 pm

Przez większą część opowieści kobiety pozostawałam cicho. Wyrocznia mówiła o Jeremim to samo. Przynajmniej to się na siebie nakładało. I to wspomnienie o Tyronie.. Jer faktycznie wiedział i chłoną o wiele więcej niż zwykły człowiek. Więcej niż jakikolwiek mag. Dzięki swojej umiejętności był w stanie nauczyć się czegoś w ciągu paru minut, kiedy innym zajmowało to lata. On to po prostu widział i czuł. Czuł innych ludzi. Jeszcze raz ścisnęłam broszę w swojej ręce. Czy ona faktycznie jest aż tak wyjątkowa? Jeśli potrafi zmieniać kształt i jako jedyna przyjęła tak prostą formę, może mamy przez to ze sobą coś wspólnego.

W końcu podniosłam głowę i spojrzałam bystrym wzrokiem na Joannę.
- Don't underestimate me. Maybe it's selfish, but all strangers I met before in few days looked down on me. And I don't give up, I'll believe I'll find a way. - opuściłam głowę i moje oczy jakby na chwilę straciły wolę życia.
- Zrobię wszystko, co będzie w mojej mocy. Oni mi pomogą. - rzuciłam okiem na towarzystwo dookoła, oczekując potwierdzenia. - Każdy potrzebuje odrobiny pomocy. Jeśli tylko czegoś się dowiem, dam znać. Dziękuję za.. to.- powiedziałam jeszcze zanim zniknęła, spoglądając na pozostawione przedmioty i uśmiechnęłam się dość przyjaźnie. Zgarnęłam kostki do kieszeni kurtki, tej wewnętrznej, szczególnej. Westchnęłam , na chwilę mój tępy wzrok powędrował na stół, po czym podniosłam go gwałtownie z błyskiem w oczach.

- Pani profesor, czy mogę dostać rękawiczki? Nawet trzy, albo cztery pary. Nie chcę czegoś popsuć - zwróciłam się do Alicii po czym odebrałam prezent i nałożyłam go na ręce.
- Josh, zbadasz to wraz z panią profesor, sprawdzisz, skąd to pochodzi, czy bardzo różni się od składu ciała człowieka i co mogło na to oddziaływać, jeśli się zmieniło. Ogólnie sprawdź co jest w tym nadzwyczajnego i przeprowadź analizę ilościową i jakościową.  - powiedziałam, jednocześnie wyciągając zwiniętą próbkę ciała Bestii - Ach, jeszcze to, to dla mnie - powiedziałam i otwierając ostrożnie zawiniątko, tak aby nie wystawić dużego obszaru na światło dzienne, po czym jednym ruchem palca odcięłam magonami odpowiedni dla mnie kawałek. - Pani profesor, mogę otrzymać jakiś papier, żeby to zapakować? Najlepiej trzy sztuki, muszę jeszcze zabrać... to - uśmiechnęłam się delikatnie podchodząc do miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą siedziała Joanna. Zdjęłam rękawiczki tak, jak uczono mnie podczas kursu pierwszej pomocy i nałożyłam następne. Potem chwyciłam sztućce Joanny i filiżankę, z której piła herbatę, po czym wrzuciłam je do woreczków. - Pani profesor, będę wdzięczna, jeśli sprawdzi jeszcze pani talerze i najbliższe otoczenie. Może zgubiła jakiś włos albo o coś się otarła? - powiedziałam i rozejrzałam się po pomieszczeniu - Teraz będę musiała się tym zająć, później porozmawiamy o reszcie - dałam znać reszcie rodziny i ponownie zwróciłam się do Alicii - Będę potrzebować najbardziej odpornego magicznego pomieszczenia do treningu, jaki znajduje się w tej bazie. Pani profesor? - spojrzałam na hologram pytającym wzrokiem. - Ostatnim razem wysadziłam sporą część przedmieścia. - zmarszczyłam brwi - Nie ważne, pewnie i tak nie pamiętacie... - westchnęłam i skierowałam się wraz ze wskazówkami Alicii.

Gdy już dotarłam na miejsce, najpierw dokładnie obejrzałam fragment Bestii za pomocą zwykłych zmysłów i czucia magicznego. Gdy już skończyłam wstępne oględziny, wyciągnęłam rękę z rękawiczki i wsadziłam palec do masy. Lekcje oddychania Winga, przygotowanie do używania magii, wyciszenie organizmu. Zagłębiłam się do swojego środka, zamknęłam oczy, zmaterializowałam szkatułkę. Skupiłam się na czuciu dookoła moje palca i uwolniłam dar. Kilka oddechów. Wdech i wydech. Oczekiwałam na reakcję.

Po tym umyłam dokładnie ręce i podeszłam do zafoliowanej filiżanki. Otworzyłam ostrożnie woreczek i palcami przeciągnęłam po krawędzi naczynia. Drugą ręką uczyniłam to samo ze sztućcami. Ponownie zamknęłam oczy i spojrzałam na swoje wnętrze. Wcześniej robiłam to jedynie ze Strixem. To on mi pokazał ten sposób używania mojego daru. Ba, on niemal odkrył mój dar. Powtórzyłam całą sekwencję tak, jak za każdym razem. Jak inaczej mogłam wyjaśnić tak wielkie zdolności Joanny przy niewyjaśnionym potencjale? Musiałam spróbować. A sama mogłaby się na to nie zgodzić. Bałam się, że może się stać to samo, co z Merlinem. Że coś tak potężnego może mnie pochłonąć. Ale przecież to wcale mógł nie być dar. Ale czy wybaczyłabym sobie, gdybym nie spróbowała? Lekcje Winga. Przygotowanie. Oddech. Wizualizacja swojego cienia. Szkatułka.
Świat przestał istnieć...
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 7 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Sro Cze 26, 2013 10:29 pm

- Rękawiczki? Czekaj, zaraz ci przyniosę - zaoferował się Josh i skoczył na poziom medyczny po pudełeczko rękawiczek jednorazowych.
- Próbka organiczna? - Alicia krytycznie oceniła znalezisko Jasmine. - Użyjcie opakowań po sztućcach i serwetek, są sterylne i były pakowane hermetycznie - podpowiedziała, gdy Jasmine zbierała próbki pozostawione przez Joannę. Profesor wyglądała na zamyśloną, więc odpowiedziała z nietypowym dla niej opóźnieniem:
- Co? A tak, oczywiście, możesz użyć Strefy S1, powinna być odpowiednia. Tędy proszę.
Hologram przeszedł do windy.
- Co będziecie robić? Myślę, że powinniśmy najpierw to omówić - zaprotestowała Rebecca.
- Mamooo, zaraz wrócimy, zajmij się Jeremym, dobrze? - poprosił Josh.
- No dobrze... to my tu czekamy.

Zjechali windą do centrum dowodzenia przeszli na wprost do środkowego z trójki innych przejść, gdzie Jasmine jeszcze nie była.
- Nie podoba mi się ten twój zadowolony uśmieszek - rzucił jej mimochodem Josh - nie wiem, czy widziałaś się w lustrze, ale mam od niego ciarki.
Hologram szedł z nimi, ale nie skomentował tego.
Za drzwiami centrum dowodzenia znajdował się kolejny pion windy, ten miał 10 pięter. Josh wcisnął drugie od dołu. Tym razem korytarz rozszerzał się, kończąc sporymi, zbrojonymi odrzwiami z namalowanym "S1" na nich. Grey wskazała je i mechanizm automatycznie je otworzył. Za drzwiami zaczęły zapalać się światła, ukazując salę w kształcie sześcianu o boku długości jakichś stu metrów. Obecnie była idealnie pusta, lśniąc jedynie zimną stalą.

- Nasza najlepsza sala eksperymentacyjna - zarekomendowała Alicia - wpierw metrowej grubości warstwa eleastycznej stali, potem takiej samej grubości warstwa wytrzymałego stopu tytanu, a między nimi warstwa izolacyjna z tłumiących kryształów magicznych. Dźwiękoszczelna, hermetyczna, z własnym obiegiem powietrza. Drzwi wejściowe ustępują wejściowym, ale niewiele. Sala znajduje się pod ciągłą obserwacją, więc w razie problemów możliwa jest natychmiastowa reakcja - dodała.
- Nie powiem, żeby mi się to podobało, ale... no dobra. Wrócę na górę i zakwateruję mamę i młodego, żeby trochę odpoczęli, a potem dołączę do Alicii. Z którego laboratorium będziesz korzystać? - zwrócił się do hologramu.
- Drugiego - odpowiedziała - to trzy piętra wyżej - dodała w stronę Jasmine.
Drzwi zasunęły się zanimi, choć łowczyni widziała, że Josh niechętnie zostawia ją samą.

Usiadła na zimnej podłodze i zabrała się za oględziny. Fragment Bestii nie różnił się zasadniczo od mięsa pozyskiwanego z polowań. To coś było człowiekiem? Czuła resztki ulatniającej się z ciała magii. W końcu wsadziła palec w martwe ciało i sięgnęła do wyobrażenia pokoju.
Szkatułka otworzyła się i wyleciała z niej pulsująca zawartość, otoczona świstkami papieru. Czysty skrawek podleciał pod jej oczy. W miarę jak mijały sekundy papier zaczął ciemnieć, gdy poczęły formować się na nim litery. Ostateczny efekt wyglądał tak:

- Replica: Soul Protect
- Sync/rate: 12%

Wszystko schowało się do szkatułki, a Jasmine otworzyła oczy. Ponieważ nie miała pod ręką wody, uciążliwszym sposobem, oczyściła ręce magonami. Następnie sięgnęła po sztućce i kubek pozostawione przez Joannę. Odrobina potu z palców odciśnietych na sztućcach, trochę śliny z widelca i kubka. Ułamany kawałek rzęsy przyklejony do wnętrza kubka. To wszystko co miała. Powinno wystarczyć.

Ponownie uruchomiła swój dar, a szkatułka w pokoju otwarła się, uwalniając zawartość, wraz ze stadkiem karteczek, niby gołębi. Pusta karteczka zatrzymała się przed jej oczami i w miarę mijania sekund zaczął pojawiać się na niej tekst.

- Replica: Queen's Absolute Rule

Tym razem coś było jednak inaczej. Tekst zbladł i pojaśniał, niby żarówka pod wpływem fluktuacji prądu. Coś było nie tak jak powinno.

- Sync/rate: ... ... ...

Cyfra wyrażająca stopień synchronizacji Repliki z oryginalnym darem migotała i rozmywała się, jakby atrament nie mógł wchłonąć się w papier. Jednak to było tylko wyobrażenie, coś takiego nie powinno się dziać...

- Sync/rate: 0%

Karteczka skręciął się w konwulsjach, poczerniałą i rozpadła w proch. Czyjeś ręce opadły na jej ramiona, unieruchamiając ją w miejscu. Coś było tuż za nią. W jej głowie. Nie mogła się odwrócić.
- I do not believe you thought this through, little girl - powiedziała Joanna tuż przy jej uchu. Rudowłosa obeszła ją, stając przed nią. Napięcie ulotniło się, gdy Jasmine zobaczyła tą naburmuszoną twarz. - You! - Joanna wskazała ją palcem. - You were supposed to be my ray of hope! And here you are, trying to kill yourself! Bad ray of hope, bad!
Widziadło wyprostowało się i przeczesało włosy, wzdychając.
- What I'm supposed to do with you, really?
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 7 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Sro Cze 26, 2013 10:59 pm

Moje brwi ponownie się zeszły, zmysły wyostrzyły. Zachować spokój. Ona jest w moim umyśle czy pojawiła się tutaj naprawdę? Jestem w najbardziej strzeżonym miejscu w całej bazie. I nawet to jej nie powstrzymuje. Miałam ochotę poprosić Alicię aby natychmiast odcięła wszystkie możliwe drogi magicznego dojścia do tego pomieszczenia. Mogłaby to zrobić? Joanna dostała się na górę, ale Alicia powiedziała, że ta sala jest szczególna. Teraz żałowałam, że nie zapytałam Alicii o to wcześniej. Kto by się spodziewał?

- I knew that couldn't be something common. - powiedziałam bardziej do siebie, niż do osoby stojącej przede mną - You know that I need power. - powiedziałam podnosząc wzrok na postać stojącą przede mną. Starałam się ostrożnie ocenić, czy faktycznie pojawiła się tutaj swoim ciałem, czy to tylko wyobrażenie mojego umysłu. Jeśli to to drugie, może będę w stanie się jej jakoś pozbyć? - And I'm not trying to kill myself. I thnik that you're talikng about something more important. Just an old weak woman? You're amazing. Special. How can you feel that I was trying to cope your Gift? - zatrzymałam się na chwilę, po czym dodałam - Nevermind. Together we can change destiny. - spojrzałam na nią niemal dziecięcym wzrokiem. Miałam wrażenie, że jest niemal starożytną istotą. Czy potrafiła rozkazywać nawet upływowi czasu? Swojemu ciału? Przy tak niskim potencjale.. ciekawe, skąd wywodził się jej dar. Gdybym tylko go miała... jeśli by mnie nauczyła. Mogłabym rozkazywać całemu światu. Czy to by mnie właśnie zabiło? Nie dbałam o to.

- Just let me take it. We will be able to change everything. I manage to do it. - postarałam się delikatnie uśmiechnąć. Tak bardzo chciałam spróbować jeszcze raz. Nawet gdyby to miało skutki podobne do przywołania daru Merlina. Tylko moc Joanny była o wiele bardziej subtelna. Znałam zagrożenie. Wiedziałam, że coś może mi się stać. Ale ta tajemnica ciągnęła mnie do siebie. Czy Joanna była w stanie mnie powstrzymać? Rozkazywać tak, jak Joshowi? Na razie tylko oddziaływała na mój umysł. Nie chciała czy nie mogła? Jaki miała w tym cel. Tyle pytań przelatywało w środku mojej głowy. Starałam się uspokoić i opanować euforię. Jeden wdech, drugi. Czy jestem w stanie odtworzyć zniszczoną kartkę? Zmaterializować ją znowu?
- You don't have to do anything with me. Do you know everything? Let me just try. Why are you expecting that all has to go wrong? With all this acient machinery? - ponownie spojrzałam na Joannę, starając się nie ulec jej spojrzeniu i w jakiś sposób wyrzucić ją ze swojej podświadomości, jeśli to w niej się pojawiła. Oczywiście robiłam to z jak największą delikatnością i uprzejmością.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 7 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Czw Cze 27, 2013 12:59 pm

- You really don't get it, do you? - Joanna zakryła twarz dłońmi i spojrzała na Jasmine przez palce. - Well, enough is enough. I was a fool to expect anything from one of you cro-magnons. You stupid, stupid, people, it's the same predicament all over again...
Zaśmiała się pusto i rozłożyła ręce. Jej wyraz twarzy zmienił się całkowicie.
- I don't feel like wasting any more breath on your kind. Ever heard of the saying "be careful what you wish for, because it might come true"? So why don't we indulge in that fantasy of yours?

Świat zawirował wokół nich. Stali pośrodku bezkresnej pustyni szarego popiołu. Każdy ruch podrywał do góry szarą mgiełkę. Na horyzoncie nie było niczego, ani miast, ani lasów, ani nawet gór. Na niebie świeciła krwawa plamka, nie mogąc całkowicie przyćmić gwiazd. Powietrze było zimne i rzadkie, jakby stali na dużej wysokości. Jasmine miała na sobie wyblakłe ubranie i postrzępiony płaszcz, którym owinęła się, pod uderzeniem zimnego wiatru.
- Welcome, new Queen, to your new kingdom, future Earth - zakpiła Joanna, która sama była teraz półprzezroczysta. Cała sceneria była piekielnie żywa jak na wyobrażenie. Co więcej łowczyni nie czuła swojego ciała w laboratorium. - Congratulations, it was your complete victory. You conquered all your foes and saved everybody. Well, at least everybody you deemed was worth of saving. You now stand as the pinnacle of this world. Well it's not that hard, since you're the last thing alive on this planet. Be careful where you stand, ok? So, enjoy, while you still have oxygen left. Oh, right - pstryknęła palcami rudowłosa, jakby nagle sobie o czymś przypomniała - I shouldn't even be here. You killed me, to become a Queen, so I'm dead. Well, have fun, before you freeze, starve or choke to death. And while you're having such a great time, think how you outlived everyone that you ever loved, but then again, what do I know, right? Bye, oh, brave and smart girl.

Widmo zniknęło, zostawiając Jasmine samą w opustoszałym, martwym świecie. Zimny wiatr hulał po szarej przestrzeni, porywając ze sobą drobiny prochu.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 7 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Czw Cze 27, 2013 3:09 pm

Spojrzałam na Joannę i zaplotłam ręce na ramionach.
- You have no claims to say so. Every cro-magnon is different. And every human has various features which make them unique. Yeah, I know, hope always dead as the last one. You'll do what you like. But don't call me stupid. I've not deserved this title yet.

Gdy obraz się zmienił, zmarszczyłam brwi. To mi się wcale nie podobało.
- I haven't killed you without any reason! And this is only your imagination! Why to the hell everybody has to treat me like I was someting with no brain and own will? Even you look down on me? Teating me like inferior creature? Great! If this mean 'ray of hope' I don't want it. - krzyczałam unosząc ręce do góry i wymachując nimi w powietrzu. Słyszała mnie? Może.
- Somebody there said that nothing is impossible! And you think that you can predict future in its accurate shape? You didn;t give me a chance. Becouse of what? - powiedziałam i zajrzałam do swojego wnętrza. Starałam się uspokoić. Czy wszystko jest po staremu, czy ona coś we mnie zmieniła? Jestem teraz w niej czy gdzie? Postarałam się przyciągnąć do siebie magony. Skupić się i zmaterializować dar. Czy nadal go miałam? Co było w środku? Byłam w stanie użyć daru Joanny w jej alternatywnej rzeczywistości? To było jak wtedy, kiedy przyszła Wyrocznia. Musiałam zemdleć. Pytanie, czy chciałam powrócić do rzeczywistego świata czy pokazać jej, że jednak jestem w stanie ją zaskoczyć, pokonać. Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu "dziur w systemie". Przeskanowałam otoczenie i swoje wnętrze, wzmacniając tarczę w razie potrzeby ochrony przed wiatrem. Myśli, że mogę tylko niszczyć? O nie, bardzo się myli. A ja miałam bardzo dużą ochotę pokazać jej jak bardzo. Muszę złapać ją w jej własną pułapkę. Teraz byłam mądrzejsza niż wcześniej. Skupiłam się na sobie i znowu na otoczeniu. Wzmocniłam barierę dookoła mojego umysłu i zaczęłam nią pulsacyjnie poruszać, nieregularnie. Obserwowałam, co działo się dookoła. Muszę wyczuć, jak to wszystko działa. Tylko wtedy będę w stanie jej udowodnić, że jestem jestem coś warta.


Ostatnio zmieniony przez Selainwila dnia Pon Lip 01, 2013 10:47 am, w całości zmieniany 1 raz
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 7 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Czw Cze 27, 2013 3:32 pm

Dookoła nie było niczego. Jasmine nigdy dotąd tego nie widziała, tak jak ludzie nie zastanawiają się nad światłem póki nie zapadnie ciemność. Magia zniknęła niemal w całości z tego świata. Umarła, a właściwie dogorywała.
Kobieta czuła w swoim wnętrzu pulsowanie Queen's Absolute Rule, ściągające te nędzne resztki z każdego zakątka Ziemi, by zasilić jej własną, słabnącą siłę życiową. Jej bariera była cienka, a ona nie miała czym jej zasilić. Nie miała czego użyć. Niczego tu nie było. Planeta była martwa. Czuła zastygły na zawsze rdzeń, pokruszone w proch góry i wyschnięte zbiorniki wodne.

Poddawanie się jednak nie było w jej stylu. Coś tu musiało być. Skupiła się naprzemiennie to na sobie, to na otoczeniu, owijając się płaszczem od zimnego wiatru, wyjącego w jej uszach. Kłęby pyłu unosiły się i przylepiały do jej twarzy. Starała się wpłnąc na swoje ciało, na swój umysł, na otoczenie. Jednak nie przynosiło to rezultatu. Nie wiedziała, czy jest tu ciałem, czy umysłem, ale nie robiło to dużej różnicy. Zimna, sypka ziemia, chłodny powiew i puste niebo były bardziej rzeczywiste niż jej dotychczasowe życie.

Na próbach minęło jej pięć minut, dziesięć, piętnaście. Godzina, dwie, pięć. Nie miała nic innego do roboty, gdyż nic więcej tu nie było. Była głodna i spragniona, jednak nie było tu ani jedzenia ani picia. Jej płuca głęboko wciągały zanieczyszczone powietrze. Palce i stopy zaczęły drętwieć jej z zimna. Nic się nie zmieniało. Wszystko było martwe oprócz niej i wycia wiatru. Czas mijał, marna wymówka słońca zaszła za horyzontem, jednak księżyc nie wzeszedł.

Była taka zmęczona, chciało jej się spać, jednak już nie była taka pewna jak wcześniej, że jeśli zaśnie to obudzi się w swoim ciele. Ciepły obiad był odległym wspomnieniem.
Na horyzoncie pojawił się delikatny blask, jakby coś białawego w przepastnej szarości. Wcześniej światło dogorywającego słońca musiało go przyćmiewać.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 7 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Nie Cze 30, 2013 8:07 am

Dlaczego moje ciało ściągało magię z zewnątrz? Przecież to magia powinna pojawiać się w moim ciele. To nie miało sensu. Joanna wrzuciła mnie do rzeczywistości, w której nawet nie potrafię używać jej daru? Marny sposób, żeby mnie przekonać o jego oddziaływaniu. Przed chwilą jadłam, więc uczucie głodu i pragnienia musi być jedynie iluzoryczne. Na tym polu muszę walczyć z Joanną. W sumie na każdym muszę.

Jeśli nie potrafię wyczuć obecności krążącej tu Joanny i muszę walczyć z czymś niewidzialnym, muszę mieć ku temu środki. Kilka ćwiczeń przygotowujących, skupiających umysł.
- Time warp power - hold it! - powiedziałam i skupiłam się na darze Joanny. Może w nim chodzi jedynie o naginanie swoją wolą otaczającej nas rzeczywistości? Jeśli tak, to powinno wystarczyć. Jeśli nie, to miałam większy problem. Poczekałam na rezultaty.

Nawet jeśli Joanna 'dała' mi dostęp do swojej mocy za pomocą swojej mocy, to i tak ona może mnie kontrolować. Ale w takim razie musi istnieć między nami jakieś połączenie. Skupiłam się ponownie na darze i postarałam się znaleźć w nim brakujące elementy. Ten dar musi się czymś różnić od innych. Jeśli ona zamknęła mnie w tej rzeczywistości, w koszmarze czy jednej z opcji przyszłości, ja mogę zrobić to samo z nią. Może tutaj nie ma magii, ale tam, gdzie przed chwilą byłam - jest. Muszę tylko przebić się przez barierę Joanny i samą ją tutaj uwięzić. Muszę to jednak zrobić tak, żeby ona tego nie zauważyła. Czy ona teraz może czytać moje myśli? Hmm.. co mówiła Wyrocznia o przewidywaniu przyszłości? To czyni ją potężną, może przewidzieć każdy ruch, ale dużo ją to kosztuje.. Czy Joannę też dotyczyły te ograniczenia? Skupiłam się na darze i tym, z czego pochodzi. Nie mógł być zapisany w moim darze. Przynajmniej tak brzmiała teoria. Jeśli plan A nie wypali, zawsze zostawał plan B. Pomyślałam o czymś codziennym. Moje myśli muszą działać na dwóch torach. Ukrytym i jawnym. A Joanna nie może tego odróżnić. Zmrużyłam oczy i zaczęłam mruczeć coś o przygotowywaniu zupy grzybowej i pieczeni z kaczki. Miałam to już tak wytłoczone w pamięci, że zajmowanie się innymi rzeczami podczas mówienia o przygotowywaniu potraw nie powinno sprawić mi problemu. Jednak Joannie mogłam dostarczyć kilku dodatkowych zakłóceń.

Dar musiał mnie dokądś zaprowadzić. Musiało w nim istnieć coś, co pozostawiła Joanna. Tego w nim szukałam. Jeśli to znajdę, może zdołam przebić się do poprzedniej rzeczywistości i zaczerpnąć z niej wystarczającą ilość magii, żeby móc stawić jej czoła. Szukałam jakiejś nieścisłości w systemie, w świecie. Coś, co mogłoby świadczyć, że zostałam uwięziona we własnym umyśle lub w jakimś nierealnym świecie. Jakiejś małej szparki, którą mogłabym rozedrzeć, aby zyskać więcej magii. Przyszłość ma wiele czarnych czy białych plam, nie da się przewidzieć wszystkiego ze 100% skutecznością. Wyobrażenia też często są ułomne, brakuje im pewnych elementów. Może jakiś dziwny kamyczek, którego nie powinno być na pustyni? Może źle odbijające światło ziarenko piasku? Może nie do końca właściwie pokierowany podmuch wiatru? W takim krajobrazie łatwiej wszystko ukryć, to wszystko jest monotonne. Jednak musiała gdzieś coś przeoczyć, dlatego ani na chwilę starałam się nie tracić uwagi. Na zewnątrz, oprócz skupienia, starałam się zachować kamienny wyraz twarzy, aby nic nie zdradzać swoim zachowaniem. Może w jakiś sposób mogłabym odwrócić moc kobiety i w ten sam sposób, jak ona mnie, tak i ja byłabym w stanie uwięzić ją w jej koszmarze? A może moim koszmarze o niej? Starałam się sobie przypomnieć, co się stało między moim pobytem w sali szkoleniowej, a moim pobytem tutaj. To była krótka chwila, ale może mój umysł coś zarejestrował? Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałam. Starałam się przywołać wspomnienia i odtwarzać je w spowolnionym tempie. Coś jak podczas hipnozy. Co się wtedy stało? Co zrobiła Joanna? Ja poczułam tylko błysk, ale z czego on się składał. Jak się tutaj znalazłam? Spowolniałam moje wspomnienia, spokojnie oddychając, zamykając oczy. Powoli starałam sobie odtworzyć cały proces znalezienia się tutaj, klatka po klatce, powoli.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 7 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Pon Lip 01, 2013 2:38 pm


To nie miało sensu. Sprawdziła dar po raz kolejny. W tym świecie, tym wcieleniu nie posiadała Replici, jednak pamiętała jakie to było uczucie posiadać ją. Jej dar był oczywiście ukryty w niej, w jej cieniu, jednak jeśli miała go gdzieś umiejscowić byłoby to pewnie w głowie. Niektóre dary przenosiły ów środek odczuwania, jednak większość nie miała na to wpływu. Queen's Absolute Rule tkwiło w jej sercu, czy też raczej obok niego. Zupełnie jakby miała dwa, jedno pompujące krew, a drugie magię. Jednak nie jej własną magię. Czy ten dar był umiejscowiony w jej bramie? Czy był jej bramą? Ciężko było stwierdzić, jednak ewidentnie Jasmine nie tworzyła teraz własnej magii, a pobierała ją ze świata. Ze świata w którym magii prawie nie było.

Czuła się trochę tak jakby siedziałą na kimś komu strzelono w serce. Śmierć jest nieunikniona, a choć rozpoczęte procesy jeszcze mkną przed siebie, nic już ich ponownie nie uruchomi. Ostatni trzepot rozerwanego organu, ostatni skurcz płuc, mrugnięicie powiek. Im dłużej się nad tym zastanawiała tym bardziej czuła się jak ostatnia myśl w gasnącym umyśle.

Choć wiedziała, że dopiero jadła, niewiele to zmieniało. Przytłaczająca pustka tego świata była bardziej realna niż cokolwiek innego. Jej własne życie, las, dom, baza, wszystko to wydawało się zaledwie snem. Próbowała zapamiętać, że dopiero co była w sali treningowej, ale czy naprawdę? Wydawało jej się, że to było dawno temu, dni? lata? Pamięć jej szwankowała i nie mogła sobie uświadomić jak trafiła stamtąd tutaj.

Kilka oddechów pomogło jej się skupić. Skupiła się na darze Joanny i wykrzyknęła słowa w zimny wiatr. Nic się nie stało. Dar zwinął się, jakby zabił szybciej ale nic z tego nie wynikło. Ciężko było powiedzieć, czy to dlatego, że nie miał nic wspólnego z naginaniem czasu lub rzeczywistości czy dlatego, że nie było w okolicy dość paliwa. Jasmine jednak czuła, że nie o to chodzi.
Skupiła się jeszcze raz - który to już? - na darze, szukając... czegoś. Czegokolwiek co doprowadziłoby ją do Joanny albo z powrotem do prawdziwej rzeczywistości. Niczego jednak nie mogła znaleźć, tak jak poprzednio. Gdzie nie spojrzała, czego nie szukała, niczego nie mogła znaleźć. Z metaforycznego serca, jakim był Queen's Absolute Rule, rozchodziły się dookołą równie metraforyczne żyły, którymi dar ściągał do niej marne resztki magii. Żyły te miały rozliczne rozgałęzienia, sploty i węzły, całkiem jak węzły limbiczne, tyle, że obecnie były puste.
Nie wiedziała ile czasu minęło, ale udało jej się ustalić, że te właśnie węzły odpowiadały poszczególnym osobom. Nie zdołała zrozumieć jakim, ale znalazła ten należący do Joanny. Wstała i podążyła za linią "żyły" aż do węzła. Nie wiedziała jak długo szła, kiedy w końcu trafiła do identycznego skrawka szarego pogorzeliska. Rozkopała szary popiół wyciągając z niego pozostałość po kruchej, rudej kobiecie. Spojrzała na wygładzoną wiatrem czaszkę i upuściła ją w proch.
Czuła się trochę jakby poszukiwała boga, niewidzialnego i nieuchwytnego, uzbrojona jedynie w wiarę, że ten gdzieś tam jest i czuwa...

Nagle coś ją tknęło i spojrzała w stronę blasku, który wcześniej zignorowała. Joanna nie miała racji. Jasmine czuła magię z tamtego kierunku. Ktoś tu był. Ktoś przeżył oprócz niej.

Wróciła myślami do momentu, gdy przeniosła się z sali treningowej do tej pustyni. To był tylko moment, ale momenty też sie z czegoś składają, prawda? Nie była komputerem i nie czuła się najlepiej, żeby przypominać sobie wszystko klatka po klatce, ale zanalizowała tyle na ile było ją stać. Pokój z pudełkiem był tylko wyobrażeniem, w trakcie jego trwania wciąż była sobą, wciąż czuła swoje ciało, zimno podłogi w sali treningowej. A potem Joanna coś zrobiła. To było takie uczucie, jakby, jakby cały świat skurczył się do bardzo małej przestrzeni, jakby wszystko zostało zamknięte pod jej czaszką. A potem świat się rozszerzył do poprzednich rozmiarów, jednak był już w takim stanie. A ona zamiast siedzieć w laboratorium, stałą po kostki w prochu.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 7 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Pon Lip 01, 2013 5:44 pm

Nie lubiłam, kiedy ktoś starał się mną kierować. W jakikolwiek sposób. Ładnie to zaplanowała. W takim razie na czym polega jej dar? Miałam dar i go nie mam? Wzięłam ponownie kilka oddechów. Powietrze z pyłem może nie było najlepszym rozwiązaniem, ale przynajmniej pozwalało zebrać myśli. Nikt nie będzie mi rozkazywać o czym mam myśleć. To nie w moim stylu. Ja się nie poddaję. Dopóki oddycham. Dopóki to coś dziwnego we mnie pobiera magię.

Dowiedziałam się przynajmniej jednego. Joanna mnie widzi, w jakiś sposób. ale widzi. Ciekawe czy mogę się przed nią jakoś ukryć? Poszukałam w darze kobiety swojego miejsca. Może w ten sposób coś odkryję? Starałam się sprawdzić, w jaki sposób działa.

Co bardziej jednak zaniepokoiło mnie w tej alternatywnej rzeczywistości to brak bezpośrednio mojego daru. Skupiłam się na tym co odczuwałam wcześniej, na skrzynce - wizualizacja, a także na odczuwaniu. Wyłączyłam dar Joanny. Subtelna myśl przemknęła, że może o to jej chodziło? Co jeśli mnie stąd przeniesie? Byłam dla niej marionetką. Podniosłam oczy na światło i zasłoniłam się tym, co jeszcze miałam na sobie. Joanna oczywiście miała rację. Jedyną osobą, która zarządzała tą rzeczywistością była ona. Jeśli kłamała, to miała w tym swój cel. Miałam dość manipulowania. Stanęłam, zasłaniając się od wiatru i wpatrywałam w punkt na horyzoncie, kiedy starałam się odnaleźć mój dar i włączyć jakąś inną, zapisaną w nim umiejętność.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 7 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Pon Lip 01, 2013 6:39 pm

Jakkolwiek pięknie takie postanowienia nie brzmiały w jej umyśle, rzeczywistość - może rzeczywistość koszmaru? - daleka była od pozytywnej. Na Ziemi nie zostało nic co mogłoby produkować tlen, więc jego ilość stopniowo malała. Ponieważ jądro zastygło ucierpiał na tym ruch obrotowy, pole magnetyczne, a nawet grawitacja. Co prawda do księżycowej było jej jeszcze daleko, ale część gazu przeniosła się w wyższe partie stratosfery albo wręcz uciekła w przestrzeń kosmiczną.

Z energią magiczną było tym gorzej. Jasmine nie wiedziała z jakiego powodu niemal cała znikła z planety, jednak jej brak nie wróżył nic dobrego. Na ile to rozumiała, jej nowy dar był jak miecz obosieczny. Z jednej strony podtrzymywał i wzmacniał jej funkcje życiowe dzięki magii... jednak jeśli jej zabraknie nieuchronnie czeka ją śmierć.

Skupiła się po raz kolejny i przywołała do siebie wizualizaję - wizualizację w wizualizacji? - pokoju i skrzyneczki. Pokój pojawił się w jej "umyśle", a przed nią skrzyneczka. Pusta. Nie było w niej ani Replici, ani zapisanych innych darów. Było za to coś czego sobie nie wyobrażała. Z jej piersi wychodziło setki, tysiące linii. W większości czarnych i umarłych, choć niektóre lśniły bladym błękitem. Queen's Absolute Rule pojawiał się nawet w jej wyobrażeniach.

Wyłączyła dar Joanny. A raczej spróbowała. Co nic nie dało. Spróbowała jeszcze raz, z tym samym rezultatem. Skoro o tym mowa, czy on nie był już aktywny, gdy się tu pojawiła? Nie pamiętała, żeby cokolwiek aktywowała. Dar nie zużywał też jej sił per se, ale nigdy nie słyszała o darze, który byłby permanentnie włączony. Którego nie sposób było wyłączyć. Choć jeszcze przed chwilą wydawało jej się, że ma nad nim pełną kontrolę - pomijając jego stan - nagle poczuła, że nie ma żadnej kontroli. Był w niej i pracował, niepomny na to czy tego chciała, czy nie.

Co się stało z jej własnym darem? Gdzie był? Co z innymi darami, całą resztą? O dziwo, znalezienie go nie nastrączyło jej kłopotów. W jej rękach zmaterializowało się widmo pasma z węzłem należącym do Replici. Czarnym, martwym. Nikt obdarzony takim darem nie istniał w tym świecie. Już nie.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 7 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Pon Lip 01, 2013 7:04 pm

Może Joanna miała rację, mówiąc, że ją zabiję? W sumie teraz bym się tym zbytnio nie zdziwiła. Ale.. dlaczego część nitek była żywa? Czy to znaczy, że jednak wizja Joanny nie jest doskonała i potrafię kogoś wyczuć? Wróciłam do tych nitek i postarałam się sprawdzić, czym one tak na prawdę są.

Jeśli to jednak nie przyniosło żadnych skutków, robię sobie chwilę przerwy i drapię się po głowie. Joanna może sobie robić ze mną co chce. Może próbować. Ale w moim umyśle to ja robię porządki. Zacisnęłam zęby. Zaczynałam jej nienawidzić. Odcięła mnie od mojego daru. Może sobie próbować. W końcu ją rozgryzę.

Musiałam przyznać, że sytuacja lekko mnie zaniepokoiła. Jednak swoją złość wolałam przelać na odpowiednie tory tak, aby się stąd uwolnić. Może mi zabrać wszystko, ale nie zabierze mi mnie. Mojej rodziny. Tego co kocham. Nie zrobi tego, dopóki ja będę żyć. Jeszcze mocniej zacisnęłam zęby i zagryzłam wargę, żeby nie wydać żadnego dźwięku, który stawał mi teraz w gardle. Zamknęłam oczy i uspokoiłam się.

Nie może zabrać części mnie. To jest we mnie. Nie ważne, gdzie się znajduję. Nie ważne czy ktoś wciska się na siłę do mojego umysłu czy nie. To było trochę dziwne, bo walczyłam z powietrzem, z kimś, kto jest w pewien sposób niewidzialny. Teraz wizualizacja nic nie da. Ona pomaga jedynie w lepszym zrozumieniu tego, co jest. Joanna może to z łatwością kontrolować. Nie mogę walczyć według jej reguł. Bardzo, ale to bardzo nie chciałam, żeby moje oczy były mokre. Pociągnęłam nosem i odprężyłam się. Jeszcze jeden, dwa wdechy i wydechy. Powoli odpływałam tam, gdzie mogłam znaleźć spokój. Odnaleźć prawdziwą siebie. Jeśli Replika nawet tutaj w jakiś sposób jest we mnie, a sama wiedziałam, że zawsze we mnie była i może nawet jest tutaj, tylko ktoś albo coś mnie od niej oddziela. Zacisnęłam pięści i skupiłam się na darze zmiany fazy, na tym, który znałam najlepiej. Czułam, jak ogarnia on moje ciało. Nie potrzebowałam wizualizacji. Mój umysł i mięśnie doskonale znały to uczucie, rozpływające się po organizmie i zmieniające jego właściwości. Dar był częścią mnie, nie mógł po prostu wyparować. Używałam go wystarczająco dużo razy, aby zapamiętać schemat jego działania. Na czym się opierał i jak powstawał w moim ciele. Musiałam po prostu tylko nagiąć całą siłę woli, jaką miałam do dyspozycji. Użyć jej i mojego ciała w taki sposób, żeby trybiki zaskoczyły. Zrelaksować się i zmienić. Rozłożyłam ręce w bok i uniosłam głowę do góry. Magia była we mnie. Dar był we mnie. Nie potrzebowałam niczego więcej, tylko chcieć. Musiałam zmienić swoje ciało za pomocą umysłu, tak jak wielokrotnie robiła to za mnie wizualizacja. Teraz czas zrobić to samemu. Poczuć swój umysł, serce czy cokolwiek - duszę? Ona istnieje? Poskładać do wszystko do kupy i ruszyć maszynę do przodu. Wiedziałam, że potrafiłam. Musiałam. Josh na mnie liczy. Jer. Jenny. Mama. Strix...
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 7 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Pon Lip 01, 2013 7:42 pm

Jasmine przejrzała wszystkie nitki daru, które wydawały się żywe. Większość prowadziła do podziemnych skupisk magicznych kryształów, do podziemnego morza, albo formacji skalnej, choć łowczyni akurat nie wiedziała dlaczego do tej konkretnej a nie innej. Nie wiedziała też czemu w tych miejscach zostały resztki magii, kiedy wszędzie indziej zniknęły. Jednak nawet te były niewielkie i wyczerpywały się. W ogólnym rozrachunku niewiele znaczyły. Poza jedną, należącą do żywej wciąż istoty.

Gdy Jasmine do niej doszła, zobaczyła jak ta wije się ku blaskowi na mrocznym horyzoncie. W końcu też zrozumiała do kogo ona należy, znała przecież to imię. Rosario.

Skupiła się na swoim prawdziwym darze. Była pewna, że nie mógł tak po prostu zniknąć, że musiał tam być. Prawda? Im dłużej jednak tkwiła w tym koszmarze, tym bardziej rozumiała dar Joanny. Przypomniała sobie jak z łatwością odszukała "martwą" Replikę. Jak łatwo byłoby ją zgnieść. Zniszczyć. Usunąć. Jeden ruch ręki i dar znikał...
Ale oczywiście nie była typem człowieka, który ulega łatwo pesymistycznym myślom. Skupiła się na swoim darze i na darze który znała najlepiej. Wiedziała jak działa, mogła to zrobić, jeśli tylko będzie chciała. Włożyła w to całą swoją wolę. Dar Joanny w jej wnętrzu odpowiedział przyśpieszoną pracą, mimo, że wcale do niego nie sięgała. Od wysiłku pociemniało jej przed oczami i miała wrażenie, że zemdleje. A wcale nie była pewna, czy chce mdleć.
To było niemal jak paraliż. Wiedziała jak stać, jak chodzić, jednak jej nogi nie chciały jej słuchać. Wysyłała sygnał, jednak ten napotykał na jakąś ścianę i nie docierał do miejsca przeznaczenia. Czuła się jakby stała i waliła gołymi rękami w ścianę, w nadziei, że ta ustąpi pierwsza.

Niosło to ze sobą co najmniej dwie wiadomości. Po pierwsze, to co zrobiła z nią Joanna nie było doskonałe. Zabrało jej to niemal wszystkie siły, jednak w końcu znalazła mur, który ją tu więził. Czy był to ten sam mur, który tworzył ten świat i odcinał ją od prawdziwego? Bardzo możliwe. Niestety, po drugie... zrozumiała, że nie ma najmniejszej szansy na zniszczenie tego muru. Czy miała dość czasu na szukanie kolejnych dziur? Ile czasu jej jeszcze "tu" zostało? Co się z nią stanie, kiedy tu umrze? Obudzi się? Czy też raczej umrze naprawdę? Czy tak właśnie czują się więźniowie, kiedy zamykają się za nimi stalowe kraty celi?
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 7 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Pon Lip 01, 2013 8:07 pm

Ironia losu. Jedyna osoba, którą chciałabym widzieć martwą, leżała teraz przede mną żywa. Przynajmniej tak mi się wydawało. Przynajmniej byłam w lepszej kondycji i zawsze mogłam uciec. Jakby to cokolwiek dało.. Dokopanie się do kryształów mogłoby zużyć więcej energii i czasu, niż przyniosłyby pożytku. Czy nie tak ocenił je dar Joanny? Świat bez magi mógłby być piękny. Jednak z Joanny musi być niezła sadystka. Spojrzałam na Rosario, a później na blask na horyzoncie. Czy to była Shi czy jeszcze moja siostra? I dlaczego tylko ona przeżyła? I czym był ten blask?

- Dokąd zmierzasz, Rosario z Shi? - zapytałam, podnosząc jedną brew. - Czy to magia ucieka w tamtą stronę? W sumie nie wiem, czy powinnam sobie Tobą zawracać głowę. Albo czymkolwiek tutaj. - powiedziałam i wzruszyłam ramionami. Równie dobrze Joanna mogła przez nią mówić. Czy liczyłam na Alicię? Może odrobinę. Jeśli mam przebić ten mur, muszę dostać pomoc z zewnątrz. Albo szybko coś wymyślić. Szkoda, że piasku nie da się używać jak magii. Szkoda, że tutaj praktycznie nie ma magii i nie da się jej wcale używać. Szkoda, że jestem niemal naga i stoję bezbronna nad Shi. To już jest naśmiewanie się ze mnie. Jeśli Joanna cokolwiek ode mnie chciała, straciła to w tym momencie. Albo kilka chwil wcześniej. Nie wiedziałam dokładnie kiedy, ale dołączyła do listy z Shi. Kiedyś znajdę sposób, żeby się ich pozbyć. I przyszłość będzie zupełnie inna niż jej wizjonerski pejzaż. A czy ona w nim będzie czy nie - to akurat najmniej mnie teraz obchodziło. Trochę żałowałam, że nie wzięłam ze sobą jej czaszki.
- Więc co mam teraz zrobić? Zabić ją czy zabić siebie? - prychnęłam i bacznie obserwowałam wszystko dookoła mnie. Walenie w ścianę wcale nie musi oznaczać, że się przez nią nie przebije. A co, jeśli ktoś po drugiej stronie mnie usłyszy?

Ponownie wzięłam kilka głębszych niż zwykle wdechów i przymknęłam na sekundę oczy, całkowicie odcinając się od daru Joanny i uderzając mentalnym przekazem w głąb siebie. Gdyby ktoś mnie teraz dotykał, musiałby coś zauważyć. Coś jakby szept w rodzaju "Magia". Wiadomość poszła w głąb mojego ciała, do wnętrza. Ale nie tego, które czułam teraz, tylko głębiej. Zaczerpnęłam powietrza raz jeszcze i uderzyłam drugi raz, tym razem ze słowem "Joanna". Jeśli wizualizacją bariery jest ściana, to może chociaż Jer będzie w stanie odczytać cokolwiek z echa czy odgłosów. Otworzyłam oczy i spojrzałam na pełzającą Shi. Czy kimkolwiek była. Może potrafiłabym unieść się poza? Włączyć swój umysł na jakiś wyższy poziom? Taki, na którym mogłabym równać się z Joanną? Tylko jak?
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 7 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Pon Lip 01, 2013 9:25 pm

Jasmine ruszyła przez pustkowie i podeszła do tamtego blasku, którym okazała się być Rosario. Nie było śladu po Jenny, łowczyni zastała mniej więcej to co wynurzyło się z cała jej siostry... tylko większe. Rosario była masywna. Stojąc mogła mieć i pięć metrów wysokości, a rozpiętość skrzydeł dwa razy tyle. Gdy rozmawiała z jej miniaturką chodzący pancerz miał skrzydła i odsłoniętą przyłbicę. Teraz jednak Shi była w opłakanym stanie. Kikuty skrzydeł wystawały z jej pleców, a resztki strzaskanych skrzydeł walały się wokoło, promieniując blaskiem. To samo spotkało jej nogi od kolan w dół, sprawiając, że Rosario siedziała w pyle jedynie na udach. Jej głowa i lewe ramię wyglądały jakby ktoś je gładko ociął ukośnym cięciem. Shi opierała się już tylko na prawicy, zgarbiona, pokonana, z opuszczoną głową. Nawet w tej pozycji Jasmine musiała unieść głowę, żeby spojrzeć w twarz zgruchotanego kolosa.

Całe jej ciało promieniało magicznym blaskiem, nawet strzaskane skrzydła, golenie i lewica, leżące w kawałkach w pyle. Całe jej ciało pokrywały pęknięcia i szczeliny, a fragmenty wykonanego jak gdyby z magicznych kryształów ciała, pękały i kruszyły się powoli. O dziwo, Jasmine poczuła się tu lepiej. Magia uciekająca z umierającej Shi zasiliła jej własne żyły i choć efekt był jedynie tymczasowy, nareszcie poczuła jak ciepło wraca w jej odrętwiałe od zimna członki. Głód, pragnienie, zmęczenie, wszystko to zaczęło powoli gasnąć, choć teoretycznie nie zrobiła nic by im zapobiec.

Gdy Jasmine podeszła i przemówiła, Shi lekko uniosła głowę, a jedyne pozostałe jej oko poruszyło się w oczodole. Jednak łowczyni nie była pewna, czy tamta nadal cokolwiek widzi. Myślała, że znalazła kogoś żywego, jednak w rzeczywistości Rosario trzymała się życia chyba już tylko siłą woli.

- Isn't that the Queen herself? - powiedziała Rosario nie poruszając ustami. Najwidoczniej imitowanie mowy było zbyt dużym wysiłkiem. - What brings you here? You want to gloat? Mock me? Or simply finish what you started and deliver the killing blow? Completly unnecessary, you should know that my body will soon crumble and fall... yes, you should have known...

W międzyczasie Jasmine skupiła się i zatonęła w głębii. Takiej głębi, którą rozumieją tylko ryby głębinowe. I uderzyła. Wpierw raz, potem drugi, starając się przesłać wiadomość na zewnatrz. Minusem takiego podejścia było to, że nie miała sposobu, żeby sprawidzić, czy to cokolwiek daje. No chyba, że się obudzi tam gdzie teraz być powinna.

- You should have known... - powtórzyła znowu Rosario. - Why? Tell me... why? That day. That very day. You should have known what would happen. Why did you do this? You should have known very well what would happen if you forcefull purge me from her body... so why? Why did you kill her? - jęknęła Shi. - She didn't do anything to you... she was a good person... so why...?
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 7 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Pon Lip 01, 2013 10:01 pm

Prychnęłam. Czy magia jest w stanie sama się ulatniać? Czy gdybym tu nie przyszła, magony po prostu by się rozpierzchły? Czy moim przybyciem w jakiś dziwny sposób wysysam magię z Rosario? Kim ona w ogóle jest? Czym w ogóle jest ten dar magii?

- Nie będę rozmawiać z Tobą w ten sposób. Nie lubię Cię. A raczej Twojej wersji z innego świata. Co nie znaczy, że od razu chciałabym widzieć Cię martwą. - zacisnęłam usta i pokręciłam głową. Nie wiedziałam, po co w ogóle z nią rozmawiam. - Nie mam pojęcia, co znajduje się w Twojej pamięci, ale ja nie jestem Jasmine, którą znasz. Przekonam Cię, jeśli powiem, że przybywam z przeszłości? - znowu wzruszyłam ramionami z obojętnością. Chyba tylko jej chłodna ściana chroniła mnie przed emocjami. Nie byłam ani szczęśliwa, ani zrozpaczona. Gdyby Rosario była zwierzęciem, pewnie bym je dobiła, żeby nie cierpiało. Gdyby była człowiekiem, może starałabym jej jakoś pomóc. A teraz tkwiłam w czyimś wyobrażeniu i nie czułam się zobowiązana do zrobienia czegokolwiek.
- Obojętnie. To nie jest przyszłość, która się wydarzy. A jeśli zrobiłam cokolwiek, co rozdzieliło Cię z Jenny, muszę przyznać, że była to dobra decyzja. Pamiętasz dotyk Chiaroscuro? Dla mnie to Jenny. Bezpieczna. Dobrze wiesz, że sama chętnie bym oddała za nią życie. To Ty ją zabiłaś rodząc się w niej. To była Twoja decyzja. Więc nie zrzucaj odpowiedzialności na moje alternatywne wcielenie. - wzięłam głęboki oddech i kontynuowałam - Poza tym, nie zamierzam się teraz z Tobą kłócić. Przyszłość nie jest wyryta w kamieniu, a ja nie pozwolę Jenny umrzeć. Nie rozumiem, dlaczego każdy, włącznie z Tobą i Joanną czy tą szaloną Wyrocznią każecie mi wierzyć w swój punkt widzenia. Bo wasza prawda musi być najprawdziwsza. Pozwólcie żyć ludziom swoim życiem. Pozwólcie im podejmować decyzje! - prychnęłam i rozłożyłam ręce, po chwili znowu zaplatając je na klatce piersiowej.
- Zachowujecie się jakbym była waszą marionetką. Jakby cały świat musiał ułożyć się dokładnie po waszej myśli. A wy tylko żyjecie, żeby dopilnować, aby puzzle ułożyły się w odpowiednią układankę. Tak się nie da! Życie nie jest tak proste. Dzieci czasami muszą uczyć się na swoich błędach, muszą się sparzyć, żeby zrozumieć. Równie dobrze mogę tutaj zginąć razem w Tobą. Prawdę mówiąc to mnie to nie obchodzi. Ja nie zabiłam Jenny. Może jak umrę, to skończą się wasze wszystkie problemy. Wreszcie będziecie sobie mogły robić co się wam żywnie podoba bez wtrącającej się i wiecznie przeszkadzającej Jasmine. Tego chcesz, Rosario z Shi? Chcesz zmienić przyszłość po swojej myśli? Beze mnie? - spojrzałam na ciało olbrzyma i uśmiechnęłam się gorzko - Dalej. Jesteś stąd. Ja z przeszłości. Wymażesz mnie z przeszłości, jeśli mnie tutaj zabijesz. Dalej, masz jeszcze wystarczająco siły, żeby mnie zabić, jeśli nie będę się bronić. Tego chciałaś od pierwszego naszego spotkania. Wtedy powstrzymywała Cię Jenny, a teraz co? - rozłożyłam ręce - To nie jest mój świat.
Westchnęłam ponownie.
- Wszystko powinnam wiedzieć, zawsze i wszędzie. Na tym polega sztuczka? Że jeśli pokrzyżuję wam plany, to powinnam wiedzieć, jakie będą takie konsekwencje? Wiecie co? Współczuję wam! Współczuję wam tego, że jesteście takie stare i skostniałe! Nie potraficie dojrzeć nowych rzeczy. Nowego światła nadziei. Uważacie się za starożytne, uczone, doświadczone. Bo żyjecie dłużej niż każdy człowiek na Ziemi? Ty, Wyrocznia, Joanna... wszystkie jesteście takie same. Żyjecie przeszłością. Wam się tylko wydaje, że próbujecie uratować przyszłość. Tylko to nie wasza przyszłość. Nie potraficie spojrzeć przed siebie i przyznać się przed sobą, że wasza era minęła. Jesteście reliktami, które nie potrafią usunąć się w cień! To nie wasza epoka. To wy swoimi interwencjami możecie doprowadzić do takiej sytuacji jak ta. Same doprowadziłyście do swojej samodestrukcji, wy trzy. A może macie jeszcze jakieś przyjaciółki? Może powinnyście założyć jakieś Stowarzyszenie Starożytnych Istot Chcących Na Siłę Naprawiać Świat? Najlepszym dowodem jest to, że wyciągnęłyście mnie z historii aż do tego momentu. To nie ja - wskazałam na siebie i swoje ciało - Ja nie mam wspomnień przez te wszystkie lata, mnie tu nie było. Ja jako Jasmine nie istniałam aż do tego momentu. To Joanna, Ty i Wyrocznia kierowałyście mną. To jest wasze wyobrażenie mnie. Ta apokalipsa to wasza sprawa! To wasz świat i wasz obraz. Może właśnie błąd leży w tym, że nie dałyście mi szansy? Nie wiem, czy mam śmiać się czy płakać, że widzicie mnie jako potwora. A mówi się, że to młodzi są zadufani w sobie i egoistyczni.. Jeśli masz mieć pretensje co do śmierci Jenny to miej je do tych, którzy mną kierowali. Ja nie miałam z tym nic wspólnego. - podniosłam ręce do góry i ponownie wzruszyłam ramionami - Tak właśnie wyglądałby świat, jeśli mnie by w nim nie było... - znowu gorzko się uśmiechnęłam.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 7 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Sro Lip 03, 2013 3:48 pm

- You insane monster, you will still spout such nonsense even in this situation?! You think if you were mad at the time, you could just brush all of this away like that? I thought that maybe at the end your crazy would subside, but I guess I was wrong. - Wyraz twarzy Rosario się nie zmienił, ale jej głos owszem. - I was always opposed to the existence of the Queen in the first place! No organic being was made to last that long with that much stress! Humans cannot withstand the weight of the eons like we do! And that's the result! Don't you push your fixation with time on me! All I ever wanted to do, was to meet my parent one more time! And I failed to do so! What future? There is no for me! Soon I will perish! Organic scum, first you take away our treasure and slaughter my kin, and then you destroy every...
Rosario zamilkła raptownie. Jej jedyne pozostałe oko otworzyło się szeroko.
- Wait a second... if... if you're not crazy... supposedly, then... I know this. I know what this is. Ah, so this is what it was... I'm just an ilussion then. I'm so glad...
Olbrzymka spróbowała się wyprostować, jednak spękany pancerz nie wytrzymał ciężaru. Jej pozostała ręka pękła i ułamała się nad łokciem. Jasmine musiała odskoczyć do tyłu przed upadającym na bok ciałem. Obłok pyłu zawirował dookoła.
- So, Jenny is still alive. That's good, very good. Even if this is just a cruel game, I don't mind. It's much better than... this. If this is just a trick, then you will die in misery beside me, and justly so. But if you're telling the truth... then that's no good. If you die here, you will die for real. And that will make her very sad. No good, no good... The only one who could release you would be the one who put you here... or maybe me? If you could pass a message to my real self... or maybe him? The chances are slim, but if you could call that boy, S...
Trzask kryształu zagłuszył dalsze słowa. Kurz opadł, ukazując strzaskane ciało. Jasmine widziała spękaną, martwą twarz.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 7 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 25 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 16 ... 25  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach