Immortem
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

[Natalie] NRS - Kosmograd

2 posters

Strona 9 z 16 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 12 ... 16  Next

Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 9 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Az Pon Lis 28, 2011 6:11 pm

Natalie roześmiała się perliście na słowa sekretarza. Jednocześnie jakoś tknięta widziadłami sprzed chwili skupiła się na tym by wytworzyć na skórze barierę kinetyczną zwłaszcza na potylicy i wzdłuż kręgosłupa. W międzyczasie mruknęła do Nyi.

Odnoszę wrażenie że tutejsza czasoprzestrzeń jest...odrobinę niestabilna...i cienka...

- Och może chcę, ale pańska postura skutecznie psuje perspektywę efektu. Jeszcze by wchłonęła całą energię wybuchu. Aczkolwiek bicie mi braw w tej chwili jest lekkomyślne, nie wie pan czy to jest ta farsa którą pan wyreżyserował. Nie sądzi pan że zabawnie byłoby gdyby okazało się że tak naprawdę to ja miałam pana zabić od początku, a Kiński miał być tylko przynętą na pańskich pracowników? - jak gdyby nigdy nic Nevarez zakręciła glockiem wokół palca balansując jego ciężar przez osłonę spustu i sam spust, następnie chwyciła go na powrót pewnie i odciągnęła zamek o lewą rękę nie wyciągając jej z kieszeni. Dała chwilę sekretarzowi na strawienie informacji, eleganckie zbladnięcie czy coś.

Zwróciła lodowaty nagle wzrok w stronę goryli którzy skuli księgowego, rzuciła w ich stronę ostrym tonem rozkazu by zdali klucze do kajdanek więźnia. Zupełnie jakby zwracała się do poborowych, nawet nie szeregowych tylko rekrutów, kompletnych świeżaków jeszcze nic nie wartych.

- Ale że wciąż pan żyje należy założyć że tak nie jest, prawda? Cóż ujmę to w ten sposób - zerknęła ostentacyjnie na zegarek - Nie robi na mnie wrażenia zajmowane przez pana stanowisko, poza tym jak mówiłam przerwano mi posiłek, którego zresztą nie jadłam samotnie. - machnęła ręką z Glockiem wskazując Agrypinowi by przywlókł swoje cztery litery - A pan jak by na to nie spojrzeć zawdzięcza mi życie, z uszkodzoną bronią nigdy nie wiadomo jak się zachowa. Więc skoro nie wywiera na mnie wrażenia sama pana osoba, żebym została musiałby pan dać mi dobry powód. Ma pan na to dwie minuty, i oczywiście Kińskim zajmę się osobiście, żeby nie było wątpliwości. Pańscy ochroniarze - znacząco wskazała ich Glockiem - Mogą mieć nieszczęśliwy wypadek przy odmowie wydania....powiedzmy zamachowca. Z czego doskonale zdaje sobie pan sprawę, prawda? - odczekała chwilę na odpowiedź Woodlanda, jednocześnie skupiając się na tym by wytworzyć iskrę elektryczną przy naboju znajdującym się akurat w komorze tak by ten wystrzelił zupełnie jakby broń była w pełni sprawna.

Az

Liczba postów : 270
Join date : 11/10/2011

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 9 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Pon Lis 28, 2011 7:49 pm

Bariera pojawiła się po chwili i Natalie musiała skupić się bardziej niż zwykle, ale efekt był taki jak oczekiwała.
Nya nie odpowiedziała, wciąż zdawała się roztrzęsiona i zdezorientowana. Zastygła, pogrążona w jakichś czarnych myślach.

Uśmiech na twarzy Woodlanda oklapł, najwyraźniej nie tolerował przytyków do swojej tuszy. Pochylił się do przodu, opierając łokcie na stole, który lekko skrzypnął pod ciężarem.
- Nazywam się Sherman Woodland, co najwyraźniej już wiesz - sekretarz najwyraźniej uznał, że wypada się przedstawić.
- Lubię ludzi z poczuciem humoru - powiedział, a gdzieś tam w przestrzeni teoretycznej pojawiło się "szczególnie dobrze wypieczonych i z sosem". - Myślałem jednak, że wojskowi wiedzą, kiedy prośba nie jest prośbą. Skończ więc mówić mi co wiem, a czego nie i siadaj.

Ochroniarze nie wyglądali na przejętych. Niemal w ogóle nie zwrócili na nią uwagi, co świadczyło albo o wysokim współczynniku głupoty, albo pewności siebie. Albo obu. Jeden z dwójki szarpnął Kińskiego do pionu, wywołując u tamtego cichy okrzyk bólu. Łzy ciekły księgowemu po twarzy i z nosa, gdyż nie miał ich jak obetrzeć, ogólnie wyglądał dość żałośnie, łkając cicho. Drugi ze zbirów schylił się po porzuconego przez niedoszłego zamachowca Walthera. Przeskoczyła iskra i huknął strzał, kula wbiła się w ścianę. Najemnik się zdziwił, ale wziął ostrożnie pistolet, zabezpieczył i schował.
- Uważaj idioto - syknął na niego Woodland, najwyraźniej uważając, że to tamten coś zbroił, ale nie przykładając do tego większej wagi.

Agrypin zostawił gości restauracji, z których niektórzy opuścili lokal, większość jednak została, najwyraźniej zdeterminowana dokończyć posiłek za który zapłacili, nawet mimo zaskoczonego szmeru, który wywołał wystrzał. Sekretarz uśmiechnął się do ludzi i zapewnił, że wszystko jest w porządku, Agrypin powtórzył jego słowa.. W tej chwili na sali nie było więcej niż dwa tuziny ludzi. Porucznik maskował powagą, niechęć, gdy się zbliżył.
- Ach, młody Nosov. Co u ojca, dawno go nie widziałem? Jak zdrowie?
- Ma się dobrze, proszę pana.
- To świetnie, pozdrów go ode mnie - po czym wymazał Agrypina ze swojego wszechświata, a Nevarez mogła zobaczyć jak tamten się spina, być może z niechęci, albo urazy.
- Zawdzięczam? - drwina przychodziła temu człowiekowi tak naturalnie jak innym oddychanie. - Ale mówimy teraz o tym biednym błaźnie, czy o tym, że łaskawie mnie nie zastrzeliłaś? Zresztą, nieważne. Gierki słowne nie kręcą mnie tak, jak mogłoby się wydawać, przejdźmy do rzeczy. Oczekujesz powodów, żeby zostać? Proszę bardzo. Co powiesz na zesłanie tego twojego zgrabnego tyłka do... - zawahał się przez moment - Socjalistycznego Ośrodka Resocjalizacji Społecznej? Jakoś słowo "gułag" nigdy się tu nie przyjęło, nie wiem czemu.

Agrypin skrzywił się wyraźnie. Sherman jednak przynajmniej udał, że tego nie widzi.
- Strzelanie do sekretarza partii, do tego przy świadkach? Gdybym cię puścił, jaką wiadomość wysłałbym do ludzi? - zapytał retorycznie, zaraz jednak podając pointę: - Jeśli jednak jest coś co miałoby dla mnie większą wartość niż taka oczywista obraza... i tu dochodzimy do kwestii dla której w ogóle jeszcze prowadzimy tą rozmowę... - sięgnął dwoma palcami do kieszeni marynarki i uniósł w powietrze to co tam znalazł: dwa banknoty pięćset koronowe.

- Powiedzmy, że jest pewien problem i potrzebuję kogoś kto go dla mnie rozwiąże. - Położył tysiąc koron przed sobą. - Zaliczka płatna teraz, dziewięć takich samych po wykonaniu roboty. Zainteresowana? Co mi tam, jestem nawet skłonny dorzucić obecnego tu, mojego byłego księgowego, który póki co zarobił sobie na bilet w jedną stronę do obozu. Co prawda nie wiem po co ci on, a wysłanie go tam było by nawet zabawne, ale buisness is buisness. Siadaj więc w końcu i ciesz się wraz ze mną tym co tu uchodzi za dobre jedzenie. Moja cierpliwość też ma swoje granice.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 9 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Az Wto Lis 29, 2011 4:29 pm

Natalie wzruszyła ramionami najwyraźniej nieporuszona perspektywą SORS.
- Prawdopodobnie przez temperatury. Na zewnątrz trochę niewygodnie w mrozie wymawia się ł w gułagu. Fakt faktem, masz moją uwagę. Ale najpierw drobne sprostowanie. Nie można mnie oskarżyć o strzelanie DO sekretarza. Dlaczego? Gdy strzelam do kogoś wygląda to w ten sposób. - jakby na zaakcentowanie tych słów wymierzyła Glocka w ramię najemnika który podniósł Waltera i oddała strzał, w razie potrzeby nakierowywując go. - Nigdy nie chybiam. I nie lubię gdy byle kto myśli że może mnie ignorować, ale to się tyczy raczej tych dwóch tam. A tak, kapitan Nadya Levchenko, Armia/Spec.- skinęła głową sekretarzowi żeby nie pomylił się przypadkiem że to o niej mowa.

Jak gdyby nigdy nic zabezpieczyła Glocka, schowała do kabury i rozsiadła się w krześle przy stole Woodlandowym.
- 10 tysięcy koron i Kiński, nienajgorsza oferta. Cóż słucham. Kto, gdzie, kiedy, za co. Za takie pieniądze nie sądzę żeby to było dostarczanie poczty. Ale mam też pytanie. Dlaczego chcesz bym ja rozwiązała ten problem a nie któryś z twoich obecnych pracowników? Sądzę że są do czegoś zdolni i sprawni...no w każdym razie jeden z nich. Drugi się wyliże.

Wszystko w porządku? Już jest dobrze...nie ma tego....czegoś. Nie ma powodu do obaw. I nie ma powodu zostawać tu dłużej niż to konieczne do złapania tego cholernego złodzieja. Klimat jest tu niezdrowy.

Az

Liczba postów : 270
Join date : 11/10/2011

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 9 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Wto Lis 29, 2011 11:16 pm

Woodland wzruszył ramionami w stylu "kogo to obchodzi jak się wymawia" i czekał aż ona usiądzie. Ona jednak wymierzyła i wystrzeliła. Najemnik zareagował żwawo, ale nie dość. Zdołał co prawda zmienić czyste trafienie w zadrapanie, ale mała korekta kursu zaraz to naprostowała. Jęknął, stracił równowagę i upadł do tyłu. Tłumik zrobił swoje i nie wzbudził zbytniego zainteresowania, za to upadający mężczyzna już owszem. Sherman syknął przez zęby, Agrypin się skrzywił.

Zbir trzymający Kińskiego, przesunął się, by księgowy go zasłaniał, a jego kolega szybko się pozbierał i po chwili już kucał. Obaj mieli już w rękach wojskowe Makarovy. Sekretarz zrobił krótki, przeczący ruch ręką i tamci zastygli, po czym schowali broń. Trafiony wstał, trzymając się za broczącą rękę. Nic nie mówił, ale twarz mu się napięła na czole wystąpił pot. Kilkoro ludzi uznało, że jednak posiłek nie jest wart przebywania w tym gronie i pośpiesznie wymknęło się z lokalu, zmniejszając liczbę obecnych do jakichś piętnastu.

Sekretarz patrzył jak Natalie rozsiada, mając przy tym dość kwaśną minę. Spojrzał poza nią na ranionego i warknął:
- Co tak stoisz jak debil i chlapiesz na podłogę? Spieprzaj do szpitala i przyślij kogoś kto ma sprawne obie ręce.
Tamten nic nie powiedział, skinął lekko głową i wyszedł, rozsiewając wszędzie kropelki świeżej krwi.

Z kuchni - najwyraźniej uznawszy, że wypada wybadać sytuację - dopiero teraz wyjrzeli kelnerzy. Sherman skinął ręką na jednego.
- Przynieś mi no szklankę Aguardiente - spojrzał na Nevarez - dwie szklanki. Ale migiem.
Jeden kelner pobiegł zrealizować zamówienie, podczas gdy drugi zabrał się za wycieranie plam krwi z podłogi. Tłuścioch spojrzał na wciąż stojącego w pobliżu Nosova, jakby dopiero teraz sobie o nim przypomniał.
- A ty czego tu jeszcze stoisz? Nie bój się, nie ukradnę ci randki, pani zaraz do ciebie dołączy. Sio.
Porucznik drgnął, ale tylko zasalutował krótko, odwrócił się na pięcie i wrócił do ich stolika.

Przed psionitką na stole stało kilka dań, trochę ruszonych, większość nietkniętych, głównie mięsnych. Przed Woodlandem, oprócz przewróconego kileiszka stał drugi, nieruszony kieliszek z czerwonym winem, szklanka czegoś co wyglądało na herbatę i szklanica o grubym dnie z resztką czegoś co mogło być whisky. Sekretarz splótł ręce i spojrzał nieprzychylnie na żołnierkę.
- Teraz już dziewięć tysięcy - warknął. - I pohamuj się w publice pani kapitan Armii/spec, stąpasz po cienkim lodzie, jeszcze jeden taki wyskok i nie skończy się na zwykłej rekompensacie za straty towaru - syknął.

Kelner przyniósł jeszcze dwie szklanki z bursztynowym płynem na dwa palce. Sherman mu podziękował i wyprostował się. Zdołał się nawet uśmiechnąć, choć jego świńskie oczka nieodmiennie spoglądały z wyrachowaniem.
- Przynajmniej szybko łapiesz, więc spójrzmy na to z dobrej strony: wykażesz się, złapiesz kupę kasy i nie będziesz musiała słuchać mojego pieprzenia, brzmi nieźle, co?
Upił łyczek swojego trunku.
- "Za co" nie powinno cię interesować. Zresztą nie wiem nawet za co konkretnie. Może po prostu wkurzył nieodpowiednich ludzi? "Kiedy?". Im szybciej tym lepiej. "Gdzie?". To już musisz ustalić sama, ale wg moich źródeł nie opuścił Kosmogradu. A "kto?"...

Sięgnął do kieszeni marynarki i wyciągnął jakąś złożoną kartkę. Podał ją jej. Było to ksero książeczki identyfikacyjno-paszportowej i zdjęcie z kamery ochrony, które oba musiały zostać zrobione jeszcze na Pierwej. Najśmieszniejsze było to, że znała tą mordę. Widziała nawet tą książeczkę.
- Niewiele o nim wiemy, poza tym, że nazywa sam siebie "Lamarantienem" i jest androidem. Nie wiemy jakie są jego prawdziwe zamiary, ale zdążył już wkurzyć kilka osób i nie zamierza na tym najwyraźniej poprzestać. Twoje zadanie to Search & Destroy, ale jest warunek: na dowód wykonania zadania przynieś mi jego głowę, nieuszkodzoną w miarę możliwości.

Sekretarz dopił resztę brandy i spojrzał na nią spod bujnych brwi.
- A tak, jeszcze twoje pytanie. Czemu właśnie ty, Nadyo Levchenko? Jeśli to twoje prawdziwe imię. Nieważne. Powód jest bardzo prosty, potrzebuję profesjonalisty. Można nawet powiedzieć, że wyszkolonego asasyna, a nawet kogoś więcej: elitarnego zabójcę. Może nie uderzam cię jako najprzystojniejszy facet we wszechświecie, ale jeszcze nie jestem ślepy. A gdy człowiek widzi kobietę w wojskowym cyberkombinezonie na miarę za jakieś dwa tysiące koron, wymachującą robionym na zamówienie Glockiem 17 za jakieś kolejne pięć stów, zaczyna się zastanawiać. Np. nad tym, że nikt się nie porusza tak jak ty i nie strzela tak jak ty. Nikt normalny. A tych, którzy tak robią mogę policzyć na palcach jednej ręki. Nie wyglądasz jednak na androida, ani nie nosisz dystynkcji Białej Gwardii czy Pretorian, stawiam więc na agenta operacyjnego z którejś z prywatnych organizacji. Jeśli miałbym strzelać powiedziałbym Ultima Legione, albo KEK. To nie jest jednak takie ważne, nie obchodzi mnie też zbytnio.
- Jestem człowiekiem interesu. Mam problem, więc kiedy widzę rozwiązanie, to po nie sięgam. Mam niebezpiecznego agresora, który wyrżnął już dwie drużyny wojska, czemu więc nie użyć równie niebezpiecznego agenta by się go pozbyć? Lepsze to niż ciągle podpisywać akty zgonu. To chyba wszystko? - spytał, przesuwając tysiąc zaliczki w jej stronę.

Nya nie odpowiedziała. Zdawało się, że coś zaprząta jej myśli, jakby próbowała sobie coś przypomnieć, albo uświadomić coś co miała na końcu języka. Natalie nie była nawet pewna, czy tamta ją usłyszała, choć było to niemożliwością.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 9 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Az Sro Lis 30, 2011 4:55 pm

Natalie westchnęła ciężko sięgając po szklanicę złocistego napoju i rzuciła
- Do czego to doszło żeby dziewczyna nie mogła nosić tego co chce nie sugerując czegoś innym.... Niemniej jednak interesujące wnioski, tak samo jak fakt że zalazł ci osobiście za skórę ; nikt normalny nie nosi zdjęcia przypadkowego androida w kieszeni marynarki gdy idzie do restauracji. Ale to jest nieważne - przerwała na chwilę by upić łyk alkoholu, uprzednio upewniwszy się na nos że płyn nie jest zatruty - Ważne jest to co teraz powiem. Dorzuć dodatkowe 2 tysiące koron a powiem ci po co między innymi jest tu ten cały Lamarantien, i dlaczego zarówno ty jak i ważni ludzie których zdenerwował nie chcecie go widzieć martwego, a już na bank nie chcecie jego głowy na dowód wykonania roboty. Więc jak będzie? - Nevarez dała chwilę Shermanowi do namysłu, bawiąc się szklanką, nadając alkoholowi ruch wirowy poprzez czysto fizyczny ruch dłonią. Jednocześnie zdezaktywowała barierę odczuwając stabilizację sytuacji - Nie mam powodów by nie wykonywać tego zlecenia. Nie jest trudne. Zwyczajnie sądzę że zlecając rozwiązanie problemu, działasz w sposób zaplanowany, między innymi przez sam długouchy cel.

Nadya założyła nogę na nogę rozmyślając jednocześnie kogo faktycznie bardziej opłacałoby się jej zabić. Z jednej strony sekretarz który siędomyśla czegoś, a z drugiej strony długouchy szpieg który WIE. Problematyczne.
Decisions, decisions. Jeżeli Woodland wyraził zainteresowanie informacjami i zapłatą wyłożyła kilka kart na stół.
- To przynęta. Został z definicji spisany na straty. Wysłannik Admiralicji. Jednym z jego celów jest śmierć. Mimo tego co mówił przy odprawie, to doskonały pretekst do wojny. Na Pierwej były kamery przemysłowe, stąd to zdjęcie, ale nie rejestrują one dźwięków. Więc jeżeli przy stanowiskach celników nie zamontowaliście podsłuchu, nie ma najmniejszych dowodów na to że na własną odpowiedzialność przybył do Kosmogradu mimo ostrzeżeń. I tak oto dochodzimy do momenty w którym toczy się wojna, lub są wyciągane poważne konsekwencje polityczne, w najlepszym wypadku.

Gdyby jednak Sherman Woodland nie okazał się kumatym człowiekiem i nie chciał informacji powiedziałaby całkiem co innego ;
- Twój wybór. Zostaje omówić kwestię kontaktu po rozwiązaniu sprawy. Nie toleruję pośredników, zbyt duże ryzyko. Poza tym, proszę sobie wyobrazić mnie chodzącą po mieście z pięknym dowodem w ręce. Będzie potrzebna torba, chcesz ją zniszczyć dowodem, proszę bardzo ale musisz ją dostarczyć. Osobiście jednak uważam że wystarczyłyby uszy. Długousi są do nich bardziej przywiązani niż do swojego życia nierzadko. Jakieś brednie o dumie gatunkowej.

Az

Liczba postów : 270
Join date : 11/10/2011

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 9 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Sro Lis 30, 2011 9:40 pm

- Powiedziałem tylko, że niewiele o nim wiemy, nie że jest przypadkowy, czy nieważny. Ale nazwij mnie pracoholikiem, jeśli chcesz - Sherman wzruszył obfitymi ramionami. Brandy nie było zatrute, wręcz przeciwnie, było całkiem niezłe, mile paląc i pozostawiając po sobie cierpki posmak winogron. Bariera kinetyczna została zdezaktywowana i Natalie poczuła niemalże jak jej neurony zwalniają z ulgą, choć nie towarzyszyły temu żadne realne następstwa.

- O? - Woodland nieco się zdziwił, że Nevarez cokolwiek wie o sprawie. Przez chwilę stukał palcami o drewniany blat, spoglądając na nią. Widziała jak w myślach kalkuluje ewentualne straty i zyski. Wreszcie skinął głową. - Niech będzie, dorzucę dwa tysiące do twojej nagrody. Słucham.

Przez chwilę słuchał, kiwając nieznacznie głową, wreszcie się uśmiechnął.
- Ach, więc przechodziłaś z nim odprawę, to wiele wyjaśnia. Niestety, decyzja już zapadła i nawet ja nie mogę jej zapobiec. Android musi umrzeć - dodał dziwnie poważnie. - Ale nie przejmuj się, wiem z pewnego źródła, że nawet jeśli go zabijesz, jego koledzy nie przylecą.

- Zrób swoje, a nie pożałujesz. W każdym razie to już nie mój problem - sekretarz finansów wstał. - Jeden z moich ludzi dostarczy ci torbę, gdzie wskażesz - poczekał chwilę, aż Natalie sprecyzuje gdzie chce ją odebrać. - Jednak nie przyniesiesz ją mnie, a zaniesiesz do Kwatery Głównej Armii/spec i tam odszukasz pułkownika Andropova i oddasz mu przesyłkę. Po upewnieniu się co do zawartości przekaże ci należność. Standard, a przy odrobinie szczęścia my nie będziemy musieli się już oglądać. Tylko pamiętaj, musi być cała głowa, taki jest warunek. No cóż... dobrej nocy towarzyszko Levchenko - dodał już z tą samą zjadliwością co wcześniej. Zaskakujące było ile człowiek z NRS teoretycznie może wlać jadu do słowa "towarzysz".

Skinął na swojego przydupasa, a ten wyjął kluczyk od kajdanek i rzucił go psionitce. Zbir zostawił przy tym Kińskiego samemu sobie. Sekretarz spojrzał wymownie na kelnera i uregulował rachunek już w drodze do wyjścia. Pieniądze dla Natalie leżały cały czas przed nią na stole.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 9 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Sob Gru 03, 2011 4:38 pm

Az napisał: - Pewnie. Koledzy nie wrogowie, którzy go do tego zmusili to inna kwestia. - jako miejsce dostarczenia torby wskazała gabinet w koszarach. W odpowiedzi na pożegnanie Woodlandowe skinęła jedynie głową beznamiętnie. Złapała kluczyk i gestem dłoni wskazała Kińskiemu krzesło. W międzyczasie skupiła się na tym by wytworzyć mikroskopijny wir energii w kolanie sekretarza zmierzającego do wyjścia, ot, żeby było jakieś przyjemne zwichnięcie, złamanie albo wybita łękotka, czy coś równie urokliwego. Zdecydowanie nie lubiła, gdy ktoś myślał, że może mówić jej co ma zrobić bezkarnie. Po zaobserwowaniu cudownych efektów jej działań zgarnęła 3 tysiące koron zaliczki. Uznała, że zabije obydwu. W końcu jeżeli zamierzają wydobyć ze zwłok androida informacje to stanowi to takie samo zagrożenie jak sam android per se. Ale może złoży mu propozycję nie do odrzucenia. Natalie uśmiechnęła się na myśl o przypartym do muru androidzie. Zaraz potem spoważniałą i zwróciła się do Kińskiego:

- Nie masz przed sobą świetlanej kariery zamachowca, to pewne. Ale zapewne masz jakieś imię, co Kiński? Powiem ci co się teraz stanie. Dam ci kartkę, zapiszesz na niej swój dokładny adres, również dane i sposób skontaktowanie się z gościem od którego kupiłeś broń. - Nevarez demonstracyjnie wręcz schowała pieniądze zamiast nich wyjmując swój notatnik, który podała księgowemu wraz z piórem. Gdy skończył pisać, wzięła swoje rzeczy i schowała do kieszeni w zamian wyjmując jeden banknot 500 koronowy. Położyła go na stole. - Nie masz chwilowo pracy, a martwy mi się nie przydasz. - Kobieta wstała, po czym zajęła się kajdankami Kińskiego otwierając je i zaraz potem konfiskując. - I nie, nie chcesz tego przepić Za to chcesz robić to co ci powiem, prędzej czy później dostaniesz to czego chcesz w ten sposób. Teraz pójdziesz do swojego mieszkania i będziesz czekał na posłańca, da?

Kiński spojrzał na nią żałośnie, po czym otarł twarz rękawem garnituru. To dziwne, bo mogłaby przysiąc, że skuto go z rękami na plecach, ale cóż. Niektóre rzeczy ulegają konwencji narracyjnej. Powlókł się i usiadł na miejscu wcześniej zajmowanym przez bardzo ciężki tyłek.

Mówiąc o ciężkich tyłkach - posłała swoje myśli ku kolanu, utrzymującemu potężne cielsko sekretarza. Mgliście uświadomiła sobie, że z jej ułomnymi zdolnościami ingerencji w żywą tkankę, mogła równie dobrze rozerwać mu nogę na strzępy - co pewnie wzbudziłoby podejrzenia. Szczególnie, że Nya cały czas odcinała się od niej, nieintencjonalnie utrudniając jej używanie mocy.

Efekt był jednak zaskakująco zamierzony. Pasma energii skurczyły i skrzywiły ścięgna kolanowe, a noga Shermana Woodlanda przy kolejnym kroku poleciała w dziwnym kierunku, zupełnie jakby się pośliznął. Okrzyk zaskoczenia i bólu uwiązł w gardle tłuściocha, gdy zaczął machać rękami, żeby nie upaść na świńską mordę. W ten sposób znokautował zaskoczonego zbira, posyłając go na posadzkę.

Udało mu się jednak nie upaść całkiem plackiem, ale polecieć na ścianę, której złapał się kurczowo, krzywiąc się i oblewając potem. Nie słyszała tego z tej odległości, ale wydawało jej się, że tamten dyszy i klnie pod nosem na czym świat stoi. Jego lewa noga zwisała dziwnie luźno, najwyraźniej złamana w kolanie. Pewna satysfakcja płynęła z obserwacji cierpiącego profilu "ważniaka".

A wtedy się uśmiechnął. Krótko, podle, zajadle, a co najdziwniejsze, wcale na nią nie patrzył, właściwie to spoglądał w ścianę, jakby nagle przyszedł mu do głowy jakiś diabelski psikus. Zaraz jednak skrzywił się z bardzo rzeczywistego bólu i wydarł się na swojego przydupasa, który właśnie gramolił się na nogi pocierając szczękę, żeby ruszył leniwą dupę i mu pomógł. Pomocnik pozwolił sekretarzowi oprzeć się na sobie ranną stronę - i Natalie zobaczyła wyraźnie, jak tamten ugina się pod ciężarem.

Obaj pokuśtykali zabawnie ku szatni i wyjściu, znikając jej z oczu, choć na granicy słuchu wciąż słyszała gniewny głos Woodlanda, póki nie trzasnęły drzwi.

Nevarez sięgnęła po pieniądze, przeliczając dwa tysiące... Drań ją oszukał. No, właściwie bez znaczenia i tak był już chodzącym trupem, choć było to lekko irytujące, nawet jeśli w końcu i tak dostanie całą sumę. Kiński spojrzał na nią dziwnie, gdy uśmiechnęła się do własnych myśli, ale nic nie powiedział. Właściwie to zrobił się dziwnie milkliwy od chwili, gdy go złamała, wyglądał trochę jak zbity pies, a trochę jak szczur zapędzony w kozi róg.

- Afansej - mruknął, spytany o imię. Skinął głową, przystając na podanie danych i wziął pióro oburącz. Otworzył ostrożnie notatnik i na wolnej stronie zapisał swój adres - po porównaniu go z mapą sztabową w pamięci, okazało się, że mieszkał gdzieś w szarej strefie niedaleko kosmoortu. Przy handlarzu bronią zawahał się chwilę, po czym pokręcił głową: - Pistolet kupiłem od jednego z handlarzy w Podziemiu - wpisał coś co wyglądało jak koordynaty konstruktorskie - może jeszcze tam jest, ale najpewniej nie, ciągle się przemieszczają, trzeba na jakiegoś trafić - wzruszył oklapłymi ramionami.

Oddał notatnik i pióro i spojrzał ze zdziwieniem na banknot. O ile psionitka wiedziała, mogło to się równać jego miesięcznej pensji. Albo i rocznej, kto ich tam wie ile zarabia księgowy w tej dziurze. Natalie zdjęła i zabrała kajdanki.
- Tak, oczywiście - Kiński potaknął szybko głową, wciąż oglądając swoje wolne ręce. Zauważyła, że cały czas mruży oczy. Resztka okularów musiała mu spaść podczas szamotaniny ze zbirami Woodlanda.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 9 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Sob Gru 03, 2011 8:54 pm

Az napisał: - Oczywiście, nie będziesz próbował zrobić czegoś takiego drugi raz, następnym razem nie miałbyś tyle szczęścia. Gwarantuję ci, że gdyby kto inny się wtrącił, byłbyś już martwy. Ale mniejsza z tym, bierz kasę i wracaj do siebie. W razie potrzeby skontaktuję się z tobą. Tymczasem dasweidania. - Natalie skinęła głową księgowemu zostawiając go z pieniędzmi i własnymi myślami. Po chwili wstała i wróciła do swojego stolika zgarniając po drodze swój kieliszek po winie. W końcu usiadła na swoim poprzednim miejscu i krojąc kolejny kawałeczek kurczaka mruknęła do Agrypina, zerknąwszy niby przypadkiem na zegarek: - Jednak nie było to takie piękne jak sądziłam. - Westchnęła, po czym spróbowała nawiązać kontakt z Nyą poprzez mentalne potrząsanie, skoro słowa nic nie dawały. Okazyjnie przyszło jej do głowy, że polityków można by zabijać przy objęciu stanowiska, byłoby mniej roboty dla niej i mniej wnerwionych ludzi.

Afansej Kiński kiwał głową z powagą, jakby doskonale zdawał sobie sprawę, ze swojej nieciekawej sytuacji. Siedział jeszcze, gdy wstała, ale jak już zaczęła iść, usłyszała jak odsuwa krzesło i szybko przemyka ku wyjściu.

Natalie ruszyła do swojego stolika, sięgając po drodze po swój kieliszek z winem. Nagle zamarła. Nya skoczyła do przodu, z siła i determinacją, jakiej Nevarez dawno u niej nie widziała. Poczuła jak traci kontrolę nad swoim ciałem, jak zatrzymuje się, następnie spogląda w dół.

To było mniej więcej miejsce w którym celowała do sekretarza i księgowego. Płynnie opadła na jedno kolano. Podłogę wykonano z lakierowanej klepki, która widziała już lepsze czasy. Nya zaczęła strzelać oczami wokoło, przesuwając palcami po rysach i wyżłobieniach przyozdabiających całą powierzchnię dzięki dziesiątkom ludzi.

Wreszcie to znalazła. Przesunęła po tym palcami. Podłużne wgłębienie w lakierze, niemal niewidoczne, jeśli nie wiedziało się czego się szuka. Jeśli jednak spojrzeć pod odpowiednim kątem, można było dostrzec pewien wzór. Kształt zbliżony do ludzkiej, bosej stopy, choć ze czymś w rodzaju szpicy na palcach i czymś co być może było ostrogą przy pięcie. Wgłębienie przypominało nieco odcisk: jak gdyby na chwilę postawiono tu coś ciężkiego. Niecały metr dalej znalazła drugi ślad, niemal identyczny, choć ukształtowany odwrotnie niż pierwszy - druga stopa.

Natalie poczuła jak Nya puszcza jej ciało, jak się wycofuje. Usłyszała jak tamta płacze. Był to przeszywający, okropny lament, przeszywany zawodzeniem i łkaniem. Płacz ulgi, do jakiego Natalie nigdy by się nie posunęła. Wraz z płaczem nadeszła ulewa uczuć, niby powódź nadciągająca po zniszczonej tamie. Uczuć jakich dawno nie czuła i nie chciała czuć.

Zachwiała się i musiała przytrzymać się krzesła, by nie upaść. W pewnym sensie przypominało to trochę ten niefortunny zawał z wcześniej, ale było też o wiele gorsze. W jednej chwili zrozumiała jak czuła się Nya - czyli przecież część jej samej - cały strach, całe zmieszanie, całą bezsilność. Wróciła myślami do czasów, gdy dopiero odkrywała swoje zdolności, gdy odkryła nieszczęśliwy los jaki czekał ich pobratymców, a ją zdawał się omijać: kalectwo, szaleństwo, śmierć.

Zalały ją wszystkie wątpliwości Nyi, która nie chciała się z nimi zdradzać, nawet jej, które próbowała zbywać jako bzdurne, ale które narastały w niej ostatnimi czasy. Poczuła to napięcie, które ciążyło na jej drugim ja, odkąd przybyły na tą planetę, podążyła myślami tej drugiej, przechodząc przez wachlarz wątpliwości, domysłów: czy to choroba? Przeżyła wraz z nią poniżające epizody z tym drugim psionitą i podążyła tą ścieżką aż do dziwnego spotkania w trakcie spowolniania czasu.

To w tym momencie coś w niej pękło. Nevarez oczywiście pamiętała strach który ją ogarnął, tą pierwotną grozę, której nawet jej chłodny umysł i żelazna wola musiały ulec. Jednak nie wyobrażała sobie nawet jak straszne to było dla Nyi. A najgorsze w tym było to, że jej druga połówka lękała się nie o siebie, a o nią. Przez jedną chwilę, na którą opadły te starannie wypracowane przez lata bariery pozwalające im obu zachować odrobinę prywatności w jednym umyśle, naprawdę usłyszała myśli tamtej.

Było to co najmniej kuriozalne, początkowo były przecież jedną i tą samą osobą - technicznie rzecz biorąc nadal tak było - i choć różniły się w pewnych względach, to przecież nie aż tak bardzo. A jednak. Ponieważ Nya chciała bronić swojego świata, byłą gotowa za to umrzeć jeśli będzie trzeba i najbardziej bała się, że nie zdoła tego dokonać.

A Natalie była dla niej całym światem.

Choć wydawało się to dłuższe niż w rzeczywistości, trwało tylko chwilkę. Potem Nya odzyskała panowanie nad sobą - przynajmniej w części - i fala uczuć cofnęła się skryła przed mentalnym wzrokiem Nevarez. Nya wciąż pochlipywała, a psionitka czuła jej ulgę i wstyd. Nadal milczała, ale teraz z całkiem innych powodów.

Natalie odzyskała panowanie nad sobą, wzięła kieliszek i wróciła do stolika. Zajęła się kurczakiem. Zegarem wskazywał prawie za kwadrans siódmą. Agrypin miał skwaszoną minę. Bawił się bezmyślnie kawałkiem kaczki.
- Tak. Jasne. Co ty sobie w ogóle myślałaś? - wyrzucił z siebie. - Strzelanie do ludzi w restauracji? I to trzy razy! - wywrócił oczami. - A potem jeszcze jak gdyby nigdy nic usiadłaś ubić interes z tym wieprzem - warknął.

A więc to go bolało.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 9 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Sob Gru 03, 2011 11:19 pm

Az napisał:Jakkolwiek nic po niej nie było widać, Natalie była wstrząśnięta. Tym jak olbrzymi faktycznie jest bagaż emocjonalny który dźwiga Nya, tym, że faktycznie był tu niezidentyfikowany humanoid potrafiący werżnąć się w moment w którym manipulowała czasem i pozostać niezauważonym niemal. To było co najmniej niepokojące. A teraz dzieciak jeszcze praktycznie rzecz biorąc, wychowany pod kloszem nepotyzmu rodzinnego śmiał prawić jej morały.

Skonsumowała kawałek kurczaka po czym tonem konwersacji mruknęła.
- Zapomniałeś o grożeniu wysadzeniem wszystkiego w promieniu kilometra nitrogliceryną. - Kolejna porcja kurczaka niosła złe wieści dla Agrypina: po zjedzeniu jej Nevarez ściągnęła brwi i zlustrowała porucznika, niemal przeszywając go wzrokiem na wskroś.
- Zgoda, twoja męska duma została urażona, gdyż czujesz, że powinieneś był się tym zająć osobiście. Ale przyjmijmy wobec tego, że zamiast robić to co zrobiłam użyczyłabym ci swojej broni, żebyś zrobił z tym porządek. I co by to dało? Masz do czynienia z zepchniętym pod ścianę księgowym z bronią, który nie ma nic do stracenia, wieprzem, który zasłużył sobie być może nawet na śmierć, zmuszając swojego pracownika do podjęcia tak desperackich kroków i jego dwóch ochroniarzy ukrytych w tłumie. I co byś zrobił? Druga rzecz, dziwisz się, że usiadłam ubić z nim interes, jak to określasz. Zdziwisz się, ale nie spodobała mi się perspektywa trafienia do SORS przez niewdzięczność jakiegoś idioty, zwłaszcza, że w przeciwieństwie do ciebie nie mam rodziny na szczytach partii, ani nawet gdziekolwiek. Gdybym miała faktycznie wybór inny niż skreślenie wszystkiego co tu osiągnęłam, to z pewnością nie zgadzałabym się na żaden interes z nim. Poza tym, strzeliłam tak naprawdę do jednej osoby i to niegroźnie ją raniąc. Pozostałe strzały były konieczne by sytuacja nie zmieniła się w rzeź. I w ogóle krytykujesz mnie, a sam nie paliłeś się do pokazania swojego zdania: "tak proszę pana wieprza"? Przy czym w przeciwieństwie do mnie masz tzw. "plecy"; ojca i rodzinkę w wojsku. Myślisz, ze po co cię przywołałam gestem? Miałam nadzieję, że będziesz w stanie zrobić coś więcej niż "tak proszę pana wieprza" - i tak oto zakończył się niespotykany zwykle w chłodnej niczym lód na najmroźniejszej północy Nevarez. Wybuch wyładowania emocji, najwyraźniej ostatnie wydarzenia, głownie wewnętrzne, spowodowały przeciążenie jakiegoś zaworu emocjonalnego i kobieta sobie ulżyła na Agrypinie Nosovie. Po wyrzuceniu z siebie kontrargumentów i mieszanki wybuchowej przekonfigurowanych emocji, skupiła się na czymś ważniejszym od rozmazanego porucznika a mianowicie robiła co mogła by pocieszyć swoją drugą połówkę, bardziej próbując robić to emocjami niż słowami.

Gdy Natalie mówiła, twarz Agrypina powoli się zmieniała. Wpierw była skwaśniała i może trochę ironiczna, jednak z każdym jej słowem stawała się wpierw coraz bledsza, potem coraz bardziej czerwona. Oczy rozszerzyły mu się z szoku i podejrzenie Natalie przerodziło się w pewność: zapewne nikt nigdy w życiu tak do niego nie mówił. Rodzice go rozpieszczali, koledzy lubili, a dziewczyny zachwycały się. Jak to u bogatych, rozpieszczonych bachorów. To jednak nie było takie ważne. Skupiła się na pocieszaniu Nyi, przekazując jej swoje emocje.

Ta zareagowała zrazu, Nevarez ujrzała jej obraz w umyśle tak wyraźnie jak mało kiedy. Siedziała ocierając oczy i śmiała się przez łzy, czując na sobie łaskotanie myśli Natalie.
Dziękuję, ale nie musisz się o mnie martwić. Nic mi nie jest, naprawdę, jestem przyzwyczajona. Po prostu tym razem było trochę gorzej niż zwykle. Ale już dobrze. Psycholożka nie była pewna, czy może zaufać słowom kogoś kto nie tak dawno był tak przerażony, że aż pewny iż oszalał.

W każdym razie...
...dziękuję.

Ludzi mózg jest mistrzem w oszukiwaniu samego siebie. W pewnym sensie potrafi kształtować rzeczywistość, a przynajmniej jej pojmowanie. Świat wyostrzył się odrobinę, gdy mózg Nevarez odrobinę zwiększył obroty.
Ostatnie słowo Nya wypowiedziała wprost do jej ucha.
Oczywiście miała pełną świadomość, że to iluzja, wymysł jej umysłu, błędna interpretacja wymyślonych bodźców. A mimo to była to też prawda, stanowiąca część jej rzeczywistości. Pomimo całej pewności, całej siły czystej logiki, Natalie była w tej chwili całkowicie pewna, że Nya stoi tuż za nią.

Czuła jej ręce oplatające jej tors, lewą pod piersiami, prawą pod pachą, wspinającą się ku lewemu barkowi. Czuł siłę tego uścisku. Czuła miękką, ciepłą skórę ocierającą się o jej policzek i ciężar cudzej głowy przy swojej. Świeży zapach szamponu do włosów, cichy szmer oddechu. W sercu Natalie zapłonęło miłe ciepło.
Dziękuję powtórzyło jej drugie ja, zbliżając wilgotne usta do jej ucha. Ciepły podmuch przyprawił ją o gęsią skórkę. To trochę zawstydzające, ale to prawda. Kocham cię, Nat. Zawsze cię kochałam. Jesteś moim światem. Człowiek nie może istnieć bez świata, ale świat może istnieć bez człowieka...

Wcześniejsza fala uczuć niemal ją zatopiła, w końcu nie byłą przyzwyczajona do radzenia sobie z czymś takim, a na pewno nie w takiej sile, więc zdołała poznać zaledwie część tego co tam było. Jednak teraz jej własny rozsądek połączył się z pozostałościami po cofającej się fali i odkrył dziwną i przerażającą konkluzję do której doszła Nya: jedna z nich tutaj zginie. Psionitka nie miała pojęcia skąd tak bzdurny wniosek w ogóle pojawił się w głowie tamtej, ale faktem było, że ona była dużo lepsza w lokalnej ocenie sytuacji, podczas gdy Nya spoglądała raczej ku ogólnemu jej zarysowi. Co gorsza poczuła, że tamta ma jakiś sekret, coś co ukryła w samym rdzeniu swojej istoty, coś potencjalnie groźnego i bolesnego. Co takiego mogła znowu wymyślić w te niezliczone noce w których nad nią czuwała?

Iluzja rozpłynęła się z wolna, fantom Nyi znikł, a Natali znowu widziała ją jako obraz we własnym umyśle.
Przepraszam, to było samolubne z mojej strony. Wiem przecież, że nie lubisz takich sytuacji. Tamta musiała coś zauważyć, bo dodała: To nie jest pożegnanie, ani nic. Nie poddaję się, nie mam depresji, ani myśli samobójczych. To tylko takie przeczucie, mam zresztą nadzieję, że się mylę. Po prostu... chciałam, żebyś wiedziała. Gdy przyjdzie czas wyboru: ty albo ja, to to nie będzie żaden wybór.

Wizja w umyśle psionitki straciła na wyrazistości, gdy Nya odsunęła się trochę na swoją zwykła odległość, można by rzec, w stopniu nie naruszającym przestrzeni osobistej.

Nevarez zauważyła, że młody Nosov otwiera usta, by uraczyć ją jakąś kąśliwą i bez wątpienia nudną tyradą, ale się zająknął. Zawahał się z dziwnym wyrazem niepewności na twarzy i w końcu wydusił:
- Czemu płaczesz? - burknął z tą samą niezgrabnością dotykającą mężczyzn natykających się na kobiece łzy.
Faktycznie, Natalie nawet nie zauważyła jak jej policzki stają się mokre. Jednak to nie ona płakała. Choć sama nie była do końca pewna, wydawało się, że jej ciało reaguje na emocje, bez udziału świadomości, ale czy reagowało na emocje jej, czy Nyi? Czy była w ogóle jakaś różnica?


Ostatnio zmieniony przez Deithe dnia Nie Gru 04, 2011 12:16 am, w całości zmieniany 1 raz
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 9 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Wto Gru 06, 2011 7:05 pm

Az napisał:Łzy. Natalie nigdy nie płakała od przeszło dobrych dwudziestu lat, nie licząc skurczy mięśni z bólu wynikłym z postrzału przez które nie mogła czasem mrugać, a i te zdarzały się ekstremalnie rzadko. Jakkolwiek uznawała płacz za wyraz słabości, nie mogła negować tego, że z psychologicznego punktu widzenia był jedną z jej podstawowych broni, mogła w ten sposób niemal zawsze uniknąć kłótni, czego dowodem był przysłowiowy karpik na twarzy Nosova nie mającego bladego pojęcia o co chodzi. Mniejsza z tym, że zwykle wolała udowodnić swoją rację, albo zastrzelić dyskutanta w tej chwili nie tego potrzebowała. Miała wręcz ochotę śmiać się z tej konsternacji młodziaka, ale tego nie zrobiła. Zamiast tego zignorowała pytanie i analizowała dawno nie odczuwane bodźce; zasychająca powoli, ciepła wilgoć w wąskich strugach, zwiększająca wrażliwość skóry na temperaturę i prądy powietrza. Mimo całego aspektu sytuacji była zadowolona, że w swej arogancji nie pomalowała się nawet najlżejszym makijażem. Rozmyty makijaż musi być najbardziej przyziemną i absurdalną rzeczą na świecie. Zdecydowanie pogarszał wizerunek.

Ćśśś… żadna z nas tu nie zginie, nie ma ku temu najmniejszego powodu. A zresztą twoje stwierdzenie ma podstawową lukę: jesteś zarówno człowiekiem jak i światem w tej sytuacji. A czy to samolubne czy nie, jeśli ci pomogło to nieważne. Przerwała na chwilę, odgarniając włosy Nyi za ucho, po czym dodała z wewnętrznym półuśmiechem. Ale poza tym, że popadamy w narcyzm w najskrajniejszej formie, to się zgadzam. Nevarez przez dawne odrzucenie bagażu emocjonalnego nie mogła się wysłowić wewnętrznie, co innego zrobic jakiemuś biedakowi wodę z mózgu przez dwa nieszczere słowa dla własnej korzyści, a co innego takie dwa słowa powiedzieć szczerze. Życie. Nie będzie nigdy żadnej potrzeby wyboru, to zbyt absurdalne. Tak powiedziała, ale czy tak było naprawdę? Fakt faktem, przeciętne przypadki schizofrenii kończyły się prędzej czy później dominacją osobowości głównej, ale trwały zdecydowanie krócej niż jej i miały inne podłoże. Ba, spotkała się na studiach z przypadkiem, gdzie jedna osoba wytworzyła u siebie siedem osobowości, które uznawała za prawdziwych ludzi i wykonywała czynności za nich, osadzając się w roli bezstronnego obserwatora i dzieląc swoją wiedzę miedzy tą siódemkę. To były jednak całkiem odmienne przypadki od Nevarez i zdawała sobie z tego sprawę, niemniej jednak… ale po tylu latach było to absurdalne.

Spojrzała na Agrypina jakby dopiero teraz zmaterializował się przed nią jako człowiek, przedtem będąc nic niewartym komarem na skraju pola widzenia. Otarła łzy, roztarła wilgoć między palcami i odezwała się łagodnym głosem, tak niepodobnym do jej zwykłego, kuszącego, ironicznego lub ostrego jeśli chodzi o wydawanie rozkazów.

- Nieważne… i tak nie zrozumiesz. – Sięgnęła po rękawiczki. Zaczęła je wkładać, mruknąwszy: - Powinnam już iść. Dziękuję za kolację. – I Nevarez wstała powoli, zbierając się do wyjścia. Dała dzieciakowi szansę na zachowanie szczątków swego ego i psychiki. Od niego zależało czy z niej skorzysta, czy zrobi coś głupiego, czego będzie później żałował. W sumie zastanawiała się, czy będzie miał dość przyzwoitości by przynajmniej ją odwieźć?

Nya delikatnie chwyciła jej dłoń, gdy Natalie poprawiała jej włosy i przytrzymała przy swojej głowie. Czy czucie ciepłego policzka na dłoni wewnątrz swego własnego umysłu było normalne? Spojrzała na Nyę, dziewczynę obrazującą przecież część jej samej. Była nią, czy też raczej jej lustrzanym odbiciem, kimś kogo dziecko może uznać za samą siebie, spoglądając w lustro. Miała może bardziej łagodne rysy twarzy, obrazujące jej łagodniejszą stronę i żywe oczy, równoważące jej własne, opanowane spojrzenie. Poza tym mogłyby być bliźniaczkami.
Pozostań taka, takiej cię potrzebuję. Bez twojej siły i pewności nie przetrwamy. Wyszeptała z pasją, po czym puściła wyobrażenie dłoni Nevarez. Uśmiechnęła się z przekąsem, spoglądając z ukosa. A od kiedy ty właściwie jesteś taka przejęta tym co mówię?

Wzruszyła ramionami, najwyraźniej zmuszając się do przybrania dzielnej postawy. Zdołała nawet uśmiechnąć się dość przekonująco.
To ta atmosfera, rozumiesz. Dusi mnie. Oznajmiła, a Natalie przypomniała sobie ten wątek z wcześniej. To trochę tak, jakbyś znowu była małym dzieckiem i krążyła po domu podczas "cichych dni" rodziców. Wiesz, że coś jest nie tak, czujesz to, ale nie rozumiesz tego, nie jesteś w stanie tego pojąć i ci źle. Przytłacza cię to, o to, dobre słowo. Coś tutaj mnie przytłacza, mam przez to złe przeczucia, martwię się... Zaserwowała jej jeden z ich najlepszych, łobuzerskich uśmiechów. Ale to ja tu jestem od martwienia się, a ty od udowadniania mi, że martwię się niepotrzebnie, nie?

Nya nie odpowiedziała na jej ostatnie zapewnienie i psionitka wiedziała, że tamta jej nie uwierzyła, ale nie chciała robić jej przykrości zaprzeczając jej słowom.
Natalie powróciła do rozmyślań nad ich chorobą, nad jej faktycznym stanem. Coś jej się przypomniało w związku z tamtym egzotycznym przypadkiem dysocjacji tożsamości. Przypomniała sobie przypadek pewnego geniusza, który miał podobne symptomy. Nie był na nic chory, nie w ścisłym sensie, jednak kiedy jego umysł się nudził zaczynał szukać schematów i prawidłowości we wszystkim z czym się spotykał. Ów geniusz mimowolnie wymyślał skomplikowane przygody, zawierające pełnowymiarowe postaci i szczegółowo opisane wydarzenia, które nigdy nie miały miejsca, wszystko byle tylko usprawiedliwić tą bezmyślną potrzebę analizowania świata. Wymyślał bardzo przekonujące konspiracje i spiski, które nie istniały, byle tylko ukryć przed sobą fakt, że jest z nim coś nie tak. I on w to wierzył.

Natalie nie była głupia. Nie była może najinteligentniejszym człowiekiem we wszechświecie, ale wysoki iloraz inteligencji i doskonała pamięć plasowały ją dość wysoko na tej liście. M. in. dlatego i z powodu własnego wykształcenia mogła przez tyle lat pozostać niewykryta, pozwolić Nyi istnieć tylko w jej głowie, nie na papierach. Potrafiła oszukać każdy test psychologiczny, więc nigdy nie musiała znaleźć się z drugiej strony kozetki. Nie żeby nie umiała sobie poradzić, ale wydawało się to zbędnym wysiłkiem. Czy jednak słusznie?

Kiedy właściwie uznała, że ma schizofrenię? Jak miała jedenaście, dwanaście lat? Później? Nie potrafiła tego sprecyzować. Czemu tak uznała? Zapewne dlatego, że ujemne cechy schizofrenii pasowały do jej przeniesienia emocjonalnego na Nyę. Choć jeśli się nad tym zastanowić, to też nie do końca. Poza tym nie miała żadnych objawów dodatnich, a ujemne zaledwie w ograniczonym zakresie. Poza tym nie wywoływały one żadnych zmian fizycznych, co się często przytrafia.

Oczywiście już dawno wyjaśniła tę kwestię. Była szczególna, wyjątkowa i tyle. Chociaż z drugiej strony, kiedy się nad tym zastanowić, schizofrenia to choroba psychotyczna, wywołująca zmiany w zachowaniu, tak, że wydaje się, że człowiek stał się inną osobą. Nie mogła sobie przypomnieć, by czytała kiedyś, żeby schizofrenia faktycznie rozszczepiała osobowość. Bardziej pasowało to do wspomnianej wcześniej dysocjacji tożsamości, zwanej czasem też osobowością mnogą czy wieloraką. Z drugiej strony też nie bardzo, bo w takim przypadku nie wiedziałyby o sobie i każda uznawałaby się za "tą prawdziwą". Poza tym, nie byłyby tak podobne, zwykle takie osobowości są bardzo różne. Rzadziej oczywiście zdarza się, że osobowości o sobie wiedzą, jak w rozpamiętywanym przez nią przykładzie, jednak w takim wypadku ich relacje ugruntowane są wewnętrznym konfliktem, co szybko prowadzi do psychicznej walki i dominacji którejś z osobowości... co oczywiście w ciągu tych trzydziestu lat nie miało miejsca.

Oczywiście, Natalie byłą wyjątkowa, nawet pomijając kwestie ego, była przecież psionitką. Zwykłe zasady nie musiały się do niej stosować. Z drugiej strony, było to zastanawiające. Z tych mateirałów, które udało jej się odszukać, wynikało, że zdolności psioniczne rujnują nieprzystosowane ciało lub umysł, czasem oba. Im silniejsze zdolności, tym silniejsze "promieniowanie" czy też "skutki uboczne", a ona byłą całkiem silną psionitką, oczywiście w swojej klasie. Główne pytanie chyba brzmi, czy naprawdę jest tak wyjątkowa jak jej się od zawsze wydawało? Jeśli tak, to nie ma się czym przejmować, a jeśli nie...

Czy to wszystko mogło mieć drugie dno?

Widać było tu pewną parabolę: ludzki umysł przeżywszy traumę radził sobie z nią wymyślając wyimaginowane osoby na które mógłby zepchnąć część stresu wiążącego się z traumatycznymi wydarzeniami. Rozbudzenie jej własnych mocy można uznać za pewną traumę jej ciała i umysłu, a Nyę za rodzaj pośrednika służącego zmniejszeniu stresu... coś jakby odsunięcie od siebie źródła ognia, żeby móc się ogrzać, ale nie sparzyć, może? Czy Nya wiedziała? Czy by jej powiedziała? A nawet gdyby wiedziała, co by z tym zrobiła? Czy w ogóle należało coś z tym robić? Jakoś przez trzydzieści lat nie poświęcała temu wiele uwagi i miała się dobrze. Czy tylko oszukiwała sama siebie przez tyle lat, czy zwyczajnie miała rację od początku? Absurd, absurdem, absurd pogania. To pewnie skutki uboczne tej powodzi emocjonalnej.

- Co...? - Agrypin przechylił głowę, gdy w końcu na niego spojrzała. Zbaraniał jednak, gdy zamiast odpowiedzi został znowu zbyty. Przez chwilę siedział tam jak ostatni idiota, z rozdziawioną paszczą, potem jednak musiał zaskoczyć jakiś nawyk, bo zerwał się na nogi.
- Poczekaj, odwiozę cię chociaż... - rzucił, machając na kelnera. W pośpiechu wcisnął mu banknoty i pośpieszył za nią, zrównując się z nią przy szatni. Odebrał swój płaszcz i ledwo dopadł drzwi, żeby je przed nią uchylić.

To samo powtórzyło się przy drzwiach samochodu. Na zewnątrz było zimno, ale nie przeraźliwie. Słońce już jakiś czas temu skryło się za horyzontem i ciemność rozświetlały już tylko lampy uliczne. Młody Nosov wsiadł do samochodu i zrazu odpalił, włączając ogrzewanie, żeby pozbyć się atmosfery krypty. Zapalił światła i ruszył.
- Gdzie cię wysadzić? - spytał. Na co liczył, że zabierze go do domu? Chociaż chyba nie, wciąż miał skwaszoną minę. Nevarez musiała zdecydować, czy jechać pod Kancelarię czy kamienicę, czy może jeszcze gdzie indziej. Właściwie to z domu i spod koszar miała mniej więcej jakieś półgodziny spacerkiem na umówione miejsce z Wielkim Tonym. Zrobiło się już prawie kwadrans po siódmej, więc zasadniczo nie musiała się śpieszyć.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 9 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Czw Gru 08, 2011 9:32 pm

Az napisał:Oj tam zaraz przejęta. Usłyszała Nya w czeluściach ichniego umysłu. Najzwyczajniej w świecie... Mmmm... reaguję. Tak, reaguję. Śmiech. Cisza. Ale... obcy ze zdolnościami psi. Niedostrzegalni, niezależni od tlenu. To swoisty problem.

Natalie rozsiadła się wygodnie jak zwykle, przez chwilę siedziała w ciszy chłonąc bodźce płynące z otoczenia, mając przymknięte oczy. Jednak nim okna zostały oczyszczone ze szronu czy jak w wypadku wnętrza, pary przypadkowy przechodzeń mógłby zauważyć, że czerwono-czarnowłosa wodzi smukłym palcem wskazującym po szybie. Nie mógł jednak słyszeć jak podaje kierowcy pożądany adres, vis a vis jej mieszkania, nie mógłby też odczytać lustrzanego z zewnątrz napisu na szybie. Zgrabnie spisane odręczną cyrylicą symbole układały się w napis "Zabójczyni".

Do uszu Agrypina dotarły dźwięki swobodnie wypowiadanych słów, zupełnie nie pasujących do wizerunku płaczącej kobiety.
- Nie zastanowiłeś się przez jedną chwilę nad tym co mówiłam, hmm? - Krótka przerwa na odpowiedź. - Naturalnie nie ma w tym nic dziwnego. Przecież nadzieje jakie wiązałeś z tym wieczorem nijak się mają do analizowania moich słów, ich znaczenia. Subiektywnego, podobnie jak faktów. Właściwie to biedny z ciebie człowiek, Agrypinie Nosovie... oj tak, biedny...

I tak oto Natalie Nevarez w imię swej rozrywki zrujnowała przypadkiem osiągnięta kreację sytuacji, obserwowała tymczasem porucznika kątem oka, rozbawionym wzrokiem. Uśmiechała się nawet, ale patrząc z profilu ten uśmiech mógł wydawać się ironiczny. Zresztą słusznie, cały urok sytuacji tkwił w tym, ze tak właśnie było.

Pamiętaj o świeceniu... coś jak grzyby? Nya pokazała jej swoja ideę: niewielki, lśniący podziemny grzybek. Ale taki wielki i straszny... Potworny Grzyb Totalnej Zagłady! Zawyrokowała złowieszczym głosem, a obraz zmienił się, został zantropomorfikowany: przedstawiał teraz człekopodobne stworzenie, przypominające skrzyżowanie grzyba z jakimś bagiennym stworem. Czuło się w tym silny akcent starych filmów o wielkich potworach. Spełnia wszystkie warunki: nie potrzebuje tlenu, świeci i budzi pierwotną grozę. Grzyby, bleee...

Agrypin posłał jej ostre spojrzenie. Wciąż musiał być wściekły, ale oczywiście mógł to zrobić tylko kątem oka, żeby ich nie pozabijać.
- Kawał pokręconej kobiety z ciebie, co? Mówisz każdemu co ci się żywnie podoba... - rzucił.

Porucznik zatrzymał mercedesa pod gmachem teatru. Dopiero teraz mógł na nią swobodnie spojrzeć. Przez chwilę widziała jak źrenice mu się naprzemiennie nieco kurczą, to znowu rozszerzają, jakby miał zamiar na nią krzyczeć, najwyraźniej jednak zmienił zdanie. Uśmiechnął się całkiem czarująco i udało mu się chyba zachować resztki godności.
Zakręcił prawą dłonią w powietrzu i przyłożył ją sobie do lewego ramienia, schylając głowę, niby jakiś szesnastowieczny szlachcic.
- Nadobna Nadyu, pozwól, że ten tu, biedny Agrypin podziękuje ci za czarowny... i emocjonujący, wieczór. Mam nadzieję, iż nie masz mi za złe mojego niegrzecznego zachowania. Obyś bezpiecznie dotarła do swych progów.

No, no, no. Nya gwizdnęła pod nosem. Zupełnie jakbyśmy były bohaterkami jakiegoś kieszonkowego romansidła. Pochwaliłabym go za starania i za to, że nie okazał się skończonym dupkiem, gdyby nam nie ubliżał próbując stosować te same sztuczki co pewnie na każdej z tych lalek z którymi był do tej pory.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 9 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Pon Gru 12, 2011 6:38 pm

Fakt, faktem Przyznała Nya. Nie da się ukryć, że może i czasy się zmieniły, ale wciąż posługujemy się patriarchalnym językiem, w którym facet po prostu udowadnia swoją męskość, zaliczając kogo popadnie, a korzystająca z życia kobieta to od razu dziwka, albo co najmniej nimfomanka, bo to przecież „chore”.
Choć Nya zwykle starała się hamować Nevarez, najwyraźniej popierała ją w kwestii wolności wyboru i tak samo nie podobało jej się społeczne piętnowanie.
Swoją droga do dzisiaj mnie zastanawia jak ten blondas przeżył tyle czasu, non stop starała się przecież grać nam na nerwach.

Natalie przywitała się z Puszką i weszła za nią do magazynu. Czapka z pomponem zdjęła z haka przykręconą lampę gazową i podkręciła płomień. Krąg światła poszerzył się, ale nie wydobył z ciemności zbyt wiele: kolejne hałdy węgla, trochę brudnej podłogi. Jej podejrzenia potwierdziły się: między hałdami i zapewne za nimi stały dzieci, wszelkiej maści, kształtów i kolorów, poubierane w cokolwiek wydawało się dość ciepłe. Musiały mieć nie mniej niż sześć, ale nie więcej niż piętnaście lat. Dwa tuziny bladych, brudnych twarzyczek obserwowało ją z tą podejrzliwą uwagą, do której zdolne są przeważnie tylko dzieci.

Psionotka skupiła się na obserwującym ją psionicie, na wiązce energii, przy pomocy, której ją śledził. Było to niemal jak sfera, otaczający ja bąbel, przypominający zakrzywiony plaster miodu. Każda komórka plastra stanowiła osobną parę oczu, osobne spojrzenie, osobny sygnał. Nevarez zaczęła wypróbowywać każdy po kolei, starając się pójść po sznurku do kłębka, do źródła, odnaleźć ukrywającego się podglądacza. Jednak za każdym razem efekt był ten sam: linia energii ciągnęła się jakieś półtora metra w dal i kończyła nagle i każda kolejna tak samo. Co więcej nie wyczuła ani śladu zaskoczenia, czy próby obrony z tamtej strony, choć przecież tamten powinien poczuć jej własne wici, tak jak ona czuła jego wzrok. Każdy normalny człowiek powinien jakoś zareagować, gdy pojawia się zagrożenie, chociażby wykrycia. Czyżby tamten się czegoś spodziewał? Nachalna obserwacja nie wskazywała na wielkie zdolności ukrywania się. Może zwyczajnie był zadufany w sobie? Choć z drugiej strony musiał być jakiś powód, dla którego nie mogła wyśledzić strumienia jego mocy.

Obserwacja nagle, bez powodu ustała.

Czy ja wiem? Jeśli to mają być strażnicy, to chyba wróciłyśmy się do przedszkola. Choć z drugiej strony tego można było się spodziewać po gościu, który zatrudnia najwyraźniej same dzieciaki.

Puszka poniosła lampę w głąb hali, a reszta dzieciarni za nimi podążyła, idąc między stertami i zwałami, kryjąc się w cieniach poza miękkim blaskiem lampy. Doszli do części biurowej i weszli do niewielkich, podłużnych pomieszczeń, uznawanych tu chyba za biura, gdyż w środku stały biurka i leżały jakieś papiery. Puchowa kurtka poprowadziła je w głąb, do narożnika, gdzie pomieszczenie poszerzało się i zostało zaopatrzone w dodatkowe wyjścia. Reszta dzieciarni została za drzwiami, ale w większym pomieszczeniu czekało dwóch łebków. Mieli nie więcej jak siedemnaście lat, ale ponure twarze, szczupła budowę i najwyraźniej nie lada krzepę, gdyż chwycili spory łańcuch i kawałek po kawałku przeciągnęli wielką, metalową płytę po szynach. Wyglądali jakby robili to co dzień.

Puszka skinęła im pomponem i ruszyła po odsłoniętej pochylni w dół. Gdy zeszły pod ziemię, zgrzytnął i łupnął metal, i stalowa pokrywa została przesunięta na miejsce. Zeszli jakieś dwa piętra pod ziemię i weszli do sporego magazynu podziemnego. Tu także leżał węgiel, tym razem w skrzyniach i workach, ale także różnorakie beczki i bele czegoś, czego nie dało się rozpoznać w półmroku. Natalie wydawało się, że magazyny ciągnął się jeszcze co najmniej w jedną albo dwie strony, prowadząc dalej w mrok, ale dziewczynka podeszła do metalowych drzwi w jednej ze ścian i wyszła na korytarz. Psionitka zauważyła napis „Podziemie B-112” na ścianie. Skręcili w prawo. Doszedłszy do skrzyżowania skręcili w lewo. Korytarze były tu kamienne i surowe, jakby wykute wprost w skale. Poza kamieniarką i biegnącymi im nad głowami rurami i kablami – także słabymi żarówkami, z czego większość była zgaszona – nie widać tu było zbyt wiele śladów ludzkiej reki. Na następnym rozgałęzieniu poszły naprzód. Jedna z odnóg była zasłonięta starą szmatą, jednak tak dziurawą, że Natalie widziała przez nią wielkie, izolowane rury i kłębowisko ludzkich ciał pod nimi.

Szli dalej. W podziemnych tunelach było dużo cieplej niż na dworze, kilka, może nawet kilkanaście stopni Celsjusza. Było też dość wilgotno, ale nie chorobliwie. Doszli do kolejnych drzwi. Puszka przyciemniła lampę. Za drzwiami czekał na nie pomost techniczny. Znajdował się mniej więcej w połowie wysokości sporego pomieszczenia, wręcz pieczary, która kiedyś mogła być magazynem, albo czymś w tym rodzaju. Teraz mieszkali tu ludzie. Kilka podsufitowych lamp nie dawało wiele światła, ale w dole też płonęło kilkanaście lamp i tyle samo ognisk. Powietrze uderzało mieszanka dymu, przypraw, pieczonego mięsa, ludzkiego potu i kilkudziesięciu słabszych zapachów. W przestrzeni magazynowej pobudowano prowizoryczne domy i stragany, ludzie chodzili dookoła, stali i rozmawiali, inni nawoływali oferując jakieś jedzenie. W jakiś sposób temu przybrudzonemu chaosowi, było bliżej do prawdziwego miasta, niż przycupnięte budynki i wyludnione ulice na górze.

Przeszli szybko i cicho po pomoście technicznym, docierając do następnych drzwi. Najwyraźniej Puszka nie chciała tu zostawać za długo. W ogóle psycholożka zauważyła, że mała stara się zachowywać odpowiedzialnie i profesjonalnie. Choć początkowy stres musiał zanikać w wirze podróży, gdyż przestała prawie seplenić, cichym szeptem oznajmiała, gdzie teraz pójdą i na co trzeba uważać, żeby się nie potknąć, albo nie walnąć w głowę. Lampa została ponownie podkręcona.

Za drzwiami czekał na nie kolejny korytarz. Po kilkudziesięciu metrach natknęli się na śluzę ciśnieniową obwieszoną znakami ostrzegawczymi „Nie Otwierać!”. Kolejne kilkadziesiąt metrów dalej weszły przez kolejne drzwi na klatkę schodową. Kolejne dwa piętra w dół. Kolejny korytarz, kolejne dwa skręty. Ktoś tu naprawdę miał paranoję – czy naprawdę spodziewali się, że nie znajdzie drogi z powrotem, czy coś równie absurdalnego?

Na końcu korytarza znajdowało się rozgałęzienie w kształcie litery T. Doszedłszy lewą odnogą do końca natknęły się na kilkoro drzwi, najwyraźniej kiedyś służących za biura planowania, czy coś podobnego. Puszka zatrzymała się przed drugimi drzwiami na prawo, wielkie oczy spojrzały na Nevarez poważnie:
To tutaj. Proszę zachowywać się grzecznie. Proszę wchodzić – otworzyła dla niej drzwi. - Powodzenia, psze pani – dodała jeszcze.

Pokój musiał faktycznie kiedyś stanowić biuro projektanta, inżyniera lub podobnej osoby, gdyż był urządzony prosto i funkcjonalnie. Na podłodze położono nienowy dywan, na środku ustawiono spore biurko. Całe miejsce pod ścianami zajmowały komody, szafki na dokumenty, szafki podwieszane i półki. Natalie zauważyła, że większośc wypełniona była różnorakimi książkami i dokumentami, jednak wszystkie miały okładki z szarego papieru pakowego i różniły się jedynie napisanym odręcznie kodem, który nie miał dla Nevarez sensu, co znaczyło, że nie jest to żaden popularny kod wojskowy ani żaden ze standardowych szyfrów, które widziała do tej pory.

Klasnęła zamykana książka, która została następnie odłożona na kilka mniejszych stosów zalegających na biurku. Na blacie tegoż siedziała dziewczynka, najwyżej dwunastoletnia. Nosiła długą do kostek, ciemną spódnicę, ciepłe puchowe buty, grubotkane rajstopy i zieloną polarową kurtkę. Włosy opadające jej na plecy były tak jasne, że niemalże białe, choć stanowiły osobliwy kompromis między blondem Agrypina i bielą Leah. Niebieskie oczy, były tak wyblakłe, że niemal zmieniły kolor, ale mimo bladości skóry, Natalie wiedziała, że tamta nie jest albinosem.

Choć w pomieszczeniu bez wątpienia były tylko one dwie, żadnych strażników, pomocników, ani nawet innych dzieci, gdy tylko weszła do środka, powrócił jej stary znajomy obserwator. Psionitka odruchowo sprawdziła siedzącą na biurku, ale dziewczynka dla psionicznych zmysłów Nevarez była taką samą czarną dziurą jak każdy normalny człowiek.

Dziewczynka uśmiechnęła się ciepło jakby naprawdę cieszyła się, że widzi Natalie i powiedziała:
- Witaj, madame Nadju Levchenko. Rozumiem, że wolisz, żeby tak się do ciebie zwracać. Nazywam się Antonina Slawińska, choć tutaj częściej mówią na mnie po prostu Toni. Czy mogę ci zaproponować żebyś usiadła? - wskazała na dwa wcisnięte między szafki, proste, obite pluszem i dość stare krzesła. - Może coś do picia, albo jedzenia? Interesy zawsze lepiej robi się przy jedzeniu, choć z przykrością muszę stwierdzić, że nie mam wiele do zaoferowania w tej kwestii.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 9 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Az Pon Gru 12, 2011 7:39 pm

Hmmm odnoszę wrażenie że to żart. Albo jakieś silne zboczenie demograficzne. Nic nie wskazuje na to by miała jakieś zdolności faktyczne, może ma intelekt, i kogoś głupszego ze zdolnościami pod ręką. Inaczej nie sposób utrzymać dzieciarni w ryzach nawet żyjącej w takich warunkach. Generalnie rzecz biorąc ta planeta, ustrój polityczny i społeczeństwo to kiepski żart historii. Ma to pewien sens, na takich jak oni nikt nie zwraca uwagi. Po prostu... sądzę że ktoś jeszcze musi maczać w tym palce.

Natalie skinęła głową na powitanie, a w odpowiedzi na propozycję zawiesiła płaszcz na oparciu krzesła jednocześnie mówiąc w pełni swobodnie, zupełnie jakby niczym dziwnym były nastolatki dealujące informacjami pozyskanymi przez żebracze siatki wywiadowcze.

- Nie, dziękuję. Nie ma potrzeby nadwyrężać z trudem gromadzonych zapasów. Jednak przyznaję wzbudzasz moją ciekawość Antonino, jakiż to interes masz na myśli. Nie wspominając o kilku innych drobiazgach. - Nevarez w trakcie mówienia zdążyła rozsiąść się wygodnie na ile możliwe w krześle, założywszy nogę na nogę - Pomijając aspekt ewentualnych twoich zwierzchników dobrowolnych czy nie, ciekawi mnie co rozumiesz przez to że "wolę żeby tak się do mnie zwracać", czyż ludzie nie są zwykle przywiązani do swoich imion i nie preferują by nimi się do nich zwracać? - Natalie pozwoliła sobie na lekko drwiący uśmieszek, nie za bardzo nie na tyle drwiący by obrazić. W końcu dzieciak dzieciakiem ale zachowuje się dostatecznie dobrze by nie by ofiarą zabaw psionitki. Przynajmniej jak na razie.

Natalie zwiesiła uszankę na rogu oparcia krzesła, lub wcisnęła do kieszeni płaszcza częściowo jeśli oparcie nie było kooperatywne, następnie swobodnie przeczesała włosy dłonią obserwując "Antoninę Sławińską" jakby od niechcenia.

Czy ktoś wyjaśni mi co spowodowało że na tej planecie jest wszystko tak porąbane? Chodzące niewidzialne humanoidalne grzybki atomowe ze zdolnościami psi, pole magnetyczne niszczące urządzenia elektryczne. Regres cywilizacyjny do formy ustroju autorytarnego komunizmu. Brakuje tylko żeby z jakiegoś mebla wytoczył się schlany karaluch salutując i odpiskując hymn antycznego ZSRR

Az

Liczba postów : 270
Join date : 11/10/2011

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 9 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Pon Gru 12, 2011 8:40 pm

Nawet jeśli to jakiś chory żart, to oni zdają się traktować to całkiem serio. Lepiej więc jak najszybciej dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi.

- Jak sobie życzysz - Antonina skinęła głową na jej odmowę, sama siedząc dalej po turecku. - Natomiast nie wiem jeszcze jak masz naprawdę na imię, zostanę więc przy madame Nadji. - Dziewczynka skinęła głową jakby Nevarez powiedziała coś interesującego.

- Przechodząc jednak do faktycznego celu tego spotkania: interesów. - Podjęła, jakoby ignorując domniemaną niepewność Natalie co do celu tego spotkania. - Każdemu, kto jest tu pierwszy raz, wyjaśniam zasady i przebieg. Możesz o tym myśleć jak o swego rodzaju grze, jeśli ci to pomoże. Pozwól, że zacznę od początku.
- Założenie jest takie, iż obie posiadamy pewne informacje, jak i chcemy uzyskać pewne informacje. Teoretycznie każda informacja jest na sprzedaż. Zadajemy pytania w turach. Jedna osoba pyta o interesujące ją informacje drugą osobę, a ta albo wymienia cenę danej informacji, albo mówi pass, jeśli nie zna odpowiedzi, albo nie chce o tym mówić. Następnie pytający zgadza się na daną cenę, bądź nie. Później sytuacja się odwraca i tak aż do wyczerpania albo informacji, albo zasobów pieniężnych. Ceny podawane przez pytanego nie podlegają negocjacji. Domyślną walutą są korony, jednak dopuszczalne jest wszystko co ma wartość dla drugiej strony.
- Czy wszystko jest jak dotąd jasne? W takim razie pozwolę sobie podkreślić, że dla mnie osobiście, bardzo liczy się uczciwość i rzetelność. Taki zawód. Ja nie kłamię i tego samego oczekuję od innych. Jeśli przyłapię cię na kłamstwie, oznacza to koniec tego spotkania i to, że nigdy się już nie spotkamy - dziewczynka uśmiechnęła się przepraszająco. - Przepraszam, jeśli zabrzmiało to szorstko, zwyczajnie ludzie na początku zawsze próbują oszukiwać, a ja tego nie toleruję. Ach, jeszcze jedno.
Uniosła palec jakby dla podkreślenia swoich słów.
- Specjalna zasada: żadnego używania zdolności parapsychicznych, zgoda? To także oszustwo. Wszystko jasne? Możemy zaczynać? Jako gościowi, przysługuje ci prawo zadawania pytań jako pierwsza.

Antonina skinęła otwartą dłonią w stronę Natalie, jakby chciała ją zachęcić.

Zasadniczo zawsze wiedziałyśmy, że gdziekolwiek ludzie będą chcieli zbudować komuchland, będzie co najmniej ciekawie. W takim sensie, jak dom wariatów jest ciekawym miejscem. Z drugiej strony nie pamiętam jakichś szczególnie pasjonujących doniesień stąd - może poza polem - więc chyba po prostu mamy szczęście.
Swoją drogą, ta cała Slawińska brzmi jak prawdziwy wrzód na tyłku. Coś mi w niej nie pasuje, zbyt spokojna, zbyt dobrze ułożona, nawet jeśli uznasz, że ktoś ją tak wytresował, to wykonał naprawdę kawał roboty. Mimo wszystko, wydaje mi się, że masz rację, jest w tym coś więcej niż się wydaje.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 9 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Az Pon Gru 12, 2011 9:11 pm

- Jasne i klarowne, poza dwiema rzeczami, nie wiem dlaczego zakładasz że nie nazywam się Nadya Levchenko, poza tym nie istnieje coś takiego jak "zdolności parapsychiczne". - mruknęła, akcentując ostatnie zdanie zupełnie jakby faktycznie nie wierzyła w istnienie czegoś takiego, zamiast zwykłego czepiania się słownictwa.

Mmmm....myślę że na dobry początek wypada dać komuś nauczkę, nie sądzisz? W końcu nie może mówić o uczciwości ktoś kto szpieguje rozmówcę w sposób tak perfidny.

Nevarez odczekała chwilę na odpowiedź po czym skupiła się nieco bardziej niż zwykle na cofnięciu się do momentu mówienia o tym jak to "nigdy już się nie spotkają". Z tym że położyła znacznie większy nacisk niż zwykle na zatrzymaniu czasu szybkim przed cofnięciem się. Potem...potem obserwowała jak gdyby nigdy nic, wręcz oczekując jakiejś reakcji na ten mały eksperyment.

Az

Liczba postów : 270
Join date : 11/10/2011

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 9 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Pon Gru 12, 2011 9:44 pm

Antonina skrzywiła się nieznacznie.
- Każdy tego początkowo próbuje - westchnęła, jakby musiała zajmować się uciążliwym dzieckiem. Spojrzała na Natalie, jakby ta ją uraziła. - Tak się składa, że istnieją, ale nie muszę tego chyba wyjaśniać psionitce. Natomiast przyznaję, że nie miałam czasu tego zbadać dokładnie, więc trudno mi mówić o tym jako o rzetelnej informacji, a tym samym pobierać za to opłatę, ale bardzo silnie podejrzewam, że nie jesteś tym za kogo się podajesz: co jest jednym z powodów tego spotkania. Więcej na ten temat nie powiem, czy możemy już zacząć?

Natalie skupiła się i włożyła więcej wysiłku niż zwykle w szybkie zatrzymanie czasu przed cofnięciem się. Świat zszarzał i pociemniał, gdy czas się zatrzymał. Figurka Antoniny zszarzała i skryła się w mroku. Psionotka poczuła jeszcze błyskawicę bólu, gdy zatrzymany nagle czas naparł na materię rzeczywistości wokół niej, po czym cofnęła się jakieś trzy minuty. Opanowała się, żeby nie pokazać nic po sobie i poczuła mimowolną ulgę, gdy jej umysł puścił strumień czasu, pozwalając mu wrócić na odpowiednie koryto.

...to, że nigdy się już nie spotkamy - dziewczynka uśmiechnęła się przepraszająco. - Przepraszam, jeśli zabrzmiało to szorstko, zwyczajnie ludzie na początku zawsze próbują oszukiwać, a ja tego nie toleruję. Ach, jeszcze jedno.
Uniosła palec jakby dla podkreślenia swoich słów.
- Specjalna zasada: żadnego używania zdolności parapsychicznych, zgoda? To także oszustwo. Wszystko jas... - Slawińska zawahała się w pół słowa.

Sfera obserwacyjna nagle zniknęła. Dziewczynka spojrzała mimowolnie w bok, przekręcając lekko głowę, jakby czegoś nasłuchiwała. Spojrzała na Nevarez i psycholożce wydało się, że dostrzega w jej spojrzeniu smutek i zawód. Spuściła nogi za krawędź biurka.
- No cóż, to by było na tyle - powiedziała, zeskakując na podłogę. - Mam nadzieje, że było warto. Żegnaj.
Ruszyła do drzwi, ignorując Natalie jakby ta nie istniała.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 9 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Az Pon Gru 12, 2011 9:56 pm

Natalie roześmiała ze szczerego serca widząc reakcję, wytwarzając przy tym barierę kinetyczną dookoła drzwi, dzieciak o zbyt dużym mniemaniem o sobie może faktycznie wyjść w końcu nie dając jej dojść do słowa.

- Obiektywnie patrząc na całą sytuację, nie wyjdziesz z tego pokoju. I to wcale nie dlatego że ci nie pozwalam w tej chwili, co należy do całkiem osobnej kategorii. Po pierwsze, nie można rozpatrywać oszustwa przed przystąpieniem do interesu. Nie można rzec że ukradłam jakąkolwiek informację. A teraz najważniejsze Antonino Sławińska...

Nevarez przerwała na chwilę wzmagając dramatyzm sytuacji.

- Nie masz prawa oczekiwać uczciwości, sama nie będąc uczciwą. Nienawidzę gdy ktoś mnie śledzi, a zwłaszcza gdy robi to nieudolnie i wcale się z tym nie kryjąc. Nie życzę sobie dalszej inwigilacji mojej osoby. Teraz, skoro już wyjaśniliśmy pewne...problematyczne kwestie możemy przystąpić do faktycznych interesów. Tym razem uczciwie. Chcę również zobaczyć tego twojego szpiega, jeśli dasz słowo że nie powtórzy błędu jakim było śledzenie mnie, nic mu się nie stanie. Masz na to moje słowo, a to coś czego nie rzucam na wiatr. Mam nadzieję że zdajesz sobie sprawę z popełnionego nietaktu względem mojej osoby i możemy już przejść do rzeczy?

Az

Liczba postów : 270
Join date : 11/10/2011

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 9 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Pon Gru 12, 2011 11:26 pm

Dziewczynka chwyciła klamkę i spróbowała ją przekręcić, ale ta ani drgnęła oczywiście. Jednocześnie Natalie poczuła większy nacisk na swoją barierę niż powinno to mieć miejsce w przypadku takiego podlotka.
Odwróciła głowę w stronę Nevarez, a jej postawa zmieniła się całkowicie. Uniosła brew, wyglądając na lekko poirytowaną, jednocześnie z jej spojrzenia zniknęło poprzednie ciepło.
Odwróciła całe ciało, zakładając ręce na klatkę piersiową. Wysłuchała tego co Natalie miała do powiedzenia.

- Nie mam prawa? Twoje słowo? Nietaktu? - powtórzyła pod nosem, przyciskając przy tym palce do grzbietu nosa, jakby psionitka samą swoją obecnością przyprawiała ją o migrenę. Zamknęła na chwilę oczy, jakby dla opanowania. - Co za niewychowane z ciebie dziecko, moja pannico.
- Pozwól, że wyjaśnię ci twoją sytuację, bo najwyraźniej nic nie rozumiesz - posłała jej spojrzenie lodowatego błękitu. - Słowo kłamcy i oszusta nic dla mnie nie znaczy. To raz. Mam prawo robić cokolwiek uznam za stosowne we własnym domu. To dwa. A trzy, nie masz prawa niczego żądać, ani o nic prosić. Nie po tym jak zdradziłaś moje zaufanie. Tak trudno było dotrzymać jednej, prostej zasady? - dodała z głosem nagle przepełnionym zawodem, jakby Natalie nie sprostała jej oczekiwaniom.

- Co więcej - powiedziała, podchodząc do krzesła Nevarez na wyciągnięcie ręki. - to mogło potoczyć się zupełnie inaczej... szkoda.
- Pozwól więc, że pomogę ci zrozumieć pewne podstawowe rzeczy. Zastanów się. To coś, czego najwyraźniej nie robisz często. Naprawdę nie zastanowiło cię nigdy, że obserwacja była tak "oczywista"? Nie zastanowiło cię, że pozwoliłam ci przynieść tu własną broń? Że nie ma tu żadnych strażników? Nic ci to nie mówi? - spojrzała na psycholożkę jak na niezbyt lotnego uczniaka.
- Ach, zdaje się, że muszę cofnąć się do samego rdzenia problemu, prawda? Nie szkodzi, mamy mnóstwo czasu. Czemu nie mogę ci tego darować, choć zdarzało mi się wybaczać ludziom w przeszłości? To bardzo proste. Z psionitami rzecz ma się całkiem inaczej i podjęłam decyzję o spotkaniu świadoma ryzyka. Co prawda mój... pomocnik, uważa, że nie możesz cofnąć się dalej niż dwadzieścia minut, ale nie jest tego pewien. Kto wie ile to naprawdę? Kto wie ile się dowiedziałaś i czego? Nie mogę tego kontrolować, ani sprawdzić, stoję na przegranej pozycji. Choć mam sporo wiary we własną wytrzymałość, jeśli mam rację co do ciebie, mogłaś wyciągnąć ze mnie kto wie jakie informacje na torturach? Więc widzisz, nieważne, czy cofnęłaś się dwie minuty czy dwie godziny, nie mogę tego sprawdzić, nie mogę ci zaufać.

Pochyliła się w stronę Natalie, choć niewiele, gdyż z racji niskiego wzrostu, stojąc tylko nieznacznie przewyższała siedzącą psionitkę.
- Nie mogę zaufać żadnemu twojemu słowu, czy wyjaśnieniu. Rozumiesz co do ciebie mówię, dziecko?
Wyprostowała się.
- Nie przypuszczam, żebyś kiedyś myślała, że twoje zdolności - którymi posługujesz się z taką wprawą i dumą - postawią cię na straconej pozycji. Przy okazji: nie mam nic przeciwko tej małej zabawie, ale zdajesz sobie sprawę, że tylko sobie szkodzisz? Na górę długa droga, jeśli zemdlejesz w połowie, nie ręczę za twoje bezpieczeństwo.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 9 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Az Wto Gru 13, 2011 6:46 pm

Prosi się o śmierć. I zdecydowanie nie jest tym za kogo się podaje. Nie ma cienia szansy by dwunastolatka tak się zachowywała. Żadne okoliczności nie są w stanie tego zapewnić, wyjąwszy eksperymenty rządowe czy nawet upowłokowienie celem zagospodarowania żebraków i wyrzutków. Powinnam zabić sukę? Jak myślisz..?

Natalie obdarzyła "nastolatkę" spojrzeniem przywodzącym na myśl lodowce miażdżące wszystko na swej drodze.
- Po pierwsze, zasad dotrzymałam. Żadne wnioskowanie logiczne nie wyjaśni ci dlaczego miałabym się cofać w czasie po wydobyciu z ciebie wszystkich potrzebnych informacji dziecino. Przecież nie po to by tracić swoje informacje cenne na handlu zbędnym w takim wypadku. Po drugie oczywistość obserwacji świadczy o bezczelności, brak obostrzeń odnośnie broni można złożyć na karb zaufania, albo pewności że niezależnie od zaleceń przyszłabym z bronią. Brak strażników może być spowodowany albo pewną dozą szacunku, albo obawą o to że mogliby wszyscy zginąć w razie ewentualnego incydentu.

Nevarez wstała, przeszła się swobodnie w stronę biurka trzymając dłonie splecione za plecami.

- To że nie możesz zaufać żadnemu mojemu słowu, to zwykły strach strach nieodpowiedni zważywszy na sytuację. Przede wszystkim opierasz się na danych "swojego pomocnika". On może i ma takie ograniczenia, ale jeżeli o mnie chodzi, należałoby mówić o limicie doby. Robię to dłużej niż ty żyjesz, a w każdym razie dłużej niż twoje ciało żyje. Bo widzisz, nie ma potrzeby cię torturować nawet. Po pierwsze to byłoby faktyczne oszustwo, po drugie sama wszystko mówisz, nie muszę nawet pytać. Przy czym dochodzimy do najzabawniejszej kwestii w całej sytuacji. - Nevarez sięgnęła jakby od niechcenia po książkę którą czytała wcześniej Sławińska - Cała sytuacja jest efektem twojej prośby, a właściwie drwiny i pewności że twój pomocnik, czy raczej pomocnica wykryje ewentualną próbę. - kobieta upuściła książkę na biurko po przeczytaniu tytułu czy nawet zwykłym niedbałym obejrzeniu okładki.

Natalie zwróciła swój wzrok na "nastolatkę" odczekała na reakcję, jeśliby tamta wykazała daleko idące oznaki rozumu to może nawet nic by się nie stało. W przeciwnym wypadku Natalie sprzedałaby jej kulę w łeb następnie cofając się w czasie do momentu w którym Puszka ją wprowadzała do magazynu, gdy poczuła na sobie niechciany wzrok.

Az

Liczba postów : 270
Join date : 11/10/2011

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 9 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Sro Gru 14, 2011 12:09 am

Z jednej strony myślę, że najrozsądniej byłoby ją po prostu zabić. Z drugiej... nie chciałabym robić nic pochopnie, póki nie dowiemy się co tu tak naprawdę jest grane. Nie umiem tego sprecyzować, ale... zdecyduj sama, masz lepsza intuicję ode mnie.

Antonina stała, najwyraźniej wciąż wściekła i pozwoliła tym razem Natalie mówić i robić na co miała ochotę. Widać skoro psionitka wysłuchała jej bełkotu, postanowiła dać jej szanse się wygadać, przynajmniej tyle.

Nevarez podniosła czytaną wcześniej przez Slawińską książkę. Jak wszystkie tutaj, była obłożona szarym papierem pakowym, z odręcznym numerem wypisanym na tymże papierze. Cyfry szyfru nic Natalie nie mówiły. Spoglądając na uzupełniającą stronę tytułową wewnątrz, agentka odkryła, że podniosła którąś z kolei wersję Mistrza i Małgorzaty, w wydaniu angielskojęzycznym.

Gdy Natalie skończyła mówić i spojrzała na Antonine, ta otworzyła usta jakby zamierzała coś powiedzieć, ale zawahała się. Przechyliła głowę, nasłuchując.
- Już? No nareszcie. - Odetchnęła głośno, zwieszając głowę. Ponownie złapała się za nasadę nosa, jakby dostała nagłej migreny. - Słowo daję, za stara już na to jestem. Ale naprawdę mi ciśnienie skoczyło, chyba wchodzę w okres dojrzewania, niech to szlag. Całkiem mi wyleciało z głowy, że to już.

- Uch! - sapnęła i rozsiadła się z rozmachem w krześle, które do tej pory zajmowała Natalie, póki nie wstała. - Już czuję te skurcze... no, ale nieważne.
Ponownie się uśmiechnęła do Nevarez, choć uśmiech ten nie sięgnął tym razem oczu.
- A więc - splotła dłonie na podołku, jakby rzeczywiście bolał ja brzuch. - Sama wszystko mówię, co? - Na mgnienie oka spojrzała na psionitkę z politowaniem. - Mówisz o tych okruszkach? Ależ proszę, darmowa próbka, na koszt firmy. Ale ponieważ już czas... chociaż, zważywszy, że jak dotąd nie trafiłaś w mój tok myślenia, pomimo tych wszystkich podpowiedzi, pozwól, że "sama ci powiem" coś jeszcze. Załóżmy, że dla odmiany mówisz prawdę i potrafisz się cofnąć o dzień, a nie tak jak zakładamy, o dwadzieścia minut. Oczywiście JA tego nie wiem, nie jestem esperem, może być i tak. Wtedy oczywiście wygrywasz. Ale załóżmy, że ja mam rację... nadążasz?

Natalie zdała sobie sprawę, że do tej pory całkiem zignorowała to ile czasu tu spędziła. Wydawało się, że przeszli te tunele dość szybko, nawet pomimo, że tak kluczyli bez sensu i łazili w tą i w tamtą...
Jednak, gdy spojrzała na zegarek okazało się, że od spotkania Puszki minęło już dobre trzydzieści siedem minut. W tym pokoju nie mogli być dłużej niż jedenaście-dwanaście, co dawało jakieś dwadzieścia cztery-pięć podróży. Wydawało się krócej... A potem Slawińska strzeliła focha i zaczęła robić wykłady, pozwalając też jej samej gadać.

- Możesz próbować odwrócić sytuację, jeśli masz ochotę. To naturalny odruch. Jednak bezcelowy. Miałam szczerą nadzieję, na przyjemną rozmowę, zawsze staram się nastawiać pozytywnie do rozmówcy. Jednak, gdy tylko cię zobaczyłam, zrozumiałam, jaką zimną suką jesteś wewnątrz. Wiem, byłam tobą. - Powiedziała dziewczynka bardzo poważnie. - Pozwolisz, że oszczędzę nam obu dalszych frazesów. Cokolwiek postanowisz, jestem gotowa. Twój ruch, Nadjo.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 9 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Czw Gru 15, 2011 8:34 pm

- Cigarety są niezdrowe, a przede wszystkim za drogie, psze pani – wyszeptała Puszka, pochylając się w jej stronę. - Poza tym, tutaj trzeba dbać o płuca, bo leki są jeszcze droższe. A teraz chodźmy już, lepiej tu za długo nie zostawać...
Po czym oceniwszy, że Natalie nie potrzebuje pomocy przy staniu i chodzeniu, ponagliła ją ruchem rękawiczki i ruszyła do znanego jej już przejścia po drugiej stronie pomostu.

Tym razem jednak Nevarez przypatrywała się uważniej otoczeniu, doszukując się pułapki. Spoglądała nieznacznie na leżące w dole mini-miasto (bo rozmiar masywnej hali magazynowej ciężko naprawdę określić pełnym miastem). Domy, kramy i budynki, które wyglądały na sale spotkań, czy może rozrywki budowane były amatorsko, najwyraźniej tak jak kto mógł sobie pozwolić. Część przypominała domy na górze, jednak większość była to prowizorka: kawałki ścian, czy szmaty służyły za drzwi, okna były puste, albo przesłonięte szmatami, czy folią, w przejściach stała woda z przepełnionych odpływów.
Widziała tłumy ludzi, chodzących, stojących, kupujących, czy zwyczajnie rozmawiających ze sobą. Większość nosiła stare, powycierane ubrania, często brudne lub podarte, zaledwie niektórzy wyglądali schludnie. Ot, tam ganiała się banda dzieciaków, nie większych od jej przewodniczki, gdzie indziej stało kilka kobiet z dziećmi na ramionach, czy nosidełkach, plotkując o czymś i śmiejąc się pod nosem. Widziała kramarzy, robotników, rzemieślników, a także niewątpliwych bandytów, choć nie miała pojęcia jeszcze czy samotnych wilków, czy części jakiejś większej organizacji. Gdzieniegdzie dostrzegła kolorowe szaliki młodocianych gangów, których grupy zauważyła już na powierzchni.
Choć starała się, nie zobaczyła żadnych strażników, czy wojskowych. Udało jej się wypatrzeć jednego tajniaka, siedzącego na porzuconej skrzyni i rzekomo popijającego coś z butelki w papierowej torbie. Choć ubrany był podobnie do reszty, w przekroju od razu było widać, że choć ubrania się zgadzają, wyglądają jak wyjęte wprost z szafy, albo zdjęte ze sklepowej półki. Jednak tajniak nie spoglądał na pomosty, a na trójkę szalikowców, stojących w grupce i szepczących o czymś zawzięcie, podając sobie jednego papierosa, czy cokolwiek tam palili.

Idąc pomostem minęli tą samą parę mężczyzn popijających po piwie i spoglądających na światła ognisk i lamp w dole, a później tą samą parę obściskującą się w cieniu kąta, nieopodal drzwi. Puszka równie pośpiesznie co wcześniej otworzyła drzwi i przeszła przez nie, przepuszczając też Natalie. Jednak tu zdarzyło się coś, czego wcześniej nie było: na moment powróciło wrażenie psionicznej obserwacji, po czym zniknęło. Jej przewodniczka oczywiście niczego nie zauważyła, ale Natalie wiedziała co to znaczy aż nad wyraz wyraźnie. Prawie zapomniała o tym jej pomocniku – który swoją drogą nie skinął nawet palcem, żeby pomóc swojej pani, pracodawczyni, czy jak to określić.

Hipnoza, hmm. Faktycznie Aya (się mnie wydaje, że to jej imię) być może mogłaby nam tu pomóc. Chociaż nigdy nie myślałam, że będziesz to rozważać. Faktem jest, że mózg steruje ciałem i samym sobą też i że można uzyskać poprzez hipnozę zdumiewające efekty, jakoby zmuszając mózg do przekroczenia pewnych granic. Jednak, skoro wymaga to od zahipnotyzowanego całkowitego oddania się hipnotyzującemu i absolutnego podporządkowania osobie – która przy okazji może przejąć nad hipnotyzowanym całkowitą władzę – to nie myślałam, że będziesz to rozważać. Oczywiście dość ufam Ayi, ale to ja jestem tą ufną z nas dwóch, nie? Nya roześmiała się. Poza tym uczyłyśmy się o tym, choć nie pamiętam, byśmy były hipnotyzowane, choć możesz mnie poprawić, a niektórzy ludzie są niepodatni na hipnozę. No i są pewne aspekty, które nie dają mi tu spokoju, m. in. To, że faktycznie ludzie zahipnotyzowani – czy też w transie – mogą bez szkód chodzić po rozżarzonych węglach, czy po szkle i tym podobne. Czy to jednak nie jest tylko tymczasowy efekt? Poza tym ludzie poddani hipnozie czasem gadają straszne głupoty, gdy opisują swoje przeszłe życia, albo to gdzie znajdowali się przed narodzinami. Z jednej strony oczywiście, mogą sobie przypominać informacje o historii które zapomnieli, albo nawet takie, o których nie wiedzieli, że wiedzą, tylko, że od razu zastanawia mnie ile w tym jest prawdy, a ile wymysłów zdominowanego umysłu... No w każdym razie, jeśli będziesz chciała porozmawiać o naszych zdolnościach – a nie pamiętam już kiedy ostatnio to robiłyśmy, szczerze powiedziawszy – to zawsze jestem do twoich usług. Szczególnie, że teoretycznie jestem po części twoją podświadomością, a sama nie do końca rozumiem co tu się właściwie dzieje, hmm.


- A więc pani, nie wie, psze pani, o Wielkim Tonim? - Zdziwiła się czapka z pomponem, gdy już podkręciła ogień lampy i ruszyli prostym korytarzem. - Dziwne, myślałam, że wszyscy wiedzą. W każdym razie, mogę powiedzieć, będzie mi pani dłuszna za ynformację – wielkie oczy spojrzały na nią uważnie i Natalie miała wrażenie, że mała uśmiecha się pod maską szalika i kurtki.
- O Puszce nie ma wiele do opowiadania. Puszka była dzieckiem, której ojciec odszedł a mama umarła – zaczęła dziewczynka, opowiadając o sobie w trzeciej osobie. - Puszka tego nie pamięta, ale wie, że została przygarnięta przez Wielkiego Toniego, dostała jedzenie i miejsce do spania, a miła pani pracująca dla Wielkiego Toniego była naszą wychowawczynią i zastępczą mamą. Gdy Puszka podrosła do wieku, w którym mogła pracować, pozwolono jej wykonywać drobne prace, czy posługi. Gdy będzie jeszcze większa zostanie posłańcem, albo będzie pracować w inny sposób. Gdy stanie się pełnoletnia będzie mogła odejść, by robić na co ma ochotę, tak jak wszystkie dzieci Wielkiego Toniego.

Wpierw psycholożka nie zrozumiała, czemu zaczynając o Antoninie, Puszka opowiedziała o sobie. Zaraz jednak zrozumiała: skoro tamta zajmowała się dziećmi, najłatwiej było to wyjaśnić na przykładzie dziecka.
- Puszka była jeszcze za mała, żeby to pamiętać, ale zanim Wielki Toni tu przybyła, dzieci miały ciężej niż teraz. Mogły żyć tylko w gangach i na usługach mafii. Wiele było łapanych i sprzedawanych, jeszcze więcej zwyczajnie umierało. - Wielkie oczy posmutniały, dziewczynka szła tym razem niemal obok psionitki, by móc opowiadać szeptem. Minęły tą samą śluzę z napisem niebezpieczeństwa co poprzednim razem. - Wielki Toni wiele tu zmieniła. Zbierała dzieci z ulicy i rynsztoka, znajdowała dla nich dom, jedzenie i opiekunów, którzy by ich nie bili i nie krzywdzili. Zawsze starała się o nas dbać i zapewniać nam to co potrzebne. Gdy dzieci dorastały, pozwalała im pracować, by poznały trud pracy i pieniądza, by mogły zarobić coś dla siebie i by mogły pomóc utrzymać resztę dzieci. - Puszka spojrzała na Natalie. - Tak jak pani mówiłam, psze pani, gdy pracujemy dla Wielkiego Toniego, połowa naszych zarobków idzie dla niej, żeby mogła pomóc innym, a połowę zatrzymujemy dla siebie i możemy użyć jej jak chcemy. Większość oszczędza na życie, jak będziemy już dorośli. Kiedyś było inaczej, ale teraz nawet dzieci z innych miast mają opiekę i wiedzą kto to Wielki Toni. Wielu ludzi żyjących na górze zawdzięcza wiele albo i wszystko Wielkiemu Toniemu, choć wielu ludziom to się nie podoba i chcieliby ją skrzywdzić. Ale nie mogą, bo ona handluje wiadomościami, a wszyscy potrzebują wiadomości... o jesteśmy.

No popatrz, najwidoczniej wszyscy są zmanipulowani przez nią, nie można nie docenić piękna tej roboty, nie?

Po drodze mijali te same korytarze, te same rozgałęzienia i zakręty co poprzednio. Natalie zauważyła śpiącego w kącie korytarza, jakiegoś pijaczka, ściskającego z całej siły niemal pustą butelczynę, którego jakoś poprzednio przeoczyła wśród cieni, jednak poza tym w tej części ludzi niemalże nie było. Dotarli też do biur planowania i stanęli przed tymi samymi drzwiami. Puszka powtórzyła te same słowa, które powiedziała poprzednim razem, otwierając drzwi dla Nevarez. Tym razem jednak zdziwiła się zajrzawszy do wewnątrz. Jednak nic nie mówiąc odeszła. Coś się zmieniło.
Choć pokój wyglądał tak samo, na biurku nie siedziała Antonina Slawińska, za nim natomiast siedział jakiś chłopak. Przypominał tych z magazynu, choć był wyraźnie starszy. Przydługie, ciemne włosy związał w kucyk, a na torsie miał tylko gruby, futrzany kożuch, jednak nagie ramiona najwyraźniej mu nie przeszkadzały.
- Ach, towarzyszka kapitan Nadja Levchenko, jak mniemam – odezwał się i spojrzał na nią ponuro, jakby to przez nią deszcz mu napadał za kołnierz. - Proszę spocząć i czuć się jak u siebie w domu, jak mniemam – skinął głową na to samo krzesło, na którym siedziała poprzednio. Nevarez przez mgnienie oka spodziewała się znaleźć rdzawe ślady na dywanie, ale oczywiście, żadnych nie było.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 9 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Pią Gru 16, 2011 1:56 am

Chłopak przekrzywił nieco głowę, najwyraźniej nie rozbawiony.
- Nie widzę tu damy. Po mojemu to na kilometr wali od ciebie aurą dziewczyny z dobrego domu - powiedział z kwaśną miną. Zmrużył oczy. - Myślimy, że jesteśmy zabawni, jak mniemam? - spytał pochylając się odrobinę, zaraz jednak wyprostował się, wzruszając ramionami. Z jednej strony wyglądał na wkurzonego, a z drugiej jakby było mu wszystko jedno.
- Dymitri, obecna prawa ręka Toni, jak mniemam. A na przyszłość: nie stawiaj mnie na jednej linii z wami "towarzyszami". Przyłazicie tu tylko wtedy, gdy czegoś chcecie, albo coś się zepsuje i ktoś musi łazić po tunelach, żeby to naprawić. Typowe. Rzyć tam, a nie socjalizm i równość.
Zaterkotał palcami po biurku. Ponownie pochylił się nieco do przodu.
- Nie lubię nieporozumień, więc wyjaśnię od razu: nie lubię cię. Nie wiem co zrobiłaś Toni, że wypadła stąd przygnębiona jak trzydniowa zamieć, ale gdyby to ode mnie zależało... - zawiesił głos, raczej powstrzymując się od gadania, niż dla efektu.

- Ale nie zależy. Nie wiem co Wielki Toni w tobie widzi, po mojemu nie różnisz się niczym od każdego innego munduru, jak mniemam. To ta aura - zrobił nieokreślony ruch ręką wokół jej osoby, po czym wzruszył ramionami. - Skąd mam niby wiedzieć, co a więc? - obruszył się, palce zaterkotały po stole. - I co to ma być za "powiedz jej co będzie chciała wiedzieć, na koszt firmy"? Dwanaście lat twardych zasad i nagle coś takiego... - zagryzł zęby. - To do niej niepodobne, ani trochę, jak mniemam - dodał do siebie.

- Więc jak widzisz "towarzyszko", nic mi się to nie podoba, nic a nic. Nie mam bladego pojęcia o co tu tak naprawdę chodzi. A przede wszystkim, nie wiem czemu miałbym tobie cokolwiek mówić, szczególnie za darmo, ale... Toni prosi, Toni dostaje, jak mniemam - przeczesał palcami przyciśnięte włosy, przejechawszy ręką na końcu po kucyku. Oparł głowę o podstawę dłoni.

W międzyczasie Natalie zbadała go pod względem zdolności psionicznych, jednak na tej płaszczyźnie był dla niej równie niewidoczny co wcześniej Antonina.
Więc to nie jest ten jej pomocnik, hmm. Z drugiej strony albo to najgorsza prawa ręka jaką widziałam, albo świetny aktor. Swoją drogą pewnie masz racje, organizacja składająca się z dzieci to tak absurdalny żart, że powinno się do niego dołączać darmowy kaftan bezpieczeństwa. Robi się też coraz zabawniej, nie dość, że same możemy wziąć co chcemy, to jeszcze chcą nam to wcisnąć w ręce. Zaczynam rozumieć, czemu tak często nawiązujesz do tej planety jako do azylu dla normalnych inaczej.

- Pytaj więc, jeśli masz o co, jak mniemam - zachęcił ją Dymitri.
Ciekawe ile tak naprawdę wie, a ile wydaje mu się, że wie. Kolejny fanatyk?
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 9 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Pią Gru 16, 2011 5:30 pm

Dymitri słuchał z kwaśną miną, wystukując staccato palcami po biurku, w końcu odezwał się, gdy skończyła.
- Zacząłem, bo zawsze jak tu złazicie, to się oburzacie o tych bzdurnych "towarzyszy" i... - Machnął ręką. - Zresztą, to nie takie ważne, jak mniemam.

Przez chwilę jej się przyglądał, jakby nieporuszony jej komentarzem o przyjaźni i wzroku, po czyn chwycił się za nasadę nosa palcami, gestem najwyraźniej podpatrzonym u Slawińskiej, po czym westchnął.
- Czym ja sobie zasłużyłem, żeby robić za informację turystyczną? - mruknął do siebie. - Ech, nie musi mi się to podobać, ale dałem słowo, jak mniemam.

- Mogłabyś sprecyzować z kim chcesz się spotkać? - zrobił nieokreślony ruch ręką. - Jeszcze dziesięć minut temu nie wiedziałem w ogóle, że istniejesz, nie mówiąc o śledzeniu cię. Mam tu ze dwadzieścia tysięcy dzieciaków, które można podciągnąć pod kategorię obserwatorów, więc jakieś szczegóły byłyby przydatne, np. ubranie, czy wygląd, cechy szczególnie, bo nie sądzę, żeby obserwator się przedstawił.
- Natomiast jeśli chodzi o ruch kolejowy... musisz być tu nowa... - przymknął oczy, jakby opanowując się, odetchnął po czym kontynuował. - W Kosmogradzie są trzy stacje kolei: Stacja Wschód, Zachód i Południe. Z powodu pola magnetycznego podróż dalekobieżna była od zawsze problematyczna - zaczął. - Początkowo, w starym, idealistycznym państwie nie przykładano do tego dużej wagi, skupiając się na rozbudowie Kosmogradu i umocnieniu go przeciw klimatowi. A potem oczywiście reżym się zmienił, władzę przejęli wojskowi, którzy chcieli na NRS dorobić, więc dostęp do innych złóż surowców stał się palącym problemem. Z powodu ciężkich warunków klimatycznych i pola odrzucono pomysł sterowców i lodołamaczy. Została kolej, jednak trakcje powierzchniowe odpadały, przystąpiono więc do kopania tuneli, tworząc kolej podziemną. Przekopano więc trzy linie, sukcesywnie nazywając je Wschód, Południe i Zachód, w miarę jak budowano nowe miasta do wydobycia nowych złóż. Teraz Stacja Wschód pozwala na kursy do Domańska, Stacja Południe do Biesłanu, a Stacja Wschód do Zebova. Słyszałem, że planowali łączyć same miasta między sobą, jednak na razie nikomu się nie chciało wyłożyć na to pieniędzy, jak mniemam. Pociągi jeżdżą dwa razy dziennie, jednak mało kto nimi podróżuje, bo bilety są strasznie drogie, wiec głównie wożą nimi towary z kosmoportu do miast zewnętrznych i z powrotem. Żeby się tego dowiedzieć mogłaś iść na stację i spytać... - westchnął.

Zaterkotał palcami po blacie.
- Przede wszystkim to tylko takie wyrażenie, nie jesteśmy prawdziwą firmą. Słyszałem, że teraz w Systemach firmy grają wielką rolę w społeczeństwie, ale nam bliżej do... organizacji, jeśli już o to chodzi, jak mniemam. Nie wiem co konkretnie chcesz wiedzieć, ale akurat cała sprawa wiąże się z szalikowcami... tak... można tak nazywać tych gówniarzy, jak mniemam.
Odetchnął i na chwilę odwrócił głowę do góry zanim ponownie na nią spojrzał.
- W Kosmogradzie żyje jakieś dwa miliony ludzi, tak czytałem. Pół miliona z tego to dzieci od noworodków do osiemnastu lat, czyli progu dorosłości. Oczywiście ta liczba zmienia się z czasem, ale łatwiej o tym myśleć jako o pewnej stałej. No więc, wszystko zaczęło się, gdy miałem siedem lat, jak mniemam, choć wspomnienia rozmywają się na brzegach z czasem - oczy mu pociemniały i Natalie zauważyła, że po raz pierwszy chłopak przestał ją widzieć, spoglądając na coś w przeszłości. - To było piekło. Tutaj, na planecie, gdzie przeważnie najbardziej zaawansowanym, działającym narzędziem jest łopata, rząd potrzebował siły ludzkich rąk, żeby wydobywać surowce na których zarabia krocie. Antykoncepcja była więc trudno dostępna, a nawet wtedy nikogo nie było na nią stać. Ludzie gzili się i rozmnażali na potęgę, zresztą nie powiem, żeby teraz było dużo lepiej. Matki, które nie miały pieniędzy na wykarmienie dzieci oddawały swoje ciała za drobne i rodziły jeszcze więcej dzieci. Rząd zapewniał minimum socjalne, ale kogo za to stać na cokolwiek. Picie, narkomania, prostytucja, to była codzienność. Większość z tutejszych mieszkańców degenerowała się społecznie, stawała się podła i zwichrowana, ale nawet ci normalni musieli podejmować decyzje łamiące serca... Sprzedaż dzieci, niewolnictwo, to wszystko wciąż popularne sposoby na przeżycie. Nawet dzieci mające rodziców mogły się uważać za sieroty... - im dłużej mówił, tym bardziej pusty stawał się jego wzrok i tym bardziej martwy miał głos. - Większość noworodków i kilkulatków, jeśli nie zostało gdzieś sprzedanych, umierało w rynsztoku, albo tunelach. Niektórzy wychodzili na dwór, żeby szybko zamarznąć. Jeśli oczywiście nauczyli się choćby raczkować. Starsze dzieci zbierały się w bandy i gangi i próbowały przeżyć w ten sposób. Ja miałem "szczęście". Ojca nie znałem, matka dożyła moich czwartych urodzin, po czym zabrała ją jedna z szalejących okresowo zaraz. Miałem nieco ponad cztery lata, gdy musiałem radzić sobie sam. Byłem jeszcze zbyt niezdarny by móc kraść jak starsi, więc musiałem nauczyć się walczyć ze szczurami... - skrzywił się z odrazą. - Czasem je jadłem, czasem odpadki, a czasem... wolę nie pamiętać - przyłożył dłoń do twarzy. - W każdym razie jakoś udało mi się dożyć piątych urodzin, jak mniemam. Wtedy udało mi się po raz pierwszy zabić innego chłopca, zadusiłem go gołymi rekami, ledwo sam uszedłem z życiem. Ale za to udało mi się zabrać mu spory kawałek chleba. Prawdziwe jedzenie, to było coś... później zmądrzałem na tyle, by okazyjnie kraść ze straganów, wiedziałem, gdzie można znaleźć niezłe odpadki. Nie wstąpiłem do żadnego gangu, ale około siódmych urodzin zatrudniałem kilka dzieciaków, które pomagały mi kraść za resztki.
- To w tamtym czasie usłyszałem o Toni. A raczej o jakimś imperialiście, który zbierał dzieciaki z okolicy. Początkowo nic mnie to nie obeszło: ot kolejny gang jakich były setki w mieście. Co więcej pozostałe gangi nie spoglądały na to przychylnym okiem. Zdaje się, że nawet wojskowi - zawsze w konflikcie z gangami - patrzyli na to złym okiem. Wszystko wskazywało na to, że imperialista szybko zniknie z powierzchni planety. Jednak czas mijał i działo się wręcz odwrotnie. Po całym mieście chodziły plotki. O negocjacjach z władzami, o długich rozmowach, o wymianach dokumentów, o spotkaniach z przywódcami gangów, a wreszcie o tym jak dobrze dzieje się dzieciakom pod skrzydłami tego imperialisty. To właśnie wtedy zyskała sobie przydomek Wielki Toni, bo gdy ludzie słyszeli jej imię, z góry zakładali, że za tym wszystkim musi się kryć mężczyzna, jakiś wielki przywódca. Sam tak myślałem, póki jej nie spotkałem, a wyglądała wtedy tak jak teraz: dwunastoletni anioł - chłopak jakby odżył nieco, zdołał się nawet lekko uśmiechnąć.

Zamrugał, jakby się obudził i spojrzał na Nevarez, zdając sobie najwyraźniej sprawę, że rozgadał się jak na sesji terapeutycznej. Prychnął przez zęby.
- W każdym razie, przyłączyłem się do niej, jak i wiele innych dzieciaków. Możesz sobie mówić, że jesteś inna od reszty wojskowych i że nie jesteś tylko panienką z dobrego domu. Może to być i prawda, jak mniemam. Jednak wątpię, żebyś wiedziała co to dla nas znaczyło: wreszcie mieć coś co można nazwać domem, kiedy cały twój świat nie kręci się wokół tego kiedy jesz następny posiłek. Ile to znaczyło móc uczciwie pracować i zbierać tego owoce, dla nas, którzy żyli z resztek i złodziejstwa... znowu zaczynam, jak mniemam. - Machnął niecierpliwie dłonią. - W każdym razie dzisiaj opiekujemy się stoma tysiącami dzieci tu w Kosmogradzie i połową tego rozsianą po innych miastach i obozach. Zatrudniamy około siedmiu tysięcy pracowników, zajmujących się różnorakimi sprawami. Organizacja została zapoczątkowana z prywatnej fortuny Toni, ale dzisiaj żyjemy z handlu informacjami, czasem z transportu rzeczy. Dzieciaki dostają zlecenia od Toni, głównie jako posłańcy, czasem pomaga im znaleźć zatrudnienie, jeśli uzna, że są wystarczająco dorośli.
- Oprócz nas działają tu różnorakie gangi, albo te same co kiedyś, albo i nowe, zależy gdzie spojrzeć. Ok kilku lat zaczęli się rozróżniać na podstawie koloru szalików, jako znaków. Jednak w przeciwieństwie od nas są bojowo nastawieni. Różne grupy mają własne poglądy, jak mniemam, ale jak ich posłuchasz to szybko wszystko zejdzie do tego, że rząd jest do bani, dorośli są do bani i gdyby oni rządzili to by dopiero było.. - Machnął ręką znowu. - Po mojemu, całe szczęście, że gówniarze ograniczają się do zniewag i okazyjnych utarczek. Co prawda dzieciaki się boją wojskowych, a wojskowi niechętnie strzelają do nas, choćby i do uliczników, ale nie mam złudzeń, co do tego jak skończyłaby się wojna... - westchnął.

- Co tam jeszcze... aha, Ni-ko-łaj Va-ren-kov, jak mniemam - powtórzył. Spojrzał się w górę, jakby próbował sobie coś przypomnieć. Przeleciał palcami po blacie biurka kilka razy. - Nie, nie kojarzę. Ech, żeby Toni tu była, ona zawsze wszystko pamięta... - pokręcił głową, po czym spojrzał na Natalie ponuro. - Poczekaj tu.
Po czym wstał, minął ją i wyszedł. Zamknął drzwi, słyszała jego kroki na korytarzu i kolejne drzwi otwierane. Jakieś głosy, zamykane drzwi. Przez kilka minut panowała cisza. Potem znowu otwierały się drzwi i Dymitri wszedł niosąc jakąś niewielką kartkę, z odręczną notatką. Usiadł na swoim miejscu.

- Hmm... - Przeleciał wzrokiem po tekście. - W NRS było trzech Nikołajów Varenkovów. Jeden zmarł ponad pięćdziesiąt lat temu, ze starości, jeszcze przed zmianą reżimu. Drugi miał śmiertelny wypadek na strzelnicy, gdy jako osiemnastolatek wstąpił do wojska kilka lat temu. Jedynie trzeci wciąż żyje, więc przypuszczam, że o niego ci chodzi. Nikołaj Varenkov, dosłużył się stopnia podpułkownika, uznany nawet za bohatera NRS, aż do.. hmm... - Młodzian zmarszczył brwi. - Zdaje się, że dwadzieścia lat temu został uznany za zdrajcę i tchórza. Zostawił cały swój oddział na śmierć w czasie trwania misji i wrócił do NRS okryty hańba. W oficjalnym oświadczeniu ogłoszono, że zlekceważył założenia misji dla własnej korzyści i cały jego zespół przypłacił to życiem. Z racji jego byłych zasług udało mu się uniknąć kary śmierci, ale został dyscyplinarnie zwolniony ze służby. Hmm, wydaje się, że wciąż mieszka w Kosmogradzie, jak mniemam.
Odwrócił notkę w jej stronę i przesunął po biurku, stukając palcem w dolna linijkę, gdzie widniał adres.

Czy ja wiem? Mówiła w międzyczasie Nya. Trochę mnie to dziwi. Jeśli coś podejrzewała i wiedziała, że wystawia chłopaka jako łatwy cel, czemu nie ewakuowała tego miejsca, razem ze sobą? To tylko przypuszczenie, ale gnieżdżą się tu jak szczury, na pewno mają jakąś drogę, czy dwie ucieczki.

Co do wyrażenia to mnie raczej nie dziwi. Patrząc po tym jak tu żyją, niczym jacyś dobrowolni Eskimosi, nie byłoby niczym dziwnym, gdyby zaczęli wymieniać czterdzieści sześć rodzajów śniegu... albo tuneli jeśli już o ścisłość chodzi.


Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 9 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Az Sob Gru 17, 2011 3:01 pm

- Cóż.. jeśli informacje o Varenkovie masz od Toni, to to wystarczy. Będzie wiedziała o kogo chodzi jeśli powiesz że to osoba której zleciła obserwowanie mnie, przypuszczam że ta sama osoba przyczyniła się do tego że właśnie teraz rozmawiamy. Nie o to mi chodziło w związku z koleją, ale mniejsza o to. Co tu dużo mówić, życiowa historia. Choć… nigdy nie zastanawiała cię ta niezmienność od dwunastu lat? Mniejsza, co się tyczy wojny ewentualnej to całkiem zabawna sprawa. Wystarczyłyby dwie osoby na dobrą sprawę do przeprowadzenia „reform”. Varenkov z kolei… dwadzieścia lat temu uznany za zdrajcę, mówisz? To by pasowało. Nie ma co liczyć raczej na plany budynku w którym mieszka? Wracając do rzeczy, poproszę jeszcze informacje odnośnie Dymitra Rocheva, życiorys i przypuszczalny powód nagłego opuszczenia Kosmogradu. Potem dla odmiany życiorys starleja Isaia Seriogina… I może jeszcze coś o pewnym androidzie tytułującym się „Lamarantien”. Jeszcze z ciekawości chętnie zobaczę informacje jakie zgromadziliście do tej pory na mój temat. A tak na marginesie… mów co chcesz ale nie sądzę żebyś znalazł jakąkolwiek definicję „panny z dobrego domu” obejmującą zabójstwa. – Natalie uśmiechnęła się „słodko”, sięgając po kartkę z adresem. W razie potrzeby siląc się na monumentalny wysiłek wstania i przejścia się, by potem wrócić na w miarę wygodne miejsce. – Swoją drogą co sprawiło że tak pomyślałeś? Nie żeby mnie to specjalnie obchodziło, ale może to trochę ułatwi konwersację – Nevarez wzruszyła ramionami zwracając się potem tylko do Nyi.

Fakt, absurdalne. Podobnie jak fakt nagle darmowego rozprowadzania informacji. Wariant a) przyciągamy psycholi jak jakiś cholerny magnes. Wariant b) planeta ma olbrzymie zagęszczenie psycholi na metr kwadratowy… c) Jak można nie dostrzegać oczywistej obłudy tego całego handlu informacyjnego. Po pierwsze nie ma nic za darmo… tym bardziej podejrzana jest ta oferta. Po drugie weźmy na ten przykład choćby tę całą Svietę, widać nie „wiedzie się jej tak dobrze pod skrzydłami Toni” skoro miała kontakt z nekrofilami. I standardowo wyższe szczeble organizacji nie wiedzą i nie obchodzi ich co się dzieje niżej.

Az

Liczba postów : 270
Join date : 11/10/2011

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 9 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Sob Gru 17, 2011 5:05 pm

- Nie o to? A o co? Zresztą, nieistotne, jak mniemam.
Dymitri pokręcił ze znużeniem głową i westchnął.
- Już mówiłem, że Toni tu nie ma. Byłoby łatwiej, gdyby była, bo nie musiałbym latać po skrytkach i angażować tabunu ludzi do szukania informacji, ale niestety, jest jak jest. Więc nie wiem wciąż o kogo chodzi, ale gdy ją spotkam, mogę się spytać, jak mniemam.

- Niezmienność...? A, to - pokiwał głową. - Przestałem już zauważać. Albo jesteś z Systemów, albo długo cię nie było, ale pewnie uważasz mnie za prymitywa, jak mniemam. Może i tak jest - wzruszył ramionami. - W każdym razie wiem co to inżynieria genetyczna, Toni wyjaśniła komu musiała, że zanim tu przyleciała otrzymała od naukowców ciało, które bardzo wolno się starzeje, tak to zrozumiałem. Dzieciaki tutaj nie ufają dorosłym, rozumiesz, łatwiej uwierzą komuś w swoim wieku. Oczywiście nastręcza nam to też mnóstwa problemów, więc często ja albo kilku innych chłopaków gramy "Wielkiego Toniego", a ona mówi nam co mamy powiedzieć.

Słuchał przez chwilę jej roszczeń, po czym powoli skinął głowa.
- Hmm, plany budynku, Isai Seriogin, Dimitr Rochev, La-ma-ran-tien - przesylabizował - i ty? Zgadza się? Z tyłka tego nie wezmę, jak mniemam, ech. Może mnie nie być dłuższą chwilę, nie ruszaj się stąd.
Ponownie wstał i podszedł do drzwi, schwycił za klamkę i rzucił jeszcze odwracając się:
- Twoja aura, to wszystko - powiedział wymijająco i wyszedł.

Natalie słyszała jego kroki tym razem oddalające się korytarzem. Później otwarły się jakieś drzwi, coś skrzypnęło, kilka par stóp przeszło korytarzem. Ponowne otwieranie drzwi. Krzątanina trwała.

Całkiem jakbyś włożyła kij w mrowisko Nya przypomniała stare powiedzenie. Ciekawe jak to wygląda, w życiu nie widziałam mrowiska dodała.
Myślisz, że będzie się spodziewała czegoś w zamian za te informację? Trochę to dziwne, jeśli naprawdę uważa nas za niebezpieczne. W takim razie musiałaby wiedzieć, że nie ma nad nami żadnej kontroli, ani sposobu na "zwrot inwestycji". Z drugiej strony na co się nie natkniemy jest dziwne i pokręcone. Jak tak chory twór jak ta planeta mógł w ogóle powstać?

Minuty mijały, pięć, dziesięć, kwadrans. Krzątanina nie ustawała, raz bliższa, raz odleglejsza, czasem całkiem niemal przycichając. W końcu, po zgoła dwudziestu minutach, Dymitri wrócił z plikiem kartek, przeglądając je w drodze do biurka. Gdy wszedł odgłosy z zewnątrz stopniowo ucichły.
Usiadł i zaczął przekładać kartki z lewej do prawej, objaśniając ich zawartość i kładąc kolejno na biurku.
- Tego konkretnego budynku nie mamy, jak mniemam, ale udało się wygrzebać plany tego samego typu co tamten. Brawo dla budownictwa szeregowego. - Odłożył złożoną kartkę. - Isai Seriogin, hmm. Starszy porucznik Armia/ląd, wiek: trzydzieści dwa lata, typ rasy: mieszanka azjatycka. Kupiony od handlarzy niewolników w wieku lat siedmiu. Skierowany do pracy w obozie wokół Zebova. W wieku lat dziesięciu zabił współwięźnia, skazany na pracę w głębokich kopalniach węgla. W wieku lat czternastu uciekł z kopalni i jakoś zdołał dobrzeć do Zebova. Znaleziono go nieprzytomnego na ulicy, hospitalizowano. Miał zostać wysłany z powrotem, ale najwyraźniej spodobał się jakiemuś oficerowi. Skończył szkolenie w wieku lat piętnastu. Jako siedemnastolatek awansowany na efreitora, potem przeszedł przez kolejne szarże, aż do osiągnięcia stopnia starszego porucznika dwa lata temu. Pierwsze pięć lat stacjonował w Zebovie, potem rzucano nim po całej NRS, aż cztery lata temu skończył w Kosmogradzie. Brak rodziny, czy krewnych, jak mniemam. - Mruknął, odkładając życiorys Isaia.

- Dymitr Rochev. Gdy o tym pomyśle, to to nazwisko ma tu mroczną sławę - uśmiechnął się krzywo. - W każdym razie w NRS żyło czternastu Dymitrów Rochevów, z czego trzech kiedykolwiek opuszczało planetę. Oczywiście, jeśli liczyć, że śmierć to też pewien rodzaj wyjazdu, to dziesięciu - uśmiech poszerzył się na chwile. - W każdym razie, oprócz naszego drogiego "dobroczyńcy", który dawno nie żyje, jeden był na wymianie studenckiej w Federacji, a drugi pracował na Pierwej. Chodzi ci o któregoś konkretnego, czy wszystko ci jedno?

- Jeśli chodzi o androida, nie mamy nic o La-ma-ran-tie-nie - przesylabizował ponownie. - Cholerne długouchy, nie mogą się normalnie nazywać. Jesteś pewna, że o niego ci chodziło? Takie imię łatwo przekręcić, jak mniemam. - Spojrzał jeszcze raz w swoje notatki. - Mamy tylko Servafiela, uszaci nie odwiedzają często Kosmogradu. Może jacyś lądowali w innych miastach, albo wprost na pustyni, a nasze informacje są ograniczone poza Kosmogradem.
- Zaś co do ciebie... - przekartkował wszystkie notatki, złożył i zostawił na stole, posuwając w jej stronę. - Najwyraźniej nic nie mamy. Kapitan Nadja Levchenko u nas nie figuruje. Co znaczy, jak mniemam, że Toni zwyczajnie nic nie dodała do archiwum. Pewnie musiała mieć swoje powodu, takie jak ta absurdalna hojność... ale cóż, zwykli ludzie, jak ja pewnie tego nie rozumieją - wzruszył ramionami. - Czy wasza zabójcza mość życzy sobie czegoś jeszcze?
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 9 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 9 z 16 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 12 ... 16  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach