Immortem
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Denwheel (Jasmine)

2 posters

Strona 21 z 25 Previous  1 ... 12 ... 20, 21, 22, 23, 24, 25  Next

Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 21 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Pon Gru 16, 2013 8:45 pm

- Nie ukrywam, że na to liczyłem - odwzajemnił uśmiech. - No, ale do rzeczy w takim razie. Długo by opowiadać czemu mam z Silverem na pieńku, ale historia twojego ojca jest raczej prosta. Zginął bo był idealistą.
- W ogóle, gdy tak na ciebie patrzę, widzę podobieństwo. Do twojego wujka. Intelektualiści uwięzieni w ciele wojownika. Racjonalni pacyfiści ze zbyt wielką ilością mocy. Starożytny, potężny dar... - pokiwał do siebie głową. - Z tego co wiem, twoja siostra bardziej przypomina twojego ojca. Naiwny, idealistyczny bohater. - Spojrzał na chwilę na śpiącą. - Byliśmy tam tamtej nocy, gdy go złapali i zaciągnęli do lochów głęboko pod Iglicą. Silver, o ironio, nie mógł sobie darować, że coś takiego przytrafiło się jego bratu. Mieliśmy go uratować za wszelką cenę, choć szanse nie były wielkie. Jednak jakoś dostaliśmy się do środka. Mieliśmy go zabrać ze sobą, bez względu na koszty... ale głupek odmówił.

Twarz Jamesa spochmurniała, gdy wspominał tamten dzień.
- Był zbyt wstrząśnięty. Wydawało mu się, że zdoła ukraść Sferę i Jake'a a potem uciec w siną dal. Zawierzył swojemu ogromnemu szczęściu i się przejechał. Dopadli go i tego jego przyjaciela i zaciągnęli do lochów. O włos, a zabraliby was wszystkich. Nie mógł tego przeżyć. Wiedział, że czekają go tortury albo i gorsze rzeczy, ale najbardziej się bał, że was znajdą. Tak się starał was ukryć przed Kapitolem, a prawie sam was wydał... więc poprosił swojego brata, żeby go zastrzelił. Silver chciał się kłócić, ale nie było czasu. Dostaliśmy się tam cudem i uciekliśmy w zamieszaniu, ale w każdej chwili mogliśmy mieć na głowie całą armię. Więc Artur kazał mi obiecać, że wymażę wasze powiązania z nim, a potem uśmiechnął się, gdy jego własny brat strzelił mu w głowę - skrzywił się. - Twój ojciec był głupcem i tchórzem. Powinien był walczyć do samego ko...
Skulił się i rozkaszlał. Pewnie wciąż nie powinien się denerwować. Jasmine wydawało się, że pierwszy raz pokazał na chwilę swoją prawdziwą twarz i powiedział to co czuje. Uspokoił się po chwili. Stara maska wróciła na miejsce.

- W każdym razie... wiedziałem, że do twarzy ci będzie w sukience - uśmiechnął się, gdy już się wyprostował. Obciął czarny materiał z góry na dół. - Chcesz może teraz posłuchać o nadchodzącej wojnie, czy może masz inne pytania, wspólniczko?
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 21 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Pon Gru 16, 2013 9:28 pm

- Ze wszystkiego, co słyszałam, mój wujek wydaje się niemal potworem. Widzę, że Dany mogła mieć rację, że to coś siedzi we mnie i jak się obudzi, to wymorduję wszystkich ludzi z darami dookoła.. - prychnęłam i spojrzałam jeszcze raz na Jenny. Jenny też pozwoliłaby się zabić za obietnicę niekrzywdzenia kogokolwiek. Albo sama mogłaby zniszczyć wszystko dookoła. Już bardziej Jer był podobny do ojca. On faktycznie by nikogo nie dotknął. Ale to raczej nie o to chodziło.

- Jestem co najwyżej perfekcjonistką. Idealiści dążą za czymś zbyt nieuchwytnym i nierealnym. - powiedziałam i zmrużyłam oczy - Ale nie możesz oceniać działań mojego ojca. Nie wiesz, o co faktycznie mu chodziło. - powiedziałam, z delikatnym naciskiem. Czasami po prostu nie widać całego obrazu.

- Jednak to nadal nie wyjaśnia sprawy, dlaczego Silver chciał Ciebie. I dlaczego moje spotkanie z nim miałoby się źle skończyć, jeśli on sam chciał ratować mojego ojca... - prześwidrowałam wzrokiem Smitha. Ignorując jego kwestię o sukience, co skutkowało jedynie próbą mocniejszego wydzielenia pary w celu ukrycia mnie. Przynajmniej pozornego.
- I możesz mi powiedzieć o co chodzi z tą całą "wojną". Bo na razie nie zamierzam się w nią mieszać, mam wystarczająco swoich spraw, ważniejszych niż ganianie za Silverem czy Martinem.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 21 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Pon Gru 16, 2013 10:15 pm

- Kiedyś był zupełnie innym człowiekiem - przyznał niechętnie Smith. - Mógł być nawet najwrażliwszym człowiekiem jakiego przyszło mi poznać. Nie mógł znieść tego co dzieje się w tym kraju, zaczął więc walczyć o lepsze życie ludzi. Ironią wydawało się, że urodził się z jednym z najbardziej niszczycielskich darów jakie znał świat. Człowiek, który pragnął pokoju i dar, który pragnie zniszczenia, tych dwoje zawsze było przeciw sobie co widać było w zdrowiu Silvera. Czarodzieje jego pokroju mogą dożyć i tysiąca lat, jednak on stopniowo usychał, jakby cierpiał na śmiertelną chorobę. Nic dziwnego, jeśli toczysz wewnętrzną walkę z własnym darem... jednak byłem naiwny. Nie wiem kiedy to się stało, ale w końcu coś w nim pękło - westchnął. - Liczyłem się z tym, że po moim popisie może mi się udać, ale może zjawić się ktoś z Rebelii albo Kapitolu. Kiedy jednak zjawił się Silver... dawny on nie skrzywdziłby nikogo bez ważnego powodu. A on jednak strzaskał mi rękę na samym wstępie... w ogóle nie wyglądał już na chorego, wręcz tryskał witalnością. Zakładam, że jednak pojednał się ze swoim darem. Dlatego niebezpieczne byłoby, gdybyś się z nim spotkała. Człowiek, który kiedyś nie chciał skrzywdzić nawet wroga dzisiaj bez mrugnięcia okiem mógłby zabić każdego - pokręcił głową.

Nastepnie wzruszył ramionami, kiwając w milczeniu, jakby przyznając, że nie miał prawa oceniać Artura. Wątpiła jednak by szczerze tak myślał.

- A dlaczego mnie chciał... hmm... powiedzmy, że Rebelia to nie sami rycerze w złotych zbrojach. Większość to zwykli ludzie, za to niektórzy... niektórzy to małostkowe, dwulicowe żmije, których nie powstydziliby się najgorsi zwyrodnialcy z Kapitolu. Możesz uznać, ze swój pozna swego, ale pewnych rzeczy nawet ja bym nie zrobił. Więc powiedzmy, że ucierpiałem przez te żmije, więc je ukarałem - uśmiechnął się jadowicie. - Niestety, akurat Silver darzy te konkretną żmiję wielką afekcją, niczym córeczkę, której nigdy nie miał. Chciał więc, żebym odwrócił to co zrobiłem. A potem chciał lokalizację pewnej bazy, w której Starożytni ukryli pewną broń... co, zdziwiona? Nie myślałaś chyba, że ta którą znalazłaś jest jedyna? Na terenie samej Federacji było ponad dwieście takich obiektów, niektóre zniszczone, niektóre zaginione, niektóre znalazły i zajęły siły Kapitolu. Sam też znam lokalizację jednej czy dwóch. Ale ci Starożytni to mieli tęgie głowy, co? Pracowali chyba nad wszystkim. No i przypadkiem natknąłem się na jeden z ich wynalazków i rozważałem, czy by nim nie zniszczyć Kapitolu, gdy miałem gorsze dni... ale nie jestem aż tak szalony. Silver? Nie jestem pewien.

- A co do wojny... no więc oczywiście, nikt normalny nie chciałby mieszać się w porachunki dwóch szaleńców - zaśmiał się. - Niestety ci szaleńcy rzucają w siebie piaskiem w piaskownicy jaką jest Imperium, więc trudno się uchylić mieszkającym tu ludziom. W każdym razie chyba już wspominałem o tym co chce zrobić Martin. Sprowadzi Shina z orbity i chce wsadzić wszystkie kawałki układanki na miejsce, dokończyć to czego Starożytni nie byli w stanie. Łatwo można sobie wyobrazić co się stanie, jeśli taki statek wpadnie mu w łapska... chociaż szczerze mówiąc nie do końca rozumiem po co mu to wszystko. Co do Silvera... oczywiście będzie próbował sabotować ściąganie Shina z orbity, ale to tylko gra na czas i do tego gra na korzyść Kapitolu. Jednak w tym wypadku ciężko mówić o jakiejkolwiek wojnie.
- Sama sytuacja też jest kiepska. Kapitol ma pięć milionów żołnierzy o mniejszych lub większych zdolnosciach magicznych, czołgi, mechy, samoloty, Dwunastu i kto wie co jeszcze w zanadrzu. Natomiast, bez względu na to jak bardzo Kapitol może przekonywać o groźbie Rebelii, to tylko kilkanaście tysięcy ludzi. Co najwyżej kilkadziesiąt jeśli doliczyć wszystkich pomocników, którzy nie działają bezpośrednio. Kropla w morzu prawie stu trzydziestu milionów zamieszkujących Imperium. Poza tym naród w większości stoi po stronie Kapitolu. Może to brzmieć dla ciebie dziwnie, ale ludzie nienawidzący Kapitolu jak ty czy ja są w mniejszości. Część jest już zbyt stara na zmiany, część uległa propagandzie, część zwyczajnie się boi. Gdyby nawet Rebelia miała zyskać milion czy dwa młodych i odważnych, żądnych tego by coś zmienić, co by to dało w obliczu siły militarnego Imperium? Wyjściem jakie znalazł Silver... jak myślisz, co chce zrobić? - uśmiechnął się szerzej i miała wrażenie, że wystawia ją na próbę.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 21 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Pon Gru 16, 2013 10:35 pm

- Dwieście? - podniosłam brew, nie do końca wiedząc, o co dokładnie mi chodzi. - To by było.. bezsensowne, jeśli tylko jeden wynalazek jest w stanie pogrzebać w wodzie cały kontynent.. - zmarszczyłam brwi. Lewiatan był zaskoczeniem, ale gdyby w Imperium miałoby się znajdować jeszcze.. dwieście? To było przerażające. Aliciia specjalizowała się w walce antymagicznej, a co mogli robić inni?

Odetchnęłam, lekko zdziwiona.
- Kapitol nie ma już Sfery. Proxy Core'a jest poza ich zasięgiem. Shin siedzi nadal na orbicie. Merlin jednak przejawia jakieś ludzie uczucia. Do czegokolwiek Martin chce wykorzystać statek.. wątpię, że udałoby mu się to poskładać do kupy. A Silver... - zatrzymałam się na chwilę i westchnęłam - Chce wykorzystać broń Starożytnych do wygrania "wojny". I jest tak szalony, że nie zdaje sobie sprawy z tego, że może zniszczyć kolejny kontynent. - potarłam brodę - Czy Silver już wysłał kogoś do tej chatki, żeby zdobyć to, co tam jest? - spojrzałam na Smitha. Jeśli tak, to musiałam się spieszyć, żeby być tam szybciej. To nie było daleko, ale jednak. Może uda mi się przetransportować za pomocą Wanderera, jeśli dokładnie wyznaczę punkt na mapie i projekcji Alicii.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 21 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Pon Gru 16, 2013 11:10 pm

- Kontynent? - zdziwił się z kolei Smith. - Tajna baza miałaby zatopić kontynent? Nawet jeśli mowa o zawartości... - wzruszył ramionami.

- Core'a? Znaczy kielicha? Oczywiście, w tej chwili teoretycznie nie mają ani kawałka tej układanki. Teoretycznie. W praktyce... to jedno wielkie może. Nie wiem ile ludzkich uczuć ma Merlin, ale Goldenbaum postara się, żeby nie miało to znaczenia.
Skinął głową.
- Nieźle, ale nie do końca. Jeśli miałby taką broń, pewnie by jej użył, ale jestem prawie pewien, że na razie jej nie ma. Użyje czegoś innego: obywateli Imperium. - Powiedział niemal zaprzeczają sam sobie. - A dokładniej tego w jaki sposób doktryna Imperium kształtowała swoich obywateli. Tak jak ci wbijali do głowy, Imperium powstało jako protektorat by chronić ludzi po dewastującej wojnie. Z początku mogła to być nawet szlachetna idea, która przez lata zgniła do obecnej postaci, to bez znaczenia. Znaczenie ma, że Imperium szczyci się tym, że działa dla dobra obywateli i uzasadnia tym swój militarny stan i ciemiężenie Dystryktów. Niestety, tak jak mówiłem, system zbyt długo urabiał i zastraszał ludzi, żeby porwali się na niego, wielu nawet będzie go bronić, bo to wszystko co znają. Silver chce wykorzystać dokładnie to.

Pochylił się ku niej.
- Zrobi z magów wrogów numer jeden. "System nie jest zły. System jest dobry. To czarodzieje go zniszczyli. To przez nich cierpią ludzie. Gdyby zniknęli magowie, życie byłoby lepsze." Dwunastu jest jednym z największych symboli Imperium. Arystokracja Kapitolu składa się w większości z magów. Armia składa się z czarodziei, nawet jeśli miałkich. Za to większość populacji to zwykli ludzie. Cierpiący, gniewni ludzie. Zresztą pomysł wcale nie jest nowy. Babilon, Persja, Rzym, Mongolia, Chiny... historia pełna jest imperiów, którymi rządzili potężni czarodzieje, częściej niż nie popadający w samouwielbienie. Nie bez powodu nazywano ich półbogami, świętymi czy demonami z piekła rodem. Ludzie na dnie zawsze zazdrościli czarodziejom, specjalnym istotom, którym wszystko przychodzi łatwo. Jeśli uda się to wszystko skierwać przeciw Kapitolowi, w ramach "oczyszczenia systemu"...
- No cóż - wyprostował się. - Pierwotnie Silver chciał użyć mojego Wonderlanda, żeby przekonać większą liczbę ludzi, ale i tak pracowali nad tym latami. Rozmawiając, rozsiewając pogłoski i idee. Silver liczy na efekt lawiny, na wzburzenie dostatecznej liczby ludzi, żeby reszta poszła za nimi niczym owce. Oczywiście, nie mają szans. Nawet Kapitol nie może zignorować potężnej części swoich obywateli, gdyby ci zaczęli atakować, ale to tylko kwestia czasu zanim starto by ich w proch. Silver liczy na dość chaosu, by wyrównać pole walki i zadać kilka strategicznych ciosów. Kto wie co się stanie, ilu zginie i czy Imperium, kolos na glinianych nogach, ustoi...

Zamrugał i zaśmiał się.
- A tak, zagadałem się. Chatka. Nie musisz się martwić, nie zdążyłem niczego wygadać. Właściwie to chciałem cię tam zabrać na kolację, ale to o czym mówiłem... no cóż. Jeśli mam być szczery to kupiłem Imperium - uśmiechnął się niewinnie. - W chatce znalazłabyś akty własności, umowy, kontrakty i tak dalej. Pomyślałem, że mogłoby ci się to przydać - dodał. - Choć w sumie wiem, że to pewnie by nic nie zmieniło - westchnął. - Co? Spodziewałaś się broni masowej zagłady, czy coś?
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 21 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Pon Gru 16, 2013 11:36 pm

- Ludzie się wycofają, gdy tylko zobaczą, że nie mają szans i będą ginąć. Jeśli Silver nie zrobi nic, żeby ich chronić.. jeśli nie da im broni, nie mają szans. - podsumowałam i założyłam włosy za ucho - Poza tym, nie wierzę, że ludzie ruszą przeciwko Czarodziejom sami z siebie. Z zapewnienia Czarodzieja. Wiem, to nie musi odbyć się bezpośrednio, ale nadal to zwrócenie się przeciwko sobie. Nie ruszy dużo więcej, niż za samą Rebelią.

Otworzyłam na moment usta, po czym je zamknęłam.
- Jak kupiłeś Imperium? - moje brwi powędrowały ku sobie - I znowu mówisz zagadkami. - wzruszyłam ramionami i siadłam na krześle, na którym wcześniej siedziała Jenny.
- I tyle chciałeś mi powiedzieć przed śmiercią? To był Twój największy sekret? - zaśmiałam się krótko - Albo jesteś nudnym człowiekiem, albo potrafisz wyśmienicie blefować i byłeś niemal pewien, że wyciągnę Cię z tej kopalni. - jeden kącik moich ust powędrował do góry. - Wierzę w to drugie.

Odchrząknęłam.
- Czyli jaka jest w tym wszystkim moja rola? Czy powinnam powiedzieć - "nasza"? - odczekałam chwilę i dodałam - Tłumy słuchają przywódcy. Jeśli dostałabym jakąś własność wujka.. coś z jego DNA.. i trochę czasu.. Nie wierzę, że jego dar jest jednostronnie zły. W tym wszystkim musi być jakiś haczyk. Jeśli jego akcje powodowane są początkową niezgodnością z darem, może byłabym w stanie coś zmienić. Ale nie mamy ani jednego, ani drugiego, tak? - spojrzałam na Smitha - Martin chce ściągnąć Shina za miesiąc, a ja, nawet z pomocą Dany, nie opanuję jego daru w dostatecznym stopniu. A co mówisz o poszukiwaniach na rozległą skalę... więc co proponujesz?
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 21 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Wto Gru 17, 2013 12:40 am

- Oczywiście, nie z zapewnienia czarodzieja. Większość Rebelii to zwykli ludzie, sąsiedzi, matki, ojcowie, dzieci, przyjaciele. Poza tym problemy przeciw którym podburza ludzi Rebelia nie są wyssane z palca, nawet jeśli cel jest inny niż być powinien. Sami z siebie nie ruszą, ale czasem wystarczy jedno zdanie, jedno słowo, jeden czyn prowodyra w kluczowym momencie by prować za nim ludzi - skinął głową. - Ale owszem, będą ginąć. Uzbrojeni czy nie, cywile pewnie poradziliby sobie z wieloma przeciętnymi czarodziejami. Zwykły żołdak nie poradzi sobie z napierającym tłumem, ale ostatecznie ja też nie mam złudzeń po czyjej stronie dojdzie do masakry.

- No normalnie, kupiłem - dodał z kamienną twarzą. - I nie mówię zagadkami... no dobra, może kupiłem to złe słowo - przesunął za nią wzrokiem, gdy siadała. - Może o tym nie wiesz i raczej nie mówią o tym w wiadomościach, ale Imperium tonie w długach. Wyciskanie życia z Dystryktów może mogłoby wystarczyć na utrzymenie przerośniętej armii i zastępów biurokratów, ale prawdziwą czarną dziurą jest sam Kapitol. Nasza ukochana mega metropolia wchłania przynajmniej dwa razy tyle funduszy co reszta kraju razem wzięta. Absurdalnie wysoki poziom życia elit, przerośnięta infrastruktura, kosztowna magia i technologia. Nawet, gdyby Kapitol wycisnąłby z was ostatnie soki, nie byłby w stanie spłacić kosztów swojego rozbuchanego utrzymania. Więc pożyczał pieniądze.
- Pewnie o tym nie wspominałem, ale urodziłem się w jednej z elitarnych rodzin Kapitolu pod trochę innym nazwiskiem. Oszczędzę ci opowieści z młodości, szybko jednak przejąłem kontrolę nad majątkiem rodzinnym zza kurtyny. Byłem młody, ambitny i może trudno w to uwierzyć, ale jeszcze bardziej pozbawiony moralności niż obecnie. Chciałem zobaczyć na co mnie stać, więc przez kilkanaście lat aktywnie działałem w zakulisowej polityce i finansach Kapitolu. Pewnie rozumiesz jak Wonderland był pomocny. W każdym razie gdy mi się znudziło odszedłem. Nie widnieję na niemal żadnym papierze, ale jestem właścicielem siedemnastu spółek, kontrolujących z kolei dwieście dwadzieścia jeden firm, konsorcjów, banków czy funduszy. Innymi słowy, jakieś osiemdziesiąt dziewięć procent zadłużenia Kapitolu należy do mnie. Serio, myślałem, że mogłabyś zrobić z tego dobry użytek, gdyby mi się nie udało... co nie znaczy, że nie miałem zapasowego planu - mrugnął do niej.

- Nawet gdybym miał coś takiego, nie sądze, żeby to był dobry pomysł - przyznał Smith. - Wydaje mi się, że nie rozumiesz. To co robi nie jest spowodowane wcześniejszą niezgodnością. Jest spowodowane obecną zgodnością. Innymi słowy, poddał się swojemu darowi. Trudno to wyjaśnić w dwóch słowach, ale najlepiej żyć w harmonii z własnym darem. Ewentualnie go sobie podporządkować. Inaczej jest tylko gorzej. Pomyśl o tym jak o dwóch siłach działających w człowieku, jeśli chcesz. Rozum i uczucia. To co powinnaś i to co chcesz robić. Każde ma swoje racje i człowiek może kierować się jednym lub drugim. Zniewolenie przez dar można porównać do zakochania, albo uzależnienia. I nie mówię tu też, że jego dar jest zły... po prostu został stworzony do niszczenia z tego co wiem. Destrukcja jest naturalną i porządaną siłą w umiarze, jednak tu brakuje umiaru. Mam nadzieję, że się nie obrazisz, że nie chcę spychać na ciebie jakiejś starożytnej, wściekłej istoty? - uśmiechnął się przepraszająco.
- Co proponuję, hmm - odchylił głowę do tyłu. - Zależy co chcemy uzyskać, co jest naszym celem. Ja bym chciał coś odzyskać... nawet jeśli to niemożliwe, to chciałbym spróbować. No i powstrzymanie tych dwóch szaleńców byłoby niezłym bonusem. Normalnie bym się tym nie interesował, ale to już przesada - spojrzał na nią - czemu mam wrażenie, że ta wojna doprowadzi do tej szarej pustyni z twojej wizji? - spytał. - To by było nieskończenie nudne, co nie? Na początek potrzebowałem uroczej wspólniczki, zrobione. Potem zebrałbym jeszcze parę osób, pomógł ci zrozumieć twoją moc... choć zaczynam podejrzewać, że zaczęłaś beze mnie. A ty co byś chciała wyciągnąć z tego sojuszu?
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 21 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Pią Gru 20, 2013 6:07 pm

- W takim razie możesz najwięcej stracić. Wojna zawsze ratowała ustroje, bo wszelakie długi przepadały. No, chyba, że ktoś wygrywa. Ale i tak wątpię, że długi w czasie wojny mają jakiekolwiek znaczenie. Szczególnie długi Kapitolu - westchnęłam i spuściłam głowę.

- Zawsze jest inna droga.. zmienić go.. - mruknęłam do siebie i podniosłam głowę - Ale nieważne. Akurat powinieneś wiedzieć, że starożytne, wściekłe istoty to moja specjalność. I specjalność mojej rodziny, jak się zorientowałam. - wzruszyłam ramionami - Tak czy siak, będę musiała zobaczyć, co mogę zrobić.

Kiedy Smith zaczął mówić o planach, skupiłam na nim wzrok. Po trochu analizowałam sytuację, ale kiedy skończył, moje oczy zabłysnęły, jakby obudziła się we mnie jakaś starożytna, pierwotna siła.
- Pełnej kopii Wonerlanda. - wyrzuciłam z siebie, po czym powietrze wypłynęło z moich płuc, a ja, a raczej ta część mnie, którą kontrolowałam, złapała się za usta, przykrywając je. Przez chwilę, nie wiedziałam, co powiedzieć i wpatrywałam się tępo w przestrzeń. Odwróciłam się na chwilę, a gdy znowu otworzyłam usta, moje twarz przybrała wyraz marmuru.
- Moja moc przerasta zrozumienie kogokolwiek. Zadziwiające, że powiedziałeś.. że zaczęłam bez Ciebie. Według Dany niewiele osób widziało to, czym ona naprawdę jest. Ale Ty wiesz? - spojrzałam na niego i znowu westchnęłam - Duża moc to też duża odpowiedzialność. Więc co to za rzecz, którą chcesz odzyskać? Może okaże się, że mogę się do niej dostać już z tego miejsca i będzie po sprawie - wzruszyłam ramionami.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 21 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Nie Gru 22, 2013 10:04 pm

- Nie przeczę, nigdy nie myślałem, że to coś decydującego, nawet w czasie pokoju. Kapitol nie jest na tyle honorowy by dotrzymać umów finansowych ani nie ma siły zwierzchniej, która by go do tego zmusiła - wzruszył jednym ramieniem. - Co nie znaczy, że coś takiego jest bez wpływu, ale nie da się kontrolować kraju jedynie pieniędzmi.

Zaśmiał się cicho na jej reakcję.
- Czemu nie? - zapytał sam siebie. - Jeśli tylko pomożesz mi odzyskać to coś, to nie mam właściwie zastrzeżeń, poza tym, żebym doszedł do siebie przedtem. Musze być w dobrej formie, jeśli masz się dobrać do mojego życia... - pochylił się do przodu - ale to nie będzie takie proste. Gdyby wystarczyło się gdzieś przenieść i coś zabrać, już dawno bym to zrobił. Poza tym nie chodzi o coś, a... kogoś. Zostawmy to na razie tutaj. W każdym razie, trochę wąskie te twoje plany, jeden dar, który do tego znajduje się niemalże na wyciągnięcie ręki? No i nie bardzo to się wiąże z nadciągającą wojną.

Wzruszył ponownie ramieniem, po czym pogroził jej palcem.
- Nie popadaj w samouwielbienie. Ludzie od wieków próbowali zgłebić tajemnice magii. Poza tym za kogo mnie masz? Zbierałem informacje dłużej niż żyjesz... choć przyznam, że miałem pomoc. Znalazłem niepublikowane notatki pewnego naukowca sprzed wieków. Nazywano go Einsteinem Magii i Leonardem Złotej Ery, i takie tam, choć fakt stawiał kilka śmiałych tez i miał kilka ciekawych koncepcji. - Przetarł twarz. - Przyznaję, nawet ja nie byłem przekonany, póki Joanna nie użyła na tobie Wonderlanda, ale teraz już wiem jak bardzo inni są ślepi co do ciebie. Pomijając już twój potencjał, który daleko przekroczył już mój, Magna Bibliotheca... "największa skarbnica wiedzy i mocy na planecie" zdaje się głosił opis. Ciężko wyjaśnić sobie lepszą wspólniczkę, nie? Co do odpowiedzialności...

Spojrzał na śpiącą Jenny.
- Cieszę się, że młoda już się uspokoiła. Budziłem się kilka razy i za pierwszym razem przeraziłem się nie na żarty, gdy ją zobaczyłem, pochyloną nade mną, z pustym spojrzeniem, mamroczącą do siebie. Choć przyznam, że ma talent, nikt by nie powiedział, że pracowała nade mną nastolatka. Właściwie to ma podejrzanie duży talent... choć jest miejsce na poprawę - przesunął dłonią po unieruchomionym ramieniu - Crush powoduje zniszczenia na głębokim, molekularnym poziomie, jednak nie pozostawia po sobie negatywnych skutków, które blokowałyby leczenie. Z tego co wiem, Shi powinny być w stanie uleczyć taki stopień uszkodzeń przez noc... no, ale nie narzekam - zaśmiał się - jestem wdzięczny. Tylko się martwię, gdy ją zobaczyłem wtedy, młoda wyglądała jakby zobaczyła ducha. No, ale...

Usłyszeli silnik autolotu i ten zaraz podleciał pod namiot i wylądował. Roboty nie potrzebowały autolotu, więc... Trzasnęły drzwi i rozchyliły się poły namiotu, gdy do środka wleciał Jeremy. Za nim szła Jedynka z koszem. Jak się potem okazało włożono do niego kilkanaście trójkątnych kanapek z ciemnego chleba z twarogiem, powidłami i szynką, a do tego termos gorącego kompotu.
- Co wam się stało? - Jer stanął w wejściu, ogarniając wzrokiem pobojowisko po nocy. - Jas! - podbiegł i przytulił się do nogi siostry. Włosy na głowie zaczęły mu odrastać, tworząc ostry meszek.
- Hej, młody. Jak zdrowie?
- Dzień dobry, panie doktorze - Jer odwrócił głowę do Jamesa. Obaj się uśmiechali i mówili przyjecielskim tonem, ale powietrze między nimi momentalnie zgęstniało i rozlewało się ociężale niczym smoła. - Coraz lepiej, dziękuję.
- To dobrze, dobrze. Zbadać cię?
- Nie, dziękuje. Już mnie badano.
- Ach? Rozumiem, rozumiem. Wielka szkoda.
- Może następny razem?
- Z pewnością, z pewnością.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 21 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Pon Gru 23, 2013 10:32 pm

- Jeden we wszystkich.. Bez jednego puzzla nie ułożysz obrazka..- mruknęłam i westchnęłam.

- Jest jeszcze młoda. - powiedziałam. Przecież to w sumie była jej pierwsza tak duża akcja. Dziurę w brzuchu uleczyła Rosario, a Jenny zajmowała się zawsze raczej mniej poważnymi sprawami. Nigdy chyba nie przydzielono jej do jakiejś poważnej sprawy. Zmrużyłam oczy. Mimo, że na polach zdarzały się wypadki.. to Jenny raczej nie miałaby do takich pacjentów dostępu.

Spojrzałam na wbiegającego Jer i uśmiechnęłam się blado, pocierając go po ramieniu, a później wstając i biorąc na ręce.
- Crush. - powiedziałam do brata i zamknęłam księgę Soul Protect w swoim wnętrzu. Z mojego ciała wyleciał tom Echopatii i zatoczył wokół nas spiralę, po czym pofrunął po pomieszczeniu, uwalniając dźwięki, zapachy, kolory i czucie, oczywiście pozostawiając szarą dziurę w miejscu, gdzie leżał Smith. Gdy księga skończyła swoją podróż, tom wniknął w moje ciało i rozpłynął się w mojej wyobraźni.
- I nasz wujek. - dodałam po dłuższej chwili.
- Ale, co Ty tutaj robisz? Pani profesor nie powinna Cię puszczać samego tutaj. - zmarszczyłam czoło, patrząc na Jera i usadzając go na krześle. Sama stanęłam z boku. Musiałam później coś zrobić. Zakodowałam sobie to w myślach i spojrzałam na Jenny, Jera i Smitha.
- To jak? Rozumiem, że papiery są bezpieczne i mam ich nie ruszać? Więc mamy coś pilnego do zrobienia, czy możemy zwijać obóz? - podniosłam brew.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 21 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Wto Gru 24, 2013 2:57 am

Smith wygladał jakby miał coś dodać, ale pojawienie się Jeremiego go uciszyło.
- Wujek...? - spytał młody i zadrżał, gdy przez fale echopatii przewinęło się wrażenie lochu w opuszczonej kopalni i połamanych członków.

- Właśnie, młody, co tu robisz? Chyba sam nie pilotowałeś tego cacka, co?
- Nie, nie, to pani Komputer - zaprzeczył, gdy siostra sadzała go na krześle. - Ale to nie ważne. Zasnęliśmy z mamą, ale obudziły mnie głosy. Dziwne, przerażające głosy, pełne chaosu i rozpaczy. To... jakby ludzi, którzy zapomnieli, że są ludźmi. Mieli w głowach tylko brutalne, krwawe wizje... - skrzywił się łapiąc się za skronie.

- A, pewnie Aberanci - skwitował James. - Ale co z tego? Shiva się nimi zajmą, ewentualnie armia, gdy już tu dotrze - wzruszył ramieniem.
- Nie, nie, oni wszyscy szli w jednym kierunku - zaprzeczył Jeremy. - To chyba ma coś wspólnego z tym co było zeszłej nocy... gdy świat rozbłysł nagle niczym nowa gwiazda z kierunku miasteczka.
Smith wyglądał jakby nie wiedział o co chodzi, ale był wtedy w lochu.
- W każdym razie, to nie ma z nami nic wspólnego.
- Ale to nasze miasto! - zaprzeczył młody. - A oni, oni je zmasakrują... - łzy stanęły mu w oczach.
- Nie nasz problem. Ja nie jestem typem bojowym, nawet pomijając mój stan, a twoja siostra miała ciężką noc. Czego się spodziewałeś, że będziemy latać po okolicy polując na potwory i nadstawiając karku za praktycznie obce osoby? Ludzie nie są tacy szlachetni.
- Ale...
- Aberanci najwyżej zabiją paru ludzi i się znudzą, albo wybije ich armia, czy Shiva. Wolałbyś zamiast tego narażać własną siostrę?
Jeremy nie znalazł odpowiedzi i tylko zwiesił głowę.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 21 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Sro Gru 25, 2013 3:30 pm

- Wybuch Vlada? - spojrzałam na Jera, w sposób, jakby mógł zrozumieć bez słów, o kim mówię, po czym odwróciłam się do Smitha - Vlad Tepes. Słyszałeś o nim? Wczoraj postanowił rozstać się z tym światem. Jednak zebrana przez niego moc mogła rozsadzić miasteczko. - znowu zwróciłam się do Jera i sięgnęłam po Echopatię, ujmując w swoje dłonie ręce brata.
- Gwiazda? - zapytałam, ale w tym jednym słowie niosłam tysiące przesłań i uczuć. Zaczęłam grać na swoim instrumencie, dziergać dźwięki, układać je w zgrabną całość i prezentując na zewnątrz tak, aby Jer mógł je przeglądać jak książkę. Może tego nie potrzebował, ale tak przynajmniej było łatwiej. I szybciej. Moje wspomnienia, odczucia, przeżycia z wczoraj zmieniły się w pasmo dźwięków, widocznych jedynie za pomocą Echopatii.

Sama też powinnam coś poczuć. Ale czy to faktycznie chodziło o Vlada, czy o coś innego? O moją podróż do kopalni? I otwarcie Biblioteki?

Kiedy skończyłam, wstałam i pogłaskałam Jera po głowie.
- Jenny jest zbyt niedoświadczona, żeby sama mierzyła się z niebezpieczeństwem. Shiva działają zbyt wolno, poza tym często irracjonalnie. Armia będzie tutaj dopiero za kilka dni, a reszta Białych siedzi zamknięta i nie wychyla nosa. - zagryzłam wargę i przymrużyłam oczy, szukając jakiekolwiek oznaki na twarzy Jamesa.
- Oni szukają mocy, władzy, tak? Więc jesteś pewien, tak szybko stwierdzając, że to nie nasz problem? Mogło ich tutaj przyciągnąć wiele rzeczy. Wybuch spowodowany przez Vlada i przeciążenie Engine. Albo ja, kiedy wczoraj wyciągałam Cię z kopalni. Dla Bestii teoretycznie nie liczy się potencjał.. ale ostatnia zaatakowała samą Jenny. Rosario. - wzruszyłam ramionami - Chciała pozbyć się tropiciela? Trudno wymagać od niej logiki, ale kierowała się jakimś instynktem. Skąd masz pewność, że one nie zmierzają tutaj z jakiegoś konkretnego powodu? - powiedziałam i na chwilę skupiłam się na własnym wnętrzu.
"Dany, what do we know about Beasts? Is there any chance to reverse process of their transformation? They body structure is changing from human... to something else." potrząsnęłam głową i wróciłam do Smitha. Włączyłam głośnik swojego telefonu z połączenia z Alicią.
- Pani profesor, znamy jakikolwiek przypadek zbierania się Aberantów w jednym miejscu? Czy kiedykolwiek działali wspólnie? Odnotowano jakiekolwiek przypadki, mogące być podobne do tego, co dzieje się teraz?
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 21 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Sro Gru 25, 2013 6:46 pm

- Vlad? Słyszałem, słyszałem... choć nie od dawna. Kto by pomyślał, że takie antyki wciąż chodzą po świecie - uśmiechnął się Smith.
- Vlad Tepus? - zdziwił się Jer.
- Tepes. To znaczy Palownik - wyjaśnił James.
- Bo dużo palił...?
- Nie do końca.
Jasmine schwyciła dłonie brata. Fale Echopatii wypływały z jej ciała uderzając o niego... o jego fale. Wywołując rezonans. Obrazy tkane przez dźwięki płynęły w powietrzu. Z oczu Jeremiego popłynęły łzy.
- Ale dlaczego...? Dlaczego on to robił... przecież... ci wszyscy ludzie... - zadrżały mu wargi. - Ale tak - podjął ocierając oczy - wydaje mi się, że to było to. Normalnie nie widzę magicznym wzrokiem dalej niż zwykłym. Nie tak daleko jak "słyszę", ale wczoraj pojawiło się coś tak jasnego, że nie dało się tego nie widzieć... jak nowa gwiazda. A towarzyszyły jej... krzyki i wrzaski... - potrząsnął głową.

- Innymi słowy, śmierć Vlada zadziałała jak wabik na Aberantów, tak? - podsumował Smith. - Fajnie, ale niczego to nie zmienia. Czemu mamy się wcinać między nich a cokolwiek co ich tutaj przyciągnęło? W najlepszym przypadku zobaczą, że Vlada już tu nie ma i sobie pójdą, a w najgorszym wyrżnął się nawzajem z czymkolwiek co ich tu sprowadziło. Resztą zajmą się Shiva. A jak będą ofiary? Co z tego? To wasi przyjaciele, czy coś? Większości z tych ludzi nawet nie znacie.
- Kiedy ty nic nie rozumiesz - zachlipał Jer. - Oni ich wszystkich zabiją...
- I co z tego powtarzam? Większość tutejszych wcisnęłaby was w ręce Białych, jak tylko dowiedzieliby się, że jesteście czarodziejami. Niech zdychają, co nam do tego? Jeśli chcemu zmienić ten kraj, to nie mamy czasu zajmować się każdą wioską.
- Ale to nasza wioska!
- Dlatego właśnie nie cierpię dzieciaków i idealistów - prychnął James. - Nie potrafią stawić czoła rzeczywistości i kończą w piachu.

*Beasts? Who are ya refferin' to... aaah, them. Them. THEM.* Jasmine poczuła jak wlewa się w nią fala gniewu. Gniewu tak straszliwego, że złość jaką Dany okazywała wcześniej jej i poprzednim Replikom wydawała się jedynie dziecinną igraszką. Jej mięśnie napięły się do bólu, a oczy zalała jej czerwień. *Children of Lilith! That bitch's children! Kill them! Unforgivable! Shatter their bones, crush their skulls, rip their flesh, drain their blood, stomp on their guts, kill them! Kill! Kill! Kill! Ki...*
- Jas? - Dany oprzytomniała i wycofała się. Łowczyni zmusiła się do rozluźnienia pięści i szczęk. Jer ściskał jej rękę. Obaj ze Smithem wyglądali na zmartwionych. A może zwyczajnie przestraszonych?

- Nie miałam tych danych w swoich bazach - odezwał się głos z głośnika. - Ale szukajac informacji na temat tamtej próbki, zajrzałam do głównego rejestru medycznego Kapitolu, który obsługuje ich szpitale. Termin "Aberanci" pierwotnie stosowano do osób chorych na choroby układu magicznego, jednak z czasem zwężono go do chorujących na zwyrodnienie Fitza-Paulsona.
- Pierwszy przypadek kliniczny opisano w 1987 roku, choć jego ofiary łączy się z legendami na temat mitycznych stworzeń jak wilkołaki czy demony. Do dziś nie ustalono jednoznacznie przyczyny choroby. Zaczyna się ona od centralnej bramy magicznej, czyli od serca i rozszerza się na całe ciało. Symptomy choroby to między innymi: bóle w klatce piersiowej, gorączka, duszności, wysokie lub niskie ciśnienie, bóle głowy, a rzadziej choroby psychiczne, zwyrodnienie mięśni lub nerwów, a także pomniejsze choroby magiczne. Choroba atakuje całe ciało ofiary, powodując rozległe mikrouszkodzenia. Pacjenci skarżyli się na dokuczliwy ból jak i na ciągłe uczucie głodu, które prawdopodobnie spowodowane jest wysokim zużyciem magicznych zasobów chorego. Uszkodzenia ciała obdażają chorych zdolnością "pseudometamorfozy" sprawiając, że mogą oni zmieniać strukturę swojego ciała w pewnym zakresie, a nawet naśladować osoby w swoim otoczeniu. Pozostawieni sami sobie pacjenci doświadczają regresji umysłowej, a niższe funkcje mózgu zastępują wyższe. Stają się agresywni i w niemal stu procentach zwracają się ku morderstwu, a nierzadko i kanibalizmowi. Do efektywnych terapii zaliczano transfuzje z energii magicznej, jak i leczenie paliatywne. Dotychczas nie znaleziono skutecznego leku, więc zwyrodnienie Fitza-Paulsona traktuje się jako chorobę nieuleczalną.
- Co do ich zachowania na wolności, jak wspomniałam, większość z nich zwraca się ku mordowaniu i kanibalizmowi, choć wielu poluje nie tylko na ludzi, ale wszelkie dostępne żywe istoty. Choć Aberanci zwykle działają samotnie, istnieje kilka potwierdzonych przypadków, kiedy napotkawszy odpowiednio silnego przeciwnika, Aberanci działali wspólnie, jednak jedynie na okres tego określonego polowania, nie wykazując zmysłu grupowego. Na tej podstawie, tak jak i ze względu na to, że polując na wszelakie żywe stworzenia, Aberanci ignorują się wzajemnie, można stwierdzić, że są sobie wzajemnie obojętni.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 21 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Sro Gru 25, 2013 7:34 pm

- A jeśli to ja ich przyciągnęłam?.. - spojrzałam tępym wzrokiem znowu w przestrzeń. - Children of Lilith. - wyszeptałam i zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam, potrząsnęłam głową.
- Albo jestem zbytnią egoistką. - poprawiłam się i kaszlnęłam. - Co nie zmienia faktu.. co byś zrobił, gdyby się okazało, że to jednak ja ich tutaj ściągnęłam? - spojrzałam na Smitha twardym wzrokiem. Zmierzyłam się tylko z jedną Bestią. Z jakiegoś powodu chciała Jenny. Fakt, duża szansa na przypadek. Ale teraz znowu tutaj zmierzają. Czy faktycznie jedynie wybuch Vlada ich tutaj sprowadził? Czy to jest tak powierzchowna sprawa, chodziło tylko o moc?

- Nie wydaje Ci się dziwne, że idą tutaj w takiej ilości? Chciałabym wierzyć, że to jedynie powód uwolnienia dużej ilości mocy. Uwierz mi, chciałabym.. - zacisnęłam usta. Reakcja Dany była zatrważająca. Wolałam do niej nie wracać. Spojrzałam znacząco na Jera. Widział, co się wtedy ze mną działo?
- Ale ostatnio widziałam tyle rzeczy, że to byłoby zbyt normalne. Pani profesor, czy mogłaby pani jeszcze podać informację na temat Lilith i tego, co robiła? Czy pojawiła się w historii jakaś tak nazywana istota, która wykazywała się czymś.. niezwyczajnym? - spojrzałam na brata.
- Jak dużo mamy czasu? Kiedy zjawią się tutaj pierwsi Aberanci? - kiwnęłam głową i chwyciłam łuk, zacisnęłam pozostałe paski i przywieszki, przygotowałam się do wyjścia.
- Idę spotkać się z Shiva. O ile mogą mnie nienawidzić, ta sprawa jest związana z ich celem. - spojrzałam na Jenny - Rosario nie będzie się mieszać, więc nie ma sensu czekać. Jer, zbudujemy tarczę nad miasteczkiem. - spojrzałam na brata, czekając, czy się zgodzi - Pani profesor, potrzebuję uniwersalnych cech kodu DNA Aberantów i ich specyficznych, odróżniających od ludzi znamion. I... małych generatorów. A raczej baterii, które będzie można zasilić magią. Coś jak.. te kryształy zasilające sprzęty elektroniczne w domu. Może udałoby się kilka.. zdobyć. - dokończyłam, zaciskając usta. - Możecie tutaj zostać. Gdyby coś, będę w kontakcie.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 21 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Sro Gru 25, 2013 8:33 pm

- Niestety, nie wszystko kręci się wokół ciebie czy mnie - westchnął Smith - ale nawet gdyby, po co miałabyś z nimi walczyć? Wystarczyłoby, żebyś wyprowadziła ich na jakieś odludzie, a potem uciekła Wandererem, prawda? Zresztą, zrobisz jak zechcesz, nie mam zamiaru cię na siłę zatrzymywać gdziekolwiek - dodał.
Jer ścisnął jej rękę, jak gdyby by dodać jej otuchy.

- Lilith? Hmm - zadumał się głos z głośnika. - Mam. Lilith: postać pojawiająca się w wielu tekstach religijnych, często jako pierwsza żona pierwszego człowieka, Adama. Chętnie zapożyczona do kultury popularnej. Demon, czarownica, wampir, strzyga, bogini, upadły anioł, matka potworów, sukub, baronowa Piekła, zależnie od interpretacji. Liczne pojawienia się w literaturze, muzyce, filmach, grach i innych dziełach kultury. Ludzie: Lilith Nagar, aktorka i piosenkarka. Lilit Mkrtchian, gracz szachowy. Lilit Pipoyan, muzyk.
- Trudno powiedzieć, czy postać mitologiczna/fikcyjna wykazała się czymś nadzwyczajnym, co miałoby odbicie w rzeczywistości - przyznała Alicia.

- Przepraszam, Jas - powiedział Jer - nie wiedziałem gdzie jesteś, ani czy powinienem ci przeszkadzać. Nie chciałem też w to mieszać mamy, która czekała na ciebie do późna. Gdy ich zauważyłem... to było w nocy, godziny temu - wyznał. - Oni pewnie już tam są... - zagryzł wargi.

- Generatory na magię mogę dostarczyć - przyznał głos z głośnika - jednak co do DNA... mogę spróbować oznaczyć to z próbki, bo jest martwe. Jednak z dokumentacji pobranej z bazy Kapitolu wynika, że DNA Aberantów mutuje w prawdziwie nieludzkim tempie i zakresie. Znalezienie punktów wspólnych dla całej populacji może się okazać nawet niemożliwe - wyznała.
- No cóż, widzę, że cię nie przekonam - uśmiechnął się James - więc skoro i tak nie mogę chodzić na razie, to popilnuję małego. I tak mam chwilę czasu, muszę zorganizować sobie nowy telefon, wykonać kilka połączeń, takie tam - rzucił, gdy Jasmine dopinała ostatnie zapięcia.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 21 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Sro Gru 25, 2013 8:57 pm

- James, to nie tylko kwestia przekonania. To dotyczy też mnie. - zmrużyłam oczy i spojrzałam na Jera, czy sobie poradzi.
- Jeśli jest już za późno.. uciekanie nic nie da. Robiłam to przez całe moje życie, z marnym skutkiem, jeśli i tak każdy potrafił mnie odnaleźć. - wzruszyłam ramionami i wyszłam z namiotu. Jeśli oni już tutaj byli.. to znaczy, że nie było raczej sensu tracić czasu na szukanie Matta czy kogokolwiek innego. Albo sami tu będą, albo.. będę musiała sobie radzić sama. Poprzednia Bestia potrafiła się ukrywać. Teraz powinno być łatwiej, szczególnie, że Jer potrafił ich wyczuć. W takim razie.. zagryzłam wargę i pomknęłam w stronę miasteczka.

Gdy doszłam już na obrzeża, wypuściłam linki Echopatii dookoła, sondując wszystkie żywe istoty, jakie znalazły się na mojej drodze.
- Pani profesor, oprócz tych generatorów potrzebuję coś na kształt furgonetek policyjnych do przetrzymywania więźniów.. magicznych więźniów. Sama zasilę dodatkowo barierę dookoła nich. Może jednak znajdziemy jeszcze dla nich jakiś ratunek.. może dla niektórych.. - westchnęłam. Nawet Shiva, ba, nawet Shi nie wahała się zabić Bestii. Dany była w furii. A ja? Czy powinnam zabić byłych ludzi, nieznanych byłych ludzi, żeby uratować innych nieznanych ludzi? Westchnęłam. Gdybym chociaż wiedziała, ilu ich jest.. albo jak mogę skontaktować się z Mattem. Przemierzałam zaułki ulicy, od jednej, do drugiej, zatrzymując się co chwilę i sondując otoczenie. To było niemal porywanie się z motyką na księżyc. Miałam przynajmniej nadzieję, że Aberanci nie rzucą się na ludzi na środku ulicy w biały dzień. Bestia polowała zazwyczaj w nocy. Ale Jer mówił o.. całym miasteczku? Potrafił mieć prorocze wizje, ale czy faktycznie Bestie byłyby w stanie przeprowadzić zmasowany atak?
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 21 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Sro Gru 25, 2013 10:35 pm

- Przepraszam, że sprawiam ci kłopoty - przeprosił ją Jeremy. - Powodzenia, przede wszystkim uważaj na siebie, dobrze?
Jasmine wyszła z namiotu i pomknęła w stronę właściwego Denwheel. Ilu ludzi żyło na całym obszarze? Kilka tysięcy? Kilkanaście? Na pewno nie więcej, ale...
- Będzie trudno, bo nie mam na stanie żadnych pojazdów, oprócz tego autolota, którym zawiozłam do ciebie Jeremiego - powiedział głos w słuchawce - jednak zobaczę co się da zrobić, być może mały rekonesans pomoże mi znaleźć coś odpowiedniego - dodała.

Choć nie leciała, dotarcie na obrzeża miasteczka zajęło jej tylko kilkanaście sekund. Uwolniła Echopatię... i znalazła pierwszego Aberanta zaledwie po kilku sekundach szukania. Właściwie dla Echopatii była to banalna robota. Głosy Aberantów wybijały się nawet na tle szumu setek innych ludzi. Może i potrafili naśladować wygląd innych, ale nie ich głosy. Ich melodia była urywana, szarpana, przepełniona gniewem, głodem i egoizmem w czystej postaci. Chcieli tylko zaspokojenia i ulgi, i nie obchodziło ich jakim kosztem to osiągną. Ich głosy były niczym igły, dźgające jej wewnętrzne ucho. Jeden, dwóch...

Przemykała się od ulicy do ulicy, wymijajac ludzi i skanując otoczenie, zliczając złowrogie głosy. Po kilku minutach stanęła na placu głównym, który był centrum Denwheel. Kiedyś służył za scenę pięknego koncertu, teraz posłużył jej za centrum, skąd miała najlepszy obraz na sytuację w mieście. Tak daleko jak mogłą sięgnąć dokoła Echopatią, zliczyła trzydziestu siedmiu Aberantów.

Póki co Denwheel pozostawało w błogiej nieświadomości swoich nowych lokatorów. Ludzie chodzili w tą i we wtą zajęci swoimi codziennymi zajęciami. Właściwie to miasto nawet troszkę odżyło bez bata Armii wiszącego nad jego głową - nawet jeśli miało lekkiego kaca po wczorajszych uroczystościach. Jednak nawet jeśli Bestie nie atakowały jeszcze kogo leci, nie próżnowały. Rozejrzała się dookoła. Włóczęga drepczący pod ścianą w alejce przyległej do placu. Aberant. Bezdomny jakich wielu. Jednak nie można było tego samego powiedzieć o matce, która zabrała dwójkę dzieci na zakupy. Matka: Aberant. Dzieci: ludzie. Pomocnik piekarza: Aberant. Piekarz: człowiek.

Nie miała jednak całego czasu świata. Najwyraźniej nie pozostała niezauważona. Irytujące głosy zaczęły dryfować powoli do środka, jakby węsząc ofiarę, zaciskając pętlę. Właściwie nawet nie do środka, mniej więcej ku niej. Włóczęga odkleił głowę od ściany i spojrzał w jej kierunku. Matka szła od stoiska do stoiska, także w jej stronę.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 21 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Sro Gru 25, 2013 11:36 pm

Wystarczy, że zapamiętam ich twarze. Albo coś.. Jak szybko potrafią się zmienić? Tak czy siak, jedno jest pewne. Idą do mnie. Czy mnie szukali? Może. Może przypadek, że przesuwają się akurat w moją stronę.

Wyciągnęłam łuk i mocno ścisnęłam go w ręce. Uśmiechnęłam się łobuzersko. Przesunęłam się delikatnie w kierunku lasu, marszcząc brwi. To nie czas na zagrywanie bohaterki. Przełknęłam ślinę.
- Magna Bibliotheca - wyszeptałam. Czy Dany ze mną była?
Co robił Szrama? Przyprowadził mnie do Matta. Matt musiał liczyć na to, że Bestia podąży za wilkiem. Wzmocniłam barierę i znowu odeszłam odrobinę w stronę lasu, pól. Skontrolowałam sytuację. Czy będą się za mną poruszać? Udałam najbardziej skonsternowaną minę, na jaką mogłam się zdobyć. Podejrzewam, że i bez tego, gdyby chcieli, to by za mną ruszyli. Ich ciągnęła moc. Zmarszczyłam brwi i znowu odrobinę się wycofałam. Musiałam tylko pozostawić wystarczający ślad. Ruszyłam odrobinę szybciej, jakbym uciekała. Starałam się przemknąć przez ulice tak, żeby ominąć Aberantów w bezpiecznej odległości. Chcieli mnie, nie innych. Musiałam wyciągnąć ich z dala od miasteczka. A przynajmniej na obrzeża. Do dawnego domu. Może jeszcze dalej? Musi mi się udać.

Zacisnęłam pięść na łuku i znowu przyspieszyłam. Pociągnęłam nosem. Starałam utrzymać miarowy oddech, tak, żeby się nie zmęczyć. Gdyby udało mi się wyciągnąć ich na pola.. spojrzałam na ludzi, którzy mnie śledzili. Tchnęłam moc w łuk, który rozbłysł żywym obsydianem.
- Czego tutaj chcecie?! - krzyknęłam, jeśli byliśmy już za miastem, na wystarczającej odległości, żeby nie zrobić zbiegowiska. - Po co tutaj przyszliście?! - powtórzyłam, gdy mój głos się delikatnie załamał. Odetchnęłam i zrobiłam kilka kroków do tyłu. Znowu przebiegłam Echopatią po zebranych. Ilu ich było? Ilu jeszcze szło? Zabrali ze sobą ludzi, czy po prostu dali się ponieść instynktowi?
- Mogę wam pomóc, tylko musicie... dać sobie pomóc. - powiedziałam, już ciszej, jakbym niemal mówiła do siebie. Jeśli to była choroba.. może dałoby się jakoś odwrócić proces? Tylko na to potrzebowałam czasu. I musiałam ich do siebie przekonać. Albo schwytać. A to wyglądało na niemal awykonalne.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 21 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Czw Gru 26, 2013 12:12 am

Nawet jeśli wcześniej był to jedynie przypadek, przywołanie Magna Bibliotheci sprawiło, że irytujące źródła dźwieku przyśpieszyły. Jasmine wyraźnie widziała w swoim umyślę postać Dantalion i mrocznej twarzy, ogbryzacjącą nerwowo własny kciuk. Wycofała się chyłkiem z placu i ruszyła ku polom i lasom.

Tym razem nie miała już tyle luzu. Aberanci ciągnęli do niej niczym ćmy. Poruszali się równoległymi uliczkami, a nawet po dachach, zacieśniając krąg wokół niej. Okrążali ją. Przeleciała ostatnie zabudowania sprintem, zanim pułapka została zakończona. Minęła ostatnie zabudowania i znalazła się na polach i łączkach między właściwym Denwheel i dalszymi zabudowaniami gospodarskimi jak jej własny, dawny dom.

Dwunastu podążyło za nią przez miasto, wychodząc spomiędzy ostatnich zabudowań. Większość wyglądała na włóczęgów lub bezdomnych, ludzi o których nikt nie dba i którymi nikt się nie interesuje. Kilkoro jednak wyglądało zupełnie zwyczajnie. Na razie utrzymywali odległość. Jednak ta gra na czas miała dwie strony. Jasmine słyszała jak inni z miasteczka podążają w jej kierunku, a nawet słyszała jak przechodzą z jej boków przez pola i wiejskie drogi. Przynajmniej dziesięciu.

- Po co tutaj przyszliśmy? - powtórzyła matka tamtej dwójki, choć gdzieś zgubiła dzieci. Byłą jedną z najbliższej dwunastki, która podążyła za Jasmine. - Nie szkodzi jeśli nie wiesz. Wkrótce się dowiesz - mogłaby uchodzić za zwykłą kobietę, gdyby nie chory błysk w oczach i przekrzywianie głowy, które musiało nadwyrężać kręgosłu. - Świecisz się jak słońce... wyglądasz przepysznie... - Jasmine absurdalnie dokładnie widziała jak tamtej ślina zaczęła ściekać z kącika ust. - Jeśli chcesz nam pomóc, to zbliż się... tamci nie dali rady zabić mojego głodu, ale może tym razem... jeśli zjem twoje bijące jeszcze serce...
Reszta zareagowała na słowa poruszeniem. Część była cicha, jednak większość warczała jak zwierzęta, albo wydawała z siebie gardłowe dźwięki, które nie pochodziły z żadnego żywego stworzenia. Przyśpieszyli kroku, a łowczyni z nutką przerażenia zauważyła, że część ich stawów nie zgina się tak jak powinna, albo zgina się nie w tym miejscu co trzeba.

Serce waliło jej w piersi i czuła pulsowanie krwi w skroniach i kończynach. Żołądek jej się skurczył, ale nie wiedziała ile z tego jest jej własnymi uczuciami a ile pochodzi od Dany, która wyglądała jakby miała w każdej chwili wpaść w szał.

Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 21 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Czw Gru 26, 2013 12:31 am

Jeszcze mocniej zacisnęłam pięść na łuku. To nie było już zabawne. Ale czego się spodziewałam?

Jeśli głosy się wyostrzyły.. "jestem jak gwiazda..." przepadło w moim umyśle, odbite zniekształconym echem. Wydłużyłam oddech i nastroiłam regulator daru. Uderzyłam całą wiązką Echopatii w kobietę przede mną. Szum Bestii.. Musiało tam coś jeszcze zostać. Cokolwiek. Desperacko w chaosie, który drażnił moje "uszy" starałam się znaleźć nutkę ludzkiego dźwięku. Chciałam chwycić to, uwolnić, uwidocznić.

Później jeszcze się cofnęłam, chcąc kupić sobie odrobinę czasu. Łuk wibrował w mojej dłoni, w gotowości. Książka Echopatii wyleciała przede mnie. Spojrzałam na nią, z pewną nadzieją i ujęłam niematerialny przedmiot w lewą dłoń. Przynajmniej tak mi się wydawało. Skupiłam się mocno na niej i otworzyłam ją.. tak samo jak wpadałam do książki Soul Protect. Kamerton. Serce Dzwon. Jedyna rzecz, która przyszła mi na myśl. Idealiści lądowali w piachu? W głowie biły się myśli Jer i Smitha.
- Jer.. - szepnęłam, po czym zamknęłam na ułamek sekundy oczy i zaufałam swoim instynktom. Uchwyciłam coś niewidzialnego w dłoń i stuknęłam nim o łuk. Otworzyłam oczy, ułamek sekundy.. i gdyby wszystko wzięli diabli, w tym ułamku sekundy, strzała powędrowała z kołczanu na cięciwę, która zabrzęczała, niczym harfa i wycelowałam w pierwszego Aberanta, który odważył się do mnie zbliżyć na niebezpieczną odległość.
- Dantalion, what can we do? - powiedziałam, mając na myśli jakikolwiek sposób, w jaki moglibyśmy uratować tych ludzi. Jak bardzo jest za późno? Mrzonka, która została zmieciona echem słów Dany z wcześniej i jej obecnego napięcia i gniewu. Może istnieje jakiś dar. Jakikolwiek. Nie był dokładny, ale Dany powinna wiedzieć, o co chodzi. Jeśli istniał.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 21 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Czw Gru 26, 2013 2:41 am

Kakofonia Aberantów napierała na nią z coraz bliższych źródeł. Sięgnęła do kobiety przed nią, starając się znaleźć w niej coś ludzkiego. Przedzierała się przez akordy głodu i brzmienia gniewu, zalewające ją niczym smoła. Ludzie, wielu ludzi będących tą samą osoba, ale inną osobą, twarze, miejsca, pofragmentowane odłamki rzeczywistości. Wreszcie dotarła do czegoś głebszego, wcześniejszego, ludzkiego.

Leżała w biednym pokoju w obskórnym łóżku. Scena odrapanych ścian, odłażącej farby i brudnych okien mogła odbywać się gdziekolwiek. Deszcz bił w okna. Była taka głodna. Wszystko ją bolało. Czym sobie na to zasłużyła? Czym zawiniła? Była niewinna. Czemu jej nie karmili? Czemu nie dali jej czegoś na ból? Świat był taki straszny. Taki okrutny. Oni byli straszni. Byli okrutni. Głodzili ją. Pozwalali, żeby ją bolało. Śmiali się za jej plecami. Myśleli, że była złą osobą i sobie na to zasłużyła. To ich wina. To wszystko ich wina. Twarze, które kiedyś kochała wykrzywiały się i zmieniały w mordy demonów. Znęcali się nad nią. Nie mogła już tego dłużej znieść. Była taka głodna.
- Mamo? Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś?
Ten zapach. Ten dźwięk. Doprowadzały ją do szału. Czuła, że gdyby tylko sięgnęła po odrobinę tego blasku poczułaby się lepiej. To ich wina. Ona jest niewinna.
- A... a, mamo nie! Co robisz?! Nieee!! Przestań!!
Jedno szarpnięcie uciszyło irytujące bzyczenie. Napychała sobie usta bez opamiętania. Ciepło rozchodziło się z jej brzucha. Czuła taką ulgę, że płakała. Jednak szybko się nauczy, że ciepło szybko znika. A ból zawsze wraca. Głód zawsze wraca. Spojrzała na resztki na podłodze. Powinna posprzątać...

Kobieta, pod psychicznym atakiem Jasmine, złapała się za głowę, teraz jednak wyprostowała się i wydała z siebie nieludzki wrzask, który rozszedł się po okolicy. To jednak nie było najgorsze. Całkiem zapomniała o czasie jaki upływał w rzeczywistym świecie, gdy ona zagłebiała się w dźwięki Echopatii. Gdy nic jej nie zagrażało nie zwracała nawet na to uwagi, teraz jednak reszta Aberantów skróciła dystans do kilkunastu metrów, zbliżając się półkolem.

Księga Echopatii sfrunęła pod jej lewą rękę. Otwarła się, a Jasmine wsadziła dłoń między karty i zacisnęła na czymś rękę. Szarpnęła i wyciągnęła z niej kamerton. Finezyjny metal śmignął w powietrzu i uderzył z rozmachem w łuk. Dobył się z niego czysty, donośny dźwięk. Była to niemal powtórka tego co stało się w sali lekcyjnej. Wszyscy obecni zostali uderzeni dźwiękiem i stanęli w miejscu niczym ogłuszeni. Włącznie z łowczynią. Kamerton, ucieleśnienie Echopatii, tak jak ona pomijał bariery i uderzał wprost w głos istot i rzeczy. Jednak bynajmniej nie był on żadną bronią, a jego wartości ofensywne były znikome. Tak samo jak Echopatii, jego celem było wzajemne zrozumienie, resetował więc i dostrajał głosy, by dźwięki były czystsze i wyraźniejsze.

Jasmine stała, otoczona półkolem Aberantów, w odległości nie więcej niż kilku metrów. Widziała ich częściowo przepoczwarzone ciała. Łuski, spękaną lub zrogowaciałą skórę, pazury, kły czy rogi. Słyszała ich posapywanie i gardłowe pomruki. Jednak nawet jeśli widziała i słyszała, nie była w stanie zrozumieć. Spoglądała pustym wzrokiem na puste spojrzenia agresorów aż efekt kamertonu zaczął przemijać i czysta nuta głosu odżywała indywidualnymi dźwiekami.

Jednak Aberanci nie szukali zrozumienia. Echopatia nie była w stanie wymazać ich bólu i cierpienia, mogła go co najwyżej przekazać dalej. I faktycznie, w Jasmine, niemal rykoszetem uderzyły uczucia napastników. Głód skręcający wnętrzności i ból przenikający każdą komórkę ciała. Odrzuciła je od siebie na ile mogła. Oni zostali złamani przez własną chorobę, przemienieni na jej modłę i stali się jej posłuszni niczym ćpun swojemu dilerowi. Dyktowała każdy aspekt ich życia i kierowała każdym ich ruchem. Nawet gdyby zrozumieli jej motywy i zamiary, nawet by nie zauważli takiego objawienia. Odrzucili własne człowieczeństwo za zezwierzęcenie tak kompletne, że sama nazwa obraża zwierzęta. Zaiste byli godni nazwania potworami. Jedynie niewielki krok dzielił ich od najgorszego ścierwa jakim może stać się człowiek.

Cięciwa zaśpiewała a pocisk wystrzelił i wbił się w ramię najbliższego Aberanta. Ledwo go spowalniając. Strzała wbiła się na kilka centymetrów, ale nie wyrządziła większych szkód. Łowczyni odskoczyła do tyłu, kiedy pazurzasto-kopytne łapy wyciągnęły się w jej kierunku i zacisnęły na powietrzu. Aberanci znaleźli się tuż przy sobie i zaczęli się rozpychać między sobą. Kilka warkotliwych chwil później zaczęli rozchodzić się na boki, z uporem próbując ją okrążyć, a przynajmniej wziąć z kilku stron na raz. Postrzelony Aberant wyrwał sobie strzałę z rany, a ta zaczęła się już zasklepiać.

*Ya can put them off their misery!* zasyczała Dantalion. Westchnęła. *If there is a Gift that can cure them, I don't have it. There are those which could heal their wounds or relieve their pain, but ya can't cure them. Not with my power anyways. It goes too deep.*
Ironicznie, ale Echopatia utrudniała precyzyjne zmierznie mocy u Aberantów. Dysonans jaki produkowali rozpraszał i rozmywał to co widziało magiczne oko. Jasmine oceniała, ze zależnie od jednostki mieli od kilku do kilkudziesięciu tysięcy jednostek potencjału.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 21 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Czw Gru 26, 2013 1:01 pm

- Kiedyś będę w stanie pokonać to coś.. żałuję tylko, że nie teraz.. - pociągnęłam nosem. Odłożyłam kamerton do księgi, która wniknęła do mnie, a dźwięki zniknęły tak, jak się pojawiły. Mogłam próbować wniknąć do całej reszty na raz, wyłuszczyć ich ludzkie wspomnienia.. ale nie miałam gwarancji, że to by pomogło. Że nie zaryzykowałam bym zbyt wiele ze swojej strony.
- Lilith.. whoever you are.. if you're responsible for that.. be aware. - syknęłam niczym Dany przed chwilą, a kula mocy, zagęszczenie magonów na wysokości mojego pępka rozprężyło się i uderzyło pierścieniem dookoła mnie.

"So end their misery.." powiedziałam w głębi, do Dany, załamującym się głosem. Czemu miałam dziwne wrażenie, że dar, którego właśnie teraz chcę, jest tak bardzo podobny do Crusha? Do tego, co widziałam u Smitha. Życie za życia, tak? Czy taki rachunek w ogóle powinien być brany pod uwagę.

Chwyciłam za drugą strzałę i wycelowałam w kolejnego, najbliższego Aberanta. Teraz to nie był strzał ostrzegawczy. Wycelowałam w szyję i bez wahania wypuściłam jarzącą się strzałę, płonącą eterycznym światłem. Zabójczą dla niego. Kolejne dwie przedziurawiły jego wnętrze, klatkę piersiową i brzuch. Gdyby to nie wywołało jego rozpadu.. pozostawało czekać na to, co przyniesie Dany. Wyskoczyłam do tyłu, zanim półkole zdołało się zamknąć, przynajmniej taką miałam nadzieję, inaczej musiałam sobie torować drogę strzałami. Albo skoczyć.

Gdy byłam znowu z brzegu, utworzyłam z magii ostry bicz, czy linę i wysłałam ją w kierunku kobiety, którą wcześniej przeskanowałam. Zacisnęłam zęby i postarałam się zmiażdżyć jej barierę. Jeśli za pierwszym razem się nie udało, spróbowałam znowu, z większą ilością magii. Niewidzialny wąż owinął się dookoła niej i szarpną nią w moim kierunku. Odrzuciłam ją kilkanaście metrów ode mnie w bok i do tyłu, po czym dodatkową warstwą magii przycisnęłam ją do ziemi, niczym materiałem.

Później, będąc już na pozycji i skupiłam magię w wolnej ręce. Zacisnęłam wargi i uderzyłam z całą siłą w ziemię, posyłając magię po powierzchni i w środek. Magia powinna wystarczyć, żeby otoczyć najbliższe Bestie kołem, wytworzyć między nimi wyrwę w ziemi. Drugie uderzenie w to samo miejsce powinno spowodować wyrośnięcie z wyrwy płomieni. Magicznych płomieni. Szybko zarzuciłam wzrokiem dookoła,żeby zorientować się, jak wielu Aberantów pozostało poza pierścieniem ognia. Nadal się tutaj zbliżali? Kiwnęłam porozumiewawczo głową do Dany. Wzięłam głęboki oddech i skupiłam się na załadowanym darze.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 21 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Pią Gru 27, 2013 11:12 pm

Fala wichru uderzyła po otaczających łowczynię przeciwnikach zmuszając ich do cofnięcia się o krok. Wycelowała kolejną strzałę i jarzący się pocisk pomknął w najbliższego Aberanta. Głowa tego wzleciała w powietrze, ukazując zmiażdżoną żuchwę, gdy szyja i okolice obojczyków zostały zmiecione przez pocisk. Głowa potoczyła się po piachu, a ciało zachwiało się, choć nie przewróciło. Druga strzała rozwiązała ten problem, tworząc wyrwę w miejscu brzucha i rzucając ciało Aberanta na ziemię siłą uderzenia.

Jasmine zacisnęła rękę na formującej się magii i wirująca smuga przecięła powietrze, mając opleść kobietę dookoła. Ta jednak wyciągnęła rękę i złapała instynktownie nadlatujący bicz. Trzasnęło i dłoń Aberrantki rozpadła się w krwawą miazgę, zostawiając jedynie kikut. Tamta wrzasnęła i już odskakiwała, by znaleść się dalej od magicznej broni. Powietrze jednak jęknęło przy kolejnym zamachu i świetlista lina oplotła się wokół jej łydki. Szarpnięcie i Aberrantka leciała w powietrzu. Łowczyni chciała rzucić ją na ziemię z boku, jednak Replika przygarnęła ją bliżej, tak, że ta upadła nieco ponad metr przed nimi. Warstwa magii zwinęła się i rozłożyłą, przybijając kobietę do ziemi niczym płachta przybita palikami do ziemi.

Magini w pełnym skupieniu wysłała swoją moc w ziemię, tak w centrum jak i w okolicę. Ta pomknęła niczym strzała, rozdzierając ziemię wokół Aberantów, a następnie wypluwając magiczne płomienie z czeluści. Oceniła pośpiesznie sytuację. Jeden rozczłonkowany, jedna uwięziona, pozostało dziesięciu z pierwszej grupy z czego złapała siedmiu w płomienie, trójka uciekła. Jedna z tej trójki miała coś nie tak z nogami, podczas gdy pozostała dwójka miała... skrzydła. Czterech następnych zbliżało się już do nich z południa i północy.

*Ignis Infernalis* powiedziała Dantalion, przelewając w nią dar. Prawa ręka Jasmine pokryła się pełgającym, błękitnym płomieniem, niczym rękawicą. Dała krok do przodu i przyłożyła rękę do więźniarki. Ta choć przez cały czas krzyczała, wydała z siebie nieludzki wrzask, gdy z każdego otworu jej ciała zaczęło lśnić światło. Po kilku sekundach jej głos ucichł. Pozostały jedynie wypalone oczodoły, poczerniałe zęby i siatka czarnych nici pod skórą.
Ignis Infernalis, dar który wykorzystuje czyjąś barierę jako piekarnik, a jego magię jako paliwo, dosłownie gotując go we własnym sosie. Niwelował szansę na regenerację wypalając siły magiczne i ciało fizyczne, choć wymagał dotyku i nie działał natychmiastowo. Poza tym jednak zużywał niewiele sił, sprawiając olbrzymie obrażenia.

Dwóch Aberantów leżało w piachu, co jednak nie przypadło go gustu reszcie. Dookoła Jasmine rozlegały cię coraz gniewniejsze ryki, a Aberanci coraz bardziej oddalali się od człowieczeństwa.
*Filthy beasts. They aren't even Awakeneds and yet they bare fangs at us. Suitable bastards to that bitch of a woman. Here they come.*
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 21 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Selainwila Sob Gru 28, 2013 2:39 pm

"So it can be worse?" powiedziałam, nie do końca pewna, czy jestem w obecnej chwili całkowicie poczytalna. Latający ludzie? Fakt, czasami jako dziecko marzyłam, żeby mieć skrzydła.. ale skrzydła jak anioł, a te osoby.. nie wyglądały jak osoby.

Wrzask kobiety odcisnął się na moim wnętrzu. Kolejny raz czułam się tak bezsilna. Zazgrzytałam zębami. Nie miałam szans nawet niczego sprawdzić.
- Pani profesor, jaka jest szansa, że jedno... z tych stworzeń będzie można przetrzymać i przebadać? - wyrzuciłam, mając nadzieję, że głośnik pozostał włączony, a Alicia mnie usłyszy. Chociaż w sumie teraz nie miało to większego znaczenia. Przesunęłam stopą po ziemi, szukając dobrego oparcia dla śródstopia. Czy faktycznie to jedyny sposób, żeby ich uwolnić od szaleństwa? Sięgnęłam po kolejną strzałę i zmrużyłam oczy. Wycelowałam w jednego z latających Aberantów, kątem oka śledząc drugiego. W ostatniej chwili przesunęłam łuk w poziomie i wypuściłam strzałę, szybko nakładając drugą i kończąc swoje dzieło. Strzały oczywiście uzupełniłam wystarczającą ilością magicznej mocy do usunięcia zagrożenia.

Wypuściłam gwałtownie powietrze i odskoczyłam do tyłu. Nie powinnam ryzykować. Zaczęłam gromadzić magię przede mną i układać ją dookoła kolejnymi warstwami. Gdy kula była już wystarczająca, pchnęłam ją do przodu, w krąg, który wcześniej oddzieliłam, zapalając ją żywym płomieniem, który miał za zadanie spalić cały odgrodzony teren. Musiała włożyć w to wystarczająco dużo magii, żeby dosłownie spopielić tarcze stworzeń w kręgu. Zakryłam oczy w momencie wybuchu i znowu się cofnęłam. Pozostali Ci z boków. Przynajmniej taką miałam nadzieję.

Potrzebowałam daru działającego na odległość.. albo.. Zmrużyłam oczy patrząc na zbliżających się do mnie Aberantów i w powietrzu świsnął kolejny bicz. Nałożyłam strzałę na cięciwę i wybrałam odpowiednią pozycję. Może uda mi się "złowić" dwójkę na raz. Znowu się cofnęłam i w biegu posłałam strzałę w bok, z "przywiązanym" do niej batem. Strzała miała przebić ciało, a sznur rozwinąć się na końcu jak kotwica i wbić magiczne szpony w ciało. Szarpnęłam magię, przyciągając ciała do siebie i skacząc nad przytwierdzonymi do ziemi ciałami, docisnęłam oba na raz, uwalniając dar i od razu się oddalając. Powoli wycofałam się, znowu sprawdzając sytuację.
Selainwila
Selainwila

Liczba postów : 327
Join date : 16/10/2011

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 21 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Deithe Nie Gru 29, 2013 12:43 am

Komunikator musiał wyłączyć jej się w kieszeni, bo Alicia nie odpowiedziała na pytanie.

*Of course, they still have a resemblence of humanity, even if they crawl in the mud. Besides, most of them will die out anyway, the change which gives them strenght will corrode their bodies and eventually break them. But some of them will last long enough or be strong enough to evolve into fundamentally different beings from humans. I call them Awakeneds. Those here are small fry.*
Skrzydła latających Aberantów nie miały w sobie niczego pięknego, skórzaste i pofałdowane, krzywe. Gdyby nie pomoc magii, wątpliwe, że udźwignęłyby cokolwiek w powietrze. Łuk zalśniał i ogniste pociski przecięły niebo. Jej cel wykonał unik przed pierwszą strzałą, jednak druga dosięgła celu, rozrywając ciało, odrąbując mu lewe ramię i skrzydło. Aberant zatrzepotał nieporadnie pozostałym i runął twardo na ziemię.

Drugi natomiast pikował wprost na nią. Wykonała unik i zakrzywione pazury przeleciały jej przed twarzą.
*Be sure to guard properly, even if they're worms it still can sting. Enhance barrier on the left cheek.* gdy tylko Dany to powiedziała z nikąd pojawiła się kobieta, która wcześniej uciekła z ognistej pułapki. Jej nogi zginały się w nieodpowiednim kierunku i Jasmine nie mogła nadążyć za nią wzrokiem. Zarejestrowała jeszcze zaciśniętą pięść lecącą ku jej twarzy. Resztę zasłoniła krwawa mgiełka. Agresorka odskoczyła. Jej prawa dłoń zniknęła pozostawiając krwawy kikut nadgarstka, a reszta ręki do łokcia wyglądała na połamaną. Tymczasem Jasmine ledwo zarejestrowała uderzenie. Zanim jednak zdążyła zareagować na podstępny atak, jej agresorka odbiła się od ziemi i śmignęła między płomieniami, oddalając się od pola bitwy.

Łowczyni nie miała jednak wiele czasu na pościgi. Uwięzieni Aberanci nie wydawali się przejmować płomieniami, jakby ledwo je dostrzegali, zamiast tego ciągle mutując. Trzech przyjmowało bardziej opływową sylwetkę. Palce dwóch zmieniały się w szpony, podczas gdy skóra jednego pokryła się czymś w rodzaju łuski, a ciało drugiego zaczęło puchnąć i pękać, ociekając surowicą. Palce trzeciego łączyły się w rodzaj ostrza, a powierzchnia jego ciała przypominała teraz bardziej ceramikę niż skórę. Czwarty natomaist puchł i nabierał masy niczym przerośnięty goryl.
*A few pointers. They're not only resilient, they don't care about damage they recive that much. Their body is constantly restructuring so it not only regenerates but destroys itself at the same time. And as ya might have noticed, although, they aren't very smart, they adapt, so draw out battles are bad fer ya.*

W tym czasie Jasmine napełniła kulę mocą i posłała ją ryczącą siłą by spopieliła uwięzionych Aberantów. Okolica wybuchła mniejszym lub większym pożarem, buchając dymem w powietrze. Wrzaski świadczyły o tym, że ogień dopadł celu.
*Raise reinforced arms over your chest* zakomenderowała Replika, a niski ryk poprzedził pojawienie się przerośniętego Aberanta spomiędzy dymu i płomieni. Ramię uniosło się niczym kafar i opadło na łowczynię. Zwęglone ciało rozpadło się przy uderzeniu na tysiące kawałków, a gigant straciwszy ramię runął, żłobiąc ziemię obok Jasmine. Ta wycofała się taktycznie z dymu i ognia. O inteligencji Aberantów mogło świadczyć to, że dwójka idąca z południa zatrzymała się i obserwowała ogień z konsternacją.

Napiety łuk wypuścił kolejną strzałę, ciągnącą za sobą magiczną linę... która dotarłszy celu zmieniła sie w łańcuch. Magicznie sterowany pocisk zatoczył łuk i przebił oba ciała. Szarpnięcie przywiodło ich ku niej. Przygwoździła ich do ziemi i obaj zapłonęli wewnetrznym ogniem. Otarła czoło, zostawiając dwa trupy. Ilu już zabiła? Nie widziała ilu faktycznie zginęło w ogniu, mimo, że ten zaczął przycichać. Dwójka wciaż szła z północy i kolejnych trzech szło od miasta. Co gorsza szli za nimi ludzie, szukający przyczyny wrzasków i ognia. Jasmine zauważyła dziecko-Aberantkę stojącą pod jednym ze skrajnych domów i spoglądającą w płomienie. Trzymała wiklinowy koszyk, z którego kapała krew. Czy cały czas tam stała?

Wzięła kilka głebszych oddechów. Prawie zapomniała, że po tamtej nocy sporo brakuje jej do sztytowej formy, a spaliła już trochę mocy.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Denwheel (Jasmine) - Page 21 Empty Re: Denwheel (Jasmine)

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 21 z 25 Previous  1 ... 12 ... 20, 21, 22, 23, 24, 25  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach