Immortem
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

[Natalie] NRS - Kosmograd

2 posters

Strona 11 z 16 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 16  Next

Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 11 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Pią Gru 23, 2011 10:02 pm

Gdy Natalie zaczęła skupiać się na co wyraźniejszych postaciach, szczególnie tych fragmentarycznych, zaczynały nabierać kształtów i wymiarów. Stawały się poznanymi niedawno osobami: Kurosakim Ichirou, Antoniną Slavińską, Agrypinem Nosovem, Isaiem Serioginem, Dymitrem, Puszka, Shermanem Woodlandem i innymi, czasem siedzącymi w absurdalnych kombinacjach; większość po prostu siedziała nieruchomo, kilkoro rozmawiało, ale ich słowa tworzyły tylko niezrozumiały szum. Poza tym, gdy tylko przestawała skupiać się na danej osobie i koncentrowała na kimś innym, ta osoba znowu stawała się nieostra i niekompletna.

Psycholożka sprawdziła swój zegarek, ale stało się coś dziwnego: nie mogła odczytać godziny. Cyfry zmieniły się w dziwaczne, niezrozumiałe znaczki, niosące w sobie dziwne znaczenie. Spojrzała ponownie: linie zmieniły się, ale nadal ich nie rozumiała.
- Jakoś wolałabym nie sprawdzać teorii o umieraniu - zawahała się Nya. - Co jeśli lunatykujemy i przykładając sobie, dla przykładu, wyśniona broń do głowy, przyłożymy sobie prawdziwą? Jestem za tym, że to sen - w końcu jesteśmy tu obie, a nasz sobowtór właśnie nas minął, ale kto wie co się właściwie dzieje.
Jej lustrzane odbicie miało nietęgą minę, ale uśmiechnęła się na myśl o plaży.
- Przyznaję, że to kusząca idea. - Natalie machnęła ręką, a Nya zamknęła oczy i skupiła się, zaciskając kciuki. Nic się nie stało. - Jesteśmy już na plaży? - Otworzyła oczy i westchnęła.

W tym czasie Nevarez sprawdziła spektrum psioniczne. Od razu uderzyła ją sygnatura Nyi, niemalże identyczna z jej własną, świecąca tak mocno przed jej oczami, że widziała zarys swojego sobowtóry nawet przez zamknięte powieki. Usunęła ją sprzed oczu i poszukała ponownie. Daleko, setki tysięcy kilometrów dalej ujrzała słaby ognik sygnatury przypominający Leah, ale z powodu odległości trudno było mieć pewność. Poza tym nikogo, a tym bardziej żadnej niezwykłej, ostrej aury. Zupełnie jakby naprawdę były w kosmosie. Świetna iluzja, świetny kamuflaż, czy coś jeszcze innego?

- Sądzę, że podświadomość to jak na razie nasza jedyna poszlaka. Może sen ruszy z miejsca, jeśli pójdziemy za nią? - Zastanawiała się Nya.
Tymczasem psionitka obejrzał drinki. Były to oszronione Long Island Iced Tea z parasolką i plasterkiem limonki. Stały na serwetkach, na których coś było napisane, ale podobnie jak w przypadku zegarka, gdy Natalie spróbowała to odczytać, nie była w stanie. Same niezrozumiała szlaczki, kreski i kropki.
- Tak, to dobry pomysł. Kto wie co się dzieje z naszym ciałem... spróbuję - Nya pokiwała głową i przyłączyła się do wysiłku Nevarez.

Bariera kinetyczna pojawiła się zrazu, otaczając ich ciała. Ciała we śnie. Nya spojrzała zmieszana, rozwiewając barierę wokół siebie. Oblizała usta, zamknęła oczy i spróbowała ponownie. Z identycznym efektem.
- Nat... - zaczęła blednąc i rozwiewając drugą barierę. - To zabrzmi dziwnie, ale... nie czuję naszego ciała. Tego prawdziwego. Co gorsza, wydaje mi się, że to jest moje prawdziwe ciało. Wiem, że to niemożliwe, a jednak... to śmieszne, nawet jak śpię czuję nasze ciało i mam mętne pojęcie co się z nami dzieje.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 11 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Pią Gru 23, 2011 11:12 pm

Natalie spróbowała przemienić ludzi w innych ludzi. O dziwo udało się, choć z różnym skutkiem. Jeśli przywoływała ludzi z pamięci, na miejscu poznanych niedawno osób pojawiały się mniej lub bardziej wierne kopie z pamięci Nevarez. Natomiast, gdy spróbowała zamienić ich na dowolnych, przypadkowych ludzi, przy stolikach zasiadły w większości potworki: za wielkie, albo za małe nosy i oczy, dziwaczne fryzury, niepasujące ubrania. Mimo wszystko to działało.

- Plaża, plaża... może chociaż ta restauracja w której byliśmy niedawno? - zaproponowała jej druga połówka i ponownie się skupiła. Statek pozostał statkiem. Rozczarowana Nya przygryzła kciuk i spojrzała na człowieka, który mógł być Kińskim. Zmrużyła oczy i postać uległa przemianie, a jej druga połówka się uśmiechnęła.
- Pan Króliś! - i faktycznie na miejscu Kińskiego siedziała ich przytulanka z lat szczenięcych, wielkości człowieka, popijając kawę. Natalie właściwie nigdy nie wiedziała co Nya widziała w króliku w czarnym cylindrze i takiej kamizelce, ale tamta upierała się, żeby trzymać go w pokoju aż do wieku lat kilkunastu, kiedy tajemniczo zaginął pewnego dnia.

Wstały i ruszyły przejściem między stolikami pasażerów. Całość wyglądało jak połączenie przedziałów podrzędnego statku z restauracją i służyło tym z podróżnych, którzy nie chcieli, albo nie mogli sobie pozwolić na własne kajuty, choć psionitka nie była pewna, czy wszystko wyglądało dokładnie tak samo. Przeszły na koniec pokładu pasażerskiego i doszły do drzwi śluzy normalnie prowadzących do przestrzeni mieszkalno-usługowej. Przed drzwiami stała stewardessa o czerwonych oczach.
- No proszę, proszę, toż to Dominująca i Psioniczna. Nie śpieszyło wam się, co? - Stewardessa dotknęła skanera biologicznego i pulpit zalśnił przyzwalającą zielenią. Drzwi śluzy rozsunęły się bezszelestnie ukazując ulicę pokrytą śniegiem. Lampy gazowe oświetlały niskie budynki. Natalie mogła stąd zobaczyć fronton starego teatru, okolica przypominała jej ostatni sen.
- "Przejście zostało otwarte, do was należy, czy je przekroczycie." Co to za frazes? - Trzecia Nevarez potrząsnęła głową. - Nagle nabrałam ochoty, żeby to powiedzieć. Dobra, nieważne, w każdym razie nie wiem skąd to wiem, ale wiem, że gdzieś tam znajduje się coś cennego. Prawdopodobnie. Z drugiej strony wiem też że jeśli tam pójdziecie to możecie już nie wrócić, albo zginąć. A jeśli tu zginiecie... to nie będzie piękne.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 11 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Sob Gru 24, 2011 12:40 am

- A skąd mam wiedzieć? Jeszcze przed chwilą w ogóle nie byłam samoświadoma i nie musiałam przejmować się takimi rzeczami. Może podświadomie lubisz przebieranki? - Stewardessa wzruszyła ramionami jakby chciała się ich jak najszybciej pozbyć.

Gdy Natalie je objęła, Nya się zdziwiła lekko, a Wyrachowana spojrzała podejrzliwie. Natomiast, gdy doszło już do pocałunku, Nya nie stawiała oporu i po prostu stała tam, zaskoczona, natomiast Wyrachowana od razu próbowała się wyrwać i zaczęła miotać się szaleńczo, gdy ich usta się zetknęły.

Natalie pociągnęła obie przez bramę, Nya szła potulnie, najwyraźniej w szoku, a Wyrachowana była zbyt zajęta pluciem i ocieraniem ust, żeby zaprotestować. Psycholożka zauważyła, że jej psioniczne ja czerwieni się jak uczennica.
- Puszczaj mnie do kurwy nędzy! - wrzasnęła trzecia wyrywając się z zaskakującą siłą. Pochyliła się, opierając na kolanach i dysząc. - Niedobrze mi... chyba będę rzygać... byłam szczęśliwsza nie wiedząc, co to nudności... - Zatoczyła się i zwróciła coś w śnieg, na boku.

W tym samym czasie śluza się zamknęła i pochłonęła ją ciemność ulicy; sama droga ograniczona była całunem mroku, który nienaturalnie ucinał i zamykał światło na odcinku kilkudziesięciu widocznych metrów.
- Byłam szczęśliwsza nie wiedząc jak bardzo nie cierpię waszej dwójki - Trzecia podniosła się, ocierając usta. - Dlaczego gadasz jakbym miała wszystkie odpowiedzi? - warknęła jeszcze do Natalie, po czym zrobiła zdziwioną minę. - Bo wiem niektóre rzeczy. No tak, logiczne. Nie wiem czemu, ale pewne rzeczy wiem. - Wyprostowała się. - Na ten przykład wiem jak skończymy jak która zginie. - Wskazała na Nyę. - Jako katatonik bez mocy. - Wskazała na siebie. - Jako nieślubne dziecko trepanacji czaszki młotem pneumatycznym i lobotomii. - Wskazała na Natalie. - Jako zimny trup. - Splunęła w śnieg.
- Zasadniczo nie trzeba nic robić, efekt minie z czasem. A przynajmniej tak by było gdybyśmy zostały na statku. A choć nie wiem, gdzie i po co zmierzamy, mam pewne pojęcie co się teraz stanie. Reakcja obronna.

Z ciemności rozległ się śmiech. W pole widzenia weszli żołnierze NRS. Nevarez pamiętała ich z poprzedniego snu, tyle, że teraz nie kryło ich oślepiające światło reflektorów. Pomiędzy kołnierzem kurtek i płaszczy a czapkami i hełmami kłębiła się ciemność przecięta białą szramą ust. Chichotali pogardliwie.
- Demony - mruknęło jej drugie oblicze.
- Coś w tym stylu.
Każdy z trzynastu demonów uzbrojony był w Smoczy Kij, choć Natalie nie mogła sobie przypomnieć, czy była to autentyczna broń z początków rusznikarstwa, czy zaledwie fantastyczna wariacja na temat muszkietu. Demony uklękły w dwuszeregu i wycelowały paszcze smoków w ich stronę.

Głowa jednego z nich eksplodowała rozerwana ładunkiem energetycznym wzdłuż kręgosłupa. Plunęły ogniste kule w kształcie ryczących, smoczych paszczy i pomknęły w kierunku kobiet. Ogień rozlał się po powierzchni tarcz energetycznych. Kolejne trzy demony straciły życie od strzałów podwójnych Glocków, następne cztery od pocisków Vintoreza.
- Nie wiedziałam, że strzelanie może być takie łatwe! Ucieszyła się Nya, trzymając dwa dymiące Glocki i strzelając właściwie bez celowania, jakby jej ręce same namierzały cele.
- Skupcie się, jedna kula i jesteśmy martwe! - Warknęła wyrachowana, rozwalając łby demonów celnymi strzałami z karabinu.

Scena nosiła podobieństwa do poprzedniego snu, ale była zupełnie inna. Nie tylko Natalie miała pełną władze nad ciałem, mocami i swoją broń, ale i dwie towarzyszki, które korzystały z tych samych zasobów z równie morderczą skutecznością. Oddział demonów właściwie zostałby od razu zdmuchnięty z powierzchni planety, gdyby z ciemności nie wyłoniła się kolejna trzynastka. A za nią już formowały się kolejne mroczne sylwetki.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 11 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Sob Gru 24, 2011 1:56 pm

- Może, ale żadna nie była tobą! - odwarknęła jej Wyrachowana, nie przestając strzelać.
Co prawda demony nie miały głów, czy oczy jako takich, ale nie przeszkadzało im to być znakomitymi celami dla pocisków, a teraz i noży. Ciało upadło z jedynie rękojeścią widoczną w cieniu między czapką a kołnierzem.

Spory fragment ulicy był już całkiem zasłany ciałami pseudo-żołnierzy, jednak ciemność za każdego zabitego wypluwała dwóch nowych przeciwników. Ogniste kule ryczały wokoło, prześlizgując się po barierach, topiąc śnieg i zapalając budynki. Demoniczny ogień nie miał jednak żadnego wpływu na ograniczającą sztucznie widok ciemność, która nie tylko pożerała światło, ale i gasiła pobliskie płomienie.

Natalie wygłosiła deklarację paktu i nieagresji i machnęła Glockiem. Odpowiedziała jej ognista kanonada. O dziwo ogniste pociski, przypominające z wyglądu bardziej ostrzał z dział, albo prymitywnej salwy rakietowej niż kul, był mniej męczący i dotkliwy niż to pamiętała choćby ze starcia spod Stacji Wschód. Może więc miała rację z tym wzmocnieniem mocy?
- Co ty wygadujesz?! Dorotko, nie jesteśmy już w pieprzonym Kansas!
- Co to ma niby znaczyć? To nie jest przejście do głębi naszego umysłu? - spytała Nya zmieniając w locie magazynki.
- Kolejna... przysięgam, że nie przeszkadza mi niewolnicza praca, żebym tylko nie musiała się z wami zadawać... ale ponieważ już tak lekkomyślnie wciągnęłyście mnie w ten bajzel - rzuciła wściekłe spojrzenie Natalie, rozwalając łeb kolejnemu klonowi bez spoglądania w jego stronę. - To wam wyjaśnię, tak żebyście zrozumiały. Bo jak zaraz zrobicie coś głupiego to już nigdy się nie obudzimy.

Natalie sięgnęła mocą i cały rząd demonów stracił głowy. Na ich miejsce pojawiły się dwa kolejne rzędy, a Wyrachowana podjęła:
- Nie ma żadnych "głębi". Statek to już była głębia. Moja głębia, do której zostałyście wrzucone z butami. Logika snu pchała nas w stronę tego przejścia. Gdybyśmy tam zostały, prawdopodobnie obudziłybyśmy się za parę godzin. Teraz jesteśmy... gdzieś. Na granicy między naszym a cudzym umysłem. To co widzicie - wskazała na demony. - Nie pochodzi od nas, to obcy umysł broniący się przed inwazją. Naszą inwazją. Nie wiem kto za to odpowiada, ani czemu to służy, ale powtarzam to nie jest nasz umysł. To taki wspólny mianownik, między dwoma umysłami, rodzaj pomostu. A teraz wy myślcie o co tu może chodzić!

- Czy to znaczy, że nie będziemy bezpieczne w mieszkaniu? - zawołała Nya.
- A skąd mam wiedzieć? Zresztą to pomysł Dominującej, ale nie sądzę. Czemu niby miałybyśmy być? Czy mieszkanie w którym byłyśmy dwa razy w życiu daje poczucie bezpieczeństwa?
Linia demonów posuwała się systematycznie coraz bliżej, musiała, żeby robić miejsce dla nowych trupów. Kolumny teatru, chodnik i ściany budynków płonęły.
Na komendę Natalie, Nya skinęła głową.
Bariera kinetyczna wokół nich zawirowała niczym spirala po czym rozszerzyła się gwałtownie. Śnieg został zdmuchnięty, ogień zawrzał i zgasł. Ściany budynków zajęczały i popękały, a następnie rozpadły się w stosy cegieł, betonu, zaprawy i izolacji, pchane przed siebie siłą fali energii. Kolumny teatru popękały i zapadły się, ciągnąc dach za sobą, jednak zanim zdążył opaść, siła wybuchu pchnęła go do tyłu. Lecące w ich stronę ogniste kule wpierw zwolniły, potem zatrzymały się, a następnie poleciały do tyłu na swoich strzelców, pchane naporem powietrza i energii. Ciała trupów i kostki brukowe były wyrywane i odrzucane do tyłu, świeże oddziały zachwiały się i poleciały do tyłu, niczym drzewa wyrywane z ziemi przez tornado.

Bariera opadła, pozostawiając po sobie jedynie rumowisko. Budynki zostały zdmuchnięte, jednak dopiero teraz było widać jak sztuczne były: ich wnętrza i prowadzące w boki alejki spowijała ta sama głodna ciemność co końce ulicy. Wszystkie demony i ich polegli kompani zostali wepchnięci w ciemność z której powstali i rozpłynęli się w niej. Nya się zachwiała, ale ustała, Wyrachowana upadła na kolana łapiąc się za głowę.
- No tak, wy się bawicie, ja pracuję - potrząsnęła głową, jakby próbowała przegnać mroczki sprzed oczu i wstała powoli.
- Przynajmniej przegnałyśmy demony - Nya się uśmiechnęła.
- Nie mów hop... nie jesteśmy tu mile widziane. - Spojrzała na Natalie. - Narcyza? [dobrze odczytałem?]. Nie, dzięki wielkie, nie zamierzam siedzieć z wami dość długo, żeby było mi potrzebne. Róbmy co mamy robić i spadajmy stąd. Samoświadomość to nie mój styl.

Natalie sięgnęła do właściwości czasu. Strumień czasu oznajmił jej, że właśnie wybiła północ. Gdzieś z przodu rozbrzmiały dzwony kościelne, bijące dwanaście razy. Coś wyszło z mroku. Ten demon różnił się znacznie od całej reszty, nie tylko wyglądem, ale poziomem szczegółów.
Miał pociągłą, szczupłą twarz, bladą, ascetyczną cerę. Na twarzy nosił szpiczastą bródkę, a z czarnej czupryny wyrastały zakrzywione rogi. Uczy także były spiczaste, zęby ostrzejsze niż u człowieka. Na nosie miał cienkie, okrągłe okulary. Nosił czarną szatę, która bardzo przypominała sutannę, choć nie do końca, a na nogach miał czarne półbuty. Z tyły wyrastał mu wijący się, diaboliczny ogon, a z pleców skrzydła, które w istocie były dłońmi ogromnej bestii, z błonami między palcami. W lewej ręce trzymał opasły, czarny tom, ale Natalie nie mogła przeczytać tytułu, natomiast w prawej ściskał długi, falowany kris, z wyglądu narzędzie rytualne.
Na szyi nosił jakiś symbol, którego Nevarez jeszcze nigdy nie widziała: przypominał krzyż celtycki wpisany w okrąg i ozdobiony wijącymi się napisami, ale oczywiście nie potrafiła ich rozczytać.

Diabeł stanął w odległości jakichś dwudziestu metrów od nich i uśmiechnął się wyzywająco. Przesunął nogą, tworząc linię w rozmiękłym śniegu.
- You shall not pass, co? - sarknęła Nya.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 11 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Nie Gru 25, 2011 12:30 am

Jej bliźniaczki poszły za nią, Nya trzymając się blisko Narcyza z wahaniem. Żadnej nie podobał się Mefisto, spoglądając na nie niczym kot na myszy tymi nieludzkimi, żółtymi ślepiami. Gdy się zbliżyły uniósł książkę na palcu wskazującym i zaczął nią kręcić niczym piłką koszykową, przecząc prawom fizyki. Ale oczywiście nie był to świat rzeczywisty. Wirowanie musiało być sygnałem albo symbolem, gdyż wraz z nim pojawiła się obca sygnatura psi. Chociaż oczywiście nie taka znowu obca. Leah.
- No pięknie, włamujemy się do umysłu tego potwora? - Nya się wzdrygnęła.

Gdy Natalie zaczęła mówić, diabeł spojrzał na nią, przechyliwszy głowę. Nie zmienił wyrazu twarzy, ani sposoby patrzenia. Poza zmianą obiektu patrzenia, nie wyglądało na to, że w ogóle słucha.
- Nie odpowie, projekcje umysłu mają ograniczoną inteligencję. Jeśli jest wytworem automatycznej reakcji obronnej, to nie zrobi nic poza walką z intruzami.

Zanim jednak Wyrachowana skończyła mówić, Mefisto otworzył najeżone zębami usta i przemówił, głosem przypominającym tłuczone szkło:

I exist, even if I'm unseen
I persist, even if I'm blind
In the soul and heart I live, from mind I abstain
Who am I?


- Co prawda zaproponowałaś zagadki, Dominująca, ale nie myślałam, że się na to złapie - Narcyza wyglądała na zaskoczona.
- Czy nas przepuści jeśli to rozwiążemy? - odpowiedzią było wzruszenie ramion. - Może, wyczuwam w nim silne pokłady strachu. Innymi słowy demony i ten diabeł są uosobieniem strachu tej drugiej psionitki. Przynajmniej taka jest solidna hipoteza, ale z drugiej strony nie zakłada ona zagadek.
- Czy naprawdę chcemy iść dalej? Nie wiem czy chce zobaczyć co znajduje się tam w tej ciemności...
- Ty chyba nie wiesz o co powinnaś się martwić - Narcyza westchnęła, jakby musiała sobie radzić z ociężałymi umysłowo.
- Słucham?! - Nya zmarszczyła groźnie brwi.
- To słuchaj dobrze. Powiedziałam tylko, że tam jest coś cennego. Jest to część wiedzy, którą posiadam. Nie wiem skąd wiem, co wiem. Łapiesz nareszcie? Możliwe, że to nasza wiedza, coś co wyczuwamy, coś ważnego, co powinniśmy zobaczyć/zdobyć, ale...
- To coś z jaskini! - nareszcie zrozumiało wcielenie mocy psi.
- Tak. Całkiem możliwe, że cokolwiek to było, to to coś jest odpowiedzialne za to co się teraz dzieje. Możliwe, że zaszczepiło nam przekonanie o tej "cennej rzeczy" i w rzeczywistości jesteśmy tylko narzędziem które ma zdobyć coś dla kogoś... Nie mówię, że tak jest bo nie wiem, ale warto to rozważyć.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 11 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Az Nie Gru 25, 2011 6:55 pm

- Oczywiście że przyjął propozycję, musiał. Podobnie jak ty musisz wyjaśnić mi w takim wypadku dlaczego dotychczasowe "demony" pokrywają się z tymi z mojego ostatniego koszmaru, i najlepiej jakbyś od razu wyjaśniła koszmar, w końcu sny biorą się z podświadomości, prawda?

Natalie podeszła na odległość jakiegoś metra od Mefisto.
- You my dear Mefisto, are Faith by this riddle. But now...now you see, by the rules of this game ; I won, so I want it all, and I want it now. If you fear death my friend you'll tell me everything I want to know, why? Because I deal death. So what I want to know, who the hell is behind this, eh? - Nevarez zbliżyła się jeszcze trochę do diablika, po oczach sądząc była wściekła, mimo że nie odzywała się przez chwilę, to słyszała rozmowę pozostałych części swojej osobowości, i wnioski jej się nie podobały. Jeśliby ktoś robił NN skan mózgu to w tej chwili zdecydowanie aktywność objęłaby fragmenty mózgu odpowiedzialne za emocje, te negatywne. Co jest właściwie dziwne. Kobieta wytworzyła ściśle przylegającą do ciała barierę i sięgnęła do rogów diabła, by go schwytać za jeden z nich i ściągnąć go nieco niżej, może na kolana, może z pomocą mocy psi w razie potrzeby. Fakt faktem potem obdarzyła diabła lodowatym, pełnym wściekłości wzrokiem, przez co ten mógłby zwątpić kto tu faktycznie jest diabłem czy demonem, jeżeli by faktycznie myślał, znaczy się. - Nonetheless, I command you. Lead on to the thing you were ment to be guardin'. Rules must be obeyed. - dopiero po tym Nevarez miała zamiar wypuścić diabła, w razie potrzeby podążając za nim jeśliby się słuchał. W każdym razie odezwała się też do siebie.

- To jest możliwe, ale wątpliwe. Zaszczepienie przekonania, czyli idei jest trudne. Praktycznie zawsze można wyśledzić źródło idei. Spróbuj przypomnieć sobie skąd możesz mieć to wrażenie, z czym ono jest związane. Z czym jest związana ta "cenna rzecz". Dodatkowym utrudnieniem dla ewentualnego wszczepienia przekonania jest fakt samej naszej sytuacji, zwykle podwójnej, obecnie nawet potrójnej. - Natalie zerknęła z irytacją na lewą i prawą stronę ulicy, jakby były czemuś winne - Zła wiadomość jest taka że idziemy dalej jako że i tak nie mamy drogi powrotu na razie, dobra wiadomość z kolei to może coś na tym zyskamy. Ewentualnie nawet Leah będzie miała trochę farta i przez wyniszczenie w niej tego strachu, jak to określiła Narcyza, może się ustabilizuje psychicznie. Tak właściwie, jako podświadomość nie powinnaś wiedzieć może co się dzieje z naszym właściwym ciałem?

Az

Liczba postów : 270
Join date : 11/10/2011

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 11 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Nie Gru 25, 2011 8:12 pm

- Jeśli wydaje ci się, że jestem informacją turystyczną, to jesteś w błędzie. Ja tylko odbieram i przetwarzam bodźce, ich interpretacja należy do was, nie? Leniwe jak zawsze - Narcyza westchnęła. - Koszmary to tylko efekt uboczny segregacji informacji. Bez znaczenia... chyba, że śniłyście razem kiedyś, to by wyjaśniało te demony, ale mnie nie pytaj jak ani czy to możliwe.

Mefisto pochylił się, gdy Natalie się zbliżyła, tak, że niemal stykali się nosami. Przemówił ponownie:

That is true, Faith I am
With this the path is open
What you seek you will find
In the House of the Fake God


Jednak gdy Nevarez chciała schwycić go za róg, w ręku zostały jej tylko pasemka mroku. Diabeł uśmiechnął się po raz ostatni i rozpadł w kłąb ciemności, którą był. Obłok rozwiał się, a kraniec ulicy poszedł w jego ślady. Przed nimi czerń odsłoniła resztę ulicy, a następnie plac, którego w rzeczywistości tam nie powinno być.

Na placu wznosił się spory kościół. Zwieńczony był dzwonnica, którą słyszeli wcześniej, kształty miał dość opływowe, choć wsparty był na klasycznych kolumnach. Nad sporymi, drewnianymi odrzwiami widać było witraż przedstawiający ten sam symbol który nosił Mefisto: krzyż celtycki przyozdobiony nie rozczytywalnymi słowami i wpisany w okrąg. Kościół płonął tym samym demonicznym ogniem, którego używali pseudo-żołnierze. Drzwi były otwarte, jedna strona zwisała do połowy wyrwana z zawiasów. Względem logiki snu przestrzeń się zmieniła, budynek się przesunął i nagle stały na placu przed schodami prowadzącymi do kościoła. Przez sień widziały ognie szalejące wewnątrz.

- Gadasz jakby to wszystko było takie proste. A wy to niby pamiętacie jak się tu znalazłyście? Ktoś was tu chyba wepchnął, bo jak dotąd nie składałyście sąsiedzkich wizyt, nie? - prychnęła Narcyza retorycznie, bo oczywiście ani Natalie ani Nya nic nie pamiętały po odgłosie kroków. - Ciało... hmm... nie wiem, jesteśmy bardzo głęboko i jeszcze z daleka można powiedzieć. Ale tak jakby, zimno tu, nie? - Podświadomość objęła się za ramiona i potarła je rękami. Pozostała dwójka nie czuła żadnego zimna, było im ciepło w zasadzie, szczególnie, ze powietrze było dość nagrzane od płomieni kościoła.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 11 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Az Nie Gru 25, 2011 8:24 pm

- Taaak, pierwszy raz właściwie wchodzimy z butami do czyjegoś umysłu. I to co gorsza po części nie z własnego wyboru. Kogoś trzeba będzie nauczyć manier, swoją drogą macie może pomysł co miała niby znaczyć ta sygnatura psi sprzed tego całego snu? Takie to nieprzyjemne, kolczaste irytujące było zresztą. To zresztą też jest dziwne - machnęła ręką na okolicę - Nigdy jakoś nie lubiłam kościołów ani religii ot jeden z bardziej chamskich sposobów odmóżdżania ludzi...ale chyba wypadałoby się rozejrzeć, tak? - mruknęła Natalie ruszając w stronę schodów - Mimo wszystko podtrzymujcie bariery, nawet jeśli ten diablik po rozwiązaniu zagadki odwołał swoje "kohorty" to okolica nie wygląda na najzdrowszą. A płonięcie żywcem to jedna z najboleśniejszych śmierci w sumie z tego co wiem. Swoją drogą, Wyrachowana mogłabyś powiedzieć co jeszcze wiesz, oszczędziłoby to zadawania losowych pytań i obustronnej irytacji wynikającej z niemożności udzielenia odpowiedzi.

Az

Liczba postów : 270
Join date : 11/10/2011

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 11 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Nie Gru 25, 2011 9:17 pm

- Wiem, że ptaki mają pióra, ale nie wieczne pióra... nie o to ci chodzi? To przykro mi bardzo, bez kontekstu wiem wszystko co wy i nic w zasadzie. Jak nie chcesz losowych odpowiedzi i wzajemnej irytacji to weź się za robotę i zadawaj konkretne pytania. Chyba, że chcesz pogadać o tym jak to stół ma cztery nogi i słoń ma cztery nogi, ale stół to nie zwierzę...

Zaczęły wchodzić po schodach. Kadzielnica stała w płomieniach, ale wydawało się, że choć płomienie są ciepłe, to nie parzą. Bardziej jak wspomnienie stania przy płomieniach, niż prawdziwe płomienie.
- Nie do końca to rozumiem, ale nie podobało mi się to - przyznała Nya. - Gdyby moce psi były ogniem, to to było jak woda, gdy chciałyśmy to zbadać poczułam ból, jakby to naprawdę były ostrza. Może to rodzaj psychicznej broni? Jeśli się nad tym zastanowić pracowano zarówno nad lekami dla psionitów jak i nad bronią przeciwko nam, chociaż nigdy nie słyszałam, żeby którekolwiek z tych udało się ukończyć. Poza tym broń raczej nie chodzi - przynajmniej nie na tej planecie - więc... hmm. Człowiek-broń? Humanoid-broń? Chociaż wrażenie w porównaniu do tego świecącego czegoś z restauracji było całkiem inne.

Weszły w główną nawę. Niektóre ławki stały normalnie, niektóre były poprzesuwane, jakby pchnięte z ogromną siłą. Gdzieniegdzie leżały poczerniałe szkielety, pachniało nieco palonym ludzkim mięsem, ale był to stary i słaby zapach. Różne miejsca były zajęte ogniem: niektóre ławki, świeczniki, obrazy, konfesjonały, żyrandole a nawet fragmenty ścian i podłóg. Na ścianie za ołtarzem stała kamienna replika tego samego symbolu, który widziały wcześniej. Tyle, że samego ołtarza nie było.

Tam gdzie powinien wedle ich wiedzy się znajdować, leżał ogromny, poraniony, srebrny wilk, który także pojawił się w poprzednim śnie Natalie. Obecnie chyba spał, zwinięty wokół czegoś co wyglądało na śpiącą wróżkę, czy inna elfkę: smukłe stworzenie o złożonych skrzydłach motyla. Nad nimi, na sklepieniu kopuły, gdzie nie sięgały żarłoczne płomienie, wokół boskiego tronu tańczyły namalowane na fresku anioły.

Było tu coś jeszcze. Wokół ścian kościoła poustawiano trochę rusztowań, zupełnie jakby budowla zajęła się ogniem w środku remontu. Na jednym z tych rusztowań ktoś pracował: pędzel śmigał, rozsmarowując świeżą farbę po osmalonych kamieniach. Trzymała go smukła istota zbudowana w całości z płomieni, jednak całkiem innych od tych demonicznych trawiących budowlę. Były to szmaragdowe i szafirowe płomienie, przeplatające się ze złotymi nićmi mniejszych płomyczków.

Istota zauważyła trzy wchodzące kobiety, zamachała do nich, żeby poczekały, odłożyła pędzel do puszki i schwyciła zwisającą z sufitu line. Zjechała po niej na posadzkę, jednak sama lina nie zapłonęła od kontaktu z jej ciałem - co zasadniczo nie dziwiło w świecie snu. Wbrew pozorom, sylwetka jej ciała, układ płomieni tworzący jej twarz i całkiem normalny, miło głos, świadczył że miały do czynienia z młodą dziewczyna.
Płomienna dziewczyna nosiła na biodrach pas z narzędziami: jedyny normalny element jej wyglądu. Otarła przedramieniem czoło, jakby z potu, którego nie widziały.
- Witajcie, nazywam się Cleo - powiedziała wykonując gesty jakby zdejmowała rękawice i wycierała ręce. - Wiem, że jest mnóstwo rzeczy o których chciałybyście się dowiedzieć, nie mamy jednak wiele czasu - mówiła cicho, ale było ją idealnie słychać nawet pomimo trzasku płomieni. - Nie możecie tu długo zostać.

Nya dzieliła swoją uwagę pomiędzy płonącą kobietę a śpiącego wilka. Natomiast Narcyza dostała gęsiej skórki i skuliła ramiona, mimo bijącego zewsząd ciepła.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 11 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Az Nie Gru 25, 2011 9:31 pm

Natalie skinęła głową w odpowiedzi na powitanie po czym przedstawiła się we wszystkich trzech wydaniach ; ostatecznie jeśli była w umyśle Leah to i tak w tym wraku umysłu już zdążyły utknąć informacje o niej, więc to było bez różnicy z grubsza.

- Cóż Cleo, masz rację jest mnóstwo rzeczy. Więc zacznę od najważniejszej. Ile mamy czasu konkretnie, dlaczego tu jesteśmy, kto do tego doprowadził, co dolega Leah i co to spowodowało... I tak właściwie o co tutaj chodzi - Nevarez wskazała ruchem głowy na wilczura i podejrzane smukłe stworzenie. Uznała przy tym że już lepsze sztampowe skrzydła anielskie w kolorze czarnym albo choćby i demoniczne... ale skrzydła motyla? Co za chory umysł to wyprodukował. - Potem dobrze byłoby przejść do aspektu wyjścia stąd. Tak na poważnie, do rzeczywistości materialnej bardziej. I jeszcze parę pytań jeśli wciąż mamy czas. Chociaż nie wiem czy naprawdę mamy jakikolwiek czas - Natalie mruknęła pod nosem kątem oka zerkając na swoją podświadomość trzęsącą się z zimna niemal.

Az

Liczba postów : 270
Join date : 11/10/2011

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 11 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Nie Gru 25, 2011 10:21 pm

Cleo skinęła głową, jakby ich już znała. Spojrzała na śpiące istoty, a potem na wejście. Przeczesała palcami płomienie na głowie.
- Uch, wszystko to wymaga czasu, żeby to wyjaśnić. No dobrze - płomienne oczy spojrzały na nie. - Nie wiem ile dokładnie czasu macie, czas tu płynie wolniej niż na zewnątrz. W każdym razie nie ma go wiele. Reszta pytań jest ważniejsza.
- Jesteście tu z wielu względów, ale najważniejszym z nich jest oczywiście to, że nawiązaliście kontakt emocjonalny z Leah. To umożliwiło utworzenie pomostu pomiędzy waszymi umysłami, więc teraz jesteście tu gośćmi, tak jak ja. Co do tego kto do tego doprowadził: nie znam jego imienia, wątpię, żeby jakieś miał. Został stworzony specjalnie do walki z psionitami, jest urodzonym zabójcą. - Cleo przyłożyła dłoń do ust, najwyraźniej zastanawiając się jak to najprościej i najszybciej przekazać. - Jego mocodawcy przybyli tu pertraktować z Leah, ale nie docenili jej siły. Nie wiedzieli, że Serafin jest bliski przebudzenia. Przegrali, więc przeszli do planu B: obudzili swojego zabójcę.

Spojrzała ponownie na śpiące istoty.
- Tragedia, trauma sprzed wielu lat, która zniszczyła ją psychicznie. Szczegóły są bardzo bolesne, wiec ich nie zgłębiałam. - Spojrzała na Natalie, przechylając głowę jakby nie rozumiała o co chodzi, a potem pstryknęła płonącą dłonią, jakby zrozumiała. - Nie jestem do końca pewna, co widzisz, ale twoje postrzeganie wpływa na tutejszą rzeczywistość. Ja na ten przykład widzę dwie dziewczyny, takie jakimi były, gdy tu mieszkały. Po prawdzie miałam nadzieję, że uda mi się uleczyć jej rany, ale ostatnio płomienie są gorsze, Serafin się budzi... regresja wydaje się nieunikniona.

- Moglibyśmy się dowiedzieć dotykając ich - dodała niespodziewanie Narcyza i zaczęła szczękać zębami. Zdziwiona złapała swoja szczękę i dodała przez zęby. - W tym stanie pewnie ich chronione wspomnienia są blisko powierzchni.

- To byłoby naruszanie cudzej prywatności - Cleo zmarszczyła płomienne brwi. - To bardzo delikatne kwestie. Wam chyba nie byłoby przyjemnie, gdyby ktoś wam przegrzebał wspomnienia podczas snu?
- Nie ulega wątpliwości, to jednak może być nasza ostatnia szansa na zrozumienie o co tu chodzi - włączyła się równie niespodziewanie Nya. Wyrachowana uniosła ironicznie brew.
- No co? Nadal uważam, że to potwór, ale inaczej możemy tego żałować. Szczególnie jeśli sfiksuje i uzna nas za cel.
- To nie potwór, to osoba - Cleo zgromiła Nyę płomiennym spojrzeniem. - Trochę szacunku, gdy się jest w czyimś umyśle. Wam chyba nie jest miło, gdy zwykli ludzie uważają was za potwory, tylko dlatego, że macie możliwości jakich oni nie mają?

- W porządku, Cleo - wróżka niepostrzeżenie wstała i podfrunęła do nich. - Witaj, Natalie Nevarez. Nazywam się Anna, urodziłam się w roku dwa tysiące sześćset osiemdziesiątym szóstym, zmarłam w roku tysiąc siedemset pierwszym. Byłam sierotą i przyszywaną siostrą Leah. Ona wybrała cię nie bez powodu. Jeśli chcesz, chodź... - wróżka wyciągnęła do psycholożki otwartą dłoń.
- Ale jeszcze nie wytłumaczyłam im jak mają wrócić! - zaprotestowała płomienna.
- Nie ma już na to czasu. Teraz, albo nigdy...
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 11 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Az Pon Gru 26, 2011 1:38 pm

- Urodzony zabójca, co? Cóż, sądzę że popełnił już ostatni błąd w swoim życiu. - Natalie uśmiechnęła się wrednie po czym nieco spoważniała - Owszem to osoba, a określenie potwór nie odnosi się do możliwości a zachowań prędzej jak sądzę. Nie zrozum mnie źle, mam piekielnie szerokie horyzonty myślowe mieszczą się w nich zarówno poglądy na osobę ludzką jako cud stworzenia jak i te które określają innych ludzi jako przeszkody, jak zresztą widać nie mieszczą się w jednej mnie. A opinie zwykłych ludzi, czy też niezwykłych ludzi... w 97,5% przypadków nie mają dla nas najmniejszego znaczenia. Uroki takiego a nie innego ustroju psychicznego.

Nevarez ściągnęła brwi słysząc słowa Anny.
- Zaczynasz znajomość od paradoksu czasowego na skalę tak wysoką że nawet ja nie potrafiłabym go obecnie wywołać jak sądzę. Przyznaję, wzbudziłaś moją ciekawość jeszcze bardziej w tym momencie, co sprawia że chcę iść i dowiedzieć się więcej, ale myślę że rozumiesz że chcę iść w całości, prawda? - Natalie wskazała ruchem oczu na swoje pozostałe wariacje po czym wyciągnęła po jednej ręce w stronę siebie i Anny, schowawszy oczywiście przedtem przywołane bronie na swoje miejsce. - Logika podpowiada że mówiąc o narodzinach masz na myśli swoje narodziny w umyśle Leah, jednak wciąż to niemal tysiąc lat różnicy, nie przypominam sobie żeby w 1701 były możliwości techniczne takie jak dzisiaj, dzięki którym można by tyle żyć. Co prowadzi jak sądzę do wniosku że spektrum zdolności psi Leah jest w pewien sposób naruszone i wpływa na proces fizycznego starzenia się? - Nevarez przerwała na chwilę chwyciwszy Annę i tę wariację siebie która była bliżej wskazując jej by złapała też ostatnią po czym zwróciła się w stronę podświadomości jakby coś ją tknęło - Czas...hmm czas...Nie powinno być ci tak chłodno, ubrania mają warstwę ochronną pod względem termicznym. W jaskini było kilkanaście stopni jakieś powyżej zera....Hmmm chyba że albo zapadła już późna noc, przed przybyciem tu była jakaś północ, i temperatura drastycznie spadła...albo za sprawą tego całego zabójcy zmieniamy miejsce pobytu, raczej nie sądzę żeby był na tyle głupi, chociaż skoro się na nas porwał wszystko wskazuje na to że jest cholernie głupi, żeby nas wrzucić do tego zbiornika wodnego. Kontakt organizmu z wodą wręcz natychmiast wybudza z jakiegokolwiek snu. Hmm z wyjątkiem utraty przytomności już w wodzie....Z pewnością zasługuje na to by go zabić.... Ale ale, wracając do rzeczy nie mamy czasu, tak? Więc tak jak mówisz słucham teraz, chętnie się dowiem wszystkiego co możliwe. Jak sądzę będziesz też w stanie powiedzieć potem jak mamy wrócić do siebie, prawda?

Az

Liczba postów : 270
Join date : 11/10/2011

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 11 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Pon Gru 26, 2011 11:50 pm

- Tak, wiem - westchnęła Cleo.
- Chodź, nie ma czasu... - Anna poruszyła nagląco ręką.
- Skąd mam wiedzieććć? - Zaszczękała zębami Narcyza, łapiąc za rękę Nyę, która z kolei chwyciła Natalie. - Mam nadzieję, że nie toniemmmy.
- One nie mogą z nami iść. Chodź.

Sen się zmienił, Cleo i dwie pozostałe jaźnie Nevarez zniknęły, a Natalie zamiast ręki Nyi chwyciła powietrze. Wciąż były w tym samym kościele, jednak był to kościół z przeszłości. W każdym razie z jakiegoś innego czasu: płomienie zniknęły, brak było śladów palenia, ławki stały w równych rzędach, a przed kamiennym krzyżem stał prosty, marmurowy ołtarz. Panował półmrok, gdyż żyrandole były zgaszone i jedynie rozstawione co jakiś odstęp lichtarze zapewniały nieco światła.

Anna-wróżka i Natalie unosiły się w powietrzu niczym duchy przyszłych świąt.
- Jest rok dwa tysiące sześćset dziewięćdziesiąty trzeci. Znajdujemy się właśnie w kościele św. Krzyża, należącego do Kościoła Wniebowstąpienia, odłamu kościoła Rzymskokatolickiego, powstałego jakieś siedemdziesiąt lat temu, na fali odrodzonego zainteresowania mocami psionicznymi. Jest to bardziej sekta niż oficjalna religia, ale my oczywiście nic o tym nie wiedzieliśmy. Dla nas był to dom.
Rozległy się kroki i przez drzwi wszedł mężczyzna w stroju przypominającym sutannę. Nevarez rozpoznała go od razu: był łudząco podobny do spotkanego wcześniej Mefista, tyle że wyglądał jak człowiek, bez rogów, ogona, pazurów, źółtych ślepi i tak dalej. Właściwie to w tej chwili wyglądał dość przyjaźnie.
- To ojciec Maras, kapłan Kościoła Wniebowstąpienia, przełożony kościoła św. Krzyża i nasz opiekun.
Za rękę prowadził małą, na oko trzyletnią, dziewczynkę. Spojrzenia czerwonych oczu i ogólnej bladości nie dało się z nikim innym pomylić mimo ogromnej różnicy wieku. Dziewczynka nosiła prostą sukieneczkę do kolan i czarne lakierki: ubranie najwyraźniej nowe.

Co więcej Natalie odkryła, że w tej chwili mimo, że byłą sobą, czuła też wyraźnie to co czuła wtedy Leah: ulgę, że nie musi siedzieć już w klatce, że nie musi się bać już innych, stłoczonych tam ludzi, którzy byli dla niej niemili. Także strach przed wielką, otwartą przestrzenią, przed tym wielkim człowiekiem z którym musiała iść. Czuła jej zażenowanie, z powodu pijących ją butów, których nigdy wcześniej nie nosiła i ogólne przeświadczenie, że to miejsce jest za dobre dla niej, że samą obecnością je pobrudzi. Była też głodna i zastanawiała się, czy dadzą jej tu jeść.

Potok dziecinnych wrażeń i wspomnień uderzył w nią niczym fala - i prawdopodobnie gdyby nie wybuch Nyi z wcześniej, mogłaby w nich utonąć. Tym razem jednak zdołała ustać i oprzeć się naporowi.

Kontrastowa para: duży mężczyzna w czerni i mała dziewczynka w bieli, przeszła przez nawę główną. Mężczyzna szeptał dziewczynce, że to będzie jej nowy dom i że nie powinna się bać. Ktoś wstał z cienia przed ołtarzem i ruszył ku nim.
- To ja gdy miałam siedem lat - podpowiedziała wróżka.

Młoda Anna była brunetką o smukłej budowie i ogólnie elfim wyglądzie. W przyszłości mogła wyrosnąć na niezłą piękność, na razie jednak była po prostu kościstym dzieciakiem. Przynajmniej dla Natalie, od razu jednak otrzymała porównawczą ocenę od Leah: siedmiolatka wyglądała imponująco, robiła wrażenie - przecież była prawie dorosła! Trzylatka zawstydziła się, że sama jest taka mała. Wbiła wzrok w pijące buty.
- Och, jaka ona urocza, ojcze! - Zachwyciła się Anna klękając przed młodszą dziewczynką. - Jak masz na imię, skarbie?
Trzylatka zapłoniła się i pokręciła głową. Poczuła wstyd, że nikt nie uznał jej za dość ważną by nadać jej imię.
- Nie masz imienia? - Anna zrobiła smutną minę, ale zaraz się rozchmurzyła. - Więc ci zaraz jedno nadamy, dobrze? Dobrze, ojcze?
- Oczywiście, taka ładna panienka musi mieć imię - mężczyzna uśmiechnął się.
- Co powiesz na Misia? Misia jest śliczne, pasuje ci - Anna mrugnęła do Leah, najwyraźniej ją podpuszczając. Z sukcesem.
Misia! Trzylatka posłała starszej koleżance oburzone spojrzenie, ale zaraz wróciła do swoich butów. Misia to imię dla pluszaka. Znowu energicznie pokręciła głową.
- No tak, masz rację, kiepski wybór... to może... - udała, że się zastanawia, choć najwyraźniej miała już coś przygotowane. - To może Leah? To imię po mojej babci. Nie pamiętam jej, ale słyszałam, że była dobrą i szanowaną kobietą. Co powiesz?

Dziewczynka zrobiła wielkie oczy. Nigdy nie sądziła, że mogłaby nosić imię po kimś dobrym i szanowanym. Nigdy nie miała imienia, a co dopiero takie.
- A czy mogę? Nosić imię dobrej i szanowanej kobiety? - wypowiedziała swoje uczucia na głos.
- Pewnie! - Anna się roześmiała. - Babcia byłaby dumna, wiedząc, że jej imię staje się popularne.

- Muszę iść jeszcze dopełnić formalności, zajmiesz się Leah, Anno? - spytał Maras.
- Ależ oczywiście, można na mnie liczyć! - zasalutowała uroczyście. Leah wodziła wzrokiem od jednego do drugiego.
- To świetnie. Tak trzymać - kapłan mrugnął do nich i ruszył z powrotem do wyjścia.
- Pokazać ci twój pokój? - spytała Anna, co spotkało się z ochoczym kiwaniem głową.

Natalie poczuła jak jej serce wypełnia nowa nadzieja i szczęście. Dziewczyny ruszyły na tyły kościoła, a cała scena zblakła niczym stara fotografia.
- Tak to się zaczęło, to było nasze pierwsze spotkanie. Choć obie byłyśmy sierotami, choć obie nas sprzedano i nigdy nie widziałyśmy się przed tym spotkaniem, później byłyśmy dla siebie niczym siostry. - Wróżka spojrzała na ducha Natalie. - To byłą pierwsza sekwencja. Zostały dwie. Jednak możesz już nie mieć czasu na oglądanie ich... zostając tu ryzykujesz życiem. Czy mimo to chcesz zaryzykować by poznać prawdę o Leah i o tym co się stało?
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 11 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Wto Gru 27, 2011 3:38 pm

Natalie odkryła coś dość niepokojącego: straciła kontakt z resztą siebie. Co prawda widmo Anny twierdziło, że może zabrać tylko ją, ale czy to w ogóle było możliwe? W każdym razie fakt, faktem, choć zyskała nowy kontakt ze wspomnieniami Leah, resztę siebie - i świata - pozostawiła za sobą.

W tym wypadku wszelakie obliczenia zdawały się czystą zgadywanką. Chłód mógł wynikać zarówno z jakiegoś nagłego ochłodzenia w ciągu kilku minut, albo wręcz przeciwnie: z kilkugodzinnego przesiąkania niskich temperatur przez warstwy termiczne.
Uderzyło ją też coś innego. Czemu jej podświadomość się nie dusiła? Jeśli faktycznie została wrzucona do tamtego jeziora - a miało przynajmniej kilka stopni, gdyż nie było zamarznięte - logicznym wydaje się, że pierwsze do jej świadomości powinny przedrzeć się oznaki duszenia, nawet jeśli miałoby minąć dziesięć minut pod woda. Chyba, że byłaby nieprzytomna... ale wtedy nie czułaby także zimna, nie?

Wróżka rzuciła jej zamyślone spojrzenie:
- Gdy tu mieszkałyśmy uczono nas wierzyć w Boga i ufać w cuda - powiedziała. - Choć w ostatecznym rozrachunku nie zdarzył się żaden cud a Bóg nas nie wspomógł, wiara nie jest zła sama w sobie. Nie mam pojęcie ile czasu ci zostało, ale może warto uwierzyć w coś czemu jesteś w stanie zawierzyć? Zaczyna się... - dodała spoglądając na scenę.

Kościół wyglądał mniej więcej tak samo, choć kilka lichtarzy zmieniło miejsce, pojawiło się kilka nowych obrazków, z nieznanymi Natalie świętymi (nie żeby była znawczynią). Ławy modlitewne nabrały ciemniejszego koloru, jakby je odmalowano. Perspektywa się zmieniła, choć to nie one jako duchy się przeniosły, a raczej cały budynek zmienił położenie. Unosiły się teraz przed pierwszą ławką, gdzie dwie nastolatki szeptały między sobą. A więc mimo niewielkich zmian, musiały minąć lata.
- Listopad roku dwa tysiące siedemsetnego, cztery miesiące przed moją śmiercią. Mam piętnaście lat, Leah w styczniu będzie miała dwanaście - uściśliła zjawa Anny.

Obie dziewczyny urosły, choć nie zmieniły się aż tak bardzo. Leah wciąż ubierała się w sukienki, tym razem szare nie białe - w białych czuła się jak naga ze względu na swój kolor skóry - i ciężkie, czarne trzewiki - które zdążyła polubić. Włosy jej się wydłużyły, choć dopiero do ramion (gdy Natalie spotkała dorosłą Leah, tamta miała włosy do połowy pleców, choć brudne i zniszczone). Z małej pyzy stała się równie szczupła i koścista co kiedyś Anna, starała się upodobnić do uwielbianej siostry. Natomiast Anna przeciwnie, z wiekiem zaokrągliła się w strategicznych miejscach i przybrała na wadze. Nevarez nie musiała się wiele domyślać, gdy połączyła sobie ten fakt z zamianą luźnych topów na obszerne swetry.

W Natalie uderzyły odczucia Leah-nastolatki, dużo silniejsze, a zarazem bardziej zrozumiałe niż jej emocje jako dziecka. Młodzieńcze wrażenia zalały ją falą przypływu.
Przez te lata zbliżyły się z Anną bardziej niż siostry, stały się nierozłączne. Dzieliły się swoimi wspomnieniami, przemyśleniami i planami na przyszłość. Rozmawiały nawet o tym z czym nie mogły dzielić się z nikim innym: o swoich mocach. Co było przy okazji jedyną dziedziną, gdzie przewyższała swoją idolkę: piękną, mądrą i dobrą Annę. To co jej przychodziło naturalnie, jej siostrze przychodziło z trudem, albo wcale. Zawsze gdy role się odwracały i to Leah stawała się nauczycielką, czuła dziwną mieszaninę winy i zadowolenia. Ostatnio jednak coś się zmieniło, Anna coś ukrywała. Ale nareszcie udało jej się namówić siostrę, żeby jej się zwierzyła z tego co ją gryzie.

Psycholożka poczuła jak wzbierają w niej emocje nastolatki: szczęście, napięci i niepokój, przez co nagle nabrała irracjonalnej pewności. Nie miała żadnych logicznych powodów by w coś takiego wierzyć, ale uczucie płynęło skądś z głębi jej samej, z miejsca które nie poddawało się żadnym podziałom. Niosło ze sobą pewność, że zwykły człowiek może i ryzykowałby tu życiem, ale jeśli kwestia dotyczy niej, Natalie N. Nevarez, to w ostatniej chwili przebiegnie po cienkiej, czerwonej linii oddzielającej życie od śmierci i wyjdzie na swoje. A gdyby nie było już ostatniej chwili, to sobie ją stworzy.

W tym czasie toczyła się szeptem burzliwa rozmowa. Nie słychać było całej, ale głośniejsze słowa co jakiś czas nie pozostawiały wątpliwości co do tematu:
"Od kiedy wiesz?"
"Kochasz go?"
"Chłopiec czy dziewczynka?"
"Co teraz zrobicie?"
Anna siedziała zaczerwieniona, jedną rękę trzymała na brzuchu, drugą ściskała pochylona w jej stronę Leah.
- Wyjedziemy - stwierdziła brązowowłosa elfka. - Nie moglibyśmy tu zostać, rozumiesz? Wszystko się zmieniło. Opuścimy planetę i osiądziemy gdzie indziej. Obiecał mi to, bo mnie kocha. Kiedyś to zrozumiesz... - Anna uśmiechnęła się smutno, ale zaraz pojaśniała. - Będziesz ciocią, Leah, cieszysz się?
Albinoska odwzajemniła uśmiech i skinęła ochoczo głową, choć Natalie czuła wypełniającą ją radość dziewczyny, radość tak silną, że łamała jej serce i zimną kulę strachu jaka zacisnęła się w jej brzuchu. Złe przeczucia przygniotły jej "widmowe" ciało niczym ciężki, mokry płaszcz zarzucony na ramiona.

- Tak kończy się druga sekwencja. - Oznajmiło drugie widmo. - Czemu ty? - powtórzyła Wróżka, patrząc na niewyraźne cienia nastolatek. - Gdyby świat był prostym miejscem, można by powiedzieć, że jesteście spokrewnione. Świat jednak nie jest prostym miejscem, a prawda jest trochę bardziej skomplikowana.
Kościół ponownie zblakł i pociemniał. Kurtyna ciemności opadła, pierwszy i drugi akt dobiegły końca, kładąc podwaliny pod akt trzeci i finał tej opowieści. Czy też raczej tej części opowieści, jako że Leah nie była tylko kimś z przeszłości (przyszłości?), ale istniała w czasoprzestrzeni Natalie.
- Gdy trzecia sekwencja dobiegnie końca, będziesz miała jedynie chwilę, żeby się stąd wydostać. Jeśli Serafim cię pochwyci, albo nie zdążysz wrócić na pomost prowadzący do twojego ciała, to koniec, rozumiesz? Gotowa?
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 11 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Az Wto Gru 27, 2011 4:05 pm

- 15 lat i taka sytuacja hm? Fakt faktem, problematyczne. - Nevarez skrzyżowała widmowe ręce na biuście - Jednak wciąż nie wiem, jaka jest ta bardziej skomplikowana prawda, ani dlaczego zaledwie jedna trzecia mojej osoby, fakt faktem notabene najważniejsza, może to widzieć. Jeśli chodzi o tego całego Serafina, czymkolwiek czy kimkolwiek jest stanowi jedynie niewygodny problem, problemy się likwiduje. Więc jeżeli spróbuje mnie schwytać w najlepszym dla niego wypadku straci wszystkie ręce, jeśli nie esencję swojego istnienia. Tak właściwie to czym on niby jest? - Natalie prychnęła dając wyraz swojego lekceważenia dla nieznanego jeszcze problemu. Nikomu jeszcze nie wyszły na dobre próby zabawy z jej psychiką czy w ogóle całą osobą, i nie zamierzała dopuścić by ta prawidłowość się zmieniła, Gdy Anna udzieliła odpowiedzi na jej pytania dała znak by odsłoniła ostatni akt tej sztuki teatralnej.

Az

Liczba postów : 270
Join date : 11/10/2011

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 11 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Wto Gru 27, 2011 5:45 pm

- Jestem zaledwie cieniem przeszłości, część ciebie to wszystko co mogę udźwignąć - Wróżka rzuciła jej zmęczone spojrzenie, jakby cała ta sytuacja była dla niej wyczerpująca. - Nie powiedziałabym całej prawdy mówiąc "Leah jest wnuczką Natalie Nevarez", jak i nie skłamałabym mówiąc "Serafim przypomina Nyę Nevarez", nie ma jednak czasu na to by przedstawić te słowa we właściwym świetle. Patrz, zaczyna się... - wskazała na kłębiącą się ciemność. - Siedemnasty lutego, dwa tysiące siedemset pierwszego roku. Dzień śmierci.

Buchnął ogień i światło rozproszyło ciemność. Wszystkie lichtarze i żyrandole zostały zapalone. Dwa duchy unosiły się nad główną nawą, naprzeciw ołtarza. W przeciwieństwie do poprzednich wizji, ławy były zapełnione wiernymi na sztywno. Sala była pełna, jakoby na mszę, jednak ta szczególna uroczystość miała stanowić bardzo odmienne od normalnego przedstawienie.

Strach chwycił Natalie w stalowe szpony, niemal wyrywając jej serce z niematerialnej piersi. Szybki oddech, kłębiące się, nieskładne myśli - oczywiste symptomy paniki.

Przed nią na ołtarzu leżała Leah. Do marmuru przybito metalowe ogniwa, do których przywiązano konopne sznury, a tymi unieruchomiono rozkrzyżowane, nagie ciało albinoski na kamieniu. Nevarez czuła chłód tego kamienia, zachłanne spojrzenia na sobie. Na kamiennym krzyżu, ukrzyżowano symbolicznie Annę, również nagą z wyraźnym brzuchem.

Pomiędzy nimi, za ołtarzem stał ten sam ksiądz, Maras, który je tu przyprowadził. Nieco postarzały, w jednej ręce trzymał czarną książkę - być może Biblię lub jakąś jej przekręconą wersję - a w drugiej pofalowany kris, bez wątpienia narzędzie rytualnego mordu. Trwała właśnie msza, czy jak to się tu nazywało. Obie nastolatki szarpały się, starając się wyrwać z więzów, ale chude ramiona nie miały szans w starciu z konopnymi splotami. Obie krzyczały, błagały i prosiły, w rytm wznoszącego się śpiewu kapłana i towarzyszącego mu chóru wiernych.

Choć sekwencja rozpoczęła się tuż przed momentem kulminacyjnym, dzielone przez Natalie i Leah emocje były tak silne, że wrażenie leżenia na stole ofiarnym stało się silniejsze niż unoszenia się i obserwowania tego wszystkiego z zewnątrz. Psycholożka wiedziała, że to wszystko tylko wspomnienia, projekcja czegoś dawnego, a mimo wszystko nie mogła zaprzeczyć głębi doznania.

Wokół wznosiły się zaśpiewy, chyba po łacinie, nad nią tańczyły anioły, okrążając boski tron, a obok stał mężczyzna, ich ojciec, który miał zamordować je obie. Tyle, że on już nie śpiewał, odwrócił się do Anny, która miała być pierwszą ofiarą.
- Nie!!! - Natalie poczuła jak krzyk desperacji wydobywa się z ich wspólnego gardła. - Zabij mnie, ale ją zostaw! Błagam, ona będzie miała dziecko! - Gorzkie łzy spływały po bladych policzkach.

Maras spojrzał na Leah jak na przygłupie dziecko.
- Wiem. O to chodzi przecież. Gdybym miał dwa naczynia o jednakowej mocy, ofiara byłaby kompletna. Jednak jedno naczynie było za słabe... osobista ofiara! - dodał przeszywającym szeptem. - Jeśli poświęcę własne dziecko, ofiara się dopełni. Powinnyście być z siebie dumne, dzięki wam dostąpimy Królestwa Niebieskiego! - krzyknął i odpowiedział mu podniecony tłum. - Wasza krew, krew potomków ludzi i aniołów, pozwoli nam się wznieść. Radujcie się! - kolejny okrzyk.
Ten człowiek to demon. To diabeł udający naszego ojca. To oszustwo. Myśli Leah były niczym pęknięcia w lodzie.

Natalie poczuła, że sąsiednie widmo coś mówi, ale nie mogła dosłyszeć w ogólnym poruszeniu. Gdy spojrzała na wróżkę, okazało się, że ta płacze, poruszała szybko ustami, szepcąc do siebie, coś co Nevarez ledwo zrozumiała:
"Niemówtegoniemówtegoniemówtegoniemówtego..."
- Tak, zabij ją, ale mnie oszczędź! - zawyła Anna.
Co?
- Błagam, kochanie, przecież mi obiecałeś. Że nie będę musiała umierać, że tylko ją zabijesz, jeśli ci się oddam, że wyjedziemy stąd... - załkała elfka.
CO? Psionitkę nagle wypełniło potworne odrętwienie. Opadła bez ruchu wraz z Leah i poddała się pętom.
- No już, już - kapłan ujął jej twarz w dłoń. - Cśśś, wszystko będzie dobrze. Pamiętasz jak mówiłem, że zabiorę cię gdzieś daleko, gdzie będziemy szczęśliwi?
Anna pokiwała energicznie głową.
- Właśnie tam zmierzasz. Spotkamy się wszyscy w Królestwie Niebieskim.
- Co? Nie..!
Kris wbił się głęboko w brzuch, przebijając płód i kobietę. Anna wydała z siebie zduszony bulgot, mężczyzna wyszarpnął ostrze i pchnął ponownie. I jeszcze raz. Każdemu pchnięciu towarzyszyły radosne okrzyki.

Maras stanął nad nimi, spryskany krwią, która kapała także z ostrza. Prawdziwy diabeł. Tłum wiernych przypominał teraz pozbawione twarzy demony, krzyczące w uniesieniu na widok krwi. Leah wiedziała, że za chwilę umrze, ale nie mogła się zmusić, żeby coś poczuć w związku z tym. Spojrzała poza pofalowany kształt ostrza na fresk z chwalącymi chwałę Boga serafinami na sklepieniu ponad nią.

Ostrze weszło między jej żebra. Jęknęła, gdy przebiło ją na wylot, choć prawie nie poczuła bólu. Wydawało jej się, że serce w niej umarło, że ból zdrady jakiego doznała przed chwilą znieczulił ją na wszystko. Spojrzała na swojego oprawcę, który kiedyś uratował ją od niewoli, który połączył ją z jej siostrą, dawał im jedzenie, odzienie i miejsce do spania. Który uczył się i śmiał razem z nimi. Nóż wyszedł z jej ciała i zagłębił się w nie jeszcze raz, a potem jeszcze raz.

Życie wyciekało z niej i spływało po białym marmurze. Świat oddalal się i kurczył, gdy płuca nie mogły nabrać oddechu, a zmęczone serce nie miało siły do kolejnego uderzenia.


Ostatnio zmieniony przez Deithe dnia Wto Gru 27, 2011 6:34 pm, w całości zmieniany 1 raz
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 11 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Az Wto Gru 27, 2011 6:25 pm

- Taak, naiwność i uwiedzenie, głupota. Tak głupota, właściwie niemal ze wszystkich stron. Rany zadawane nieudolnie, ceremonialnie dla widowiska. 3 rany kłute nie musiały być śmiertelne, prawdopodobnie były. Brak chęci do życia, degeneracja psychiki upadek piramidy wartości, skrajna zdrada pokładanego zaufania. Cóż, ty zapłaciłaś za swoją głupotę najwyższą cenę jak widzę. - Nevarez rozejrzała się chłodnym wzrokiem po "widowni" szukając kogoś kogo może przypadkiem już widziała, chętnie by zabiła taką osobę obecnie. Dla samej zasady rzeczy - Sądzę że fakt że Leah żyje jest związany z jej zdolnościami psi, może leczyć ludzi jeśli tego chce, w przeciwieństwie do mnie, zwykle skupiałam się na zabijaniu ich. Co sprowadza kolejne pytanie, czy ten oto skurwiel - Natalie wskazała ruchem głowy Marasa - wciąż żyje, bo jeśli tak to bardzo chętnie mu pokażę krew ludzi, o tak jeśli żyje to się na nią napatrzy. Dawno nie torturowałam nikogo do samej śmierci w sumie...hmm...Ach tak, teraz jak sądzę zamierzasz pokazać jeszcze wspomnienia dotyczące "zmartwychwstania"? Świetnie, pokazuj je. Z jednej strony mam nadzieję że skurwiela zabiła, a z drugiej że wciąż żyje. Chętnie osobiście bym dobrała mu się do skóry, nienawidzę religijnych pojebów. Dobra, pokazuj co było potem. Kiedy indziej zajmiemy się kwestią wyjaśniania metaforycznej gadaniny dotyczącej wyboru mojej osoby. Jeszcze trochę i ludzie zaczną się niecierpliwić do momentu w którym ich zabiję. Swoją drogą, jak można wpaść na pomysł że jak dasz się przelecieć facetowi który chce cię zabić z powodu...eee...czegoś tak głupiego jak religia, to że niby cię nie zabije? Serio, wiek wiekiem ale musiałaś mieć nieźle wyprany mózg - mruknęła jeszcze Natalie na koniec.

Az

Liczba postów : 270
Join date : 11/10/2011

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 11 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Wto Gru 27, 2011 8:21 pm

- To wszystko zdarzyło się bardzo dawno i zbyt blisko. Ja jestem tylko cieniem, a może czymś mniej nawet. Na wiele pytań nie znam odpowiedzi, także tych dotyczących mnie. To już sam koniec, narodziny.

Natalie słyszała jeszcze szum myśli Leah, choć stawał się on coraz cichszy i coraz mniej zrozumiały: Umieram. Gdy umrę, stanę się aniołem i będę żyła w miłym miejscu. Teraz nie mam tu nic do roboty, ludzie nie mogą walczyć z demonami, tylko anioły mogą tego dokonać...

Ciało na ołtarzu znieruchomiało, wpatrzone pustym wzrokiem w sufit, a wokoło wzniosły się okrzyki radości. Natalie nie rozpoznawała nikogo z obecnych, tym bardziej, że postacie zlewały się w jeden, wrogi tłum. Maras wzniósł okrwawione ręce w geście triumfu. Ciało Leah uśmiechnęło się drapieżnie. Rozległ się przeszywający chichot i tłum zamilkł. Więzy poczerniały i rozpadły się na kawałeczki węgla i popiołu w jednej chwili, a ciało dziewczynki usiadło.
- Serafim... - westchnęła Wróżka.
Natalie zauważyła, że wraz z pojawieniem się nowego alter ego, straciła połączenie z Leah, choć nie wiedziała, czy stało się to w momencie śmierci tamtej, czy narodzinach serafina.

- Anioł? Pozwól, że spełnię twoje życzenie - powiedziały usta Leah wyraźnie innym głosem. W powietrzu zaiskrzyły trzy widmowe pary skrzydeł. Dolne oplotły blade nogi, a górne okryły głowę. Jednak przez widmową zasłonę przebijał się szkarłat płonących oczu. Środkowa para machnęła i uniosła nastolatkę na nogi. Płomienie świec wygięły się w podmuchu.
- Udało się, chwała, chwała! - wrzasnął Maras, a ludzie zaczęli padać na kolana i płakać, wykrzykując, iż Bóg jest między nimi.

- Bóg? - Zadrwił Serafim. - Być może, ale nie ten, którego się spodziewaliście. Pozwólcie, że dam wam teraz nagrodę, na którą czekaliście.
W powietrze wzniósł się dziękczynny okrzyk. Jednak nawet tutaj kilkoro ludzi nie było całkiem głupich i rzuciło się do ucieczki. Był to bezcelowy wysiłek. Biała dłoń wskazała na tłum, a ogień z lichtarzy buchnął niczym z miotaczy płomieni. Płomienna pożoga wzniosła się do góry, tak by można było się jej przyjrzeć w pełnej krasie, po czym uderzyła w wiernych, niczym oddech smoka, rozrzucając ciężkie ławy jak liście i topiąc na równie kamień i ludzkie ciało.

Morze płomieni rozbiło się w pomieszczeniu i zaczęło wracać falami, tracąc impet w miarę jak pożerało zapasy powietrza w kościele. Wielu ludzi zmieniło się w poczerniałe szkielety, ale ci którzy mieli mniej szczęścia i główny strumień ich ominął, wrzeszczeli, jęczeli, albo próbowali dostać się do wyjścia.
- Ale gdzie się tak spieszycie? Czyż nie na to czekaliście? Wyślę was wszystkich do waszego boga! Radujcie się! - Serafim sparodiował głos Marasa i roześmiał się, w czasie gdy ogień szalał. - A właśnie, mówiąc o tym księżulku...

Maras najwyraźniej był mniej szalony niż to się wydawało, bo po pierwszym szoku rzucił się do drzwi prowadzących na zaplecze kościoła. Drzwi, które nie chciały się otworzyć, nieważne jak mocno szarpał.
Ciało Leah dało susa, niesione na skrzydłach, wylądowało obok księdza. Ten wrzasnął i odskoczył. Gdy uskrzydlona odwróciła się do niej plecami, Natalie zauważyła wyraźnie, że rany od noża zdążyły się niemal magicznie zaleczyć, choć wyglądały na śmiertelne.
- Co się stało, ojcze? Teraz to słowo jest chyba bliższe prawdy, skoro pomogłeś mnie stworzyć, prawda? Jesteśmy teraz jedną, wielką, kurewsko szczęśliwą rodziną. Pozwól, że cię przytulę!

Maras starał się zapierać, ale skrywające ją dwie pary skrzydeł odwinęły się i wszystkie trzy pary wciągnęły go wprost w objęcia Serafima. Ponad huk ognia wzniósł się wrzask smażonego żywcem człowieka.
Uścisk się otworzył, dwie pary skrzydeł ponownie zakryły głowę i nogi nastolatki, coś spadło na podłogę, a ona wyciągnęła coś na odległość ręki. Potem odwróciła wciąż żywą głowę Marasa, by mogła spojrzeć na swoje spopielone do kości ciało.
- Uważam, że teraz jesteś jeszcze przystojniejszy, zgodzisz się ze mną? - wyszeptała mu do ucha. Ale oczywiście sama głowa nie miała płuc ni krtani, by odpowiedzieć, więc jedynie dziko wywracała oczami i ruszała bezgłośnie ustami. - Wiesz, po zastanowieniu. - Dodał Serafim. - Nie jesteś wart by się tobą dłużej zajmować.
Co powiedziawszy wziął głowę byłego księdza i zgniótł niczym przejrzałego melona. Odrzucił resztki z obrzydzeniem. Po jednym susie z powrotem był przy ciele Anny.

Ogień huczał już spokojniej, oblepiając ściany, podłogę i ciała, żywiąc się starymi ławami. Nikt już nie został żywy, nikt też nie zdołał dotrzeć do wyjścia.
- A jednak martwa, hmm? - Ciało Anny zwisało bezwładnie. Jej brzuch i dziecko w nim zmienili się w krwawą miazgę. - Tak, tak, wiem, że była dla ciebie ważna. Zaraz coś na to zaradzimy - powiedział Serafim do siebie. Następnie pochylił się i pocałował trupa w usta. Nevarez wydało się, że gdy ich wargi się rozdzieliły, coś niby para przechodziło z martwej do ożywionej. Zmartwychwstaniec otarł usta wierzchem dłoni. - No i proszę, teraz możecie być zawsze razem. Czyż nie jestem... boski? - kolejna salwa śmiechu w wymarłych kościele zabrzmiała głucho.

Śmiech urwał się nagle.
- "Chcę, żeby to się nigdy nie wydarzyło?" - powiedziała manifestacja sama do siebie. - Wymagająca z ciebie królewna. Jak ja mam to niby... - postać drgnęła zaskoczone. - Coś takiego, nagle znam dokładne koordynaty czasoprzestrzenne, podejrzane...
Serafim potarł brodę przez chwilę to rozważając... a potem wzruszył ramionami, jakby go to mało obchodziło.
- A co mi tam! Zróbmy to. Lepsze to niż siedzieć w tej dziurze... no dobra! - manifestacja rozłożyła ręce i wszystkie skrzydła, a świat pociemniał...

...i wrócił na miejsce w oślepiającej bieli. Ciało Leah opadło na kolana. Na nagiej skórze widać było dziesiątki miejsc w których ciało popękało. Niektóre rany były małe i płytkie, inne sięgały kości, niektóre krwawiły, z innych sączyła się ropa. Jednak Serafim nie trzymał się za żadną z nich, tylko za głowę.
- Może... odrobinkę... przesadziłem. Muszę chwilę... odpocząć.
Po czym zarówno skrzydła jak i szkarłatny blask oczu zniknęły, a Leah upadła w śnieg, plamiąc go krwią. Po chwili podniosła się chwiejnie, już jako ona, wyraźnie zagubiona. Stanęła na nogi i ruszyła powoli do przodu. Biała istotka na tle lodowej pustyni.

Trzecia sekwencja dobiegła końca. Świat pociemniał... a potem niebo się otworzyło i buchnęło ogniem w chmurach.
- Teraz. Musisz uciekać, połączenie z twoim ciałem rozpada się - zwróciła się do niej Wróżka-Anna. Za nimi otworzyła się czarna dziura w pociemniałym śniegu. - Skacz!
- Proszę, proszę, mamy gościa i nikt mnie nie obudził? - Rozległ się głos z nieba. Na tle płomieni pojawił się czarny zarys postaci o trzech parach skrzydeł. - Babciu, babciu, ależ ty masz wielkie oczy! - Serafim się roześmiał.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 11 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Az Wto Gru 27, 2011 8:54 pm

Nevarez uśmiechała się widząc śmierć klechy i tłumu debili religijnych. To było w pewien sposób....właściwe. Gdy nastąpił przeskok w czasie uniosła lekko jedną brew. To miało pewien sens. Z drugiej strony skala była wciąż olbrzymia. Hmmm...co dziwniejsze jedynym efektem ubocznym były rany, raczej powierzchowne jakkolwiek poważne...Hmmm podejrzane, bardzo podejrzane. Natalie skrzywiła się słysząc Serafima.
- Zachowuj się, nie bredź mi tu cytatami z opowiastek dla dzieci. Może i cokolwiek przydatnego można ci przyznać, ale wciąż nie masz koniecznej do życia weryfikacji faktów. I..tak w sumie nie masz też instynktu samozachowawczego, więc uprzedzę twoje zamiary. Jeśli coś od teraz pójdzie nie po mojej myśli, zginiesz bez cienia wątpliwości, Serafim. Tymczasem..dasvidaniya - powiedziała jeszcze z drwiącym uśmieszkiem cofając się do dziury w śniegu, celem powrotu do bezwzględnej rzeczywistości. Próbując przy tym w międzyczasie pozbierać pozostałe fragmenty swojej osoby, jeżeli nie ewakuowały się w ten sam sposób poinstruowane dla odmiany przez Cleo.

Az

Liczba postów : 270
Join date : 11/10/2011

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 11 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Wto Gru 27, 2011 9:52 pm

- Jak to, nawet nie zostaniesz na herbatę i ciasteczka? - krzyknęła do niej postać, pikując z nieba ku ziemi.

Zanim jednak fala pożogi dotknęła śniegu, Natalie pochłonęła czarna dziura. Powrót nie przypominał podróży, był o wiele szybszy i dużo dramatyczniejszy, gdyż po wypadnięciu z jądra jaźni Leah, psionitka złączyła się ze swoimi dwiema pozostałymi częściami i wreszcie odczuła odlegle swoje ciało.

Ciało niemal zamarznięte, z powoli bijącym sercem i skostniałymi mięśniami. Nevarez z rozpędu wpadła w swoje własne ciało, czując nagle jego ciężar i otępienie. Jej mózg nie działał jak powinien. Myśli były powolne i nieskładne, otwarła oczy, ale światło raziło ją i oślepiało. Dobiegały ją jakieś niezrozumiałe dźwięki.

Ktoś ją gdzieś ciągnął. Rozpoznała ciemną plamę, która zapewne była mężczyzną, skoro ciągnął ją sam. Następnie wrzucił ją w sadzawkę kwasu. Jej ciało zapłonęło, topiąc się i rozpływając, błyskawice bólu sięgnęły aż do kości, a poparzone tkanki skurczyły się i zwinęły. Spróbowała się wyrwać, myśli rozpierzchły się niczym przerażone zwierzątka. Odlegle pamiętała, że jest doświadczonym żołnierzem, specjalistką od walki wręcz i agentem operacyjnym. Wszystko to jednak było tylko starym, odległym snem. Rzeczywistością był kwas i silne ręce mordercy, który wpychał ją z powrotem pod powierzchnię cieczy.

Mgliście pamiętała, że zna skuteczne sposoby obrony, ale zarówno to jak i "moce psi" wydawały jej się czymś abstrakcyjnym, więc drapała i kopała, choć ręce i nogi miała ciężkie, nieposłuszne. Pewnie by i gryzła, gdyby mogła dosięgnąć celu.

Przez chwilę szamotała się ze swoim oprawcą, siłując się, próbując wydostać z kwasowej kipieli, jednak bez powodzenia. Zimno wyssało z niej wszystek sił i po desperackiej walce opadła z resztek energii. Nie miała już siły walczyć. O dziwo palenie i przeszywający ból zdawały się nieco słabnąć. Wzrok i słuch nieco jej się poprawił, myśli też jakby odrobinę się uporządkowały. Zaczęła wracać do siebie. Zrobiło jej się gorąco, ale stanowcze dłonie nie pozwoliły jej się podnieść.

Nagle pewne fakty wskoczyły na swoje miejsce i załamania skał zmieniły się w płytki, a podziemna jaskinia w jej własną łazienkę. Chociaż oprawca pozostał Oprawcą. Hunter spojrzał na nią krytycznie spod zmrużonych brwi. Był nagi od pasa w górę i przytrzymywał ją w wodzie w wannie. Przedramiona i dłonie miał podrapane do żywego mięsa. Najwyraźniej mówił coś do niej od dłuższego czasu, ale dopiero teraz słowa zaczęły przypominać słowa, a nie dzikie pomruki jakiegoś pradawnego zwierza.
- Żyjesz? Natalie, trzymaj się tam, nie umieraj mi tu! Szlag by ją, przed chwilą wyglądała lepiej. Nie po to przeleciałem pół kosmosu, żebyś mi tu teraz kojfła!

Sięgnął ręką do korka, zabarwiając wodę na różowo. Spuścił trochę ostygłej wody i dolał gorącej. Nevarez zdała sobie sprawę, że to właśnie była woda, nie kwas i prawdopodobnie zaledwie ciepła woda, tylko róznica temperatur zrobiła z niej prawie wrzątek. Zauważyła też, że najemnik rozebrał ją do naga. Mętnie pomyślała, że Devine jest chyba jedynym idiotą w KEK, który nie wykorzystałby takiej sytuacji, o ile go znała.

Zauważył chyba, że ma przytomniejszy wzrok, bo pochylił się, przypatrując jej źrenicą.
- Nie umarłaś jeszcze? Powiedz coś, bo nie jestem cholernym lekarzem!
Natalie poczuła, że może mówić, gdy dopadły ją straszliwe drgawki. Hunter musiał ją ponownie przytrzymać. Włożył jej krawędź dłoni między zeby, żeby nie połknęła języka. Nevarez poczuła słony smak jego krwi w ustach i nowy odzew bólu z odmarzających członków, które zdołała sobie teraz obić o krawędź wanny. Po chwili atak minął. Devine zabrał rękę i powtórzył manewr z wodą, przypatrując się jej czujnie.

Mimo, że nadal wszystko ją bolało i tak będzie jeszcze pewnie jakiś czas, psycholożka poczuła się jednak lepiej. Nie umarła, a to zawsze plus. Otworzyła usta i zaczęła szczękać zębami. Zamknęła je i opanowała się. Poczuła, że wreszcie może mówić i to całkiem do rzeczy.

Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 11 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Az Sro Gru 28, 2011 12:00 am

Natalie skinęła głową, przymykając na chwilę oczy. Zaraz potem zerknęła krytycznie na swoje ciało by oszacować obrażenia mruknąwszy ;
- Żyję.... to tylko hipotermia jak sądzę. Ale to dostateczny powód by kogoś zabić, i to powoli. - skrzywiła się po chwili czując pieczenie szyi, sięgnęła prawą ręką do podrażnionego miejsca. Dotknęła rany i natychmiast syknęła z bólu - No cholera nie wierzę, po prostu w to cholera nie wierzę. Powiedz mi Hunter, jakim skurwielem trzeba być by pozbawić kogoś przytomności i jeszcze pogryźć? - warknęła wyraźnie wściekła na pieprzonego "zabójcę psionitów". Po czym oblizała zęby z krwi Devine'a, co sprawiło że spojrzała na rany "Oprawcy" krzywiąc się ponownie - Wybacz, zwykle się tak nie budzę, z drugiej strony zwykle nikt nie jest w stanie pozbawić mnie przytomności, pogryźć i jeszcze na domiar złego zostawić bym zamarzła na kość. Logiczne że chciałam zabić myśląc że ty to on, czymkolwiek jest cholerstwo. - mruknęła wyciągając przed siebie dłonie zaciskając je w pięści i rozprostowując kontrolnie. W pewnym momencie jej oczy rozszerzyły się zauważając jeszcze bezczelny prezent w postaci nałożonego na jej palec serdeczny prawej dłoni czarnego pierścionka. Z wściekłością widoczną w oczach sięgnęła lewą dłonią po element biżuterii by go ściągnąć i pokazać Hunterowi, a jeżeli jakimś cudem nie mogłaby go ściągnąć podsunęłaby mu go wraz z dłonią - Powiedz mi wszystko co jesteś w stanie wywęszyć z tego pierścienia, zanim cholerny zapach się ulotni.

Nevarez odczekała aż Devine zaciągnie się zapachem po czym jakby oklapła z sił zanurzając się w ciepłej wodzie, łącznie z tyłem głowy. Nie przeszkadzał jej w tej chwili wzrok "Oprawcy", miała większe problemy w tej chwili na głowie jak choćby całe obolałe ciało, "zabójca" który był w stanie pozbawić ją przytomności i jeszcze pogryźć! Pogryźć! Niewyobrażalne. Natalie przemknęło przez myśl że może i Hunter nie jest najinteligentniejszym człowiekiem we wszechświecie, ale nie jest też głupi ; w końcu jakby spróbował wykorzystać sytuację i by się obudziła byłby a) martwy b) martwy i pozbawiony perspektywy ratowania swoich krewnych c) pozbawiony ważnych partii ciała i perspektywy ratowania krewnych....I swoją drogą zawdzięczała życie, albo przynajmniej znaczącą redukcję bólu jaki sprawiłoby jej dotarcie do mieszkania na wpół zamarzniętej o własnych siłach, jego nosowi. Niech więc ma trochę radości w życiu.

To było... dziwne, zarówno bezczelne wypchnięcie nas do podświadomości i niemal zabicie, jak też to czego się dowiedziałam od tej całej Anny, zresztą sama zobacz i powiedz co o tym sądzisz. A tak w ogóle to jak się tam czujesz, w porządku? Jeżeli o mnie chodzi to zbyt dobrze zaznajomiłam się z mrozem na najbliższą dekadę conajmniej. Wszystko mnie boli, dosłownie.


Zaczerpnęła powoli do płuc powietrza by zaraz potem niemal je wypuścić, i przywrócić naturalny porządek oddychania. Zerknęła na Devine'a jakby coś rozważając.
- Dziękuję Hunter... tak właściwie to gdzie mnie znalazłeś i w jakim powiedzmy stanie, poza skrajnym wychłodzeniem organizmu? Nie pytam jak, gdyż zapewne zawdzięczam to twojemu nosowi. Sądzę też że będę potrzebowała pomocy przy zlikwidowaniu tego chorego gryzącego dosłownie problemu. Co mówię raczej niechętnie z czego zdajesz sobie sprawę. - westchnęła krzywiąc się z bólu jednocześnie. Mimo wszystko spróbowała rozruszać trochę zdrętwiałe kończyny. - Przez co będę musiała jak sądzę cię uświadomić żebyś wiedział z czym faktycznie będzie trzeba się zmierzyć - mruknęła z namysłem pozbywając się fragmentów naskórka czy nawet skóry Devine'a spod paznokci.

Az

Liczba postów : 270
Join date : 11/10/2011

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 11 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Sro Gru 28, 2011 2:30 am

Gdyby była zwykłym człowiekiem zapewne straciłaby kilka palców co najmniej w wyniku odmrożeń, może stopę, albo dłoń. Na szczęście jednak usprawnione krążenie i żywotność powłoki tym razem ją od tego ocaliły, ciepło zostało przywrócone na czas. Bez pomocy Huntera mogłaby musieć coś sobie amputować, albo i walczyć z gangreną, co na tej planecie wydawało się kiepskim pomysłem.
O ile odzyskałaby tyle przytomności umysłu, by z własnej woli zanurzyć się w ciepłej wodzie. Wspomniała jak ją paliło i jak jej pierwotny zmysł przetrwania działał wbrew sobie próbując ja ocalić. Wciąż czuła pulsowanie w całym ciele i okazyjne skurcze odżywających tkanek, ale gdy już odzyskała zmysły potrafiła to znieść. Nie była wyszkolonym żołnierzem bez powodu.
Właściwie jedynymi trwałymi obrażeniami były siniaki, szczególnie na ramionach i nogach, powstałe w wyniku szamotaniny z Devinem. Kto by pomyślał, że surowa siła i wytrzymałość Oprawcy ja ocali. Podejrzewała, że zwykła osobę mogłaby zabić, nawet w ślepym szale, albo przynajmniej pozbawić przytomności, a w konsekwencji samą siebie pomocy.

Sięgnęła ku ranie szyi i wyczuła zgrubienie strupa, po stronie którą ciekła krew i delikatną błonkę wokoło, na reszcie rany. Kontakt palców z żywym, niemalże mięsem wywoływał silne pieczenie.
- To? - Hunter spojrzał na swoje rozorane ręce, ale wzruszył tylko ramionami, najwyraźniej zadowolony, że ona jednak żyje. - Nie przejmuj się, zagoi się prędzej czy później. - Właściwie to dawno już nie miała okazji oglądać jego kolekcji blizn. Teraz będzie miał nowe, do i tak powiększonej niż ostatnio pamiętała.
To jej przypomniało przelotnie historię o rycerzu. Słyszała ją chyba jakoś na pierwszym roku Akademii, właściwie mimochodem słysząc niosącą się rozmowę pierwszoroczniaków. Było coś o wielkiej wojnie na którą wybrał się znamienity rycerz. Wojna ciągnęła się długie lata, a on walczył od jej początku prawie do końca. Był ranny tyle razy, że wreszcie całe jego ciało i twarz pokryły blizny. Byłby może i bohaterem, ale gdzieś pod koniec otrzymał cios w głowę i doznał amnezji. Porzucono go, myśląc, że nie żyje. Tułał się później, nie wiedząc kim jest, a ludzie, nawet ci którzy kiedyś go znali, nie poznawali go.
Najemniczka nie mogła sobie przypomnieć jak się kończy ta cholerna historyjka.

W tej chwili Natalie zauważyła pierścionek. Z wściekłością sięgnęła, żeby go ściągnąć, jednak gdy tylko go chwyciła i pociągnęła, jej ciało się skręciło, a sama psionitka musiała zebrać całą siłę woli i przygryźć wargę, żeby nie zawyć z bólu.

- Hej, spokojnie, łatwo możesz dostać zapaści. Dopiero wróciłaś spod drzwi śmierci, nie przesadzaj. - Przytrzymał jej głowę i pomógł na powrót się, ułożyć, żeby przypadkiem nie zsunęła się pod wodę.
Natalie przyjrzała się uważniej pierścieniowi: na pierwszy rzut oka wyglądał na tandetny szmelc o powierzchni zrytej niczym meteoryt. Jednak przy bliższym spojrzeniu okazało się, że jest wrośnięty w skórę palca, a może i głębiej. Wyciąganie go przypominało wyciągnie sobie nerwu. Nevarez nie potrafiła po samym spojrzeniu poznać, czy jest to tylko metal przymocowany do jej nerwów, czy jakiś tajemniczy pasożyt. W każdym razie poprosiła Devinea o odczyt.

- Dobrze, dobrze, pokaż - najemnik niemalże dotknął nosem jej palca serdecznego po czym zrobił wdech, wydech i powtórzył całą operację kilka razy. - Hmm - wyprostował się. - Zapach jest dość słaby. Czuję płyn inkubacyjny, vermiol (płyn używany do chemicznego czyszczenia cyberkombinezonów), nutę garbowanej skóry, nutę męskiego potu... hmm, sól? Sporo soli. I jeszcze coś, coś czego tam prawie nie ma... coś jakby róża, czy inny kwiat. - Pstryknął palcami. - Czasami przydałby się choćby podstawowy analizator chemiczny, nie szkoliłem się na kwiaciarza - pokręcił głowa.
- Dobra, może pracuję dla ciebie, ale nie jestem pielęgniarzem, więc leż tu grzecznie, a ja zaraz przyjdę - uniósł ostrzegawczo palec, spoglądając na nią, a Natalie nie zobaczyła w nich pożądania, tylko rodzaj troski. - Nie przemęczaj się i nie dokładaj mi roboty - mruknął, zmienił trochę wody i wyszedł, zdaje się do kuchni.

Powietrze było dość chłodne w mieszkaniu, na pewno nie więcej niż kilkanaście stopni i Natalie czuła instynktowną niechęć, przed wychodzeniem z ciepłej wody. Rozluźnienie po walce z zimnem i otępienie spowodowane bólem niosły ze sobą szczególny rodzaj rozleniwienia.

Nya Nevarez zgłasza się na rozkaz! Głos jej drugiego wcielenia pojawił się znikąd. Jak to dobrze istnieć westchnęła. Przez chwilę myślałam, że już po nas. Narcyza wróciła do siebie i chyba już nie jest świadoma. Ledwo udało mi się załapać na Express Natalie, a po powrocie przez pewien czas, hmm... zdaje się, że mnie nie było, gdy skupiłyśmy się na samym tylko przeżyciu. Ale już jestem, gotowa dzielić z tobą to obolałe ciało, jeśli masz ochotę Natalie poczuła krótki, mentalny uścisk swojego psionicznego odbicia. Zaraz się zabiorę za oglądanie, ale wpierw... tak sobie myślałam o Devinie, myślisz, że łączy nas jakoś ze swoją córką? Co prawda teoretycznie jesteśmy niewiele młodsze od niego, ale wiek ciała jest porównywalny chyba, a jak wiemy faceci to wzrokowcy. No i tak sobie myślę, może warto mu powiedzieć o środku dezynfekujacym i bandażach? Zanim zachlapie nam całe mieszkanie krwią Nya wywróciła oczami i roześmiała się, najwyraźniej starając się pocieszyć swoją siostrę.

Siostry, co?

Nevarez poczuła jak jej bliźniaczka zagłębia się w jej pamięci, a tymczasem wrócił Hunter. Przyciągnął sobie krzesło z pokoju; niósł też dwa kubki z szafy. Oczywiście żaden do pary. Podał jej jeden. Gorący barszcz czerwony może nie był najwykwintniejszą potrawą jaką kiedykolwiek jadła, ale był zadziwiająco pyszny i świetnie rozgrzewał wnętrzności. Psionotka spojrzała z niepokojem na drugi kubek. Morderczo cuchnęło z niego czosnkiem i cebulą. I czymś jeszcze co ginęło w przemocnym zapachu.
- To na wzmocnienie - wyjaśnił pomagając jej z barszczem. - Tamto przeciw grypie. Musisz to wypić, gdy będziesz w stanie utrzymać to w żołądku.
Grypie? Najemnikowi musiało całkiem odbić. Powłoka miała silniejszy i sprawniejszy układ odpornościowy. Oczywiście czasem zdarzało się, że któryś złapał katar, ale nic poza tym. Pięćset lat rozwoju nauki, a katar wciąż wszystkim grał na nosie. Mimo wszystko to była gruba przesada...
- Widzę co sobie myślisz - stwierdził poważnie Devine, jakby to była święta prawda. - Bez dyskusji. To niezawodna receptura mojej mamy. Nie po to cię ratowałem, żeby zabiła cię byle infekcja.

Na słowa podziękowania spojrzał na nią podejrzliwe.
- Natalie "Misfortune" Nevarez komuś dziękuje? Dziwne, kiedy sprawdzałem, wydawało mi się, że nie doznałaś obrażeń głowy... - parsknął pod nosem, co rzadko mu się zdarzało.
- Właściwie to nie ma w tym mojej zasługi. Leżałaś w zaspie pod tu pod klatką. Przyznaję, że gdy cię zobaczyłem, w pierwszej chwili pomyślałem, że zwyczajnie się schlałaś i nie zdołałaś dojść do łóżka. Potem mnie uderzyło, że nikt nie sypia w zaspie przy trzydziestostopniowym mrozie. No i ludzie zwykle się tak nie trzęsą. Wziąłem cię więc pod pachę i wsadziłem do ciepłej wody. Resztę chyba znasz.
Devine pokiwał głową.
- Czyli jednak nie przyjacielska popijawa, jakiś świr. Jakiś groźny świr, skoro zdołał cię pozbawić przytomności i porzucić jak śmie... porzucić - poprawił się. - No cóż, przynajmniej brzmi bardziej jak coś z mojej specjalizacji. A z czym chcesz mnie uświadomić? Czyżbym nagle został włączony do kręgu ludzi, którzy muszą zginąć, bo wiedza zbyt wiele? - zaśmiał się, ale widziała zainteresowanie w jego spojrzeniu. Nic dziwnego, kilka lat grali w kotka i myszkę wokół tego tematu.

Natalie zdołała oczyścić swoje paznokcie z resztek Huntera. Woda stała się bardziej różowawa niż przezroczysta, a najemnik ponownie wymienił jej część, w miarę jak jej ciało i chłodne powietrze wysysały ciepło.
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 11 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Az Sro Gru 28, 2011 11:48 am

Całkiem możliwe, ale akurat trochę krwi na podłodze to nic w porównaniu z tym cholernym "pierścieniem". Poza tym musi łączyć, jako że jesteśmy jedyną rozsądną możliwością by ta jego córka przeżyła. A jak tam przegląd wiadomości? Abstrakcja, nieprawdaż?

- Tak, jest groźny. Możliwe że jest świrem, i z pewnością wykracza poza twoją czy tez moją specjalizację która do tej pory obejmowała wszystko co żyje albo jest bronią. Śmiejesz się ale nie mylisz się wiele, zwykle to co ci teraz powiem było ostatnią rzeczą której ktoś się dowiadywał przed swoją śmiercią, i to w nieprzyjemny sposób. - Nevarez westchnęła - Do teraz. Tak, do teraz. Widzisz Hunter, sukinsyn który mnie pogryzł i wcisnął mi w palec ten kawałek odpustowej biżuterii, czy może nawet jakiegoś pieprzonego pasożyta jest zabójcą. I to nie w tym sensie co ty czy ja. Został dosłownie stworzony by zabijać osoby takie jak ja. - Natalie zerknęła ponownie na pierścień wykrzywiając usta w grymasie niechęci - Co przez to rozumiem spytasz, rozumiem przez to prosty fakt że jestem w stanie zabić przeciętnego człowieka nawet nie czyniąc najmniejszego ruchu w jego stronę samą siłą że tak powiem umysłu. Przynajmniej mogłam do tej pory, nie wiem czy to cholerstwo nie ma mi w tym przeszkodzić - uniosła znacząco dłoń z niechcianym pierścieniem - A zresztą zaraz zobaczymy - mruknęła skupiając się na tym by schwytać paczkę ze środkami dezynfekującymi, bandażami i prochami przeciwbólowymi w sieć energetyczną i przesunąć ją tak by zawisła w powietrzu obok Devine'a. Ignorując ewentualny ból rozchodzący się od pierścienia. Zależnie od wystąpienia bólu czy przeszkód w wykorzystywaniu mocy psi odezwałaby się ;

W wypadku braku przeszkód ;
- Cóż, jednak nie ma mi to przeszkadzać w wykorzystywaniu moich zdolności, prawdopodobnie ma ułatwić namierzenie mnie jedynie hmm... Sądzę że słyszałeś o psionitach, prawda? Mogę wpływać na rzeczywistość w różnym stopniu, między innymi na czas, dlatego też nie byłeś w stanie zareagować dostatecznie szybko na moje ruchy wcześniej.

W wypadku zaistnienia bólu lub wręcz blokady w wykorzystaniu swoich możliwości Nevarez by zaklęła z nietypową jak na nią wściekłością. By zaraz potem odezwać się z wściekłością widoczną w oczach.
- To jest naprawdę jeden wielki skurwiel... Wygląda na to że będę musiała stracić jeden palec, żeby wrócić do pełni możliwości.

Niezależnie od efektów kontynuowałaby dalej ;
- Jedyne co mnie dziwi to fakt że przytargał mnie pod klatkę, przez dobrych parę kilometrów, najwyraźniej nie ma na mnie kontraktu. Wciąż, żeby tu dotrzeć musiał mi przegrzebać kieszenie, możliwe nawet że dochrapał się do prawdziwych dokumentów, chociaż fałszywe powinny zapobiec sytuacji dalszych poszukiwań... Niemniej jednak dalej zasługuje na śmierć, nikt nie będzie mnie bezkarnie gryzł, pozbawiał przytomności i jeszcze na domiar złego wrzynał czegoś w skórę.

Az

Liczba postów : 270
Join date : 11/10/2011

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 11 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Deithe Sro Gru 28, 2011 7:29 pm

Abstrakcja to mało powiedziane. Zawsze wiedziałam, że religia nie prowadzi do niczego dobrego, ale to już przesada. Nya bezwiednie sparafrazowała wcześniejsze słowa Natalie, w czym w zasadzie nie było nic dziwnego. Trochę ją teraz rozumiem, ale wciąż zbliżanie się do niej wydaje mi się złym pomysłem. Może podświadomie wyczuwałam tego całego Serafima, czy coś, ale nie można mu ufać. Jeśli to co mówiła ta Anna jest prawdą i jest on osobowością podobną do mnie, to mnie to osobiście uraża. Takie przejmowanie kontroli, używanie mocy bez patrzenia na konsekwencje dla drugiej osoby... są pewne zasady. Stwierdziła z mocą, która mogła dziwić u kogoś pochodzącego od osoby nie uznającej żadnych zasad oprócz własnych.

Z pewnym wahaniem Nevarez wytworzyła niezbędne sploty i wici energii. Z trudem udało jej się przyciągnąć do łazienki upragnione artykuły medyczne, jednak cała ta podróż umysłowa musiała być w jakiś sposób powiązana z jej mocami, gdyż nawet tak błahe ich użycie wywołało błyskawice bólu w przemęczonym umyśle. Na plus można zaliczyć fakt, że przy ich używaniu nie czuła żadnego wpływu pierścienia, co oznaczało, że powinna odzyskać sprawność, jeśli odpocznie.

Devine gwizdnął pod nosem i złapał wiszące w powietrzu przedmioty, kiedy utrzymywanie ich stało się nie warte bólu głowy.
- No, no, no. Przy okazji, dzięki - rzucił najemnik, otwierając buteleczkę z dezynfektantem i polewając sobie obficie rany. Dłonie i przedramiona pokryły się białą pianą. Potrzymał je tak chwilę, po czym wstał do umywalki, by je opłukać przed bandażowaniem.
- Psionitka, co? Imponujące - powiedział, opłukując ręce. Chwycił opakowanie elastycznego bandażu i wbrew wcześniejszym słowom zaczął go wiązać z wprawą. - Przyznam, że rozważałem to kiedyś. Chociaż rozważałem też i magię, zakulisowe poparcie jakiejś organizacji, wynik tajnego eksperymentu genetycznego, czy błogosławieństwo jakiejś bogini szczęścia.

- Jednak - dodał, wracając na krzesło - poczytałem trochę, włamałem się do twoich akt medycznych. Żadnych deformacji, żadnych chorób, wszystkie testy psychologiczne w normie... pewnie powinno mnie to wtedy zastanowić, co? Hmm, ciała nie można oszukać, nawet powłoka nic nie daje, z tego co czytałem. Z drugiej strony jeśli ktoś jest inteligentny, to testy można oszukać - pokiwał do siebie głową, podając jej resztę barszczu i pomagając go dopić. - Więc co ci jest? Zawsze najlepsza, zawsze na topie, zawsze perfekcyjna... jakaś nerwica natręctw, może?

Odebrał od niej pusty kubek, po czym podniósł ten drugi i podał jej. Od smrodu kręciło w nosie i łzy cisnęły się od oczu.
- Czyli podsumowując, nie tracisz czasu, tylko od razu zaskarbiasz sobie potężnego, rąbniętego wroga, który był specjalnie szkolony do walki z takimi jak ty. Czyli sztuczka z szybkimi ciosami odpada, co? - Zamyślił się. - Nie miałem czasu sprawdzić twoich ubrań, bo byłem zajęty rozmrażaniem ci tyłka, ale masz tam gdzieś zapisany ten adres?
Deithe
Deithe
World Designer

Liczba postów : 711
Join date : 08/10/2011

https://immortem.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 11 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Az Sro Gru 28, 2011 9:31 pm

Natalie zachichotała krótko słysząc inne opcje rozważane przez Devine'a.
- Magia jest właściwie niczym w porównaniu z mocami psi, śmiem nawet twierdzić że przez niewiedzę klasyfikowano te zdolności jako magię. Z drugiej strony tego ostatniego nie możesz wykluczać - uśmiechnęła się blado - Ostatecznie, jestem właściwie wyjątkiem potwierdzającym regułę. Żadnych negatywnych efektów ubocznych, czy to fizycznych czy psychicznych. Poza właściwie jednym ; dowolność symptomów nadużycia. Rozumiesz, mogę teoretycznie zmieść z powierzchni planety dowolne miasto, ale to się odbije na zdrowiu. Na ten przykład... powiedzmy jeżelibym wpadła na pomysł zainicjowania reakcji nuklearnej zachodzącej w przeciętnej bombie atomowej, w środku miasta by je zniszczyć to całkiem możliwe że nawet nie dostałabym krwotoku z nosa, wystarczy włożyć trochę energii a proces sam będzie się już napędzał. Ale z drugiej strony jeślibym miała stworzyć znikąd kłąb energii mający zniszczyć miasto, mogłabym dostać zawału, wylewu czy czegoś jeszcze gorszego. Rzucanie samochodami i łamanie jakichś zasad mechaniki wszechświata też jest w gruncie rzeczy niezdrowe - Nevarez nieufnie pociągnęła nosem nad kubkiem z czosnkowo-cebulową miksturą śmierci, po chwili wpadając na znacznie lepszy pomysł zatkania nosa drugą dłonią. Dopiero potem spróbowała wypić Eliksir Czosnkowej Zagłady, na dwa może trzy łyki, jakby piła mocny alkohol. Po zmuszeniu się do przełknięcia, a potem do utrzymania mikstury w żołądku wyciągnęła rękę z kubkiem w stronę Huntera.
- Nie wiem jak grypę, ale mam nadzieję że ta czosnkowo-cebulowa zagłada w płynie wykurzy z mojego palca tę niechcianą biżuterię. Idę o zakład że teraz mogę zabić samym chuchnięciem...A w sumie... - zerknęła ze zbyt wesołym błyskiem w oku na nos Oprawcy, myślałby kto że coś knuje. - ...A w sumie wracając do rzeczy, to nie nerwica natręctw, to wychowanie sprawiło że jestem taka a nie inna jak sam określiłeś "zawsze najlepsza, zawsze na topie, zawsze perfekcyjna". Swoją drogą praca najemnika to jak spacer po parku gdy możesz zatrzymać lecące w ciebie kule i kazać im zabić strzelca, albo nawet zmienić przepływ czasu by wszystkich efektownie uniknąć. Albo sprawić że głowy plutonu wojska eksplodują jak przejrzałe melony hmm... Jeśli pytasz o to czy jestem chora psychicznie, to tak jak mówiłam żadnych negatywnych efektów ubocznych w skali psychicznej. Inna kwestia że mogę każdemu człowiekowi przypisać pięć całkiem różnych, co poradzić z wykształcenia jestem psychologiem a nie zabójczynią teoretycznie. - Natalie wzruszyła ramionami - W którejś z kieszeni płaszcza, wychodząc z mieszkania sprawdziłam pocztę przyszło wezwanie do kwatery głównej specnazu. Nie chciało mi się wracać do mieszkania to wcisnęłam list do kieszeni... Wiesz właściwy problem nie tkwi w tym że ten niby-komar gryzący po szyi był szkolony do walki z psionitami. Problem tkwi w tym że został że tak powiem wyhodowany do tego. Paradoksalnie ta menda też jest psionitą, musi być inaczej nie miałby sygnatury psi. Rzecz w tym że ma...ee...agresywną sygnaturę psi. Nie wytłumaczę tego bez zobrazowania, a obecnie nie mam siły zbytnio na to. Ściągnięcie tutaj bandaży i antyseptyku było dla mnie wysiłkiem, a zwykle nawet nie zwróciłabym uwagi na takie coś. Co gorsza nawet nie zobaczyłam jak sukinkot wygląda, tylko jego sygnaturę psi, a potem...potem straciłam przytomność trafiając do wręcz narkotycznego snu. A tak, potem niemal nie wydrapałam ci rąk do kości, czując wodę jak jakiś kwas wręcz. Niemal zabójcza różnica temperatur - Nevarez wzdrygnęła się przypominając sobie nieprzyjemną pobudkę.

Fakt, jesteś nieskończenie lepsza od tego całego Serafima, chociaż z czysto psychologicznego punktu widzenia są pewne analogie, w kwestii genezy, nie charakteru. To co mnie bardziej niepokoi to sugerowane pokrewieństwo, i faktyczne fizyczne podobieństwo reakcji organizmu na wykorzystanie mocy psi. Nie wspominając już o tym że czerwony kolor oczu jest cholernie rzadki. I swoją drogą dominujące elementy psi też się zgadzają, raczej czas i energia... To aż się prosi o cholerne badania krwi i podobieństw DNA. Jakkolwiek jest to alogiczne w naszym przypadku, to cofając się w czasie musimy dopuścić możliwość istnienia mnogości wszechświatów, innymi słowy w pewnym wariancie wszechświata faktycznie mogłyby się skumulować czynniki... chociaż nie wiem co mogłoby mnie zmusić do pozostania w tej zabitej lodem dziurze.
To wszystko jest...konfundujące.
Natalie fuknęła mentalnie na zakończenie.

Po chwili też westchnęła z niejakim smutkiem w głosie mówiąc.
- I nici z nocnej wycieczki po kasynach... A chciałam sobie wygrać z 10 tysięcy koron na nowe auto, byłoby wygodniej niż tłuc się wszędzie na piechotę. A teraz...teraz muszę odpoczywać, bo nie sposób kantować w kasynie gdy najlżejszy wysiłek odczuwam jak żonglerkę legarami budowlanymi... I swoją drogą tutejszy klimat jest jakiś niezdrowy, jak na razie poza mną naliczyłam się trójki psionitów. Co mimo teoretycznej statystyki jest ewenementem jak wynika z mojego doświadczenia. Blah nie wspominając o innych dziwnych czynnikach.

Az

Liczba postów : 270
Join date : 11/10/2011

Powrót do góry Go down

[Natalie] NRS - Kosmograd - Page 11 Empty Re: [Natalie] NRS - Kosmograd

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 11 z 16 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 16  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach