Immortem
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

[Natalie] NRS - Kosmograd

2 posters

Strona 16 z 16 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16

Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 16 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Az Pon Sty 23, 2012 8:04 pm

- You can't even imagine what you just did to her, Vasili - mruknęła wstając z bądź co bądź niejaką ulgą że dla odmiany nie musi walczyć. Po chwili zresztą westchnęła. - At least we can fix everything as I am alive.

Kobieta więcej nie zwracała już uwagi na pozostałych tylko powoli podeszła do albinoski, przyklęknęła obok niej i położyła jej rękę na ramieniu.
- Don't cry, Leah, we can still fix it so nobody will hurt Cleo. Only thing I want to ask you, just trust me. I know the solution to this problem, so the kidnappers will pay for what they did, and your kid will be fine. If you could let me talk to Serafim, it would be easier. But if not, still I can fix it with your help. In fact you haven't failed Cleo, quite the opposite. Now everything be allright, 'kay? I'm with you, so don't worry.

Jeżeli Leah pozwoliła Serafimowi mówić, o ile wciąż Serafim istniał... Natalie odezwała się w całkiem innym tonie.
- Dobra, wiesz jaka jest sytuacja. Ja z kolei wiem gdzie szukać Cleo prawdopodobnie, i co ważniejsze wiem jak się pozbyć świrów odpowiedzialnych za całą sytuację z porwaniem. I jest to jak najbardziej możliwe w tej chwili, jeżeli jeszcze pomożesz mi z moją ręką... to wtedy nie będzie już nawet cienia szansy żeby się nie udało to o czym myślę.

Jeżeli jednak albinoska nie wykazywała zrozumienia, agentka kontynuowała w łagodnym tonie pocieszania.
- Everything is going to be allright, if you will just trust me and do what I ask you, 'kay? I know that you don't want her to get hurt. And I'll help you to assure that, but I need you to help me, so I'll be able to help you and Cleo, ok? I've got a little problem with my left arm, if you can fix it, solving the problem would be a lot easier. If you won't be able to do that... Well I'll still do my best to help you.

Az

Liczba postów : 270
Join date : 11/10/2011

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 16 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Pon Sty 23, 2012 9:49 pm

Gdy Natalie położyła jej rękę, na ramieniu, ta uniosła głowę. Twarz kobiety wyrażała beznadziejną rozpacz dziewczynki, cała zapłakana i umazana sadzą. Z jej ust wydobywało się jednostajne, rozdzierające wycie. Przez chwilę zdawało się, że nic do niej nie dociera, ale kojące słowa musiały odnieść jakiś skutek bo w purpurowych oczach albinoski pojawił się przebłysk tej samej zgubnej nadziei co wcześniej: ktoś jej mówił, że jeszcze nie wszystko stracone.

Powoli skinęła głową. Na moment jej oblicze stało się puste jak u lalki, a potem całkowicie zmieniło wyraz twarzy. Na bardzo gniewny wyraz.
- KURWA! – Serafim uderzył pięścią w świeżo zastygłą podłogę, krusząc ją. Skoczył na równe nogi, łapiąc się za głowę i sycząc z bólu. - O jezu, mój łeb... moje, wszystko! Co za beznadziejna dystrybucja energii, własnym nerwom nie wierzę... W ogóle nie powinno mnie boleć, szlag by to...! – Miotał się w kółko, a Natalie zauważyła, że płaty skóry albinoski są poparzone, pokryte bąblami, albo wręcz poczerniałe.

Wreszcie Serafim się zatrzymał i uspokoił. Musiał wyłączyć sobie odczuwanie bólu, choć nadal dyszał. Oparzenia zaczęły się goić w oczach. Spokój jednak nie trwał długo.
- Ta czarna, chuda suka! – wrzasnął spoglądając w górę. - Spopielenie jest dla niej za dobre, stanowczo za dobre, niech ją tylko dostanę w swoje ręce, rozerwę na strzępy i nakarmię nimi najpodlejsze robactwo jakie uda mi się znaleźć... – złorzeczył anioł, choć oczywiście była nikła szansa, że na NRS jest jakieś robactwo.

Purpurowe oczy zwróciły swoje spojrzenie w końcu na agentkę.
- Akurat, gdy myślałem, że udało mi się wyrównać poziom, znowu zostaję w tyle. Nie lubię długów, więc pozwól, ze się odwdzięczę... – Zbliżył się do Natalie i przyjrzał się jej ręce. - Można to zrobić na dwa sposoby: wolno i łatwo albo szybko i trudno. Trochę mi się śpieszy, więc... zagryź zęby, czy coś... – co powiedziawszy, Serafim przepuścił przez ramię Nevarez ciekły azot.
Skóra zrazu stała się nieczuła, mięśnie i nerwy rozpaliły się do białości, a kości zaczęły boleśnie pulsować jak pod ciśnieniem. Całość nie mogła trwać więcej niż kilka-kilkanaście sekund, ale po wszystkim, agentka odkryła, że ledwo może ustać na nogach. Całe ramie od koniuszków palców po bark pulsowało wymęczone, odżywając. Za to teraz je czuła – niestety, częściowo – i mogła nim z trudem poruszać.

- Może teraz trochę łupać, ale przejdzie ci za jakiś czas – wyjaśnił Serafim. - To o czym to mówiłaś, gdy...
W tym momencie jakby po raz pierwszy zdał sobie z obecności pozostałych osób. Arkadyj i Vasili rozmawiali przyciszonymi głosami, Hunter przyglądał się z pozorną ciekawością tym sprzętom, które nie uległy zniszczeniu.
Anioł spojrzał wprost na Kiriyenko.
- Ty – wyrzucił z siebie to słowo jak obelgę. - Jesteś z tą chudą, czarną zdzirą, tak?! Wszystkich was pozabijam, skurwysyny... – warknął, wymijając Natalie i idąc na zdziwionego porucznika generała, który najwyraźniej myślał, że kryzys chwilowo został zażegnany.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 16 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Az Wto Sty 24, 2012 10:20 am

- Hej! Spokojnie, on jest z nami. Pozostali zresztą też, jedyny w tym pomieszczeniu który nie był jest już martwy, sama zresztą go zabiłam. Tak, wiem że jest blockerem, wiem też że nasi wrogowie są nimi po części, ale ten konkretny jest po naszej stronie, tak? I też chce dorwać tych sukinsynów którzy nam sprawiają problemy.
Agentka podniosła się na równe nogi, spróbowała unieść lekko lewą rękę i poruszać palcami. Uśmiechnęła się mimo bólu.
- W tej chwili bilans zysków i strat nie tylko jest wyrównany, ale jest zdecydowanie na plusie i to na naszą korzyść. Rzecz w tym że ze względu na komplikację rzeczywistości jaką zaraz stworzymy trzeba będzie działać na dwa fronty. Dlatego też Arkadyj chcę żebyś coś napisał – Nevarez wyciągnęła z kieszeni płaszcza notatnik i pióro z którym podeszła do porucznika generała uprzednio otwierając notatnik na pustej stronie, na jej odwrocie napisała też adres willi w której była reszta „prototypów” i prawdopodobnie dzieciak, z adnotacją dla Huntera by przede wszystkim starał się tego dzieciaka wykraść i to zdrowego, jeżeli zginie albo chociaż zostanie ranny może być spory problem. – A mianowicie pełne upoważnienie do dysponowania armią Kosmogradu na tym samym poziomie co ty sam dla tego tutaj Huntera Devine. Ja mu ufam, i to powinno wystarczyć jako powód. Spytasz dlaczego, dlatego że sam nie będziesz mógł nic zrobić jako że doświadczysz pierwszej w swoim życiu podróży w czasie, zapewne też ostatniej ale co tam. Rzecz w tym że kiedy się cofniemy, ta linia czasowa Hmmm… nie sądzę żeby zniknęła, raczej oddzieli się i stanie równoległą od momentu cofnięcia do tej w której wszystko się zmieni. Dlatego też wypadałoby zadbać by tutaj rozwój wydarzeń też zmierzał w tym kierunku który jest korzystny dla nas, tak? Nie masz powodu by się obawiać nadużyć ewentualnych, skoro w tej chwili wisi nad miastem groźba wytrucia wszystkich mieszkańców bronią biologiczną, prawda? Zresztą to nic pewnego, równie dobrze możemy zostać w tej samej linii czasowej i przez nasze działanie nic z działań zleceniodawców Sevena się nie wydarzy, a w efekcie też nic nie będzie do zapamiętania dla większości obserwatorów. Paradoksy czasowe to skomplikowana sprawa gdy dochodzimy do praktyki. Tak czy inaczej nic na tym nie masz do stracenia. Tak swoją drogą, z czystej ciekawości o czym przed chwilą rozmawialiście z doktorem?
Dała im chwilę na odpowiedź, mając wciąż wymalowany na ustach niepokojący uśmiech. Wszystko zaczynało się powoli układać, dokładnie jak w każdym dotychczasowym zleceniu. Ponadto zgodnie z jej planem zyskiwała element zaskoczenia… Tylko się cieszyć.
- Pojawia się tylko pewien problem związany z twoimi zdolnościami, Kiriyenko. Hmmm… Mówiłeś że sygnatura Sevena była niemal niewyczuwalna gdy był nieprzytomny, co? To rozwiązuje problem jak sądzę. Hmmm….mmm… Hunter, możliwe że się zastanawiasz dlaczego nie mówię żebyś też się przygotował na cofnięcie się czasu tylko został. Odpowiedź jest prosta, nie masz żadnych powiązań z aktywnymi zdolnościami psi, a ostatnim razem gdy brałam coś nawet nie kogoś z przyszłości ze sobą omal nie skończyło się to u mnie zawałem. Myślę że rozumiesz o co mi chodzi, tak czy inaczej niezależnie od tego jak sytuacja się rozwinie, nasz układ pozostaje w mocy. Dostarczę te pieniądze tam gdzie ich potrzebujesz. Okazyjnie myślę że syn doktora chętnie ci pomoże jeśli pokażesz mu upoważnienie i powiesz jeszcze że to mój pomysł.
Natalie ruszyła dla odmiany w stronę krzesła na którym się stopił Seven, po drodze klepiąc po ramieniu Serafima z słowami „Przygotuj się, zaraz zaczynamy zabawę”. Jeżeli nóż jakimś cudem nie był uwalany w zgniłej breji po narzędziu tajemniczych „władców” zabrała go, jeżeli jednak był to zabrała jedynie Makarova, zabezpieczyła go i schowała za pas. Założyła po chwili rękawicę na do niedawna niesprawną dłoń. Wróciła żwawym krokiem w miarę możliwości do reszty, Makarova podała Hunterowi po czym zwróciła wzrok na porucznika generała.
- No cóż, Arkadyj na czas podróży musisz być nieprzytomny żeby wszystko się udało, wierz mi nie chciałbyś by twoja sygnatura wcięła się w obliczenia konieczne do cofnięcia się w czasie. Bez obaw, znam się na swojej robocie, widziałeś że nawet tego sukinsyna – wskazała gestem dłoni na resztki Sevena - nie zabiłam od razu mimo że byłoby to łatwiejsze od pozbawienia przytomności. Będziesz nieprzytomny 10 minut, może kwadrans. Jeśli się uda wylądować od razu w odpowiednim miejscu, to dobrze jeśli nie to punkt zborny w moim tymczasowym mieszkaniu, tak? Świetnie więc do rzeczy. – jeżeli generał przyjął do wiadomości wszystko to pozbawiła go przytomności poprzez podobne muśnięcie karku co Devine zaserwował jakiś czas temu celniczce, łapiąc nieprzytomnego tuż przed upadkiem na podłogę by się nie przemęczać.
- Dobra, Serafim teraz przechodzimy do rzeczy co i jak robimy. Sytuacja w tej chwili wygląda nienajlepiej, jak zresztą wiesz. Ciebie wyrolowali i porwali ci dzieciaka, mnie się udało jednego z wrogów zabić a i to z niejakim trudem. Dlatego też żeby wszystko się udało musimy działać po mojemu, przyjdzie czas na zemstę ale konieczne będzie opanowanie do tego czasu i robienie tego co powiem, inaczej się może nie udać. Na dobry początek nasza trójka, ty ja i Kiriyenko musimy się cofnąć w czasie o dwa dni. Do godziny… - tutaj podała godzinę wyprzedzającą wypuszczenie Sevena o jakieś 7-10 godzin – Potem ustabilizujemy sytuację i wyrżniemy wroga zanim ten się obudzi, proste. – Natalie wzruszyła ramionami – Pojawi się przy tym jednak też kwestia ubrań, nie możesz się rzucać w oczy. Ale to potem, teraz pomóż mi z tym cofnięciem się, najlepiej żebyśmy wszyscy byli w z grubsza tym samym miejscu i jednym kawałku np. w tym mieszkaniu które zajęłam. – mruknęła. Zanim jeszcze skupiła się wraz z krewną na cofaniu się w czasie dodała. – Ach tak, powodzenia Hunter. To nie będzie łatwa robota.

Az

Liczba postów : 270
Join date : 11/10/2011

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 16 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Wto Sty 24, 2012 2:58 pm

- Hmpf, wszystko jedno. Chcę tą czarną sukę – warknął Serafim, zatrzymując się, a potem zaczynając chodzić w kółko z niecierpliwości.
Natalie podniosła się na nogi, wypróbowując lewą rękę. Ciężko było powiedzieć, że była w pełni sprawna, czy nie obolała, ale działała co się liczyło.
- Sam nie wiem czemu to w ogóle robię – mruknął Arkadyj, odbierając od niej notatnik i spoglądając kątem oka na anioła. Potarł zaczerwienione od dymu i gorąca oczy. Napisał na kartce informację kodem, po czym się podpisał. Podał notatnik Hunterowi – Nie mam tu pieczątki, ale zapisałem to kodem, powinno wystarczyć jako poświadczenie. Jest tu napisane, że musiałem pilnie wyjechać i wyznaczam na swojego tymczasowego zastępce Vasilija Juszczenkę.
Spojrzał na Nevarez.
- Może i ufasz swojemu przyjacielowi, ale jesteś w tym osamotniona. Jest tu obcy i zanim ludzie by to zaakceptowali, o ile w ogóle, z pewnością zjawiłby się inny wysokiej rangi wojskowy, żeby to zbadać. Zresztą, papier to tylko papier, ktoś z pewnością by go podważył, a nie ma na to czasu.
- Nie ma sprawy, nie interesuje mnie zbytnio kontrola nad wojskiem – przyznał doktor. - Z chęcią pomogę obecnemu tu panu Devine.

- Nieważne – Hunter wzruszył ramionami, kładąc rękę na ramieniu agentki. - Poradzę sobie. Nie mówię, że rozumiem to całe psioniczne mambo-dżambo, ale liczę, że dotrzymasz umowy, jak mówisz.
Nevarez skinęła głową, a Devine zdjął ręke. Agentka podeszła przeszukać zwłoki, ale szukanie noża oznaczało zanurzenie ręki w ciemnej, śmierdzącej brei, która była kiedyś Sevenem. Nawet kości zdążyły się już rozpuścić w obrzydliwą masę. Zdała sobie sprawę, że właściwie to sama wciąż jest umazana krwią zabójcy, ale to nie stanowiło problemu. W przeszłości jeszcze się nie spotkali. Oddała Oprawcy Makarova.

Zwróciła się do porucznika generała. Ten wyciągnął piersiówkę z kieszeni i łyknął spory haust, schował; skinął głową, choć minę miał niepewną. Całkiem słusznie jak na kogoś polecającego się w ręce agentki wrogiego wywiadu i obłąkanej kobiety, które chcą go pozbawić przytomności i przenieść w czasie. Nacisnęła nerwy na karku, dokładnie tak jak ją szkolono. Oczy Kiriyenko zamgliły się i przymknęły, a on sam runął do przodu. Był cięższy niż się agentce wydawało, ułożyła go na podłodze.

Serafim zatrzymał się w końcu przy nich i prychnął z irytacją. Uklęknął.
- Czemu musimy zabierać ze sobą ten worek kartofli? Będzie tylko zawadzał – parsknął. Spojrzał na Natalie, szacując w myślach godziny. - Wtedy dopiero się budziłem... może być ciężko. Ale spróbujemy, jeśli dzięki temu odzyskam dzieciaka i dostanę czarną sukę w swoje ręce, to nie ma sprawy. Tylko, że nie cofałem się od paru lat... będzie lepiej, jeśli będziemy się stykać fizycznie. – dodał.

Natalie i Serafim położyli ręce na ciele dowódcy, a drugie podali sobie wzajemnie. Oczy obojga rozbłysły purpurą, gdy ich umysły weszły na wyższy bieg działania. Świat poszarzał i pociemniał, pozostawiając tylko ich trójkę w zasięgu zmysłów.

Czas się zatrzymał. A potem ruszył do tyłu. Wszystko to działo się poza poziomem świadomości. Świat obracał się wokół nich, gdy mknęli w przeszłość. Podświadomości obu psionitek połączyły się w wysiłku obliczania odpowiedniego toru powrotu. Trudność zadania wzrastała z każdą sekundą w postępie geometrycznym.
Płynęły pod prąd strumienia czasoprzestrzeni już kilka subiektywnych minut i zdawało się, że zbliżają się już do celu, gdy Natalie zdała sobie sprawę, że jest sama. Serafim i Arkadyj, gdzieś przepadli.
Choć starała się zachować spokój i równe tempo pracy – była wszakże już blisko – znikąd pojawił się nowy prąd, porywając ją w swój nurt. Nic nie widziała i nic nie czuła, oprócz porywistych prądów czasu, była samotnym pyłkiem świadomości w niezmierzonej, obcej przestrzeni. Rzuciła się do swojego celu, do właściwego miejsca i czasu, ale zimne prądy ściągały ją gdzieś w mroczną głębię. Walczyła, ale jej spokojnie gorący umysł, zaczął stygnąć i tracić czucie. Spadała, gdzieś w czarne odmęty...

Obudziła się na łóżku w swoim mieszkaniu w Kosmogradzie, nie wiedząc gdzie się znajduje, kiedy i czemu. Wszystko ją bolało... ach tak, walczyła z tymi durnymi czaszkami i wróciła się zdrzemnąć. Śniły jej się jakieś koszmary o morderstwach, gryzieniu i ogniu... w uszach dzwonił jej krzyk jej ojca. Zmusiła się do otwarcia ciężkich powiek, choć światło zaraz ją poraziło. Czemu słońce świeciło jej wprost w twarz?
Właśnie, czemu? W Kosmogradzie słońce rzadko mocno świeci, tym bardziej, że światło z jej okna nie pada na łóżko...

Otworzyła oczy, wpatrując się w pochylającą się nad nią istotę. Miała humanoidalną postawę, choć była wyższa od przeciętnego człowieka. Najbardziej przypominała nieślubne dziecko manekina i jakiejś średniowiecznej zbroi: cała powierzchnia istoty była czarna i metalicznie lśniąca. Cała powierzchnia usiana była też wiecznie zmieniającymi się ciągami wzorów, obliczeń, równań, przeprowadzanymi na kilku płaszczyznach i na sobie wzajemnie, ciągle zmiennych niczym holograficzny pokaz wymyślony przez naćpanego matematyka i wyświetlony na czarnym posągu. Posągu, którego podłużna głowa dalece przypominała ludzką twarz, jednak była idealnie gładka i nie nosiła żadnych charakterystycznych cech. I ręce, przypominające stalowe rękawice zakończone ostrzami-szponami, które właśnie sięgały do jej twarzy. Poczuła ukłucie na policzku.

Rozległo się pukanie. Tajemniczy przybysz nie wydał z siebie żadnego dźwięku, ani westchnięcia, ani nawet skrzypnięcia, po prostu zniknął. Prześliźnięcie się między jedną przestrzenią a drugą było tak gładkie, że Natalie ledwo je zaobserwowała.
Pukanie rozległo się ponownie. Nevarez mgliście sobie przypomniała: to efreitor Andrei Raibov przyszedł ją odprowadzić do koszar, gdzie miała zacząć pracę i przepytać tamten patrol na temat Śnieżnego Anioła.

Usiadła, a kropla krwi spłynęła po jej policzku. Wszystko do niej wracało, wydarzenia ostatnich dni, Serafim, Seven, Kiriyenko, cofanie się w czasie. To było jednak dziwne. Ciało miała wciąż jeszcze wymęczone nocną eskapadą, brnięciem godzinę w mrozie i walką, ale poza tym czuła się normalnie. Spojrzała na swoją lewą rękę: była w pełni sprawna. Spodziewała się jakichś efektów ubocznych a nie mogła żadnych znaleźć. Co więcej, pamiętała, że w czasie podróży wstecz, udało jej się podpatrzyć jak umysł Serafima wyszukuje prawidłowości w cząsteczkach, gdy się cofa, co z pewnością pozwoli jej lepiej manipulować czasem... coś tu się nie zgadzało.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 16 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Az Wto Sty 24, 2012 9:04 pm

Nevarez rozejrzała się podejrzliwie po okolicy, jakby przeczuwała spisek rzeczywistości na jej zdrowie. Gdy rzeczywistość nie pozostawiała konsekwencji manipulacji od razu to znaczyło że coś knuje.

W każdym razie wstała już kompletnie i wsunęła na siebie kombinezon i buty, krzyknęła w stronę drzwi "Chwila" zupełnie jak ostatnim razem. Poszła do łazienki by przepłukać usta, z tego co pamiętała było to konieczne. Potem odkaziła na wszelki wypadek mikroskopijną ranę, kto wie co to cholerstwo miało na pazurach. Potem udała się w stronę drzwi, otworzyła je i wskazała Raibovowi by wszedł gestem powiedziawszy standardowe "Zdrastvujtie" po chwili zamknęła drzwi już odruchowo na klucz i poszła po swój płaszcz z którego wyciągnęła notatnik jeszcze zabrany Lamarantienowi, znalazła jakąś wolną kartkę i zaczęła pisać w czystym rosyjskim wiadomość, jednocześnie mówiąc do Andreia.

- Efreitorze Raibov, doskonale zdaję sobie sprawę z planu dnia, jednak uległ on zmianie. Niedługo muszę się spotkać z tow. por. generałem Arkadyjem Kiriyenko, przez co nie stawię się w planowanym terminie w pracy. Jednak chciałabym byś dostarczył coś do rezydencji tow. Gorbova, a mianowicie to - zgięła kartkę na pół i podała starszemu szeregowemu - A dokładniej Ilyi Gorbovowi, najlepiej od razu. Oczywiście nie muszę chyba mówić że tylko adresat ma to przeczytać, prawda? To ważne dla tow. sek. Gorbova jak sądzę by jego syn to dostał. Ach tak, jakbyś mógł jeszcze poinformować tow. maj. Juszczenko by gdy tylko się pojawi w NRS Hunter Devine przysłał go do mnie, w razie czego powiedz mu że wszystkie formalności załatwię w swoim czasie, jeśli ma wątpliwości niech sobie przypomni co jego brat o mnie mu mówił. Dobrze? Spasiba i dasviedania, Andrei - mruknęła po odprowadzeniu Raibova do drzwi. Zaraz potem zamknęła je po nim i zaczęła rozważać sytuację. Uznała że całkiem rozsądnie byłoby na chwilę się położyć i zwolnić ewentualne podświadome powstrzymywanie efektów ubocznych cofnięcia. Im mniej by z tym zwlekała tym mniej by cierpiała.

Po ogarnięciu się z efektów ubocznych potrząsnęła głową i podeszła do najbliższego lustra skupiając się na tym by rozłożyć czerwony barwnik w swoich włosach, w końcu nie było powodu by się rzucać w oczy zbyt bardzo nawet idąc ulicą potem.

Następnym krokiem było sprawdzenie broni VSS i Glocków, wyjęcie z walizki pozostałych noży, ułożenie ich na stoliku w salonie. Pistolety wcisnęła w kabury i jak gdyby nigdy nic udała się do kuchni skontrolować stan zapasów. Z westchnięciem stwierdziła że Hunter był przydatny ; robił zakupy gdy była zajęta. W każdym razie przygotowała sobie coś w miarę zjadliwego jeżeli jeszcze było, i NRSową odmianę gruzińskiej herbaty partyzantki. Po konsumpcji udała się do salonu i rozsiadła się w krześle tak wygodnie jak się tylko dało. Oszacowała czas w którym przybędzie reszta na jakieś 20-30 minut zważywszy na czas potrzebny do obudzenia się por. gen. i odległość w jakiej był Serafim. Ot miała trochę czasu na relaks i przeanalizowanie sytuacji taktycznej. Z drugiej strony świeżo ozdrowiałą ręką wyciągnęła Glocka i rozejrzała się po spektrum psi na wypadek ponownej wizyty grzyboidalnego humanoida.

Jak tam, żyjesz? Myślę że teraz wszystko pójdzie idealnie, nie będzie marnowania czasu na przekonywanie kogokolwiek no i wiemy gdzie uderzyć i raczej zaskoczymy wroga. Nic tylko się cieszyć, niepokoi mnie tylko trochę ten szponiasty grzyboid. Co myślisz, Nya?

Az

Liczba postów : 270
Join date : 11/10/2011

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 16 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Wto Sty 24, 2012 10:27 pm

Pierwsze zaskoczenie czekało na nią przy ubraniu. Wstała i zdjęła z siebie szlafrok i stanęła w samej bieliźnie przy czymś co powinno być jej kombinezonem. A nie było. Spoglądała na czarny, wojskowy mundur sił specjalnych jak na obcą istotę. Z drugiej strony nie mogła otworzyć Raibovovi w negliżu, ubrała więc dziwny mundur i wciągnęła buty. Pasował na nią idealnie.

Oczywiście, przecież to był jej cholerny mundur, czemu miałby nie pasować? Ale to bez sensu, przecież przywiozła ze sobą cyberkombinezon... ale czy na pewno? Nagle nie była pewna. Owszem, kilka razy zdarzyło jej się chodzić w cyberkombinezonach na misjach, ale na NRS zawsze chodziła po wojskowemu... prawda?

Co za bzdury, nie miała na to czasu. Weszła do łazienki się opatrzyć. Przepłukała usta i sięgnęła do apteczki. Przemyła rankę wodą utlenioną, przyglądając się przy okazji swoim jednolicie czarnym włosom z dziwną fascynacją. Co się tak gapisz? Upomniała się w myślach. Oczywiście, że są czarne, a jakie mają być, zielono-niebieskie? Musiała wstać lewą nogą.

Za drzwiami znalazła wyprężonego jak struna efreitora, który na standardowe „zdrastwujtie” wyrzucił z siebie służbiste:
- Zdratwujtie, towarzyszko poruczniku generale!
Natalie spojrzała na swoje ramię: no tak, była porucznikiem generałem. Co w tym dziwnego? Czyżby nie mogła się do tego przyzwyczaić w ciągu tych trzech lat? Nie, było ciężko, ale nie aż tak, pewnie ten dziwny nastrój dzisiejszego dnia.
Raibov był najwyraźniej zaskoczony, że każe mu wejść, ale nic nie powiedział. Zerknął tylko szybko, gdy zamykała drzwi na klucz.
Nevarez chwyciła swój płaszcz i wyciągnęła z niego notatnik zabrany Lamarantienowi i otworzyła go na czystej stronie, czyli na dowolnej, bo okazało się, że jest całkiem czysty. Było to coś dziwnego, bo powinny być w nim wiersze... chyba? Nieważne.

Andrei wyglądał jakby cała ta sytuacja była dziwna i jakby jedynie połowicznie rozumiał co się do niego mówi, ale skinął poważnie głową. Natalie zauważyła, że mężczyzna się poci.
- Oczywiście, przekażę wiadomość do rąk własnych Ilyi Gorbova. Przekaże też pani słowa, do majora Juszczenki o tym „Hunter Devine” – przeliterował obce nazwisko. Zawahał się. - W takim razie poinformuje też towarzysza pułkownika generała Duchovnego, że się pani z nim nie spotka. Major generał Lipski kazał powtórzyć jeszcze raz jak mu przykro, że tylko takie zakwaterowanie mogliśmy zapewnić na pani niespodziewany przyjazd i obiecał, że dzisiaj dostanie pani dużo lepsze lokum – zapewnił.
Odprowadziła efreitora do wyjścia, a gdy zamykała za nim drzwi, wydało jej się, że lekko opadły mu ramiona w wyrazie ulgi.

Wróciła do łóżka i położyła się, a potem skupiła się na tym, żeby zwolnić ewentualne, wstrzymywane podświadomie, negatywne efekty cofnięcia się w czasie. Nic takiego nie znalazła, a całe szukanie wydało jej się głupią stratą czasu. Po co to w ogóle robiła? Otrząsnęła się i wstała. Czuła się co najmniej dziwnie. Można by wręcz rzec: niewyraźnie; zdaje się, że kiedyś reklamowali tak jakieś prochy.

Wstała i przyjrzała się sobie w lustrze. Może to faktycznie zmęczenie? Jedno oko miała paskudnie zaczerwienione, choć też dość dziwnie. Czy tęczówka powinna pierwsza czerwienieć przed białkiem? Levchenko nie miała pojęcia. To mogło być coś poważnego, bo w powodzi czerwieni widziała tylko kilka plamek lodowatego błękitu, ale nic jej nie bolało i widziała w porządku. Pewnie samo przejdzie.

Powyjmowała kolejno sztuki broni i sprawdziła każdą po kolei, łącznie z nożami. Wszystkie były w świetnym stanie. Wcisnęła pistolety o kabur i przeszła do kuchni. Zapasy nie zmieniły się wcale od wczoraj, gdy je pierwszy raz skontrolowała, bo przecież nic nie kupiła. Cholera, powinna kazać sobie coś przysłać. Faktycznie Hunter przydawał się w takich chwilach... tylko kto to był Hunter? Przez kilka sekund miała pustkę w głowie, zanim pojawił się w nich obraz zabliźnionego olbrzyma. A tak.

Zrobiła sobie kilka kanapek ze średnio smaczną kiełbasą i namiastkę herbaty, co skonsumowała nawet z apetytem. Jeśli się nad tym zastanowić, to od wczoraj nic nie jadła. Przeszła do salonu i rozsiadła się z pistoletem w ręce. Czekało ją jakieś pół godziny relaksu zanim pozostała dwójka do niej dotrze.
Wycelowała Glocka w powietrze i przeszukała otoczenie wpierw zwykłym wzorkiem, a potem w spekturm psi. Nic. No trudno, skoro grzybiasty raz ją znalazł, na pewno pojawi się znowu.

Przez chwilę zastanawiała się co właściwie miała zrobić, a potem przypomniała sobie i zagadnęła do Nyi. Niespodziewanie poczuła się głupio, że rozmawia sama ze sobą i nie wiedziała skąd bierze się to uczucie.
Tak... myślę, że pójdzie jak po maśle. odezwało się jej drugie ja. Możliwe, że ten przerośnięty grzyb... jest kolejnym z tych... zabójców. Właśnie. Ale poradziliśmy sobie z jednym, to poradzimy sobie i z resztą... prawda? Teraz tylko zaczekać... na tamtych i jesteśmy gotowe. Nya mówiła trochę niewyraźnie.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 16 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Az Sro Sty 25, 2012 9:05 am

Kobieta po chwili wstała i zupełnie nie myśląc o tym podeszła do okna wciąż z Glockiem w ręce, otworzyła je i wyjrzała w poszukiwaniu Raibova gdy go zlokalizowała, zależnie od jego pozycji albo strzeliła mu pod nogi by zwrócić uwagę, albo po prostu od razu krzyknęła jeżeli był zwrócony do niej plecami. Zwróciła się do niego po nazwisku i kazała przysłać kogoś z najlepszym chlebem i szynką jakie uda się znaleźć, najlepiej też od razu z butelką rumu, jakiegoś Baccardi czy coś, zastrzegając przy tym żeby lepiej nie kazano jej czekać. Całość mogła brzmieć dość groźnie dla i tak wystraszonego już samą wizytą efreitora.
Natalie z kolei zamknęła okno z trzaskiem chowając się z powrotem do mieszkania, z godnością w końcu nikt do niej nie strzelał a trzeba było dbać o przykrywkę. Zaklęła pod nosem. Oczywiście że to nie było cholerne zmęczenie, to było jej oko takie jak zawsze jedno krwistoczerwone drugie elektrycznie błękitne, samo w sobie zestawienie mogło przerażać w połączeniu z jej reputacją. Włosy jakie miały być, zielono-niebieskie dobre sobie, oczywiście że czarno-czerwone.
Kim jest Natalie przemknęło przez myśl Levchenko, jaka Natalie, jaka Nya. Zostało to nagrodzone pięknym liściem w twarz wykonanym wolną ręką. Co do...?

Włosy zawirowały w powietrzu gdy żołnierka...agentka potrząsnęła głową. Nie mogła uwierzyć własnym myślom, czy były one właściwie jej własny... Oczywiście że były z wściekłością zauważyła. Była Natalie, Nyą "Mis(s)fortune" Nevarez czy komu się to podoba czy nie, i nie zamierzała się poddać w najmniejszym stopniu byle paradoksowi czasowemu czy przestrzennemu.
Paradoksowi jakiemu? Czas jest przecież linearny, nie można go zmienić. Pewno, ludzie gadają bzdury o psionitach, rząd nawet coś przebąkiwał kiedyś o eksperymentach ale to tylko fikcja. Nie można odwrócić biegu czasu.
Czasu...czasu...czasu. Oczywiście że można, zwłaszcza że Nadya "Krwawa" Levchenko nie żyje o tej godzinie i w tej linii czasowej. A nawet jeśli żyła to już nie żyje, ponieważ ona Natalie Nevarez wypiera ją z tej rzeczywistości. I to na dobre, kradnąc jedynie jej wspomnienia. Czyje wspomnienia, Nevarez... kim jest Nevarez... To nie brzmi jak rosyjskie nazwisko.
Bo nie jest do cholery, Natalie Nevarez. Najlepsza agentka operacyjna w całym cholernym KEK jeżeli nie w całym wszechświecie. Wyjątek potwierdzający wszystkie reguły dotyczące psionitów, którzy jak najbardziej istnieją.

Pomóż mi...To nie jest...normalne. syknęła do Nyi wciskając Glocka do kabury. Niemal natychmiast po tym zaczęła przeszukiwać swoje kieszenie w poszukiwaniu dokumentów, zarówno fałszywych jak i prawdziwych. Fałszywe? Prawdziwe? Miała tylko jeden zestaw dokumentów... Ale to jej nie zadowalało, rozkazała ostrzom w butach się wysunąć i zaraz potem schować spojrzawszy na nie. Próbowała się odwołać do swoich zdolności jako punktu zaczepienia. Z irytacją rzuciła dokumenty Levchenko na stolik tuż obok noży, po czym skupiła się na swoich prawdziwych dokumentach, dokumentach Natalie Nevarez, dziedziczki upadłej fortuny Nevarez zbitej na przemyśle elektromaszynowym w wariancie współczesnym, wydobyciu surowców i spekulacjach na giełdzie. Pod koniec nawet pomniejszy prywatny zakład zbrojeniowy zajmujący się wykonywanymi na zlecenie egzemplarzami broni osobistej, szturmowej i wyborowej. Kazała z wściekłością materii ułożyć się w jej kartę ID, jej prawdziwe dokumenty w powietrzu przed nią, po chwili złapała ID i uśmiechnęła się pod nosem. Rzeczywistość chce sobie z nią pogrywać, może próbować nie pierwszy raz Nevarez zmienia rzeczywistość.

Nagle ją tknęło. Włosy, błękitne plamki na jej oku. Jej ciało, jej własne ciało do cholery. Co z nim? Włosy są normalne, oko jest trochę niepokojące to fakt, ale to tylko zmęczenie. Minie. Powietrze przeszył kolejny w przeciągu pięciu minut trzask otwartej dłoni uderzającej w twarz kobiety. Jej własnej dłoni, oczywiście lekko tyle by otrzeźwić swoje myślenie. Doskonale zdawała sobie sprawę ze swojej siły która przeciętnemu człowiekowi mogła złamać szczękę przy takim uderzeniu gdyby się nie hamowała. Szybkim krokiem udała się do sypialni i zaczęła zrzucać z siebie kabury z bronią i mundur i buty poszła do łazienki by skontrolować stan swojego organizmu zarówno w lustrze jak i okiem nieuzbrojonym. Wciągnęła ze świstem powietrze przez nos dostrzegając tatuaż. Pal sześć gdyby to jeszcze był zwykły tatuaż ale to była cholerna czaszka, została oznakowana jak ten bydlak pilnujący Stacji Wschód. Jak jakiś pieprzony skazaniec.

Oczywiście, pierwsza kompania czaszek. Porucznik generał Nadya "Krwawa" Levchenko, część z nas to skazańcy, pewnie przez co służba jest dożywotnia. Ale nikt nie narzeka, warunki są dobre. Przynajmniej na wyższych stanowiskach.
- Nawet nie próbuj suko, jesteś tylko cholerną przykrywką. Niczym więcej - warknęła na głoś Nevarez, nawet nie biedząc się pozorami. W końcu nie było nikogo kto by ją obserwował. Wróciła do sypialni, na powrót się ubrała i przypięła kabury z bronią tam gdzie powinny być. Zgarnęła też karabin z miejsca w którym był, w razie czego skręcając go. Mów do mnie Nya, mów do mnie skup się i mów, o czymkolwiek co nas dotyczy, nasze dzieciństwo przeszłość cokolwiek. Szepnęła do Nyi. Przeszła do salonu, sięgnęła z początku po notatnik ale zaraz zmieniła zdanie i zgarnęła noże w jedną i drugą rękę. Uśmiechnęła się pod nosem i zerknęła w dół kątem oka na tatuaż widoczny z jej punktu widzenia dzięki temu że niedbale zapięła mundur. Jakby kiedykolwiek się tym przejmowała. Zwróciła wzrok na noże jakby coś rozważając.

Nie, to głupota nie można się przecież okaleczać, rozumiem innych ale siebie.... Levchenko była przez chwilę autentycznie przerażona robiła ludziom różne rzeczy, znaczna większość nieprzyjemna ale to... najpierw absurdalnie przekrwione oko, dziwne zmieszanie, pamięć tego czego nie wiedziała a teraz jej ręka trzymająca kilka noży zbliżała się do jej tatuażu całkowicie wbrew jej woli... coraz bliżej... bliżej...

W momencie gdy już myślała że jej skóra zostanie rozcięta, noże zaczęły po kolei znikać. Ręce kobiety sprawnie z minimalnym potrzebnym wysiłkiem do nadania ostrzom maksymalnej siły rażenia zaczęły nimi rzucać w drewniane obicie ściany. Po wszystkim ścianę przyozdabiały dwie duże litery N N w które układały się noże wbite w nią pod dziwnymi kątami. Krwawa Nadya była pewna że nie potrafiła tak rzucać, pewnie trafić w punkt to nie problem... mogłaby nawet coś napisać, ale noży nie było dość dużo by same rękojeści utworzyły dwie duże litery, a noże były wbite pod nienaturalnymi kątami.

Ale cóż mogła wiedzieć Levchenko o zdolnościach psi, co mogła wiedzieć o tym kim była Natalie Nevarez, zwama Mis(s)Fortune która samą siebie w postaci Nyi była w stanie zdominować. Co ona tak naprawdę mogła zrobić by zapobiec nieuniknionemu? Nic. Natalie doskonale zdawała sobie z tego sprawę siadając ponownie na krześle z dwoma kartkami wyrwanymi z notatnika i skopiowanym piórem, rozdzieliła kartki. Położyła je obok siebie i zaczęła pisać, przez myśl jej przemknęło że bycie oburęczną jest bardzo wygodne. Jedna kartka, ta po lewej została zatytułowana "Nadya "Krwawa" Levchenko. - Przykrywka" niżej został zapisany życiorys kobiety której się bał Raibov czerpany z pamięci do której agentka miała wciąż dostęp, z niewielkimi zmianami. Cyrylica na kartce głosiła wszem i wobec że Levchenko nie zaczęła swojej kariery w СМЕРТЪИ ale w Armii/Spec i skorzystała z możliwości przeniesienia którą jej zaproponowano ze względu na skuteczność i bezwzględność. Swoją drogą że nudziła się w Armii/Spec, ale nie zamierzała rezygnować z bądź co bądź wpływów, zwłaszcza że jej pracodawcom było to na rękę. Poniżej była lista osób z którymi utrzymywała kontakty, zarówno zawodowe jak i prywatne wraz z adnotacją o charakterze relacji. Okazyjnie różnił się też stopień na wyższy według którego dowodziła pierwszą kompanią czaszek po śmierci jej dowódcy rok temu z prozaicznego powodu jak zawał na ćwiczeniach. Sukinsyn zawsze lubił pokazywać podwładnym jakimi kupami gnoju są w porównaniu do niego który mógł zrobić wszystko, przynajmniej tym niższym stopniem. Było to na wizytacji procesu dostosowywania nowych nabytków pierwszej kompanii do wojskowego trybu życia. Biedak nie wziął pod uwagę tego że latka lecą. Tymczasem sama Nadya Levchenko pół roku temu miała zaprowadzić porządek z pewnym kontrahentem rządu który nie chciał wywiązać się ze swoich zobowiązań. Zginęła, co prawda wykonawszy robotę i w drodze powrotnej do NRS ją dopadli, ale to tylko pomagało Natalie "Mis(s)Fortune" Nevarez , która raptem wczoraj przybyła na NRS z dokumentami zmarłej by załatwić swoje własne sprawy w Kosmogradzie związane z Varenkovem.

Druga kartka była zatytułowana "Ja..My Natalie i Nya Nevarez - prawdziwa tożsamość" na niej jednocześnie a może nawet szybciej niż na kartce przykrywki, pojawiały się szczegóły dotyczące życia Natalie takie jakimi je pamiętała. Od samego początku od momentu w którym zaczęła cokolwiek pamiętać. Dzieciństwo, pojawienie się Nyi, edukacja, studia i w końcu kariera w KEK aż do momentu przybycia na NRS z wyszczególnionym celem. Oczywiście lista nazwisk i opis relacji też się pojawił. Z tym że był znacznie dłuższy, obejmował w końcu 40 lat życia podczas gdy wypis dotyczący przykrywki był jedynie selekcją ważniejszych informacji potrzebnych agentce do skutecznego udawania Levchenko. Na kartce pojawiły się też punkty kulminacyjne z jej życia, ważniejsze zlecenia, charakterystyka zdolności psi. Z lekkim podkoloryzowaniem że doskonale radzi sobie również z manipulacjami biologicznymi, przynajmniej w obrębie własnego organizmu i raczej przeciętnie w przypadku ingerencji na organizmy innych, przynajmniej z wpływem na mózg z resztą niezbyt dobrze, nie należało przeginać. Gra z rzeczywistością w pokera o własne życie była ryzykowna, nawet jeśli się grało znaczonymi kartami. Przez myśl przemknął kobiecie jej niedawny sen i dopisała dla pewności że nie miało to żadnego negatywnego na nią samą czy Nyę. Lista Nevarez obejmowała oczywiście wszystkie ważniejsze osoby w jej życiu. Rodzinę, w tym wymienioną co ciekawe Nyę, przyjaciół a zarazem współpracowników jak w wypadku Ayi Amayi i Huntera Devine( przy nim okazyjnie zapisała też powód jego przybycia do NRS i to jak ją znalazł. Z tą różnicą że jego przybycie wyznaczyła za godzinę a nie wieczorem, z powodu korzystnych warunków podróży) , przełożonych, zleceniodawców, historię służby. Mniej zażyłych kolegów z pracy, przygodnych kochanków i kochanki... tu trzeba przyznać rację Sevenowi ; Nevarez musiała zacząć pisać już po drugiej stronie kartki... Instruktorów z KEK też. I w ostatecznym rozrachunku ostatnie wydarzenia w Kosmogradzie oraz życiorys Leah "Serafim" Nevarez. Z dopiskiem o tym że znajduje się w swojej jaskini i ledwo się budzi jako Serafim, z niewielkimi obrażeniami i koniecznością przełączenia sobie odczuwania bólu na off ponownie. Warte zaznaczenia były litery, to nie była cyrylica tylko zwykłe litery alfabetu łacińskiego tworzące słowa w jej rodzimym języku.

Po wszystkim kobieta złożyła oba długopisy na kartkach i dla odpowiedniego ładu przyporządkowała im odpowiednie dokumenty. Sięgnęła po kubek z herbatą, upiła łyk. Czując gorzki smak rodzaju gruzińskiej herbaty-partyzantki, przypominała sobie o instruktorze którego chciała uratować a przez co sama niemal nie zginęła, usta ozdobił jej krzywy uśmiech. Odetchnęła i odczekała kilka minut po czym zerknęła z ciekawością na "swój" mundur oczekując najwyraźniej zmiany stopnia na pagonach. Powinno się udać, w końcu sama odpowiednio wypowiedziana fraza zmieniła linie czasowe gdy chciała dopaść Sevena, a co dopiero zapis. Rzeczywistość lubiła widać operować na poszczególnych elementach, więc je dostanie. Nat skupiała się przy tym na własnej tożsamości, prawdziwej tożsamości jako Natalie i Nya Nevarez, spychając ze swojej świadomości i podświadomości samą ideę że może być Nadyą "Krwawą" Levchenko, to była jej tylko przykrywka zapewniająca łatwiejsze wykonanie roboty.


Ostatnio zmieniony przez Az dnia Sro Sty 25, 2012 10:37 am, w całości zmieniany 2 razy (Reason for editing : Literówki)

Az

Liczba postów : 270
Join date : 11/10/2011

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 16 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Czw Lut 09, 2012 9:49 pm

Nadya otworzyła okno i wyjrzała na zewnątrz. Mroźne powietrze owiało jej twarz. Efreitor zmierzał właśnie w kierunku koszar, mijając teatr równym krokiem. Krzyknęła za nim po nazwisku. Odwrócił się zaskoczony, a gdy ją zobaczył w oknie, od razu ruszył z powrotem. Biegiem. Przebiegł przez ulicę i stanął u wylotu alejki pod jej oknem. Wysłuchał jej żądań i zawołał salutując:
- Oczywiście, ktoś kto dostarczy tak szybko jak się da! - zapewnił. Po czym odwrócił się na pięcie i ruszył znowu w stronę koszar. Trochę żwawiej niż poprzednio.

Agentka schowała się z powrotem do mieszkania i zamknęła okno. Rozważała przez chwilę swój wygląd, po czym spoliczkowała się. Świat rozdwoił się na chwilę, zanim na powrót stał się całością. Mimo to piekący policzek nieco ją orzeźwił.
Zaraz jednak jej myśli zboczyły na temat podróży w czasie. Z jednej strony pamiętała wyraźnie jak tu wróciła, a także co ją czekało w przyszłości. Pamiętała Prototype Seven, Serafima i ich plan powstrzymania „władców”... jakich władców? Cała ta idea wydawała się z minuty na minutę coraz bardziej zwariowana.
Cofanie się w czasie? Mimo że wspomnienia tego były żywe w jej pamięci, wydawały się coraz bardziej absurdalne. Czy wariuje?

Co więcej od samego przebudzenia w głowie kołatało jej się to nazwisko: Natalie Nya Nevarez, pseudonim Mis(s)fortune. Obco brzmiące nazwisko wydawało jej się znajome, ale nie mogła go umiejscowić w czasie...
Ale po co miała je umiejscawiać, przecież to ona była Natalie Nyą Nevarez!

(...)lie, Natalie! Słyszysz mnie? (…) się ode mnie! (…) Nat, powiedz c(...) cię widzieć... Jakiś głos brzęczał jej w głowie, to oddalając się poza zasięg „słuchu”, to znowu powracając.
Przeszukała kieszenie munduru, wyjmując po kolei wszystkie rzeczy: klucze do jej mieszkania w Domańsku, kluczyki do jej Camaro, bilety na wczorajszy pociąg Domańsk-Kosmograd, rachunek z pralni, paragon ze sklepu alkoholowego, kilka oddzielnych zwitków składających się na pięćset marek i tyleż koron, jej standardową ilość na podróż. Wyciągnęła też swoja książeczkę paszportowo-identyfikacyjną. Gruba okładka miała wypalony na niej znak czaszki z jedynką w szczękach. W środku stało jak wół: tow. Nadya Levchenko, porucznik generał pierwszej kompanii Czaszek. Lodowato błękitne oczy spoglądały spośród wieńca kruczoczarnych włosów, przyozdobione oschłym uśmiechem.

Schowała wszystko z powrotem do kieszeni, oprócz dokumentów. Spojrzała w dół i patrzyła jak ostrza w jej butach wysuwają się, a potem chowają. Przydatne cacko, zwłaszcza, gdy ktoś zacznie się rzucać. Chociaż nie powinny wysuwać się bez odpowiedniego ruchu nogą. Czyżby mechanizm się popsuł? Nie da się ukryć, że w tej pogodzie wszystko prędzej, czy później szlag trafia, jednak miała wrażenie, że chodzi tu o coś więcej... Nieważne.

Coś zaczęło kształtować się w jej umyśle, niczym dawno zapomniane wspomnienie z dzieciństwa, przywołane znajomym zapachem. Coś nieokreślonego szybko zaczęło nabierać barw i kształtów, niespotykanej wyrazistości, niczym drugie życie. Spojrzała na swoją rękę i zobaczyła w niej starą kartę ID, choć nie pamiętała, żeby ją wyciągała. Bardziej jakby pojawiła się w jej dłoni sama. Levchenko wpatrywała się w znajomą twarz spoglądającą na nią ze zdjęcia.
Nagle wszystko do niej wróciło. No tak, oczywiście, Natalie Nya „Mis(s)fortune” Nevarez. Jej ostatnie zadanie w Specnazie. Infiltracja KEK. Prawie o tym zapomniała, choć przecież spędziła na tym zadaniu ponad dwa lata życia. O tak, chyba poniosła ją wtedy fantazja, przy tworzeniu tej postaci. Teraz wszystko do niej wracało. Natalie była strasznie zadufana w sobie, arogancka i egoistyczna, ale bardzo uzdolniona. Zależało jej na szybkim awansie na odpowiednie stanowisko, więc musiała taka być. Życie za fasadą wiązało się z osamotnieniem i izolacją, nawet jeśli spędzała dużo czasu z ludźmi, dlatego też często prowadziła udawane rozmowy we własnej głowie. Nawet nazwała swoją rozmówczynię „Nya”, a czasem wręcz wydawało jej się, że tamta prowadzi z nią prawdziwy dialog.
Tak, pod koniec wymyśliła nawet, że Natalie cierpiała na jakieś schorzenie umysłowe, a Nya to prawdziwa osoba. Uśmiechnęła się na to wspomnienie. Do tego czasu narosły już o niej pogłoski, o idealnym przebiegu służby i ogromnym szczęściem. Sporo sama rozsiewała, bo zależało jej na szybszym awansie. W końcu wymyśliła nawet, że Nevarez ma nadnaturalne zdolności dzięki którym tak dobrze sobie radzi, że to właśnie z nich bierze się druga osobowość w jej umyśle. Boże ile pracy to wymagało. Tym bardziej, że tamta została na papierze upowłokowiona, do dziś całe ciało ją bolało na wspomnienie tamtego okresu. Właściwie to już wcześniej zdecydowała, że się przeniesie, ale może ta misja była ostatnią kroplą, która przepełniła czarę?

Spojrzała jeszcze raz na zdjęcie. Faktycznie, farbowała wtedy końcówki włosów na czerwono i nosiła jedną kolorową soczewkę kontaktową. Ludzie zapamiętują takie szczegóły, a nie skupiają się na osobie za nimi. Czy od tego jej oko zmieniło kolor? Nie, to głupie, po tylu latach...
Znowu uderzyła się, żeby się otrzeźwić. Czuła jak jej umysł zbacza na dziwne tory. Przeszła do sypialni i rozebrała się do naga. Może uderzyła się w głowę, czy coś? przemknęło jej przez myśl. Stanęła przed lustrem i oceniła krytycznie swoją sylwetkę. Czyżby trochę jej się przytyło? Wydawało jej się, że ma bardziej wysportowaną i umięśnioną sylwetkę, bardzo dbała o kondycję, teraz jednak wydawało jej się, że obrosła w warstwę zbędnego tłuszczyku, zaokrąglającego kształty.

Wciągnęła z zaskoczeniem powietrze, gdy spojrzała na swoją czaszkę, wytatuowaną ponad lewą piersią. Zaraz jednak wypuściła je skołowana. Czemu miałoby ją to dziwić? To prawda, że niektórzy mówią, że do pewnych zmian nie da się nigdy przyzwyczaić, ale po tylu latach, to głupie... coś wiele dzisiaj tych głupich rzeczy. Wlepiała wzrok w tatuaż, mając dziwne wrażenie, że nie powinno go tam być, co było jeszcze bardziej durne. Zmusiła się więc, żeby spojrzeć na swoją twarz w lustrze; gdy przyjrzała się bliżej wydawało jej się, że błękitne plamki stają się większe, czyżby jej oko jednak się leczyło? Coś tu jednak nie pasowało. Zaczerwienione miała prawe oko, jednak w lustrze, czerwone oko było po lewej. Spojrzała na siebie gniewnie z lustra.
- Nawet nie próbuj suko, jesteś tylko cholerną przykrywką. Niczym więcej! - Nadja aż wyprostowała się zaskoczona, słysząc swój ostry ton, mimo, że nic nie powiedziała. To było dziwne. Jezu, nie może się tak pokazać, musi się doprowadzić do porządku. Odkręciła wodę i przemyła twarz, wycierając ją ręcznikiem. Gdy spojrzała ponownie w lustro, jej odbicie było znowu jej odbiciem, zaczerwienione oko odbijało się prawidłowo po prawej. Jednak gdy tylko nawiązała kontakt wzrokowy, jej odbicie rzuciło się do przodu, wpadając na lustro jak na ścianę. Zaczęło walić pięściami po szkle i krzyczeć, a choć od jego działań nie powstała ani jedna ryska i nie wydobył się ani jednej dźwięk, Levchenko odruchowo odskoczyła do tyłu, niemal się nie wywalając. Patrzyła zaskoczona na siebie w lustrze jak na jakąś zdesperowaną więźniarkę w szklanym, dźwiękoszczelnym pokoju.
- Job twoju mać... pierdolę to – sarknęła i wyszła z łazienki.

Weszła do sypialni i ubrała się na powrót, dozbrajając przy okazji. Może naprawdę wariowała? Nie, bardziej prawdopodobne, że ktoś ją otruł. Wydawało jej się, że zna swój oddział, ale może któryś z tych skurwieli dosypał jej czegoś w pociągu? Albo tu, gdy spała, drzwi mają taki zamek, że pożal się potworze, a po nocnej inspekcji zasnęła jak kłoda. Tym tutejszym wojskowym nie można ufać, mają się za świętych i wielkich panów, niech ich szlag, wszystkich razem i każdego z osobna. Trudno, tak czy siak, przetrzyma cokolwiek się z nią dzieje, a potem zakatuje każdego kto maczał w tym brudne paluchy. Oficer nieświadomie zacisnęła zęby i obnażyła kły.

Przeszła do salonu i sięgnęła po notatnik, zamiast niego jednak zgarnęła noże, właściwie nie wiedząc czemu. Kątem oka spojrzała na swój tatuaż, widoczny przez rozchełstany mundur. Od kiedy była taka niechlujna? A potem poczuła nagłą nienawiść do samego tatuażu i do tego co oznaczał, zobaczyła jak jej własna ręka chwyta jeden z noży i zbliża go jej lewej piersi. Zdziwienie szybko przeszło w strach, spróbowała odsunąć od siebie ostrze, ale ono wciąż zbliżało się kpiąc sobie z tego co ona uważa. Co do kurwy nędzy, najpierw zwidy, a teraz opętanie? Piękny dzień.

Żołnierka zaczęła dyszeć z wysiłku, a jej skóra dostała gęstej skórki w miejscu, gdzie prawie, prawie nacinało ją metalowe ostrze... a potem noże zaczęły znikać. Jej ręce zatańczyły w powietrzu niczym baletnice i kawałki stali powbijały się w drewniane wykończenie ściany, z dziwną precyzją pisząc dwie litery N obok siebie. Levchenko złapała się stołu, żeby nie upaść, brakowało jej tchu. Co to miało znaczyć? Do cholery, nieźle posługiwała się bronią białą, potrafiła rzucać nawet nożami jeśli musiała, ale to zakrawało na zdolności olimpijskie, albo magiczne sztuczki. Spojrzała na litery wykonane ze stali, jakby osobiście ją obrażały. N N. Natalie Nevarez. Znowu ona, co się dzisiaj dzieje do jasnej cholery?

Kryzys tożsamości, czy co? Czemu teraz? Potrząsnęła głową. Nagle, znikąd przyszedł jej pomysł jak to rozwiązać. Spisze co wie o sobie i o tamtej, będzie miała dowód, że nie zwariowała. Wyrwała kartkę z notatnika i rozdzieliła na połowy, kładąc dwie kartki po obu swoich stronach. Do każdej reki wzięła po długopisie. O dziwo, nawet jej nie zastanowiło ile ich powinno być a ile było. Zakręciła długopisami na palcach obu dłoni. No tak, prawie zapomniała, Nevarez była oburęczna. Nadja urodziła się praworęczna, ale udało jej się wyćwiczyć lewą dłoń do przyzwoitego poziomu, a teraz jej się to przyda.
To było niemalże jak jakieś cholerne wyzwanie.

Skupiła się i zaczęła pisać oburącz. Przez pierwsze zdania szło jej powoli i opornie, ale z każdą chwilą rozkręcała się coraz bardziej, tak że po chwili prawie nie wiedziała co pisze, przerzucając się myślowo ze swojego prawdziwego ja na przykrywkę i z powrotem. Tak się wciągnęła, że nawet jedną ręką pisała cyrylicą, a drugą pismem łacińskim i nie tylko w dwóch różnych pismach, ale i dwóch różnych językach oczywiście.
Już po paru minutach zapisała prawie całe strony, pot spływał jej po twarzy w wyniku napięcia umysłowego, zagryzała nieświadomie wargę i nawet nadgarstki zaczynały ją pobolewać, gdy jej ręce przesuwały się jak automaty kreśląc linię za linia.
Podrzuciła długopisy w górę, by zawirowały chwilę w powietrzu, przewróciła obie kartki i złapała opadające przedmioty niemal nie przerywając pisania. I nie widziała w tej chwili w tym nic dziwnego.

Wreszcie postawiła ostatnie kropki. Odłożyła długopisy i zaczęła masować sobie nadgarstki, wypuszczając wstrzymywane powietrze z płuc, gdy opuszczało ją napięcie. I co na to powiecie? Uśmiechnęła się półgębkiem. Zegar w salonie wskazywał, że zajęło jej to jakieś piętnaście minut. Odwróciła kartki na pierwsze strony i dodatkowo położyła obok każdej po dokumencie tożsamości, dla jasności. Po wszystkim trochę jej się to mieszało ze sobą, ale to nie był problem, wszystko miała spisane. Upiła łyk herbaty i miała zabrać się zapisanie, gdy rozległo się pukanie.
Otworzyła drzwi, tylko po to, żeby zobaczyć jakiegoś kota trzymającego torbę na zakupy. A tak, kazała przynieść sobie coś do jedzenia, świetnie. Odebrała zakupy i miała zamknąć drzwi, kiedy zauważyła, że szeregowy wciąż stoi w miejscu na baczność.
- Czekasz na resztę, chłopcze? - spytała grobowym głosem.
- Nie, oczywiście, że nie, pani towarzyszko poruczniku generale! - wydukał.
- To spadaj – mruknęła.
- Ta, jest!
Po czym odwrócił się i odszedł na sztywnych nogach. Przez chwilę miała nieprzepartą ochotę zrzucić go z tych schodów, ale miała ważniejsze rzeczy do roboty.

Zerknęła do paczki, w której widać było świeży bochenek chleba jakąś szynkę i butelkę bursztynowego płynu, który mógł być rumem, albo czymkolwiek, bo nie chciało jej się sprawdzić nalepki. Odstawiła tobołek do kuchni i wróciła do salonu. Czuła niemal fizyczną potrzebę, by przeczytać co napisała i upewnić się co do własnego zdrowia psychicznego.

Wzięła do ręki kartkę oznaczoną "Nadja "Krawawa" Levchenko – prawdziwa tożsamość" i zaczęła czytać:

________________________________________________________________________



Wzrok kobiety przemykał po słowach, zdaniach i całych stronach. Czuła, że jest jej nadspodziewanie gorąco. Przecież sama to napisała, była tego pewna. A jednak, było w tym coś... jakby splecionego, zmieszanego. Teraz już przewracała kartkę za kartką, oblizując usta. Jej historia i jej przykrywka. Tylko, które było które? Niech to jasny szalg trafi!
Ten mały teścik miał przywrócić ją do zmysłów, a co się stało? Do diabła, przecież wiedziała z całą pewnością... że... była...
Natalie Nya "Mis(s)fortune" Nevarez... NIE!

Nagle dopadł ją nieziemski ból głowy. Świat pociemniał, zastąpiony podsiatkówkowym rozbłyskiem, ogłuszającym zmysły. Wydawało jej się, że upada, ale było to coś bardzo odległego. Obecnie była bardzo zajęta zwiedzaniem swojej własnej galaktyki oszołomienia i bólu, jakby cały świat walił się jej na głowę.
Teraz widziała go wyraźnie: rozdźwięk pomiędzy Natalie Nevarez a Nadyą Levchenko, niczym wijącego się węża, zakopanego gdzieś głęboko i gotowego kąsać. Nadya spojrzała na siebie i zobaczyła Natalie, Natalie spojrzała na siebie i zobaczyła Nadyę. Żadnej się ten widok nie spodobał. Zimna fala rozbicia i zamotania, która opływała je od przebudzenia wspięła się, zalewając obie kobiety lodowatą strugą... po czym cofnęła się.

Natalie podniosła się z podłogi. Bolał ją łokieć i bark, o które musiała uderzyć się upadając, ale poza tym czuła się nieźle. Nawet głową ją nie bolała. Za to wreszcie czuła się sobą... no prawie. Gdzieś głęboko w sobie, jakby w kościach, czuła Nadyę. Nie przypominało to jednak obcowania z Nyą, nie była to część jej umysłu. To było jakby patrzyła na samą siebię we śnie. Póki co miała przewagę, jak zwykle... tylko, że była to przewaga dziwnie krucha. Poza tym, zdawało jej się, że cofając się, tajemnicza fala zabrała coś ze sobą, choć nie mogła uchwycić co...

Chwyciła kosmyk włosów i ułożyła go przed oczami. Kruczoczarny. Spojrzała na pagon na mundurze: porucznik generał. Szlag. Wstała. Wokół stolika leżały porozrzucane kartki, gęsto zapisane a to cyrylicą a to alfabetem łacińskim.
Nat! wyobrażenie jej drugiego wcielenia rzuciło jej się na szyję, niemal ją zaduszając. Tak się bałam... wpierw przestałam cię czuć, a potem pojawił się ten dziwny... jakby mur czy coś... byłam pewna, że coś ci się stało...

Rozległo się pukanie. Nevarez nie słyszała podjeżdżającego samochodu, ale w jej stanie przed kilku minut mogłaby nie zwrócić uwagi na całą dywizję pancerną przejeżdżającą po jej szacownych zwłokach.
Zerknęła przez judasza. Kiriyenko. Otworzyła drzwi. Gdy tylko dowódca Armii/spec ją zobaczył, skrzywił się wyraźnie.
- Ach, towarzyszka porucznik generał... - rzucił, zaraz jednak złapał się za twarz. Pokręcił głową i spojrzał na agentkę jeszcze raz, jakby zmagał się z czymś niewidzialnym. - Nie to chciałem powiedzieć. Nevarez, tak?
Nie czekał na zaproszenie, tylko wszedł do środka. Wygladał na lekko zagubionego. Rozejrzał się po mieszkaniu, po czym przeniósł spojrzenie na żołnierkę.
- Wyglądasz inaczej... - zaczął, po czym zamrugał kilka razy. - Znaczy, może mi wyjaśnisz, co tu się dzieje? Podobno mieliśmy cofnąć się w czasie i być może to prawda... albo bredzę jak idiota... w każdym razie, albo cofnęliśmy się, albo śnił mi się naprawdę szalony sen... ale jeśli się cofnęliśmy, to coś tu jest nie tak, nie mogę się pozbyć tego wrażenia. I gdzie jest Anielica? - spytał, po czym rzucił jej uważniejsze spojrzenie. - I kiedy miałaś czas wydziergać sobie taką gustowną ozdobę?
Tym razem dosłyszała w jego głosie nutkę podejrzliwości. Mężczyzna był mały krok od uznania, że w rzeczywistości rozmawia z Nadyą Levchenko, a cała podróż była tylko jego urojeniem. A może alkoholowym majakiem? Co prawda wyglądał na człowieka o mocnej głowie, ale ile można pić i unikać efektów?

Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 16 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Az Czw Lut 09, 2012 9:51 pm

Hej hej, już dobrze wszystko w porządku żyję, żyjemy. – zmierzwiła Nyi włosy w ten sam absurdalny sposób co ona rzuciła się jej na szyję, to się dzieje tylko w twoim umyśle, ale skąd myśl że wobec tego nie dzieje się to naprawdę? - A Levchenko zdaje się jest już nieszkodliwa, jak sądzę. Przynajmniej na razie, uch serio, mogłybyśmy napisać kilka cholernie świrniętych prac naukowych odnośnie zdrowia psychicznego i paradoksów czasowych. Najśmieszniejsze że mimo że byłaby to czysta prawda nikt „normalny” by w to nie uwierzył chcąc żyć w swoim prostym nieskomplikowanym świecie. Swoją drogą mur powiadasz? To trochę niepokojące, fakt faktem trochę gorzej cię słyszałam przez chwilę, a przez chwilę wcale. Hmmm… Sama nie wiem, coś trzeba by zrobić z tą Levchenko. Wyeliminować jakoś problem. To jest dziwna sytuacja. Nie masz pomysłu jak temu zaradzić?

- Taak, wyglądam inaczej. Owszem coś poszło nie tak, nawet cholernie nie tak. Wciąż jestem Natalie „Misfortune” Nevarez, jak masz wątpliwości zerknij na ścianę – machnęła ręką w stronę swoich wbitych w ścianę inicjałów – Jesteśmy w nie tej linii czasu co trzeba. W tej w której byliśmy, przede wszystkim Nadya Levchenko była o tej godzinie martwa. I to już od dłuższego czasu, bodajże pół roku czy rok? Mniejsza. Problem w tym że trafiliśmy do linii czasowej w której wciąż żyła, i raczej nie próżnowała, prawda? Ostatnio jak się pod nią podszywałam była w stopniu kapitana, a teraz heh porucznik generał Armii/spec, a zarazem druga osoba w hierarchii dowodzenia pierwszą kompanią czaszek. To trochę ironicznie, przed cofnięciem sugerowałeś żeby ich okraść, prawda? Szlag by to, w sumie widzę że masz spory problem z tym co jest prawdą a co nie. Nie dziwię się. W tej chwili nakładają ci się na siebie dwie świadomości twojej osoby jak sądzę. O tyle dobrze że tak czy owak jesteś sobą. – mruknęła pod nosem idąc do kuchni po kubek i butelkę rumu, po chwili wróciła i polała do swojego kubka z herbatą i do kubka przeznaczonego dla Kiriyenko. – Ta jak określiłeś „gustowna ozdóbka” to efekt błędu w obliczeniach jak sądzę, możliwe że spowodowanego ingerencją zleceniodawców Sevena, raczej przypadkową niż celową. Łyknij sobie, przyda ci się – mruknęła wskazując naczynie z rumem – Nic tak nie pomaga na efekty uboczne nadużywania zdolności psi jak alkohol. Przynajmniej w moim wypadku, ale ja to ja wyjątek od wszystkich reguł. Prawdopodobnie dlatego cała ta sytuacja jest tak porąbana jak jest. Dobra wiadomość jest taka że jestem wciąż w swoim ciele, powłoce, z niewielkimi zmianami jak ten cholerny tatuaż czy włosy. A właśnie, wiem że ta czaszka jest w rejonie mojego ciała bardzo przykuwającym uwagę, i nawet nie przeszkadza mi że się gapisz mi na biust zważywszy na ilość większych problemów, ale skup się Arkadyj i powiedz mi jak wyglądają moje oczy. Kolor, czy mają dwa odrębne kolory wciąż krwistoczerwony i elektrycznie niebieski. I czy są to kolory czyste, bez żadnych… „plamek” innych kolorów? – zawiesiła na dłuższą chwilę wzrok na dowódcy Armii/spec pozwalając mu się przyjrzeć oczom po czym sięgnęła po swoją herbatę po gruzińsko-irlandzku i wychyliła połowę. – Powinny być. Teraz kiedy już Levchenko nie stanowi problemu. Hmm mm… Jasne wiem że prościej by ci było uznać to wszystko, sztucznie wyhodowanych psionito-blockerów i ogólnie cały ten burdel za pijacki sen, ale niestety nie ma tak dobrze. Na dobrą sprawę i tak sądzę że z całej trójki rzeczywistość potraktowała cię najłagodniej. Obawiam się że najgorzej może być z moją krewną. Nie wiem czy się domyśliłeś, ale ona nie jest tak naprawdę moją siostrą. Delikatnie rzecz ujmując jest to kurewsko skomplikowane pokrewieństwo. – Nevarez opadła z westchnięciem na krzesło, wskazała ręką generałowi by usiadł na drugim – Można rzec że żyje poza swoim czasem. Co sprowadza się do większej ilości problemów, głównie jeśli chodzi o definiowanie podróży w czasie. Przy czym… Hmmm to dość śmieszne w zasadzie. Wszystko wskazuje na to że… cholera po co ja ci to mówię – potrząsnęła głową z irytacją ale zaraz potem uśmiechnęła się krzywo – Ponieważ rzeczywistość reaguje na każdy element, efekt motyla… Tak, a teraz potrzebna jest stabilizacja tej rzeczywistości. Tak. Leah „Serafim” Nevarez, przy czym nazwisko dostała właściwie ode mnie, wcześniej go nie miała. – Natalie się roześmiała – To całkiem zabawne, wiesz? Tak, jak mówiłam wszystko wskazuje na to że Anielica, jak ją nazywasz jest moją wnuczką, przy czym ja nie mam dzieci. To moment w którym możesz się nerwowo roześmiać – kobieta upiła kolejny łyk rumu z herbatą – Urodziła się, proszę ja ciebie w roku 2688. I zanim zaczniesz poddawać w wątpliwość moje słowa, doskonale zdaję sobie sprawę że mamy 2557 rok. Przeskoczyła 150 lat wstecz, właściwie tuż po swojej śmierci która spowodowała dość silny uraz na psychice. Nie dziwne zresztą, w jakiś pokręcony sposób okazało się że od 3 roku życia mieszkała przez 9 lat z psycholami, którzy ostatecznie zechcieli ja zabić. Mówiłam już że religia to skrajnie głupia rzecz? Rzecz w tym że się teraz nieco martwię – popukała palcem w kubek – Co nie jest raczej dla mnie typowe. Ale też zwykle nie wchłaniam ludzi którzy mieli być moją przykrywką, ludzi którzy powinni być już martwi, ale nie są w wyniku pomyłki w rachubie ko ordynatów czasoprzestrzennych. Podsumowując, ty masz lekki mętlik w głowie, mieszają ci się swoje wspomnienia z tej linii czasowej, oraz z tej z której przybyliśmy. Ja musiałam uporządkować mniej więcej to samo, tylko bardziej. Ty masz ten komfort że porządkujesz swoje. Masz szczęście, nie musiałeś nikogo wchłaniać w obrębie własnego organizmu. Na dobrą sprawę sama nie jestem pewna czy można to nazwać wchłonięciem, Albo czy jest to efekt stały, ach to mi przypomina, w samochodzie mówiłeś coś o tym że jestem niebezpiecznie blisko utraty mentalnej integralności, jestem ciekawa, co wtedy miałeś na myśli? Bo raczej nie to co teraz, chodziło ci może o ewentualne zagrożenie z twojej strony? – wychyliła resztę napoju z kubka – W każdym razie, abstrahując trochę od tematu. Jak już uporządkujemy tu ten burdel, a tak się bez wątpienia stanie gdyż nie zamierzam by to była pierwsza robota której nie wykonam w ostatecznym rozrachunku… To biorę urlop, dłuższy urlop. I to taki prawdziwy, a za 140 lat wracam tutaj zabić około setki psycholi religijnych. Potrafisz mi wyjaśnić jak bardzo chorym psychicznie trzeba być żeby... ehh. Właściwie to.. Szlag by to. Wyobraź sobie takiego skurwiela – machnięciem ręki przywołała obok projekcję Marasa – Teraz wyobraź sobie że ten psychol adoptuje dwie dziewczynki w bardzo młodym wieku, ze względu na ich zdolności psi. Potem dodaj do tego że wymusza na starszej z nich, będącej słabszą psionitką uległość fizyczną wmawiając jej że jeśli się zgodzi to jej nie zabije. Zwróć uwagę, od początku obie chciał zabić. Zgwałcił jedną ze swoich przybranych córek Annę. By ostatecznie zarówno Leah jak i Annę w zaawansowanej ciąży zabić, na jakiejś chorej czarnej mszy. A zresztą.. posłuchaj sobie, czemu nie – pstryknęła palcami nakazując projekcji spojrzeć na Kiriyenko tak jak spojrzał się Maras na Leah w dniu jej śmierci, dodała do tego podkład dźwiękowy na bazie obejrzanych wspomnień i swojej doskonałej pamięci.

„Maras spojrzał na Leah jak na przygłupie dziecko.
- Wiem. O to chodzi przecież. Gdybym miał dwa naczynia o jednakowej mocy, ofiara byłaby kompletna. Jednak jedno naczynie było za słabe... osobista ofiara! - dodał przeszywającym szeptem. - Jeśli poświęcę własne dziecko, ofiara się dopełni. Powinnyście być z siebie dumne, dzięki wam dostąpimy Królestwa Niebieskiego! - krzyknął i odpowiedział mu podniecony tłum. - Wasza krew, krew potomków ludzi i aniołów, pozwoli nam się wznieść. Radujcie się! - kolejny okrzyk.”


Po wszystkim rozproszyła projekcję kolejnym pstryknięciem palców - Wiem jak skurwiel skończył w strumieniu czasowym z którego się wyrwała Leah, co nie zmienia tego że mam ochotę osobiście zabić wszystkich psycholi którzy brali…ha! Dobre sobie, powinnam rzec „będą brali” w tym udział… - Nevarez westchnęła – Widziałeś co zrobiłam Sevenowi, nie mam problemu z użyciem siły czy nawet okrucieństwem jeżeli jest po temu dobry powód. Ale do cholery! Jakim świrem trzeba być żeby zrobić coś takiego. I to w imię czego? Własnych urojeń pseudo-religii… Aaa niech to szlag. – fuknęła – Rzecz w tym że się martwię. Zwykle wszystko mi szło niemal idealnie. Teraz z kolei pojawiają się nowe sytuacje, inne zagrożenia. Niespójności w rzeczywistości. I bez tego sama idea leczenia psychiki Leah byłaby dostatecznie trudną do wykonania. A teraz… teraz do cholery trzeba jeszcze wziąć poprawkę na to że zamieszanie jakie i tak ma w umyśle zostało teraz prawdopodobnie spotęgowane, gdyż to głównie dzięki jej zdolnościom byliśmy się w stanie cofnąć w takim przedziale czasowym. Logiczne więc że prawdopodobnie oberwie najgorzej jeśli chodzi o konsekwencje ingerencji w rzeczywistość. Większość psionitów ma zdefiniowane konsekwencje od urodzenia. – zerknęła znacząco na rękę Kiriyenko – Ale ja, czy ona na dobrą sprawę to inna kwestia. Zarówno większe możliwości, zwróć uwagę ona przeżyła swoją śmierć w wieku 12 lat, bez żadnych cudów techniki jak nieśmiertelnik… ale też większe konsekwencje. Cofnięcie się w czasie o 150 lat nieźle nadszarpnęło jej zdrowie… Hmm chociaż w sumie ma możliwości by się uleczyć z łatwością… Przynajmniej we względzie fizycznym. Psychicznie… - kobieta sięgnęła po butelkę i dolała bursztynowego płynu do naczynia, po czym upiła łyk – Psychicznie jest w stanie tragicznym. Jedna z jej osobowości, to kim była pierwotnie, Leah ma mentalność naiwnej dwunastolatki nie mającej pojęcia o życiu. Dlatego udało się porywaczom dziecka przekonać ją do tego że jeśli mnie zabije to zwrócą jej dzieciaka. Co w sumie mnie zastanawia. Dlaczego chcieli mnie zabić. Hmm myślę że to miało związek z tym co zrobił Seven, i z tym że każdy jego czyn był monitorowany na bieżąco. Tak, wtedy to ma sens. Nie chcieliby, a przynajmniej większość z nich by ich narzędzie miało „potomstwo” – Natalie prychnęła – Nie dziwię się. W każdym razie, może zauważyłeś zmianę w jej zachowaniu po tym jak porozmawiałam z nią gdy już się uspokoiła? To była jej druga osobowość, Serafim. Ta osobowość jest bardziej racjonalna, powstała w wyniku szoku i powiedziałabym że w sporej części odpowiada za jej pragnienia i wolę życia. Nie próbuj nawet tego zrozumieć do końca. Ja mam z tym pewien problem, a mam doktorat z psychologii i dobre 30 lat świadomego korzystania ze zdolności psi, a przez to znajomość części paradoksów czasowych. Zastanawiam się teraz nad tym czy zostać w tym strumieniu czasu czy próbować po odnalezieniu Leah przeskoczyć do tego z którego nas wyrzuciło. Z mniejszym czasem do cofnięcia, na dobrą sprawę wystarczyłaby nawet minuta cofnięcia jeśli się skupić na tym by przeskoczyć pomiędzy liniami czasoprzestrzennymi, ale pojawia się problem. Problem ewentualnych dalszych efektów ubocznych. Niezbyt uśmiecha mi się kolejna walka z umysłem Levchenko wciśniętym na doczepkę do mojego organizmu – kobieta mimowolnie się wzdrygnęła sięgając znów po kubek z alkoholem. – W każdym razie nie mówiłam tego bez powodu, musisz sobie zdawać sprawę z tego że nie możesz w najmniejszym stopniu jej prowokować. Jesteś inteligentny, Wierzę że nie zrobisz świadomie nic głupiego, ale chodzi też o twoją sygnaturę. Nasi wrogowie są zarówno psionitami jak i blockerami naraz, co między innymi skraca ich życie ale też oddziałuje na odruchy. Wiesz co mam na myśli, pamiętasz myślę reakcję Serafima jak cię zauważył i chciał zabić, nie? Postaraj się przy niej trzymać swoją sygnaturę jeszcze bardziej przy sobie niż przy mnie na ile to możliwe. Ona jest prawdopodobnie teraz poza granicami miasta, tam gdzie przez ostatnie siedem lat żyła. Chwilę odczekamy, potrzebuję potwierdzenia kilku rzeczy. Swoją drogą gdyby Hunter przybył wcześniej niż zaplanowane byłoby to bardzo na rękę.

Az

Liczba postów : 270
Join date : 11/10/2011

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 16 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Pią Lut 10, 2012 12:27 am

Nat, nawet nie wiesz jakie to było straszne, nigdy się tak nie bałam. Zupełnie jakby coś chciało nas rozdzielić. Czułam, że coś mnie od ciebie odciąga, a między nami tworzy się niewidzialny... Nagle Nya zamilkła, a jej wyobrażenie w umyśle Natalie spojrzało gdzieś poza nią. Co TO jest i skąd się tu wzięło? Nie! Zostaw mnie, nie ruszaj mnie! krzyknęła odepchnęła się i zaczęła uciekać, choć przecież nie miała dokąd. Natalie widziała jak jej drugie ja biegnie ile sił w nogach, po czym orientuje się, że odległość nie jest tu właściwie czymś konkretnym i zaczyna biec w inną stronę w próżnym wysiłku. Co tu robi ta bestia?! Niech mnie zostawi! Nie jestem smacznaaa!! Zachowanie Nyi mogło wydawać się absurdalne, szczególnie, że Nevarez nic nie widziała w głebi swojego umysłu. Ale oczywiście Natalie nie zajmowała się zwyczajnymi rzeczami i potrafiła dodać dwa do dwóch. Czytała o tym w opowieści Levchenko. Nya wróciła do niej, wpadła za jej plecy, kryjąc się przed czymś niewidocznym, zaraz jednak znowu zaczęła biec, uskoczyła w bok jak przed niespodziewanym ciosem i zrazu zerwała się na nogi, pędząc w innym kierunku. To nie miało sensu.
Właściwie miało. Agentka uświadomiła sobie, że już to gdzieś widziała. Czasem na polowaniu na groźnego zwierza lub w podobnej sytuacji coś zawodzi. Broń, człowiek, nieważne. Następuje moment w którym łowca spogląda wkurzonej i głodnej śmierci w oczy i staje się zwierzyną. Część osób nie dowierza takiej sytuacji i zamiera by zostać następnie rozszarpanym. A część cofa się o kilkaset tysięcy lat, do czasów, gdy ludzki mózg znał tylko jedną odpowiedź na zagrożenie: ucieczka i schowanie się. To wyglądało podobnie, tylko nie kończyło się po chwili gwałtowną śmiercią, a trwało. Co było właściwie gorsze: niemęczący się uciekinier, niemający dokąd uciec, uciekający przed niewidocznym wrogiem.
Ratuuuunku!! Pomoooocy!! krzyczało jej alter ego, mijając ją znowu w pełnym pędzie.

Nevarez czuła impuls, żeby zareagować, ale jednocześnie nie mogła zlekceważyć jej potencjalnego sprzymierzeńca, który gotów był wpisać ją między halucynacje delirium tremens.
- Martwa? Niemożliwe, widziałem ją, jak... - porucznik generał pokręcił głową. - Nie, oczywiście, że nie widziałem do cholery. Mów do mnie, to pomaga – mruknął, pocierając czoło. W ogóle podczas całej ich rozmowy dotykał swojej głowy, a to skroni, a to policzka, czy brody, jakby tylko dotykając swojej twarzy mógł pozbyć się mącącego odczucia rozerwania.
Z wdzięcznością przyjął kubek i upił od razu spory łyk. Niesłabnące nawyki działają silniej w stresie.
- Oczy? - jakby się zdziwił. - Pokaż... - wpatrywał się w jej źrenice przez dłuższą chwilę, po czym oznajmił: - Jedno jest niebieskie, a drugie czerwone z niebieskimi plamkami. To ma jakieś znaczenie? - spytał, niemal nie zwracając uwagi na wspomnienie lokacji tatuażu. Mimo że chwilowo zdawał się przyznawać, że ona, Natalie istnieje i to wszystko co się wydarzyło, naprawdę się wydarzyło, wciąż był rozkojarzony i miał trudności ze skupieniem się. W sumie trudno się dziwić.

Wzięli trunki i przeszli z wejścia do kuchni do saloniku. I wtedy go zobaczyła. To. Coś. Osobę, chyba. Nevarez była przekonana, że gdy wskazywała dowódcy Armii/spec litery NN, drugie krzesło było puste. Teraz było zajęte. Ktoś w nim siedział. Ubrany był, co najmniej kuriozalnie. Nosił pomarańczowy kombinezon roboczy, choć może był to strój więzienny, bo był zbyt czysty jak na osobę pracująca. Na nogach miał ogromne buty, z rodzaju takich jakie noszą klauni w cyrku, a na rękach miał rękawiczki, wielkie i puchowe, zupełnie jakby okradł jakąś maskotkę z bardzo starych bajek. Na głowie miał za to czarny worek, z jakiejś grubej, kudłatej tkaniny, zupełnie jakby ktoś zanurzył worek pokutny w czarnej farbie. Pozostałe elementy stroju były przymocowane do kombinezonu gustowną, czarną taśma izolacyjną, włącznie z workiem. Ów ktoś nic nie robił, ani nie mówił... zwyczajnie tam siedział.

Zauważywszy brak poruszenia, Natalie na próbę podeszła i naturalnie opadła na swoje miejsce, obok tego kogoś. Nic to nie zmieniło. Arkadyj podszedł i stanął naprzeciw zajętego krzesła. Po chwili odsunął się i potarł czoło.
- Nie, dzięki, już się nasiedziałem. Zresztą mam wrażenie, że jak się na chwilę rozluźnię to wszystko mi się rozsypie – wyjaśnił. Jakby nie miało to absolutnie nic wspólnego z dziwacznym humanoidem siedzącym na zaproponowanym mu krześle.

- No tak, podróże wstecz o ponad wiek, zmiany linii czasowych, psionici-blockerzy... ech – westchnął. - Nie przejmuj się mną, po prostu staram się pamiętać o tym, że to prawda. O ile łatwiej byłoby przyjąć, że to tylko moja stara podopieczna próbuje wyciąć mi jakiś chory kawał. Przyznasz, że to wszystko brzmi mało prawdopodobnie? Ale jako dowódca wojskowy nauczyłem się, że nie wolno odwracać wzorku od prawdy i skupiać na tym co chciałoby się widzieć... - mruknął, wlewając w siebie więcej rumu.
Spojrzał na nią nie do końca przytomnie.
- Mówiłem tak? Coś o integralności? Nie wiem, nie pamiętam... chyba chodziło mi o to, że wyglądałaś na zmęczoną. Wiesz, psychicznie.

Natalie z zadowoleniem stwierdziła, że jej zdolności nadal działają, choć może musiała w nie włożyć odrobinę więcej wysiłku niż zwykle. Może to zwykły efekt przebywania przy blockerze? Choć zdawało się, że porucznik generał stara się hamować swoją aurę. Przed nimi pojawiła się projekcja kapłana. Rozegrała się dawna-przyszła scena mszy.
- Przyjemniaczek – przyznał Kiriyenko. Gdy skończyła mówić, westchnął. - Nie będę twierdził, że rozumiem co tu się dzieje, mimo dobrej woli. To wszystko, jakoś mi... umyka, niech to szlag – skrzywił się. - W każdym razie trzeba coś z tym zrobić. Staram się skupić, ale z każdą chwilą gorzej mi idzie, przyznam szczerze. To tak jak ze snem, który rozpada się po przebudzeniu... obawiam się, że jeszcze trochę i nie będę w stanie rozróżnić między prawdą a fałszem.
- Ale dobrze, nieważne, musicie coś na to poradzić z tą Lea... Sera... z Anielicą. Postaram się siedzieć cicho jak myszka, jeśli to w czymś pomoże.

Nevarez zauważyła jakieś poruszenie w polu psi. Na obrzeżach miasta zauważyła swoją krewniaczkę. Ta wzniosła się do góry, po czym ruszyła do Kosmogradu, zmierzając do mieszkania agentki. Ale coś było nie tak. Nie leciała tak szybko jak zwykle, a i jej sygnatura wyglądała nie tak jak trzeba. Niestety Natalie miała niespodziewane trudności z czystym widzeniem w paśmie psionicznym i nie bardzo mogła sprecyzować o co chodzi.

Tymczasem tajemnicze coś siedzące obok nich, nie poruszyło się w ogóle. Za to teraz w komicznie przerośniętej rękawicy trzymało szklankę napełnioną do połowy ich rumem.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 16 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Az Pią Lut 10, 2012 9:51 pm

Pierwszą rzeczą którą Natalie zrobiła po przekonaniu się że Kiriyenko zdaje się wracać prawidłowa perspektywa było zajęcie się Nyą. Gdy tylko ta znów przebiegała obok chwyciła ją w pasie warknąwszy w pozbawioną czegokolwiek widocznego przestrzeń.
Wara od niej i ode mnie, bo zabiję, nie wiem jeszcze co ani jak ale zabiję. Choćby za samo wpychanie się z butami w mój umysł, od tego co teraz się stanie zależy to jak umrze intruz, długo i boleśnie albo krótko i bez bólu nadmiernego. Jednocześnie rozejrzała się gładząc swoje psioniczne odbicie po karku uspokajająco, właściwie to zmaterializowała sobie wolnej ręce też mentalnego Glocka mierząc dookoła w poszukiwaniu czegoś podejrzanego. Przez myśl jej przemknęło że podświadomość mogłaby się do czegoś przydać, jakaś obrona przed intruzami czy coś. Okazyjnie nakazała temu czemuś się pokazać, nawet nie słowami tylko myślą. W końcu to był jej umysł, musiało się udać.

Po chwili zwróciła się do dowódcy Specnazu podziwiając fakt że jeszcze nie zwariowała przy takiej podzielności uwagi i perspektywy.
- Taaak coś da radę na to poradzić, teoretycznie. Nawet całkiem sporo, ale jak zwykle obawiam się że nie będzie łatwo. Mam wrażenie że coś jest bardziej nie tak niż powinno być, jeśli sprawdzą się moje najgorsze przewidywania Leah nie jest w tej chwili ani sobą ani Serafimem. Nie mogę tego określić wprost ale coś nie gra z jej sygnaturą, jest nieco inna. Sądzę że dam radę to uporządkować.. mam nawet pomysł jak ustabilizować stan Leah. Hmm trochę ryzykowny, ale co nie jest. Aha, przypomnij mi żeby następnym razem gdy będę chciała cofać się w czasie o dni żeby znaleźć najpierw linię czasoprzestrzenną identyczną z tą w której akurat się znajdujemy, z tym że w momencie gdy wszystko jest już ogarnięte przy braku ofiar. Jest to na pozór nieprawdopodobna sytuacja, ale taka też musi zaistnieć.

Nevarez opróżniła kubek do dna z rumu, odłożyła na stół. Skupiła się na tym by skopiować swoje ID i fragment swojej kartki odpowiedzialny za ostatnie wydarzenia, od momentu w którym udział brał Kiriyenko i kopie posłała w sieci energetycznej przed porucznika generała.

- To jest prawda, rzeczy pomagają się skupić są jak twarde dowody których zagubiony umysł potrzebuje, oparcie dla stabilizacji. Jak chcesz, to zapisz ze swojej perspektywy wydarzenia od naszego spotkania gdy złapałam Sevena. Mnie pomogło streszczenie całego swojego życia z tym włącznie, więc może tobie też to się wyklaruje. W sumie na siedząco wygodniej się pisze, ale każdemu co kto lubi.

Odczekała na odpowiedź chwilę po czym wróciła do Nyi dalej ją uspokajając i mierząc w "coś" co powinno się ukazać w przestrzeniach jej skomplikowanego umysłu zgodnie z jej rozkazem. Spytała też swojej drugiej połówki, nie 0,5 ani nie 0,7, po prostu drugiej połówki czy to "coś" co widzi nie ma wygląda przypadkiem jak to-to, i tutaj opisała wygląd podejrzanego humanoida.

Az

Liczba postów : 270
Join date : 11/10/2011

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 16 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Sob Lut 11, 2012 12:24 am

Nya niemal na nią wskoczyła, gdy Natalie wyciągnęła ręce, żeby pochwycić swoje drugie wcielenie. Chude dłonie zacisnęły się z dużą siłą, niemal ją przyduszając. W dłoni umysłowego wyobrażenia agentki zmaterializował się jej zaufany Glock, którego wymierzyła... w pustkę. Wciąż nic nie widziała, a jej „oczy” wtuliły twarz w jej szyję, niczym dziecko wierzące, że tego czego nie widać przestaje istnieć. Coś tam jednak było. Chwyciwszy swoją drugą połówkę, Nevarez nabrała czegoś więcej niż tylko logicznego wniosku o obecności intruza.
Coś tam było, tuż przed nimi. I czekało na coś.

Wróciła na chwilę do rzeczywistości. Albinoska była coraz bliżej. Skupiła się na kartkach... które się przemieściły. Pamiętała, że przed otwarciem drzwi je czytała, a potem upadła, rozrzucając kilka po podłodze, teraz jednak leżały ułożone w równe stosiki. Przebiegła po nich wzorkiem, ale chyba nic się nie zmieniło poza ich miejscem bytowania. Humanoid z pewnością się nie poruszył przez ten czas. Choć rumu w jego szklance znacząco ubyło.

W każdym razie skopiowała swoje ID i kilka ostatnich kartek swojej opowieści i podesłała je Kiriyenko. Ten odstawił – i tak już pusty – kubek i je chwycił zdrową ręką. Spojrzał na kartę, po czym wsunął ją do kieszeni, skupiając się na kartkach, zaczął czytać.
- Co? Nie, postoję. Nie przejmuj się mną, skup się na Anielicy – potarł przedramieniem czoło i wrócił do czytania.

Sama Natalie wróciła spojrzeniem do sytuacji we własnej wyobraźni i spojrzała w dwa ogromne nozdrza. Nie zauważyła kiedy bestia zrzuciła kamuflaż, czy cokolwiek to było, ale celowała teraz pomiędzy dwa wielkie otwory.
Stwór był czymś pośrednim między tyranozaurem, a smokiem, z małymi skrzydłami, niezdatnymi do lotu i nieproporcjonalnie dużą głową w stosunku do ciała. Samo ciało mogło mieć ze trzy metry długości, z ogonem drugie tyle, natomiast sama głowa musiała być równie wielka jak tułów, albo i trochę większa. Smok stał na dwóch krótkich, grubych nogach i zamiatał przed sobą cienkimi łapkami przednimi, zakończonymi zakrzywionymi pazurami. Skórę miał guzowatą i szaro-zieloną, niczym kawałek jakiejś starej góry. Z monstrualnie wielkiej szczęki patrzyły na nią małe, żółte ślepia żmii.
Gdy tylko bestia upewniła się, że Natalie na nią patrzy, otworzyła ogromny pysk, odsłaniając rzędy zębów i mięsisty jęzor, po czym ryknęła donośnie wprost w agentkę. Miało bydle płuca. Smród trawionego od tygodni mięsa uderzył w nie niczym huragan, napierając na ich iluzoryczne ciała. Gdy już zamknęło paszczękę, spojrzało na dwie kobiety tymi kaprawymi oczkami i prychnęło pogardliwie.

Odwróciło się, zamiatając kolczastym ogonem i odeszło. Natomiast do Nevarez napłynęło dziwne zrozumienie prymitywnych myśli stwora: zabawił się, jednak szkoda byłoby teraz skończyć całą sprawę. Postanowił poczekać aż jego druga połowa się obudzi i będą mogli wspólnie ucztować...

Trzepnięcie przywróciło ją do rzeczywistości. To Arkadyj rzucił kartkami o stół ze złością. Był wyraźnie wkurzony.
- Co to ma być?! - wybuchnął, po czym zacisnął szczęki, aż napięły mu się ścięgna na szyi. Nacisnął nasadę nosa. - Nie chciałem krzyknąć, przepraszam – warknął. - Nie wiem co się dzieje. Widzę litery, składają się w słowa... ale zanim dojdę do końca zdania, zapominam co było na początku. Dla mnie to jeden wielki, niezrozumiały bełkot...! - machnął ręką w stronę wzgardzonych kartek. - Kurwa, muszę się napić...
Chwycił butelkę i nalał sobie do kubka, po czym pociągnął spory łyk. Rumu ubywało w zastraszającym tempie, ale nic dziwnego. Coś z workiem na głowie popijało sobie z nimi bez oporów. Natalie wydawało się, że od chwili gdy ostatnio patrzyła, rumu w szklance przybyło, choć oczywiście nie zauważyła żadnego poruszenia.

Leah vel Serafim vel Ktoś wylądowała pod kamienicą i weszła po schodach. Szczęknęły zamki i drzwi się otwarły, wpuszczając Anielicę. Ta rozejrzała się po mieszkaniu jakby była tu pierwszy raz, zobaczyła ich w saloniku i uśmiechnęła się, zbliżając się powoli. Nevarez zauważyła, że porucznik generał mimo wszystko starał się zminimalizować swoją aurę.

Albinoska wyglądała zupełnie inaczej niż zwykle. Przede wszystkim miała na sobie ubranie. Proste, brązowe, w stylu Kosmogradu, agentka widziała kilka żołnierek ubierających się podobnie, choć ubranie Leah nie miało dystynkcji i miało nieco inny styl. Do tego jeszcze ciepły, długi płaszcz z szarej wełny i ciemne okulary na oczach. Włosy związała w kucyk zieloną wstążką. Przez prawą stronę twarzy biegły trzy świeże, szarpane rany, których do tej pory nie miała. Najdziwniejsze chyba jednak było to, że w zgięciu ręki ułożone miała dziecko. Natalie rozpoznała zawiniątko z wyprawionej skóry, które widziała w wizji z Ilyą Gorbowem. Rozpoznała też rude włoski i oczy koloru indygo spoglądające ze zdziwieniem, choć spokojnie spośród prymitywnego kocyka.

Anielica stanęła w progu saloniku i odchrząknęła w pięść w rękawiczce.
- Witajcie, kochani – zaczęła – babciu, generale – skinęła im głową - miałam drobne problemy po cofnięciu, ale już wszystko w porządku. Tak więc zebraliśmy się tu... i co dalej? Jakie mamy plany? - spytała, ale nie mogła ukryć nuty wesołości w głosie.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 16 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 16 z 16 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach